Rozdział 9
Odwiozłem go na lotnisko. Bałem się tego pożegnania, jednak gdybym tego nie zrobił, wytykałbym to sobie do końca życia. Chociażby nie wiadomo jak było mi przykro z powodu jego wyjazdu, musiałem się z nim pożegnać.
Czekałem z nim aż do samego końca. Pewnego rodzaju ulgą był widok, że jemu również nie jest łatwo. Nie tylko ja nie cieszę się z przejścia naszego związku na nowy etap.
- No to zaraz zacznie się związek na odległość.- Stwierdziłem smutno.
- Jesteś tak niski, że każdy twój związek jest na odległość.
Klepnąłem go w ramię.
- Przepraszam. Wcale nie jesteś taki niski.- Wsunął dłoń między moje włosy i potargał je wesoło.
Dobrze, że chociaż jednemu z nas humor dopisuje.
- Napisz jak już dolecisz na miejsce, a później jak już zameldujesz się w hotelu.
- Dobrze.
- Obiecujesz?- Spojrzałem na niego twardym wzrokiem.
- Obiecuję.
- Niech Lu w razie czego ci przypomni.- Poprosiłem go.- Wiem, że będąc pod wpływem emocji, możesz o mnie zapomnieć.
- Co się dzieje?- Odezwał się fotograf, dobrze wyczuwając, że o nim mowa.
- Nawet tak nie mów.- Kook zwrócił mi uwagę.- I Jimin prosi byś mi przypomniał o napisaniu do niego, gdy wylądujemy i zameldujemy się w hotelu.
- Nie ma sprawy.- Uśmiechnął się do mnie.- Będę pilnował naszej małej wschodzącej gwiazdy.
Miałem taką nadzieję.
Coraz ciężej mi było na sercu. Myślałem, że nie dam rady się opanować, gdy patrzałem jak Jungkook wchodzi na pokład samolotu. Nim całkowicie zniknął, obejrzał się jeszcze w moją stronę, posyłając mi całusa. Mój słodziak. Złapałem go i zachowałem przy sobie.
Z terenu lotniska wyszedłem dopiero po odlocie jego samolotu. Gdy znajdował się w powietrzu, ja jechałem swoim autem do czekającego na mnie pustego mieszkania. Muszę się z powrotem przyzwyczajać do tego uczucia. Nikt nie będzie na mnie czekał. Będę gotował tylko dla siebie. Każda chwila spędzona w domu, będzie chwilą samotną i cichą.
Wszedłem do mieszkania. Były w nim jeszcze ślady obecności Jungkooka, jak na przykład skarpetki na podłodze w sypialni, które zaraz wylądują w koszu na pranie. Będąc w łazience poczułem dziwną pustkę nie widząc w kubeczku jego szczoteczki do zębów, która zawsze opierała się o moją. Podobnie było z o połowę mniejszą ilością wszelkich kosmetyków.
Stanąłem w salonie. Rozejrzałem się dookoła. Co ja mam ze sobą zrobić? Mam dzisiaj wolne. Całe szczęście, bo nie umiałbym się skupić na pracy, myśląc nieustannie o Jungkooku. Teraz, gdy nie miałem nic do roboty, moje myśli zaczną szaleć bez kontroli i zapewne za chwilę już będę się zastanawiał i bał, czy aby na pewno dotrze cały na miejsce. Przecież katastrofy lotnicze się zdarzają. Rzadko, ale jednak.
Nie! Jimin, wypluj to! Nic się nie stanie!
Nie powinienem być teraz sam. Było jeszcze za wcześnie by wyciągać kogoś ze znajomych na jakieś wyjście. Poza tym, większość pracuje. W głowie została mi tylko jedna opcja. Reszta gdzieś uciekła i nie chciała się pokazać.
Chwyciłem za telefon, zaczynając pisać wiadomość.
Jesteście w domu?
Czekając na odpowiedź, wziąłem się za sprzątanie. Muszę się czymś zająć, a to zajęcie będzie w dodatku niezwykle pożyteczne. Wyciągnąłem na telefon, gdy poczułem wibracje w kieszeni.
Nie. Ale mam nadzieję, że ty jesteś.
Westchnąłem z delikatnym uśmiechem. W takim razie całe szczęście, że kończę sprzątać.
Siedziałem już od kilku minut na kanapie w salonie, wpatrując się w niezbyt ciekawy program telewizyjny, gdy w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Potarłem twarz z lekkim zmęczeniem, po czym poszedłem otworzyć drzwi. Chwilę później matka już obejmowała mnie w szczelnym uścisku. Przecież nie dawno was odwiedzałem. Ja też się stęskniłem, ale... Nie umiałem odmówić jej takich czułości.
- Co tam słychać? Pracujesz dzisiaj?
- Mam wolne.- Odpowiedziałem ku jej zadowoleniu.
- To świetnie. Jakoś słabo wyglądasz. Jadłeś już coś?
Byłaby z ciebie świetna babcia...
- Jeszcze nie zdążyłem. Zaraz zrobię sobie coś.- Zapewniłem ją.- Kawy?
- Tak.- Odparł ojciec.
Mama musiała go z samego rana wytargać z łóżka. Skinąłem głową. Udałem się do kuchni, wiedząc, że rodzice sami rozgoszczą się w salonie. W pierwszej kolejności wziąłem się za przygotowanie im kaw. W międzyczasie przekąsiłem jabłko, nie mając ochoty na nic więcej.
W końcu znalazłem się w salonie, trzymając dwa parujące kubki.
- Gdzie twój przyjaciel? Tak wcześnie wyszedł z domu?
- Wyjechał z dziewczyną.
Tak będzie łatwiej i nie będę musiał tego szczegółowo tłumaczyć.
- Ojej. Gdzie to się na wycieczkę wybrali?
- Trzymiesięczna podróż po Europie.
- Daleko. Musiało dużo kosztować.
- Nie wiem.- Zamigałem, po czym wzruszyłem ramionami.- Co słychać u was?
