Rozdział 3
Odetchnąłem z ulgą. W końcu w domu. Dzisiejszy dzień mogłem spokojnie zaliczyć do najnudniejszych. To, że się nic nie działo, to mało powiedziane. Jedyną rzeczą, która jakoś podtrzymywała mnie na duchu, było wieczorne wyjście z współpracownikami.
Spojrzałem na zegar. Zjem spokojnie obiad i nadal zostanie mi cała masa czasu do wyjścia. Postanowiłem przełożyć posiłek na później, a w pierwszej chwili trochę poćwiczyć. W końcu seksowne ciało nie berze się przez siedzenie przed telewizorem.
Uśmiechnąłem się po wysiłku, jaki sobie sprawiłem. Człowiek musi się czasem tak wymęczyć, by poczuć się lepiej. A teraz przyszła pora na zasłużony posiłek. Nie trudziłem się na coś wyszukanego. Szybko coś sobie przygotowałem, po czym usiadłem przy stole, by móc cieszyć się obiadem. Wywróciłem oczami, gdy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie. Najpierw jedzenie, później wszystko pozostałe.
Zalałem brudne naszycia i udałem się do sypialni, gdzie został mój telefon. Uśmiechnąłem się widząc nazwę kontaktu.
Masz może czas i ochotę porozmawiać?
Odpisałem twierdząco. Mam nadzieję, że te kilka minut, które musiał czekać na odpowiedź, nie zniechęciły go do rozmowy ze mną.
Skype??
Nim odpisałem, włączyłem laptopa.
Jasne, już wchodzę.
Pierwsze co zrobiłem po włączeniu się urządzenia to oczywiście uruchomienie programu. Jungkook był już dostępny. Po chwili dostałem zaproszenie do wideo rozmowy.
- Cześć.- Przywitał się.
Cieszyłem się, że znów mogę go zobaczyć.
- Cześć. Jak nauka migowego?
Wiedziałem, że zrozumie, bo za każdym razem się go o to pytałem.
- Weź, to wcale nie jest takie łatwe. To prawie jak całkiem obcy język.
Zaśmiałem się bezgłośnie. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nie da tak szybko nauczyć się migowego, jak mogłoby się wydawać. Jednak Kook zdawał się być bardzo zdeterminowany by się go nauczyć. Za każdym razem, gdy z nim rozmawiałem, robił coraz większe postępy.
Nie masz niczego ciekawszego do roboty tylko uczenia się języka niepełnosprytnych?
Wysłałem mu wiadomość. Jakby nie parząc tylko proste zdania mogłem próbować do niego migać. Przez większość czasu pisałem mu wiadomości, a on zwyczajnie na nie odpowiadał. Bardzo lubiłem słuchać jego głosu.
- Przestań, nie lubię jak tak mówisz. Poza tym to naprawdę ciekawe. Chciałbym móc cię rozumieć w języku, który jest dla ciebie naturalny.
Naprawdę miło z jego strony. To tylko napawało mnie optymizmem co do naszej znajomości.
Czego aktualnie się uczysz?
- Alfabet i liczby mam jako tako opanowane. Te podstawowe zwroty też. Sam nie wiem za co się teraz wziąć.
Coś z drogą i transportem.
Zaproponowałem.
Wiesz, pytanie o kierunki i tak dalej. Przydatne, jeśli głuchy czy niemy spytałby cię o drogę dokądś.
- W sumie racja. Co powiesz na jakieś prywatne lekcje? O wiele lepiej mi było wszystko zapamiętać, gdy ty mi to tłumaczyłeś. Masz może czas dzisiaj wieczorem?
Jestem umówiony dzisiaj z znajomymi na mieście...
- To nic. Trudno.
Widziałem lekki zawód na jego twarzy. Tak naprawdę wolałbym spotkać się z nim niż z kumplami z pracy. Jednak głupio było mi nagle wykręcać się z spotkania.
