Rozdział X

Noc minęła mi w miarę spokojnie. Większość czasu spędziłam na medytacji i szacowaniu zagrożeń, na jakie mogłabym natrafić razem ze swoją następnego dnia. Wiedziałam, że Lilianne nie da nam spokoju. Zwłaszcza po skrzywdzeniu przeze mnie jej chłopaka. Byłam niemal pewna, że upadła anielica nie zostawi tej sytuacji bez wyjaśnienia. Zastanawiałam się jedynie, w jaki sposób będzie próbowała się na mnie zemścić.

Gdy zaczęło się robić jasno na dworze, w pokoju Madison pokazała się nowa postać. Uśmiechnęłam się, gdy okazało się, że odwiedziła mnie Lionelai. Od razu wstałam na nogi i podbiegłam do archanielicy. Dziewczyna podała mi biały strój składający się z dopasowanych spodni oraz koszuli zapinanej na guziki.

– Pomyślałam, że będziesz dzisiaj potrzebować czegoś wygodniejszego, niż same sukienki. Federico odpowiedział mi trochę, co się działo. Jednak część aniołów jest aktualnie stoi po stronie Elizy. Ktoś zaczął plotkę, że to wszystko stało się przez to, że podobno poszłaś na randkę z serafinem. Jednak on trochę mi opisał, co takiego działo się naprawdę. Jeśli usłyszysz dzisiaj coś przykrego od jakiegokolwiek innego anioła stróża, pamiętaj, że zawsze jestem po twojej stronie – powiedziała moja przyjaciółka, a w jej głosie słyszałam, że martwiła się o mnie.

Skinęłam głową na znak, że rozumiem. Wtedy przypomniałam sobie również rozmowę aniołów mieszkających w tym domu. Zaczęłam sobie zdawać sprawę, że moja znajomość z Federico mogła przynieść mi dużo problemów, ale mimo wszystko był moim przełożonym, więc musiałam się go słuchać. Nie mogłam ot, tak zerwać z nim relacji. Chociaż coraz bardziej widziałam, że sama nie chciałam zrywać z nim kontaktu. Może i różniło nas sporo rzeczy, to inne powodowały, że chciałam spędzać z nim więcej czasu, a tego nie rozumiałam.

– Federico kazał Ci jeszcze przekazać, że zjawi się dzisiaj w szkole Maddie, żeby pomóc ci pilnować twojej podopiecznej i jej otoczenia przez cały dzień – powiedziała z uśmiechem, a w jej oczach zauważyłam dziwny błysk, ale nie chciałam się niczego dopytywać.

Zabrałam od Lionelai ubrania i poprosiłam, żeby przez chwilę przypilnowała Madison, gdyby ktoś nieproszony nie pojawił się w tym pomieszczeniu. Weszłam do łazienki połączonej z pokojem mojej podopiecznej i przebrałam się w rzeczy, które dostałam od swojej przyjaciółki. Wcześniejsze ubrania złożyłam w kostkę i wróciłam do pokoju Maddie. Chwilę później podałam Lio swoje ubrania i anielica wróciła do swoich spraw w niebie.

Madison w tym samym czasie otworzyła oczy, bo zadzwonił jej budzik. Dziewczyna zaczęła szykować się do szkoły, a ja chodziłam nią krok w krok, żeby jej nie zgubić. Na korytarzu zdołało mi się usłyszeć kilka obraźliwych określeń, skierowanych w moją stronę. Po kilku takich sytuacjach nie mogłam dłużej wytrzymać, więc odwróciłam się w stronę dwóch aniołów i spojrzałam na nich. Mężczyźni w tym momencie zamilkli, ale widziałam ich drwiące spojrzenia.

– Nie zawsze to, co od kogoś usłyszycie, jest prawdą. Po tylu latach bycia nadprzyrodzonymi istotami powinniście już wiedzieć. Wiem, jakie chodzą pogłoski, ale nic z tego nie jest prawdą. Jeśli wam na niej zależy, powinniście się zapytać osób zamieszanych w całą sytuację, czy mnie lub serafina Federico, jak było na prawdę, a nie snuć niestworzone historie – powiedziałam zdenerwowana, mając już dość bycia osądzaną przez inne istoty niebieskie.

