Rozdział IX

Korzystając ze swoich nadprzyrodzonych zdolności dotarłam tam szybciej, niż człowiek zdążyłby mrugnąć. Za pomocą swoich skrzydeł wzniosłym się na wysokość piętra, gdzie Maddie miała swój pokój i przeniknęłam do niego przez ścianę. Niestety dziewczyny nie było w jej domu. Zaczęłam wysyłać swoją moc na znalezienie jej śladu. Jednak to nie przyniosło żadnych rezultatów. Moja jedyna nadzieja w tym momencie była w Federico, którego z całego serca pragnęłam wtedy unikać. Nadal słyszałam słowa upadłej anielicy, która ewidentnie mówiła o jego upadku. Tej nocy postanowiłam, że jeśli odnajdę Madison to, nie opuszczę jej na krok, dopóki sprawa z Lilianne nie zostanie załatwiona do końca tak, aby jej słudzy już nikomu nie zagrozili.

Wzniosłam się na swoich skrzydłach, aby dostać się do naszego domu. Gdy tylko pojawiłam się na dziedzińcu, szybkim krokiem skierowałam się w stronę pokoju mojego przełożonego. Wiedziałam, że Federico w tym momencie powinien być właśnie w tym miejscu. Stanęłam przed masywnymi drewnianymi drzwiami i zapukałam w nie. Kilka chwil później zostały one otwarte, a moim oczom ukazał się wcześniej wspomniany serafin. Nie sposób było przegapić jego szok wymalowany na twarzy, kiedy mnie zobaczył.

– Coś się stało? – spytał zmartwiony, starając się ukryć zdziwienie.

– Jeszcze się pytasz? Kiedy ty odstawiałeś przedstawienie, żebym pomogła ci z Lily, ktoś z jej ludzi porwał Madison z domu i teraz pomożesz znaleźć mi moją podopieczną. To twoja wina, że teraz jest w niebezpieczeństwie, więc jeśli coś jej się stanie, to zapłacisz za to – wykrzyczałam i znów wzbiłam się w powietrze.

Federico zatrzasnął za sobą drzwi i razem w swojej niewidzialnej formie polecieliśmy szukać Madison. Starałam się cały czas utrzymywać swoją skoncentrowaną moc na tropieniu jakichkolwiek śladów po obecności mojej podopiecznej. W końcu wyczułam jej obecność, gdy znajdowaliśmy się nad starym, opuszczonym cmentarzem. Bez chwili zastanowienia zatrzymałam się i stanęłam na jednej z alejek między pomnikami. Ujrzałam dłoń swojego przełożonego na swoim ramieniu i razem skierowaliśmy się do miejsca, gdzie prawdopodobnie była przetrzymywana Maddie. Usłyszałam warczenie, gdy przechodziliśmy obok jednego ze starych grobowców rodzinnych. Złapałam dłoń Federico i razem przeniknęliśmy przez jego grube mury.

W środku znalazłam przywiązaną Madison do jednej z kolumn przy ołtarzu. W pierwszym odruchu chciałam do niej podbiec i rozwiązać spłatane ze sobą liny, aby moja podopieczna mogła uciec. Jednak szybko uświadomiłam sobie, że dziewczyna była nieprzytomna. Z tego powodu nie byłaby w stanie sama wrócić do domu.

Zaczęłam rozglądać się po grobowcu w poszukiwaniu istoty odpowiedzialnej za porwanie Madison. Przy jednej ze ścian leżał śpiący wilkołak. Odwróciłam się w poszukiwaniu Federico i zawarłam, widząc, co mężczyzna zamierzał zrobić. Jednym ze swoich skrzydeł stracił srebrny świecznik, który przeturlał się prosto pod jego nogi. Wilcza postać obudziła się przez hałas i zaczęła głośno warczeć gdzieś w przestrzeń przed sobą. Cieszyłam się, że w tej postaci nie mógł nas nikt zobaczyć. Miałam zamiar podejść do zmiennokształtnej postaci i nią ogłuszyć, jednak usłyszałam zduszony pisk przerażenia.