Musiałem zmienić temat. Miałem dość rozmowy o Jungkooku. Jeszcze chwila a pewnie wysnułaby wniosek, że gdy wrócą, będą chcieli razem zamieszkać i w końcu się ode mnie wyprowadzi. Tyle, że to byłby dla mnie najczarniejszy scenariusz.
Starałem się zająć mamę rozmową o mało ważnych tematach. To z jej strony obawiałem się niewygodnych pytań. Tata zawsze wykazywał się niezwykłym taktem i skromnością w zadawaniu pytań.
Miło było słuchać jak mama opowiada o tym jak spędza dnie. Dowiedziałem się wielu osiedlowych ploteczek. Mimo iż były to mało ważne sprawy, wysłuchałem je z większym niż powinienem zainteresowaniem. Możliwe, że była to moja dziennikarska ciekawość.
Nie obyło się oczywiście bez wypytywania mnie o pracę oraz o nowo poznane dziewczyny. Zdawałem sobie sprawę, że mama chciała by jej jedyny syn w końcu znalazł sobie dziewczynę, a najlepiej to założył rodzinę. W tej dziedzinie chyba będę musiał ją rozczarować.
Pogoda dopisywała, więc po obiedzie wyciągnąłem rodziców na spacer po mieście. Już niedługo nadejdzie czas, kiedy będzie się tęskno spoglądało w stronę nieba w poszukiwaniu słońca. Trzeba było korzystać, póki jeszcze gościło na niebie w pełnej okazałości.
Pożegnaliśmy się dopiero pod wieczór. Bardzo cieszyłem się z ich niezapowiedzianej wizyty. Pozwoliło mi to nie przejmować się podróżą Kooka w nieznane. Teraz jednak zaniepokoiło mnie, że to tej pory się do mnie nie odezwał.
Czułem jak serce podskakuje mi do gardła. A jeśli coś się... Chwila, stop! Dlaczego mój umysł zawsze podsuwa mi w pierwszej kolejności te pesymistyczne wizje? Najpewniej po prostu zapomniał do mnie napisać lub zadzwonić. To byłoby bardzo w jego stylu.
Będąc już samemu w domu, położyłem się na łóżku w sypialni. Spojrzałem na drugą połowę posłania. Przejechałem po niej ręką. To miejsce nie powinno być puste. Pokręciłem smutno głową. Chwyciłem telefon i postanowiłem sam zadzwonić do chłopaka.
Z każdym kolejnym sygnałem czułem coraz większy niepokój. Dlaczego nie odbiera?! Najważniejsze, że jest sygnał. Mogę wykluczyć katastrofę lotniczą.
- Jimin!- Usłyszałem jego zadowolony głos. Odetchnąłem z ulgą.- Przepraszam, że nie napisałem. Ale pierwszy raz leciałem samolotem i strasznie to przeżywałem. Później był bajzel z bagażami na lotnisku. Następnie podróż autokarem do centrum miasta do naszego hotelu. Wiesz jakie to są widoki! Może nie jakieś super, bo widziałem tylko miasta, ale wygląda to trochę inaczej niż u nas.- Rozgadał się, a ja z przyjemnością go słuchałem. W sumie to nie miałem innego wyboru.- Tak czy inaczej, jak na razie jest świetnie. No prawie. Pokoje mamy dwuosobowe. Dzielę pokój z jakimś Francuzem albo Holendrem. W sumie to nie wiem. Ma dziwne imię, a oni są wszyscy tacy podobni. Całe szczęście, że jeszcze jako tako umie angielski.- Powiedział z ulgą.- W naszej grupie jest jeszcze dwóch azjatów. Można powiedzieć, że stworzono taką większą grupę różnych modeli i fotografów. Widać jakiś większy projekt. Przepraszam, że tak nawijam. Przepraszam, że zapomniałem napisać. Nie bądź zły na Lu. Przypominał mi o telefonie, ale stwierdziłem, że zrobię to później i jakoś ta chwila się odwlekła.
Cieszę się, że jak na razie wszystko mu się podoba.
- Byliśmy już zobaczyć studio. Powiem ci pełna profeska. Ten główny szef przywitał się dzisiaj z nami i powiedział, że na koniec naszego okresu współpracy, planuje zrobić jakiś pokaz. Wydaje nową kolekcję ubrań czy coś takiego. Nie słuchałem za bardzo, ponieważ byłem zbyt podekscytowany tym wszystkim.- Uśmiechnąłem się rozbawiony.- Szkoda tylko, że nie ma tu ciebie.- Dodał w końcu tęsknym tonem.
- Mi też ciebie brakuje.- Zamigałem.
Wiedziałem, że nie mógł tego widzieć, a tym bardziej usłyszeć. Nie mogłem się jednak przed tym powstrzymać.
- Która u ciebie godzina? Jakoś wieczorna, prawda? Jeśli tak to mamy sytuację taką, że u ciebie jest późny wieczór, a u mnie wczesny ranek. Coś mniej więcej takiego. Jeszcze nie sprawdzałem dokładnej zmiany czasowej. Dobra, chyba powiedziałem ci wszystko. Na pewno mógłbym mówić jeszcze dużo, ale nie ma co naciągać cię na koszta. W końcu to rozmowa międzynarodowa. Najlepiej będzie, jeśli będziemy komunikować się przez Skype lub Facebooka. Tak będzie chyba najtaniej. W razie czego pisz, a ja po prostu odpiszę, kiedy będę mógł. Dobranoc skarbie. Kocham cię i tęsknie.
- Kocham się. Tęsknię. Dobranoc.
Usłyszałem jeszcze jak cmoka do telefonu, po czym rozłączył się. Uśmiechnąłem się delikatnie. Jest cały i zdrowy. Jak na razie humor mu dopisuje. Wszystko jest w porządku. To dobrze. Chyba mogę być o niego spokojny.