Ale może jutro? Mam pierwszą zmianę, więc od południa jestem wolny.
- Jasne.- Jego twarz rozpogodziła się.
Jak tam praca? Coś ciekawego?
Mała zmiana tematu.
- Ostatnio ciężko o nowe zlecenia.- Skrzywił się.
Nie myślałeś o jakiejś normalnej pracy na etat?
- Łatwo mówić.- Zaśmiał się.- W końcu będę musiał coś znaleźć, lecz jeszcze chwilę chcę się nacieszyć beztroską szczeniackiego życia.
Dwadzieścia pięć lat to już nie takie szczenięce lata. Już należałoby przestać balować, a zacząć myśleć poważniej o życiu. Jednak nie zamierzałem mu niczego wypominać ani mówić jak ma żyć. Co mu będę matkować, skoro sobie radzi. W końcu wydorośleje. Na razie mam zamiar cieszyć się jego młodzieńczą energią, która mi się udziela.
Spojrzałem z grymasem na zegar.
- Muszę kończyć.
Muszę się jeszcze wyszykować na spotkanie z znajomymi, a jak na razie jestem w przepoconej koszulce i śmierdzę potem na kilometr.
- Jasne, nie ma sprawy. To co, gdzie się widzimy jutro i o której?
- Siedemnasta?- Zaproponowałem.- U mnie?
Widziałem ten cień łobuzerskiego uśmieszku na jego twarzy.
- W takim razie do zobaczenia. Miłej zabawy.
- Dziękuję.
Skończyliśmy rozmawiać. Udałem się do łazienki by móc się wreszcie obmyć po małym domowym treningu.
Przygotowania do wyjścia na miasto poszły szybko. Nim się obejrzałem już szedłem na piechotę w stronę baru, w którym się umówiliśmy. Było to nasze stałe miejsce spotkań. W środku panowała miła atmosfera. Nie było tu całej masy małolatów, chcących się upić za wszelką cenę lub przelecieć cokolwiek co ma cycki.
Gdy dotarłem na miejsce, niemal wszyscy już tam byli. Zaraz po mnie zjawiła się jeszcze tylko Gloria jak zawsze nieco spóźniona. Zaczęło się wolne popijanie drinków, rozmowy, ploteczki i narzekanie na wszystko co możliwe. Przysłuchiwałem się wszystkiemu z zainteresowaniem. Co jakiś czas tylko wyciągałem telefon by zabrać swój głos w rozmowie.
Pasował mi taki układ. Przyzwyczaiłem się do tego typu grupowych rozmów, których niemal nigdy nie byłem bezpośrednim uczestnikiem. Cieszyłem się, że pomimo ograniczonej możności dyskusji ze mną, oni i tak zabierali mnie ze sobą na różnego rodzaju wyjścia.
- Ja nie wiem co jest z nią nie tak. Podczas okresu to dosłownie jakby ktoś ją podmienił. Co z wami dziewczyny jest nie tak?- Narzekał Hoseok, kładąc czoło na blacie.
Po chwili oberwało mu się od żeńskiej części towarzystwa.
- A wy to niby lepsi?- Odparła Gloria napędzana sporą ilością alkoholu.- Nic tylko podać i powynosić, a na koniec najlepiej żebyśmy z wami cuda w łóżku wyprawiały. I na tym koniec. Zero użyteczności! Ego odwrotnie proporcjonalne od waszego małego kolegi na dole.
Uśmiechałem się rozbawiony całą sytuacją.
- Co się tak uśmiechasz? Zadowolony bo takich problemów nie masz. Stary, słuchaj mnie i lepiej nigdy nie pakuj się w żadne związki. Szkoda nerwów.
Pokręciłem głową.
- Zamknij się, głupi! Jak nie umiesz dobrze traktować kobiety, to później takie problemy z żoną.