Ponownie odwróciłam się w stronę Madison. Wtedy zobaczyłam Jackoba. Wampir stał z wysuniętymi kłami przed moją podopieczną, którą próbował ugryźć. Dzięki dwuletniemu szkoleniu wiedziałam w jaki sposób najlepiej zabić i ogłuszyć różne nadprzyrodzone istoty. Na ułamek sekundy odwróciłam się w stronę Federico. Serafin w tym czasie rzucił w moją stronę prowizoryczny kołek drewniany. Chcąc ratować Maddie podbiegłam do jej oprawcy i od tyłu wbiłam mu wyrwaną z krzesła nogę prosto w serce. Mężczyzna osunął się na ziemię, puszczając przy tym swoją niedoszłą ofiarę.

Madison klęczała przerażona na kamiennym podłożu grobowca, więc podeszłam do niej i ukazała się w formie, którą ona znała. Brunetka podniosła swoje spojrzenie i wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Wyciągnęłam w jej stronę dłoń i pomogłam jej wstać na równe nogi.

– Uciekajcie! – usłyszałam krzyk swojego przełożonego.

Bez chwili zawahania się wzięłam Madison za rękę i zaczęłam biec w kierunku jej domu. W oddali słyszałam odgłosy walki. Miałam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Kiedy większe emocje opadły, dziewczyna zatrzymała się w centrum miasta i spojrzała na mnie przerażona i odsunęła się ode mnie z piskiem.

– Zabiłaś człowieka – powiedziała, a w głosie wyraźnie było spychać strach. Po wypowiedzeniu przez nią tych słów, wzdychnęłam i odwróciłam się w jej stronę.

– Nie zabiłam go, ratowałam ciebie. On już i tak był martwy, ale nie przejmuj się, znając życie, jutro pojawi się w twojej szkole. Niestety nie mogę ci nic więcej powiedzieć.

Ponownie złapałam dziewczynę za rękę i poprowadziłam w stronę jej domu. Chwile później dołącczył do nas Federico w swojej anielskiej, niewidzialnej dla ludzi postaci.

– Nie zostawiaj jej dzisiaj samej na noc. Rano wyślę Lionelai do ciebie z ubraniami. – Po tych słowach serafin zniknął z mojego pola widzenia, więc jedynie skinęłam głową, chociaż nie byłam pewna, czy jeszcze to widział.

Pod odpowiednim budynkiem czekałam, aż wejdzie do środka, żebym mogła zmienić się ponownie w niewidzialną skrzydlatą istotę. Kilka chwil później już w swojej bezcielesnej postaci chodziłam krok w krok za Madison. Po drodze na korytarzu słyszałam już niemiłe komentarze innych aniołów, że opuściłam swoją podopieczną, narażając jej zdrowie i życie. Udało mi się również wychwycić fragment rozmowy dwóch aniołów, które twierdziły, że w tym czasie poszłam na randkę z Federico, co było jednym wielkim głupstwem. Chociaż nie byłam pewna swoich uczuć, dotyczących jego osoby, to wiedziałam, że ten związek z góry byłby skazany na niepowodzenie. Serafinowie, jako jedyna ranga nie mogli się wiązać z aniołami niższego szczebla. Gdyby się okazało, że mamy romans, to oboje mielibyśmy poważne problemy, że nawet moglibyśmy stracić swoje skrzydła. Z tego powodu miałam nadzieję, że plotki wśród innych aniołów szybko ustąpią.  Nie chciałam nawet myśleć, co mogłoby się stać, gdyby Eliza usłyszała takie pogłoski. Już raz mi ta kobieta groziła, a skoro była ulubienicą wszystkich, to wiedziałam, jak bardzo mogłaby zniszczyć moją reputację. Nie brałam nawet pod uwagę, że przez to mogłabym stracić skrzydła, bo przez ten czas naprawdę przyzwyczaiłam się do takiej egzystencji.

Madison w końcu po kilkudziesięciu minutach ułożyła się na swoim łóżku i zasnęła. W tym czasie usiadłam po turecku na parapecie jej okna i starałam się uspokoić po bardzo emocjonującym dniu. Wiedziałam, że tylko w ten sposób mogłabym znów zebrać swoje myśli i obmyślić odpowiednią strategię na najbliższe dni. Potrzebowałam odpowiedniego planu na każdy możliwy scenariusz, więc musiałam zacząć analizować poszczególne punkty i możliwe zachowania oraz skutki, jakie mogłoby to pociągnąć za sobą. Miałam tylko nadzieję, że Lionelai byłaby w stanie mi pomóc.

1/5 – Następny rozdział za kilka dni.
Poza tym za nową okładkę bardzo chciałam podziękować BlackMarqueza 🤩

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top