Tak jak się spodziewałem. Każdy dzień zdawał się być jeszcze gorszy od poprzedniego. Cały czas odczuwałem pustkę jaką pozostawił we mnie wyjazd Jungkooka. Były lepsze chwile, w których niemal zapominałem, że jest kilkanaście tysięcy kilometrów ode mnie. Były również takie momenty, w których w mojej głowie roiło się od domysłów, z kim on tam może mnie zdradzać, a ja mogę się nigdy nawet nie dowiedzieć. Chyba, że zaraziłby się jakimś HIVem...
Pod koniec każdego dnia starałem się opisywać chłopakowi w skrócie, jak minął mi dzień. Przeważnie odpowiedź od niego mogłem przeczytać rano. Średnio rozmawialiśmy ze sobą przez Skypa trzy do czterech razy w tygodniu.
Dzisiaj miał być kolejny dzień, w którym mogłem zobaczyć jego twarz i usłyszeć jego głos. Za każdym razem z zniecierpliwieniem siedziałem na fotelu, czekając aż mój aniołek się obudzi i zaloguje na aplikacji.
Mijały kolejne minuty, a go nadal nie było. Zaczynałem się niepokoić. Starałem się trzymać z dala od siebie pesymistyczne myśli, które mnie nachodziły.
Moje serce zabiło mocniej, gdy ujrzałem zieloną ikonkę obok jego zdjęcia. Od razu spróbowałem nawiązać z nim połączenie. Uśmiechnąłem się tęsknie, widząc go. Miał uroczo roztrzepane włosy, a na twarzy widać było jeszcze resztki snu.
- Przepraszam cię. Zaspałem.
- Nic nie szkodzi. Ważne, że w końcu mogę cię zobaczyć.
- Opowiadaj. Jak było w pracy?- Poprawił się na krześle.
- Dobrze. Sporo roboty, ale przynajmniej mi się nie nudziło. W przyszłym tygodniu idę na koncert w ramach pracy.
- O, to super! Ja dzisiaj mam trochę roboty. Czasami mam chwile wątpliwości co do tego wszystkiego. Inni zdają się mieć naprawdę o wiele lepsze predyspozycje i umiejętności ode mnie. W przeciwieństwie do nich chyba nie mam szans, by zaistnieć w tym biznesie.
- Nie mów tak.- Zmarszczyłem brwi.- Jesteś świetny. Do schrupania, ale tylko przeze mnie! Poza tym, gdybyś się nie nadawał, na pewno nie byłbyś teraz tam gdzie jesteś. Nie dawaj sobie wmówić takich rzeczy. Jesteś naprawdę dobry.
- Dziękuję. Jesteś kochany.
- Jak tam miasto? Pozwiedzałeś już coś?
- Tak. Większość to blokowiska, ale robiące duże wrażenie. Oczywiście te w centrum. Bo w niektórych dzielnicach jest nie ciekawie i się tam nie zagłębiałem. Jest kilka miłych zielonych zakątków, lecz niezbyt wiele. Jest dużo różnych miejsc, w których idzie się rozerwać. Tyle że czasami po całym dniu ćwiczeń jesteśmy tak wykończeni, że nie mamy ochoty nigdzie wychodzić.
- Zakolegowałeś się tam już z kimś?
Byłem tego pewien. Jungkooka po prostu nie dało się lubić.
- W sumie tak.- Przyznał zadowolony.- Ten francuz, mój współlokator okazał się być całkiem spoko. Trzymam się jeszcze z norwegiem oraz chińczykiem. Taka grupa europejsko-azjatycka.- Zaśmiał się.- Z większością osób ta się pogadać. Oczywiście jest także grono osób, które uważa się za nie wiadomo kogo.- Mówiąc to wywrócił oczami z dezaprobatą.
- Kook, bo się spóźnimy!- Usłyszałem męski głos z wyraźnym obcym akcentem.
- Przepraszam cię. Zaspałem i teraz...- Mówił z wyrzutami sumienia.- Obiecuję, że następnym razem dłużej porozmawiamy.
- Dobrze. Nie spóźnij się mój przystojniaku. Kocham cię.
- Ja ciebie też, słońce.
Posłaliśmy sobie jeszcze po buziaku w stronę monitora, po czym rozłączyliśmy się. Prawdą było to, że widziałem go krócej niż bym chciał. Musiałem jednak okazać wyrozumiałość. Przecież nie mógł się spóźnić. Trudno. Następnym razem dłużej porozmawiamy. Obiecał.
Położyłem się wygodnie w łóżku. Ostatni raz spojrzałem w telefon, na którego tapecie widniało zdjęcie mojego króliczka. Uśmiechnąłem się niepewnie, po czym zamknąłem oczy.
Miałem ochotę wyrzucić ten telefon przez okno. Jednak skończył mi się limit nowych telefonów na ten rok. Leniwie wyłączyłem budzik. Gdy mój umysł nieco się rozbudził, zerwałem się na równe nogi. Natychmiast usiadłem przed laptopem, mając wrażenie, że włącza się on dłużej niż zazwyczaj. Gdy zalogowałem się, Jungkook był już dostępny. Miałem nadzieję, że nie czekał na mnie długo.
Uśmiechnąłem się, gry rozpoczęła się rozmowa, a ja mogłem go w końcu zobaczyć. Ostatnio nie mógł rozmawiać, więc nie widzieliśmy się prawie tydzień.
- Cześć króliczku.
- Dzień dobry skarbie. Dopiero wstałeś, mam rację?
Skinąłem potwierdzająco. Przyjrzałem się mu. Jego włosy były dłuższe, niż gdy stąd wyjeżdżał, lecz od pewnego czasu zdawały się wcale nie rosnąć. Najwyraźniej grupa stylistów uznała, że w tej długości będzie mu najlepiej. Poza tym niemal nic się nie zmienił. Przynajmniej z twarzy, bo widziałem go tylko tyle, a za nim jedynie beżową ścianę. Przypuszczałem, że siedzi na łóżku. Laptop musiał znajdować się na jakiejś podstawce, ponieważ nie oglądałem chłopaka całkiem z dołu.
- Mam dzisiaj wolne. Trochę mi się zaspało. Przepraszam, że tak późno jestem.