- Albo za dobrze traktuje zbyt wiele kobiet.- Mruknęła kobieta obok mnie.
Zachichotałem.
Przez pewien czas trwała jeszcze dyskusja na temat związków. Później nastąpiła nagła zmiana tematów i ponownie wszyscy zgodnie ze sobą dyskutowali. Zawsze w każdym temacie znalazła się chociażby jedna osoba nie zgadzająca się z opinią innych. Ciekawie słuchało się tych małych kłótni.
Blisko północy całe towarzystwo zaczęło się robić zmęczone oraz częściowo zbyt pijane.
- Ja już będę lecieć.- Powiedział Albert, wstając z miejsce.
Następnie kolejne osoby zaczęły się żegnać. Ja również miałem ochotę wracać już do domu. Kiepsko widziałem jutrzejszy poranek. Może nie jestem pijany, ale wyspany jutro też nie będę.
Przymulonym wzrokiem spoglądałem na zegar w komputerze. Dlaczego nie mogę siłą woli zmienić tej piątki na szóstkę? Spojrzałem jeszcze raz na swoją pracę. Co ja mam do tego dopisać? Przecież nie wymyślę sobie lepszego przebiegu imprezy. Było tam nudno to też mamy średnich lotów artykuł. Poza tym będący tam dziennikarz również dał dupy. Mógł się postarać chociaż o ciekawsze wywiady. Z tego co mi dostarczono niczego lepszego nie wymęczę.
Zrobiłem drobne zmiany. Dodałem trzy zdania, mając nadzieję, że to wystarczy. Ponownie wysłałem tekst do zatwierdzenia i wróciłem do przyspieszania czasu za pomocą umysłu. Tylko dlaczego to przynosi wręcz przeciwny efekt? Już dawno powinienem być w domu. Przez tego patafiana, który był w terenie i spóźnił się z dostarczeniem wszystkiego do artykułu, wszyscy mieliśmy poślizg.
- Ostatecznie może być.- Dostałem odpowiedź.
Ja mu dam, ostatecznie może być! Jak mu się nie podoba to niech sam coś lepszego napisze, a nie! Pokręciłem zdenerwowany głową. Zabrałem wszystkie swoje rzeczy i ruszyłem w stronę samochodu. Zakląłem w myślach widząc rozpoczynający się deszcz. Biegiem dotarłem do auta i schowałem się w jego wnętrzu.
Ruszyłem w stronę domu. Korki na mieście nie zdążyły zmaleć. Wlokłem się za jakimś pierdem jeszcze mniejszym od mojego. Przesuwałem się o kilka metrów w ciągu kilku minut. Dlaczego dzisiaj wszystko jest przeciwko mnie?
Rano o mało co się spóźniłem się do pracy. Później w robocie był ciągły stres i czas na karku. Później te ciągłe niezadowolenie głównego redaktora moim artykułem na stronę. Nadgodziny. Okropna pogoda. Teraz korki. Jak tak dalej pójdzie to naprawdę się spóźnię.
Dokładnie za... dwadzieścia minut Jungkook ma być u mnie. No pięknie. Liczyłem w duchu, że i on będzie miał lekki poślizg, bym mógł się z wszystkim wyrobić.
Zdenerwowany rozglądałem się za miejscem parkingowym pod blokiem. Z moim dzisiejszym szczęściem znalazłem je na samym końcu. Biegłem w deszczu w stronę klatki. Wcisnąłem guzik windy, chcąc jak najszybciej znaleźć się już u siebie w mieszkaniu.
- Dopiero z pracy?- Usłyszałem znajomy głos.
Niestety. Mieliśmy spory poślizg. Tak jakoś wyszło.
A ty akurat musiałeś przyjść wcześnie, racja? Mimo wszystko uśmiechnąłem się do niego. Weszliśmy razem do windy, która w końcu zjawiła się na dole. W czasie tej krótkiej podróży zastanawiałem się czy mój dom nie wygląda jak pobojowisko. Nawet jeśli, to teraz już za późno.