Weszłam za swoją podopieczną do kuchni, gdzie dziewczyna jadła spokojnie śniadanie ze swoimi rodzicami. W niedługim odstępie czasu wróciła do swojego pokoju po torbę z potrzebnymi jej do szkoły rzeczami i opuściła swój dom. Szłam przez chwilę za Maddie, aż w końcu ukazałam się w swojej widzialnej postaci i podeszłam do niej, od razu się witając.

– To nie jest dobry pomysł, żebyś tutaj była i dzisiaj szła do szkoły. Widziałam, co zrobiłaś wczoraj. Na pewno już cię szuka policja w całym stanie – powiedziała, a ja widziałam, że była wystraszona. Czułam również jej strach, który był skierowany w moją stronę. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że dziewczyna bała się mnie z powodu wydarzeń z poprzedniego dnia.

– Już ci wczoraj tłumaczyłam. Nie zrobiłam nic złego. Nie mam się czego bać, bo ratowałam ciebie. Tymi osobami z wczoraj się nie przejmuj. Jestem cały czas przy tobie, żeby nie stała ci się żadna krzywda – powiedziałam zgodnie z prawdą, chociaż wiedziałam, że dziewczyna nie rozumiała nic z moich słów.

Pod budynkiem szkoły z daleka już zauważyłam swojego przełożonego. Mężczyzna jak zwykle był ubrany w biały komplet jak każdy inny anioł, jednak on nosił do tego złote dodatki. Tego dnia miał na sobie buty za kostkę, które mieniły się właśnie w tym kolorze. Jego loki jak zawsze niesfornie opadały na twarz, ale gościł na niej szeroki uśmiech.

Serafin pewnym krokiem zaczął do nas podchodzić i w tłumie zauważyłam, że pokazał się w swojej materialnej postaci. Wśród innych uczniów zauważyłam upadłą anielicę, ale po jej minie widziałam, że nic dobrego nie może się wydarzyć. Tuż obok niej szedł wampir, którego dzień wcześniej przebiłam metalowym prętem.

– Sprawa z Lilianne wymknęła się spod kontroli. Musimy na razie się z tym wstrzymać, chyba że komuś będzie grozić niebezpieczeństwo. Dzisiaj cały dzień jestem do twojej dyspozycji i zawsze będę gdzieś w pobliżu – powiedział mój przełożony i chwilę później zniknął w tłumie, powracając do swojej niewidzialnej dla ludzi postaci.

Madison spojrzała na mnie, nic nie rozumiejąc. W jej oczach widziałam przerażenie, ale nie mogłam jej nic powiedzieć. Chociaż chodziło o jej bezpieczeństwo, to byłam niemal pewna, że młoda kobieta nie byłaby w stanie udźwignąć i zrozumieć wielu tajemnic rządzących tym światem. Ludzie nie potrafili zrozumieć zasad panujących w naszym świecie, więc wszyscy zgodnie woleliśmy trzymać to przed nimi w tajemnicy. Historia pokazywała, że wielu ludzi, którzy dowiedzieli się prawdy, szybko wariowali. Większość z nich w tym momencie bez względu na skutki dążyła do posiadania władzy absolutnej. Osoby te najprawdopodobniej wychodziły z założenia, że będą w stanie zapanować nad istotami nadprzyrodzonymi. Często chcieli zrobić z nich swoich niezwyciężonych żołnierzy, wybierając wampiry lub wilkołaki, które ciężko było zjednoczyć, a każda z tych ras myślała tylko o masowym zabijaniu i jak największym przelewie krwi. Żaden człowiek nie był w stanie nad nimi zapanować, co zauważali dopiero w momencie, gdy ginęli niewinni ludzie. Niestety wtedy zawsze było za późno na jakiekolwiek zmiany i dochodziło do wojen. Wiele aniołów wtedy zstępowało z niebios, aby móc zaprowadzić ład i porządek na świecie. W takich momentach na społeczeństwo działała nasza moc anielska, żeby wszyscy zapomnieli o istotach nadprzyrodzonych. Nieliczni, którzy byli odporni na naszą perswazję, byli uważani za wariatów z halucynacjami lub dobrych pisarzy z gatunku fantastyki, jeśli ktoś miał odwagę opisać swoje przeżycia. Z tego powodu wiedziałam, że musiałam dobrze pilnować Madison, aby nasza tajemnica nie wyszła na światło dzienne.

2/5 Kolejny za kilka dni

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top