- Nic nie szkodzi.- Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu.- Tęsknię za tobą.
- Ja też. Co teraz robisz?
Byłem ciekaw, bo on przynajmniej miał co opowiadać. Moje życie aktualnie kręciło się między domem, a pracą. Wychodziłem jedynie, gdy kumple zaprosili mnie na wspólne wyjście.
- Nic.- Odparł.- Siedzę samiusieńki jak palec. Chłopaki wyszli na miasto, ale ja nie miałem na to ochoty. Wolałem zobaczyć się z tobą. Szczególnie, że ostatnio miałem na to mało czasu. Wyszli niedawno. Znając ich, wrócą dopiero za kilka godzin. Czasami mam wrażenie, że oni naprawdę nie znają umiaru.
Uśmiechnąłem się wesoło, ciesząc się, że on go zna. Przyglądałem mu się z tęsknotą. Widziałem jak wzdycha, przygryzając dolną wargę. Tak mi brakuje tych ust.
- Jimin, ciężko mi tu bez ciebie. Chciałbym cię mieć obok. Naprawdę tęsknie. Tęsknie za tym, jak mnie dotykałeś i całowałeś. Tu i tu...- Kontynuował, jednocześnie dotykając miejsc, które miał na myśli.
Początkowo jego ręka przesuwała się powoli od ust przez okolice blisko uszu po szyję. W ślad za ręką wędrowała kamerka laptopa. Kook nieco zniżył widok, bym mógł nadal wszystko śledzić. Przełknąłem głośniej ślinę, widząc, że mojemu króliczkowi brakuje koszulki. Jego dłoń nie przestawała tworzyć mapy miejsc, które za mną tęsknią. Długo krążyła ona po różnych miejscach tułowia, pobudzając mnie coraz bardziej.
Obniżyłem nieco widok z kamerki mojego komputera. Młodszy mógł teraz widzieć mnie od szyi do połowy klatki piersiowej. Nie chciałem by oglądał jakie emocje malują się na mojej twarzy. Nieco przymrużonymi oczami przyglądałem się jak jego ręka znika za dolną krawędź monitora. Kamerka nie podążyła już za nią, jednak moja ręka wylądowała na tym samym miejscu, co ta tego.
Westchnąłem, rozchylając delikatnie usta. Patrząc na jego klatkę piersiową, mogłem dostrzec przyspieszony oddech.
Zaplanował to. Nie poszedł z kumplami, by móc wziąć udział w fapaniu przez neta. Mój mały łobuziak. Bardzo cieszyłem się z jego pomysłu. Moja ręka poruszała się pod materiałem moich bokserek. Każdy z nas milczał. Słychać było jedynie niespokojne oddechy każdego z nas.
Mojej wyobraźni nie trzeba było zachęcać, by powróciła do wspomnień z naszych wspólnych nocy. Myśli chłopaka musiały krążyć w podobnych tematach, bo po chwili doszło mnie jego ciche jęknięcie. Bosz, to był tak bardzo podniecający dźwięk. Mógłbym tego słuchać godzinami.
- Jimin...
Widziałem jak ruchy jego ręki zyskały na intensywności, a jęki stały się bardziej charakterystyczne. To wszystko dawało mi bardzo prosty komunikat- chłopak jest coraz bliżej końca. Przygryzłem wargę, sam czując, że jestem coraz bliżej celu.
Skończyłem chwilę po nim. Oboje ciężko dyszeliśmy. Jungkook nakierował kamerkę na swoją twarz, ja postąpiłem podobnie.
- Wolałbym, byś zagłębił się w mój tyłeczek, a nie... Ale chyba nic innego nie możemy zrobić.
Ja również chciałbym czuć na swoim członku coś innego niż swoją rękę. Ale to będzie musiało mi wystarczać jeszcze przez jakiś czas. Spojrzałem w stronę kalendarza. Tak, jeszcze półtora miesiąca.
- Ale miło mi się na ciebie patrzało. Wyglądałeś strasznie seksownie, tylko coś za dużo ciuszków miałeś na sobie.
- Kolejnym razem się to zmieni.- Zapewniłem go.
Kook opowiedział mi swój dzisiejszy dzień. Jak zawsze słuchałem go z dużym zainteresowaniem. Ja mogłem się jedynie pochwalić, że dwa dni temu znajomi z pracy wyciągnęli mnie na miasto. Po pół godzinie chłopak stwierdził, że musi doprowadzić się do porządku nim wrócą jego znajomi. Pożegnałem się z nim ze smutkiem.
Gdybym mógł tylko się z nim zobaczyć. Tak w rzeczywistości, a nie przez monitor.
Coraz mniej czasu do jego powrotu, jednak jego grafik był coraz bardziej napięty, przez co widywaliśmy się naprawdę rzadko. Jednak musiałem to dzielnie znosić. Tylko coś nie dawało mi spokoju. Miałem wrażenie, że nie tylko praca zaprząta mu czas.
- Jimin, słuchasz mnie?- Głos kobiety przerwał moje myśli.
- Przepraszam.
- Eh, wiem, że jest późno i ze skupieniem to już ciężko, ale wytrzymaj jeszcze trochę.
Skinąłem niemrawo głową.
- Coś ostatnio jesteś nieswój?- Zmieniła nagle temat.
Sięgnąłem po telefon.
Co masz na myśli?
- Czasami jesteś jakiś nieobecny.- Zaczęła Jisoo zajmując krzesło obok mnie.- Często wyglądasz jakbyś się czymś zamartwiał. Coś się dzieje? Jakieś problemy?
Można tak powiedzieć. Od jakiegoś czasu z normalnego związku przeszliśmy na związek na odległość. Boje się, że wszystko zaczyna się psuć.
- Na pewno nie jest łatwo. Ale może trzeba okazać więcej zaufania tej drugiej osobie? Bo zgaduje, że ta kwestia cię męczy.
Uśmiechnąłem się krzywo, dając jej znać, że celnie trafiła.