Weszliśmy do środka. Poczułem ulgę, widząc porządek. Uważnie przyglądałem się chłopakowi, czując jednocześnie dziwny stres. Pierwszy raz był u mnie w mieszkaniu.
- Ładnie.- Stwierdził, rozglądając się dookoła.
- Dziękuję
Dasz mi chwilę? Trochę się ogarnę i już wracam do ciebie. Rozgość się i czuj się jak u siebie.
- Spokojnie.- Powiedział podnosząc wzrok znad telefonu.- Nie spiesz się.
Ponownie uśmiechnąłem się w jego stronę, po czym zniknąłem za drzwiami sypialni. Pierwsze co zrobiłem to przebrałem się w bardziej luźne ciuchy. Przed wyjście z pokoju przejrzałem się w lustrze. Przeczesałem dłonią już nieco przydługie kasztanowate włosy. Nie jest źle.
Wyszedłem. Zastałem chłopaka siedzącego na kanapie w salonie. Gdy tylko zjawiłem się w pomieszczeniu spojrzał na mnie przyjemnym wzrokiem.
- Chcesz coś do jedzenia?
- Jedzenie.- Powiedział po chwili.- Czy chcę coś zjeść? Jasne, mogę.
Skinąłem głową. Udałem się kuchni. Dobra, trzeba przygotować coś co mu będzie smakować. Szybko wyciągnąłem potrzebne produkty i zacząłem przygotowywać obiad.
Stałem przy blacie, gdy poczułem za sobą czyjąś obecność. Bardzo bliską obecność.
- Sprawdzam tylko czy mnie nie otrujesz?- Spytał, zaglądając mi przez ramię.
Przełknąłem ciężko ślinę. Czułem jego oddech na swoim karku. Moje serce biło niespokojnie. Starałem się skupić na przygotowaniu posiłku, lecz w tej chwili było to niemal niemożliwe. Wytarłem ręce w ręcznik i chwyciłem za telefon.
Nakryjesz do stołu? Wszystko jest w szafkach po prawej.
- Nie ma problemu.
Całe szczęście. Wróciłem do gotowania. Do czasu aż nie skończyłem, Jungkook siedział grzecznie w salonie. Słyszałem cicho włączony telewizor. Spokojnie skończyłem przygotowywać posiłek, który po chwili wylądował na stole.
- Smacznego.
- Smacznego.- Powiedział również.
Zasiedliśmy do niewielkiego stolika. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłem z kimś wspólnie obiad. Kiedy ja w ogóle kogoś tu zapraszałem? Skupiłem się na jedzeniu.
- To naprawdę dobre!- Pochwalił mnie.
- Dziękuję.
Cieszy mnie, że mu smakuje. Mieszkając samemu trzeba było nauczyć się gotować. Przy okazji naprawdę miło było widzieć, że komuś smakuje przyrządzone przeze mnie jedzenie.
- Już dawno nie jadłem niczego, że tak powiem, domowego. Często z współlokatorem zamawiamy lub jemy na mieście.
Kiedyś mi o tym wspominał. Wraz z kolegą, z którym przeprowadzaliśmy wywiad po koncercie, wynajmuje mieszkanie gdzieś na obrzeżach centrum.
Po kilkunastu minutach oba talerze były puste. Zabrałem wszystko ze stołu, a następnie wziąłem się za zmywanie. Nie chciałem zostawiać tego na później, bo pewnie jeszcze zdążymy coś nabrudzić. Po co robić sobie górę naczyń w zlewie?
- Jak nauka migowego?- Spytałem siadając obok niego na kanapie.
- Myślałem, że trochę szybciej będę mógł cię zrozumieć. A teraz widzę, że trochę to potrwa.
Wyciągnąłem telefon, by trochę ułatwić naszą komunikację.
Pochwal się, czego się już nauczyłeś.