- Nie ma co się zadręczać. Może po prostu porozmawiajcie szczerze o tym co cię niepokoi.
Tak zrobię.
- W razie czego, zawsze możesz ze mną porozmawiać. Przecież wiesz.- Położyła mi dłoń na ramieniu.- Ale teraz wracajmy już do pracy, jeżeli nie chcemy zostawać po godzinach.
Miała rację. Wróciliśmy do przerwanej pracy. Tym razem skupiłem się na niej, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Co prawda Jungkook i tak nie wejdzie na laptopa wcześniej niż zawsze, ale będę miał czas by przemyśleć jakoś rozmowę, którą chciałem z nim odbyć. Poza tym nie chciałem by inni się o mnie martwili.
Wróciłem do domu dość wcześnie, ponieważ wyrobiliśmy się ze wszystkim przed czasem, a redaktor wyjątkowo nie zarzucił nas dodatkową robotą. Nim przyjdzie godzina, o które Kook wstaje, miałem jeszcze dużo czasu.
Ostatecznie, wykąpałem się, zjadłem kolację oraz powierzchownie posprzątałem w mieszkaniu, nim usiadłem przed laptopem. Tak jak przypuszczałem, był jeszcze niedostępny. Po chwili wahania sam ustawiłem swój status na „niewidoczny". Kilka razy zdarzyło się, że Jungkook był dostępny, a po chwili już nie, jakby moja obecność go zniechęcała.
Po zaledwie kilku minutach czekania zobaczyłem zmieniającą się ikonkę przy jego miniaturce. Dobra, do dzieła. Spróbowałem się z nim połączyć. Poczułem pewnego rodzaju ulgę, gdy odebrał.
Po jego twarzy można było jednoznacznie stwierdzić, że dopiero co się obudził. Uwielbiałem ten widok.
- Dzień dobry króliczku.- Przywitałem się z nim.
- Dzień dobry.
Chłopak westchnął, po czym przetarł dłońmi zaspaną twarz. Wyglądał uroczo.
- Co tam słychać?
- Uczę się trochę francuskiego od Leo.- Pochwalił się zadowolony.- Nawet dobrze mi idzie.
- Masz talent co do języków.- Potwierdziłem.
Bardzo szybko nauczył się migowego. Teraz zabiera się za kolejny. Poliglota.
- Leo, zrób mi kawę jak będziesz sobie robił!- Krzyknął gdzieś w tył.
- Jak ci minął wczorajszy dzień? Nadal jesteście tak zawaleni robotą?
- Wszyscy to prawdziwi pracoholicy, ale już zdążyłem się do tego przyzwyczaić. W sumie to nic nadzwyczajnego nie robiliśmy. To co zawsze.- Wzruszył ramionami.- Co ja mam ci jeszcze powiedzieć? Nic takiego się nie dzieje, a przynajmniej nic nowego.
Powstrzymałem się przed zmarszczeniem brwi. To była kolejna rzecz, która mnie niepokoiła. Zawsze był niezwykle wygadany. Cieszyłem się, bo nadrabiał tym ciszę z mojej strony. Ostatnio jego opisy dnia ograniczały się do minimum. Nasze rozmowy stały się ogólnie rzecz biorąc krótkie i płytkie.
- Wszystko w porządku?- Zamigałem niepewnie.
- Jasne. O co ci chodzi?- Zmarszczył brwi.
- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć.
- Nie rozumiem o co tobie chodzi. Wszystko jest w najlepszym porządku.
- Tak ci się wydaje? Bo mam wrażenie, że ostatnio nie masz ochoty ze mną rozmawiać...
- Przesadzasz.- Wciął mi się w zdanie, co wcześniej się nie zdarzało.
Przyjrzałem mu się uważnie. Był wyraźnie spięty, a kierunek, w którym zmierzała rozmowa wyraźnie go denerwował. To tylko potwierdzało, że coś musi być na rzeczy. Nagle na ekranie ujrzałem postać jeszcze jednego mężczyzny. Przyniósł on Kookowi kawę. To musiał być ten jego cały współlokator. Mogłem czuć do niego nieuzasadnioną niechęć, ale musiałem przyznać, że był naprawdę przystojny, co działało na jego niekorzyść.
A co, jeśli coś ich łączy? Nie. Przecież nie każdy facet to gej. Nie mam żadnych podstaw by sądzić, że ten cały Leo jest homo. Jednak nie wykluczone, że Kook łączy coś z innym uczestnikiem wyjazdu.
- Rozumiem, że masz dużo pracy, ale mam w-r-a-ż-e-n-i-e, że czasami rozmawiasz ze mną z p-r-z-y-m-u-s-u.- Chciałem by dokładnie zrozumiał co mam na myśli.
- Wydaje ci się.
- Dlaczego nie jesteś ze mną szczery?
- Wydaje ci się.- Powtórzył, tym razem jeszcze bardziej nerwowo.
I tyle? Żadnych tłumaczeń i udowadniania, że wcale tak nie jest?
- Gdybyś chciał, znalazłbyś chwilę, by chociażby odpisać na jakąkolwiek moją wiadomość.
Ostatnio przypomina to bardziej mój monolog. Chłopak odpisuje mi na co drugą lub trzecią wiadomość. Spojrzałem na młodszego. Widziałem w jego postawie coraz więcej zdenerwowania.
- O co ci chodzi? Jestem zajęty. Przez cały czas gdzieś nas ciągają. Co cię wzięło na jakieś pretensje względem mnie?!- Fuknął.- Wiesz co, nie mam ochoty na kłótnie z rana. Porozmawiamy jak się uspokoisz. Dobranoc.
- Raczej jak będziesz miał ochotę poświęcić mi trochę swojego cennego czasu.
- Co powiedziałeś?- Zmarszczył brwi.
- Nic.- Pokręciłem głową.
Teraz jak i przed wyjazdem nie był w stanie czytać migowego w normalnym tempie. Zawsze musiałem migać do niego nieco wolniej. W odniesieniu do mojego ostatniego zdania mi to nie przeszkadzało. To raczej coś co mruknąłbym niezrozumiale pod nosem, niż wypowiedział na głos.
- Jungkook, obiecaj mi, że między nami nadal wszystko jest okej.
- Jest okej. Cześć.
Ledwo odmigałem coś na pożegnanie, a on przerwał połączenie. Nie obiecał mi.
Nie wypierał się niczego, a jedynie denerwował i zrzucał winę na mnie. Coś w moich domysłach musiało być prawdziwe. Nie miał dla mnie czasu. Tylko jaka była tego przyczyna? Zrobiłem coś nie tak? Jeśli tak, to dlaczego mi tego po prostu nie powie? Pokręciłem smutno głową.
Starałem się uspokoić. Nie będzie wcale tak źle. Chociaż tak naprawdę nie mam zielonego pojęcia co mnie podkusiło by tu przyjść. Nigdy nie byłem na tego typu spotkaniu. No, ale skoro jestem już przed budynkiem, to nie ma sensu się wracać do domu.
Wziąłem głęboki wdech i przeszedłem przez dwuskrzydłowe drzwi. W wewnątrz było przyjemnie ciepło, w przeciwieństwie do warunków panujących na zewnątrz. Już można było się pożegnać z krótkimi rękawami, a przywitać bluzy i kurtki.
Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu pomieszczenia. Korytarz był długi, ale tylko jedne drzwi były uchylone. Wydobywało się z nich ciepłe żółte światło. Z każdym krokiem czułem coraz bardziej przyspieszone bicie swojego serca. Dlaczego ja się tak denerwuję?!
W końcu zajrzałem do środka. Od razu zacząłem szukać wzrokiem kobiety, z którą się kontaktowałem. Na szczęście szybko odnalazłem ją wzrokiem, jak i ona mnie.
- Dzień dobry.- Przywitałem się.
Po chwili oczy wszystkich obecnych skupiły się na mnie. Ponownie się przywitałem, by mogło to do każdego dotrzeć. Pierwszym co zauważyłem była cisza. W sumie to nie mogło być inaczej. Dla większej części z nich tak wyglądało całe życie. Ja jednak lubiłem słyszeć jakieś odgłosy w tle.
- Jednak przyszedłeś.- Zamigała zadowolona.- Wejdź, śmiało.
Uśmiechnąłem się, starając przybrać bardziej pewną siebie postawę. Kurczę, za studenckich czasów tańczyłem niemal pół nagi przed widownią, a teraz wstydzę się wejść w nieznajome mi grono.
- Jestem Jimin.
Wszyscy zaczęli się ze mną witać. Jak na razie jest miło. Organizatorka spotkania podeszła do mnie bliżej. Wygalała na miłą osobę.
- Jak widać, nie wygląda to jak w filmach. Zresztą, chyba większość się ze mną zgodzi, że takie siedzenie w kółku wywoływałoby tylko niepotrzebny stres. Bardziej przypomina to spotkanie towarzyskie. Rozmawiamy przy kawie i ciastkach.- Uśmiechnęła się do mnie wesoło.- Częstuj się. Są domowej roboty.- Powiedziała, po czym wskazała na stolik z słodkimi przekąskami.
Rzeczywiście wyglądało to jak zwykłe spotkanie grupy znajomych. W pomieszczeniu znajdowało się trochę ponad dziesięciu osób. Było niemal po równo kobiet i mężczyzn. To dobrze, bo nie czułbym się dobrze w gronie zdominowanym przed płeć przeciwną.
Podszedłem do jednego z stolików, dołączając do losowej grupy.
- Spróbuj tych z czekoladą.- Ponownie zaczęto mnie namawiać do spróbowania przekąsek.- Są naprawdę świetne.
Wziąłem wskazane ciastko i spróbowałem. Było rzeczywiście bardzo dobre.
- Jesteś głuchoniemy?- Dojrzałem pytanie jednego z mężczyzn.
- Tylko niemy.
- Od urodzenia czy...
- Nie. Komplikacje po chorobie w dzieciństwie.- Wyjaśniłem.
- To masz łatwiej.- Wtrącił się inny.- Możesz chociaż wysłuchać co inni mają do powiedzenia. Nie jesteś skazany wyłącznie na migowy.- Powiedział, a raczej zamigał, bez ani grama zazdrości czy zawiści.- Skąd się dowiedziałeś o naszej grupie? Co cię do nas ściągnęło?
Rozumiałem tą serię pytań skierowanych do mnie. Chcą mnie poznać. Sam niedługo zacznę zabawę w przesłuchanie, by nieco dowiedzieć się czegoś o osobach, z którymi mam do czynienia.
- Z Internetu. Trochę męczy mnie rozmowa z innymi, którzy nie znają migowego. Wspomagam się telefonem, by mogli mnie jakoś zrozumieć, jednak na dłuższy okres jest to męczące. Rozmawianie w języku migowym jest bardziej naturalne i nie wymaga takich kombinacji.
- Racja. Ktoś z twojego otoczenia mówi językiem migowym?
- Wśród znajomych zero głuchych czy niemych. Ale mój przyjaciel podjął się nauki migowego z bardzo dobrym skutkiem. Tylko muszę do niego migać wolniej i niektóre słowa literować.
- To i tak dobrze.
Rozmowy toczyły się bez problemu. Byli to naprawdę przyjaźni i otwarci ludzie. Każdy zaczął opowiadać jak mu minął ostatni tydzień oraz wspominać różne ciekawe historie z swojego życia. Z czasem nasza grupa się powiększyła. Inni również chcieli mnie poznać. Z każdą chwila odczuwałem coraz mniejszy stres. Właściwie zniknął on po pierwszych piętnastu minutach.
Czas mijał mi niepostrzeżenie. Dawno nie miałem okazji rozmawiać z kimś tak długo po migowemu. Przeważnie to ja migałem, a inni mi odpowiadali w normalny sposób, ale tylko na migi też było mi komfortowo rozmawiać. Podobało mi się takie spotkanie. Tak jak wspomniała organizatorka, wyglądało to jak zwykłe spotkanie towarzyskie. I chyba właśnie tego mi było trzeba. Brakowało mi możliwości swobodnej rozmowy z innym człowiekiem.