Chłopak zaczął pokazywać mi różne słowa. Szło mu nie najgorzej. Co jakiś czas poprawiałem mu nieco ręce. Miał takie delikatne dłonie. W niektórych gestach są drobne szczegóły, które mogą zmienić znaczenie miganego słowa. Jednak muszę powiedzieć, że chyba naprawdę nie marnował czasu. W dość krótkim okresie nauczył się naprawdę dużo.
Dużo umiesz. Jesteś strasznie pojętny.
- W szkole też mi to mówili.- Powiedział nieskromnie.
To nie myślałeś o jakiś studiach?
- Nie. Zmarnować tylko trzy lata na naukę? Mało mamy już inżynierów, licencjatów czy magistrów?
Miał z pewnej strony rację. Jeśli sam nie miał chęci do nauki, to pójście na studia byłoby jedynie męczarnią.
- Wracajmy do nauki.- Wyprostował się.- Jakie słowa mogą mi się jeszcze przydać? Jakieś, które często używa się na co dzień.
Zastanowiłem się nad tym. Ciężko było teraz stwierdzić jakich słów używa się najczęściej. W końcu oboje wymyśliliśmy kilka, których zacząłem go uczyć. Jeszcze trochę i będzie mógł prowadzić podstawowe rozmowy.
- Przerwa?- Spytałem w końcu.
- Przerwa? Tak, chętnie.
Chcesz może coś do picia? Kawa, herbata, woda, piwo?
- O! Piwo, jeśli to nie problem.
Uśmiechnąłem się. Żadnej problem. Udałem się w stronę kuchni.
- A może jakiś film do tego?
W sumie, czemu by nie. Wróciłem z dwoma butelkami do salonu, po czym chwyciłem telefon.
Jasne. Przyniosę laptopa, znajdź coś ciekawego. Ja w tym czasie skombinuje jakieś przekąski.
Udałem się do sypialni i z swojego biurka zabrałem laptopa. Położyłem go na niewielkim stoliku przed kanapą i pozostawiłem do dyspozycji chłopaka. Sam udałem się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do przekąszenia.
Całe szczęście, że zawsze lubiłem mieć zapas jeżeli chodzi o coś słodkiego i alkohol. Niech sobie leży, a gdy najdzie mnie ochota to będę mógł sobie wziąć, a nie specjalnie będę musiał chodzić do sklepu.
Powoli przynosiłem przekąski na stół wraz z kilkoma dodatkowymi butelkami piwa. Tak na wszelki wypadek. Spojrzałem na laptopa. Film był gotowy do odtwarzania. Przeniosłem go bliżej telewizora. Co się będziemy męczyć na małym ekranie. Podłączyłem odpowiedni przewód i już po chwili mieliśmy wgląd na telewizorze. Włączyłem film.
Zgasiłem światło, po czym zająłem miejsce obok chłopaka.
Oglądaliśmy film, co jakiś czas częstując się przekąskami i piwem. Wybrany przez Kookiego film tylko potwierdził to, że mamy podobny gust. Widziałem, że przez pewien czas się wahał, lecz ostatecznie jego ręka objęła mnie. W odpowiedzi na ten gest oparłem głowę o jego ramię. Biorąc nieco głębszy wdech poczułem wspaniały zapach jego perfum. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Mniej więcej w połowie filmu jego dłoń zanurzyła się w moich włosach. Westchnąłem cicho. Uwielbiałem, gdy ktoś bawił się moimi włosami. Obróciłem delikatnie głowę w jego stronę. Spojrzałem w stronę jego ust. Chłopak również spojrzał w moją stronę. Zauważając cel mojego wzroku jego usta drgnęły w delikatnym uśmiechu.