Po nieco ponad dwóch godzinach spotkanie dobiegło końca. Nim wyszedłem, organizatorka zatrzymała mnie chwilę dłużej.
- I jak się podobało?
- Było naprawdę przyjemnie.- Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Spotykamy się w każdy piątek. Jeśli naprawdę się podobało, to zapraszam na kolejne spotkanie. Każdy jest tu mile widziany.
- Dziękuję. Jeśli praca mnie nie zatrzyma, to przyjdę.
Pożegnaliśmy się, po czym opuściłem budynek. Wracając do domu czułem się dziwnie odprężony. To spotkanie pozwoliło mi zapomnieć o problemach i stresach związanych z wyjazdem mojego króliczka.
Docierając do swojego mieszkania, dobry humor nadal mnie nie opuszczał. Już nie mogłem doczekać się by opowiedzieć o wszystkim Jungkookowi. Poza tym naprawdę miałem ochotę go już zobaczyć. Pocieszała mnie myśl, że będę miał taką okazję za niecały miesiąc. Nie mogłem doczekać się jego powrotu.
Korzystając z energii jaką byłem wypełniony wysprzątałem całe mieszkanie oraz zrobiłem porządki, o które wiele miejsc od dawna się prosiło. Gdy skończyłem, pozwoliłem sobie na długą kąpiel z bąbelkami. Siedziałem w wannie, dopóki woda nie zrobiła się chłodna.
Po kolacji spojrzałem na zegar. Kook powinien się niedługo obudzić. Udałem się do sypialni, po czym zasiadłem przed laptopem. Uruchomiłem Skype. Chłopaka jeszcze nie było. Korzystając z chwili zacząłem zapraszać nowo poznanych znajomych na portalu społecznościowym, a przynajmniej tych, których udało mi się spamiętać.
Uśmiechnąłem się szeroko, widząc powiadomienie z aplikacji. Nie czekając, aż zostanę zaproszony przez niego do wideo rozmowy, sam spróbowałem się z nim połączyć. Odebrał po kilku sekundach.
Ujrzałem jak zawsze zaspanego Jungkooka. Wyglądał jakby wcale nie miał ochoty wyłazić z łóżka i zapewne, gdyby mógł, tak właśnie by było.
- Cześć.- Przywitał się niemrawo.
- Dzień dobry ś-p-i-o-s-z-k-u. Jeszcze bez porannej kawy?
- Aż taki widać? Co taki zadowolony się wydajesz?
- Byłem dzisiaj na spotkaniu grupy g-ł-u-c-h-y-c-h i n-i-e-m-y-c-h. Było naprawdę fajnie. To naprawdę mili ludzie. Poza tym wracasz za trzy tygodnie. Stęskniłem się i nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł cię w końcu przytulić.
- A właśnie...
Uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy. Ten ton nie mógł sugerować niczego dobrego. Nie po tym jak powiedziałem, że cieszę się z jego powrotu. W milczeniu czekałem na ciąg dalszy jego wypowiedzi.
- Przedłużają nam kontrakt o półtora tygodnia. Dopiero po tym okresie wracam.
- Co?
Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Jak to nie wraca za trzy tylko za prawie pięć tygodni. Przecież jeszcze w tym miesiącu miałem go mieć u swojego boku! Zacisnąłem dłonie na kolanach, opuszczając wzrok.
Wziąłem kilka głębokich, uspokajających wdechów, po czym z powrotem podniosłem wzrok na chłopaka. Zmarszczyłem brwi, zauważając jeden szczegół. Jemu wcale nie było przykro? Może to przez to, że długo go nie miałem przy sobie, ale jego postawa wygląda, jakby było mu obojętne ile jeszcze czasu spędzi za granicą.
- O co chodzi?!
- Co? O czym mówisz?- Spytał zdziwiony.
- O co? Ostatnio mam wrażenie, że rozmawiasz ze mną z przymusu. Poza tym widzę, że późniejszy powrót jest ci całkowicie obojętny. Co się tam dzieje?!
- Nic się nie dzieje. Wydziwiasz.
- Nie! Może i jestem niemy, ale nie ślepy! O co chodzi?
- O nic...- burknął.
- Masz romans?!- Spytałem o to, co dręczyło mnie od dłuższego czasu.
- Co? Chyba do końca cię pogięło!- Sen całkowicie odszedł z jego twarzy.
- To powiedz mi co się ostatnio z tobą dzieje. Nie chcesz ze mną rozmawiać, nie odpisujesz na moje wiadomości. Widzę, że nie masz ochoty ze mną rozmawiać. Nie wiem, kiedy ostatni raz usłyszałem do ciebie, że za mną tęsknisz. Spałeś z kimś? Masz tam kogoś?
- Uspokój się. Zaczynasz świrować! Nie widzisz, że to wszystko co mówisz jest absurdem!
- Widzę, że się zmieniłeś!
Każde z nas patrzało drugiemu gniewnie w oczy.
- Dlaczego mam wrażenie, że jest ci obojętnie ile tam zostaniesz? Czy będą to dwa tygodnie dłużej, trzy czy może dziesięć.
- Wymyślasz!- Naskoczył na mnie.- Wiesz co, nie mam ochoty się z tobą kłócić.
- Ja nie chcę się kłócić tylko szczerze porozmawiać!- Zamigałem, lecz miałem wrażenie, że nie zwrócił na to specjalnej uwagi.
- Muszę kończyć. Porozmawiamy jak się uspokoisz.
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć. Rozłączył się bez żadnego pożegnania. Siedziałem bez ruchu będąc w szoku. Co się z nim stało? Wiedziałem tylko jedno. Nie powinienem był mu pozwalać na ten wyjazd. Nie chciałem jednak go ograniczać. Myślałem, że w ten sposób pozwolę mu na rozwój, lecz nie przypuszczałem, że stanie się to kosztem naszego związku.
Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Jeżeli położyłbym się spać, najpewniej nie zasnąłbym z powodu burzy myśli szalejącej w mojej głowie. Z drugiej strony co miałem zrobić? Był już późny wieczór.
Ostatecznie położyłem się w swoim łóżku. Tęsknie spoglądałem na pustą połowę. To miejsce powinno być zajęte. Moja dłoń przejechała po pościeli, chcąc sobie przypomnieć czasy, gdy co noc był ze mną Kook.
Tak jak przypuszczałem. Nie spałem pół nocy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie znalazłem żadnego rozwiązania z obecnej sytuacji. Nie wiem jak mam zmusić Jungkooka do rozmowy. Przecież w każdej chwili wkurzony może przerwać rozmowę, po prostu wyłączając program. Jednak nie ulegało wątpliwości, że tą sprawę trzeba było wyjaśnić. Na spokojnie.
Pomimo iż mój sen trwał zaledwie kilka godzin, obudziłem się równo z budzikiem, który miałem ustawiony na godzinę wcześniejszą niż bym tego chciał. Tylko że miałem nadzieję, że dzięki temu uda mi się złapać jeszcze Kooka nim pójdzie spać. O ile oczywiście nie wyjdzie gdzieś z znajomymi. Wtedy niepotrzebnie tak wcześnie się budziłem.
Włączyłem laptopa oraz potrzebny program, a następnie udałem się do kuchni zrobić sobie mocną kawę na pobudzenie. Wracając do sypialni, spojrzałem w stronę okna. Pogoda zdawała się odzwierciedlać mój ponury nastrój. Niebo całe było przysłonięte szarymi chmurami, z których powoli lał się drobny deszcz. Za mały by móc nazwać go prawdziwym deszczem, lecz wystarczająco intensywny by porządnie przemoczyć.
Siedziałem przed biurkiem, walcząc z opadającymi powiekami. Z każdą chwilą traciłem nadzieję, że młodszy jeszcze wejdzie na komputer. Sądząc po wczorajszej małej kłótni, było to niezwykle prawdopodobne.
Już kolejny raz przytomniałem, gdy nagle moja głowa niekontrolowanie zsuwała się z podtrzymującej ją dłoni. Rozbudziłem się, gdy zauważyłem zieloną ikonkę przy miniaturce Kooka. Spróbowałem nawiązać z nim połączenie. Serce waliło mi coraz mocniej z każdym sygnałem.
W końcu moim oczom ukazała się niezbyt zadowolona twarz mojego króliczka. Założę się, że przez cały ten czas zastanawiał się czy odebrać, czy udawać, że go tam nie ma. Dobrze, że odebrał. Może to znaczy, że wcale nie jest tak źle.
- Możemy porozmawiać?- Starałem się by wyglądało to spokojnie.
- Jimin, jestem zmęczony. Chciałbym się już położyć.
- Ja również bym chciał. Nie spałem pół nocy. Porozmawiamy?
Widziałem jak ciężko wzdycha.
- Naprawdę rozmowa ze mną to aż tak duży problem?
- Bo wiem jak to się skończy. Mam tego dosyć.
- Ja mam dosyć tego, że mnie ignorujesz. Jakbyś udawał, że wcale mnie nie ma. Co się stało, zrobiłem coś nie tak?
- Wszystko!- Naskoczył na mnie.- Mam tego dosyć! Tego jak to wszystko wygląda. To jest nie do wytrzymania. Nie mogę z tobą porozmawiać jak normalni ludzie! Czasami mam wrażenie jakbym bym sam w związku! Cały czas muszę cię mieć na oku.
Milczałem, będąc w zbyt dużym szoku by coś zamigać.
- Wiesz co, wkurwia mnie nawet to, że nie możesz się na mnie wydrzeć i mnie opierdzielić! Już nie mogę znieść tego milczenia!
- Kook...
- Nie. Dość. To koniec. Mam tego dosyć.
To jakiś sen? Padłem wykończony i teraz śni mi się taki koszmar?! Jak to ma tego dość? Przecież ja go do niczego nie zmuszałem. Od początku wiedział, że jestem niemową. Nie ukrywałem tego przed nim, bo przecież to jest niemożliwe. Musiał sobie zdawać sprawę z tego co wiążę się z związkiem z taką osobą. A mimo to te kilka miesięcy byliśmy razem szczęśliwi. Przecież ja nie mam wpływu na to, że nie mogę z nim porozmawiać jak normalny człowiek. Dlaczego miał do mnie o to pretensje?
- Możesz zawieść moje rzeczy, do mieszkania, które wcześniej wynajmowałem z przyjacielem. Poinformowałem go już o tym.
Co?! Planowałeś to już od jakiegoś czasu, mam rację? Czułem coraz większy ból w klatce piersiowej. Jungkook powiedział tylko krótkie „żegnaj", po czym zakończył wideo rozmowę.
Wpatrywałem się w ekran monitora niewidzącym wzrokiem. W końcu półprzytomny podniosłem się z krzesła i przeniosłem na łóżko. Leżałem, nadal będąc w głębokim szoku. Przecież to nie może być koniec. Nie może. Skoro mu to wszystko przeszkadzało, to dlaczego w ogóle postanowił się ze mną związać? Dlaczego nagle tyle rzeczy zaczęło mu przeszkadzać?
Nie widzę innej opcji, jak tej, że poznał tam kogoś. Nie ważne czy to inny z modeli, czy ktoś całkiem z poza jego branży. Zdradził mnie, wiedziałem to. Ktoś skradł serce mojego króliczka, w momencie, gdy było zbyt daleko bym mógł je odpowiednio chronić.
W czym normalna osoba była lepsza ode mnie? Ja się jeszcze głupi pytam... We wszystkim. Kto normalny chciałby związać się z kaleką? Na co ja liczyłem? Dlaczego się w to tak zaangażowałem? Przecież to było do przewidzenia.
To wszystko jednak nie sprawiało, że ból stawał się mniejszy. To nadal bolało tak bardzo...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top