Nie wytrzymałem. Podniosłem się delikatnie by móc dosięgnąć jego warg. Młodszy od razu oddał pocałunek, co tylko zachęciło mnie do dalszego działania. Zarzuciłem rękę na jego szyję. Czułem jak jego dłoń wplotła się w moje włosy. Podniosłem się i przeniosłem na kolana chłopaka.
Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Po czasie zjechałem powoli ustami na linię jego szczęki, a następnie na szyję. Jego klatka piersiowa zaczęła unosić się i opadać w niespokojnym tempie. Poczułem jego duże dłonie na swoim ciele, wślizgujące się powoli pod moją koszulkę.
Drażniłem jego szyję zostawiając niczego nieświadomemu właścicielowi dwie malinki nieco pod kołnierzykiem. Gdy mocniej zassałem się na jego skórze, chwycił mnie za biodra i przyciągnął bliżej swojego krocza. Westchnąłem czując pod sobą jego wzwód.
Oderwałem się od niego, by móc na niego spojrzeć. Oboje dyszeliśmy niespokojnie. Taki niespokojny i spragniony, wyglądał niesamowicie seksownie. Ponownie połączyłem nasze usta. Dłońmi chwyciłem brzegi jego koszulki i ściągnąłem ją z niego.
Poczułem jak Jungkook chwyta mnie pod udami, a następnie podnosi się z kanapy. Objąłem rękoma jego szyję, nie chcąc przez przypadek spaść. Nie musiałem mu nic pokazywać. Sam zaprowadził nas do mojej sypialni, stopom zamykając za nami drzwi. Gdy tylko usiadł na łóżku, zacząłem pozbywać się pozostałej części jego ubrań. On postąpił podobnie.
Leżeliśmy na łóżku. Nasze języki prowadziły swojego rodzaju taniec, a ręce niespokojnie błądziły po ciele kochanka. Moje ciało drżało z pożądania i podekscytowania na samą myśl. Dawno z nikim nie uprawiałem seksu.
W końcu musiałem się oderwać od niego na moment.
- Czekaj.
Sięgnąłem w stronę szuflady szafki nocnej. Miałem nadzieję, że jeszcze to tam jest. Poczułem ulgę i szczęście, gdy moje ręce natrafiły na odpowiednie przedmioty. Wyciągnąłem je i położyłem na łóżku bliżej siebie.
Powróciłem do chłopaka, którego ciało wyraźnie domagało się mojej uwagi. Złożyłem na jego ustach przelotny pocałunek, by później kierować się coraz niżej. Chwilę dłużej zatrzymałem się przy jego sutkach. Westchnienia chłopaka tylko mnie pobudzały. W końcu zszedłem na jego biodra. Trochę się z nim podrażniłem obdarowując pocałunkami każde miejsce dookoła, omijając starannie to, które się tego domagało.
- Jimin- sapnął.
No dobrze. Chwyciłem ustami jego członka. Po chwili usłyszałem seksowny jęk. Poruszałem głową w górę i w dół, starając się wydobyć z niego jak najwięcej takich dźwięków. Nie przerywając roboty, sięgnąłem po tubkę lubrykantu i rozprowadziłem go sobie po palcach. Starając się, by skupił się na dawanej mu przyjemności przez moje usta, zagłębiłem w nim palec.
Kook szybko się rozluźnił, pozwalając mi dołożyć kolegę do samotnego palca. Zaciskałem wolną dłoń na jego udzie, starając się powstrzymać chęć zbyt szybkiego zatopienia w nim mojej męskości.
- Wejdź już, proszę.- Szepnął.
Byłem mu za to bardzo wdzięczny. Podniosłem się, założyłem gumkę i ustawiłem się przed wejściem do niego. Wchodziłem powoli, chcąc sprawić mu jak najmniej bólu. Zacząłem się powoli poruszać. Gdy zauważyłem, że oznaki dyskomfortu znikły z jego twarzy, przyspieszyłem.
Jego jęki tylko mnie nakręcały. Wbijałem się w niego rytmicznie z błogim wyrazem twarzy. Pochyliłem się nad nim i zacząłem obdarowywać jego ciało pocałunkami. Co jakiś czas przygryzałem delikatnie fragment jego skóry, co tylko powodowało u chłopaka słodkie westchnienia.
Jungkook jęknął, zaciskając gwałtownie ręce na moich biodrach. Chyba trafiłem w czuły punkt. Starałem się wchodzić w niego tak, by trafić dokładnie w to samo miejsce. Widok chłopaka, który zbliżał się do końca, sprawił, że i ja szybko dochodziłem do tego stanu. Młodszy doszedł pierwszy, a ja chwilę po nim, wybijając się mocno w jego ciasny tyłeczek.
Wyszedłem z niego. Ściągnąłem gumkę, po czym sięgnąłem po chusteczki, które rzuciłem w stronę chłopaka. Po chwili obie rzeczy wylądowały w koszu. Wróciłem do mężczyzny wtulając się w jego ciało. Oparłem głowę o unoszącą się miarowo klatkę piersiową. Wsłuchiwałem się w nadal niespokojny rytm jego serca.
- Byłeś wspaniały.- Powiedział, całując mnie czubek głowy.
Uśmiechnąłem się, mocniej się w niego wtulając. Spojrzałem delikatnie w górę. Twarz chłopaka wyglądała niewiarygodnie spokojnie. Miał zamknięte oczy i chyba zaczął lekko przysypiać. Naciągnąłem na nas niedbale kołdrę.
Obudziłem się jako pierwszy. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Już zapomniałem jakie to wspaniałe uczucie móc się przy kimś obudzić. Leżałem na boku, przyglądając się śpiącemu chłopakowi. Wyglądał tak słodko, a zarazem seksownie.
Miałem nadzieję, że na tym nie zakończy się nasza znajomość. Że nie miał w planach mnie zaliczyć i zostawić. Mimo wszystko chyba powinienem szykować się na taką ewentualność. Może porozmawiać z nim na poważnie, co o mnie, o nas sądzi? Chyba tak, tylko wydaje mi się, że będzie ona niezwykle krępująca. Do momentu, w którym wszystko nie będzie jasne, nie powinienem się zbytnio do niego przywiązywać.
Z cichym westchnieniem wstałem z łóżka. Spojrzałem na porozrzucane wokół niego ubrania. Pozbierałem je i położyłem na komodzie. Z szafy wyciągnąłem dresowe spodnie oraz luźniejszą koszulkę. Ubrany udałem się do łazienki, a następnie do salonu.
Spojrzałem krytycznym wzrokiem na pokój. Na ziemi leżała koszulka Jungkooka, a na stole znajdował się wieczorne zapasy żywieniowe do filmu. Pozbierałem puste butelki po piwie oraz te, których nie zdążyliśmy jeszcze rozpocząć i zaniosłem do kuchni. Podobnie stało się z niemal pustymi miskami z przekąskami. Następnie chwyciłem laptopa, który leżał przy telewizorze z rozładowaną baterią. Zdążyłem odłożyć go jedynie na stolik, ponieważ doszedł mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
Spojrzałem w stronę zegara, chcąc upewnić się co do godziny. Tak, jest za wcześnie. Kto to mógł być? Niczego nie zamawiałem, więc kurier odpada. Jehowi? Nie, dla nich też jest chyba za wcześnie. Niepewnie podszedłem w stronę drzwi.
Nim je otworzyłem, zamknąłem drzwi do sypialni, znajdujące się na przeciwko. Nie chciałem by ktoś zaglądał tam gdzie nie trzeba. Otworzyłem drzwi mieszkania doznając nie małego szoku. Co?
- Co tu robisz?
- Przepraszam, mam nadzieję, że cię nie obudziłam.
Patrzałem jak starsza kobieta mija mnie i wchodzi do środka. Co ona tu robi? Zamknąłem drzwi i udałem się za nią w głąb mieszkania.
- Cieszę się, że jest porządek. To co zastałam ostatnim razem było poniżej wszelkiej krytyki.
- Nie było wcale tak źle.
Było jeszcze gorzej. Jednak nigdy później nie doprowadziłem mieszkania do takiego stanu. Serce podskoczyło mi do gardła, widząc koszulkę Kooka na kanapie. Była na mnie dużo za duża, więc ciężko byłoby jej wmówić, że należy do mnie.
Szybko podszedłem i schowałem koszulkę za doniczki stojące przy kanapie, nim zdążyła w ogóle zauważyć. Dobra, teraz został jeden mały problem. A dokładnie Jungkook śpiący w pokoju obok.
Śledziłem wzrokiem kobietę. Udała się do kuchni, by odłożyć trzymane w rękach reklamówki. Ona naprawdę myśli, że sam nie umiem sobie zrobić zakupów? Westchnąłem cicho.
- Przecież mam pełną lodówkę.- Zwróciłem jej uwagę.- Umiem sobie robić zakupy.
- Wiem.- Powiedziała, mijając mnie.- Mógłbyś tu czasami przewietrzyć.
Podeszła do drzwi balkonowych i uchyliła je, wpuszczając do środka trochę świeżego powietrza. W końcu usiadła na kanapie, spoglądając na mnie z uśmiechem.
- Opowiadaj, jak tam w pracy? Nie wiedziałam czy dzisiaj pracujesz. Miałam nadzieję, że zastanę cię w domu.
- Dobrze. Radzę sobie. Mam dzisiaj drugą zmianę. Gdybyś przyszła później, nie zastałabyś nikogo w domu.- Zamigałem.- Co słychać u ciebie i taty?
- Dobrze, ale nadal nie mogę się przyzwyczaić do twojej nieobecności. Jakoś tak cicho bez ciebie.
- Ze mną było tak samo cicho. Poza tym po prawie dziesięciu latach powinnaś się już przyzwyczaić.
Ona tylko pokręciła głową, jakbym niczego nie rozumiał. Nagle mój wzrok padł na postać, która pojawiła się w rogu pokoju. Ulżyło mi, że sobie poradził i założył na siebie jedną z moich koszulek. Mam od razu pochwyciła moje spojrzenie i powędrowała za nim.
- Dzień dobry.- Odezwał się Kook z zakłopotaniem pocierając szyję.
- To jest mój przyjaciel. Jungkook.- Od razu zacząłem zastanawiać się nad tym co powiedzieć dalej.- Malował mieszkanie i na jedną noc przyszedł do mnie. Zapach farby był nie do wytrzymania.
Proszę cię, uwierz w to i nie pytaj!
- Dzień dobry.- Odezwała się pogodnie.- Jestem mamą Jimina. Miło poznać przyjaciół syna. W końcu nie łatwo mu nawiązać nowe znajomości.
- Mamo...- Zamigałem z wyrazem zażenowania.
Dlaczego rodzice zawsze muszą palnąć coś głupiego?
- Chyba nie jedliście jeszcze śniadania, co? Zaraz wam coś przyrządzę.
- Przestań. Ja się tym zajmę.- Zamigałem.- Usiądź i odpocznij.
Spojrzałem na mężczyznę. Był w nieciekawej sytuacji, ponieważ nie rozumiał niczego co mówiłem do mojej matki. Udałem się do kuchni, mając zamiar zrobić coś do jedzenia.
- Pomogę ci.- Odezwał się, kierując się za mną.
Gdy tylko znaleźliśmy się za ścianą pokręciłem głową. Wyciągnąłem w jego stronę rękę, wiedząc, że zrozumie. Po chwili wylądował w niej telefon.
Nie miałem pojęcia, że przyjedzie. Rany... Co teraz?
- Co jej powiedziałeś?- Wyszeptał.
Jesteś moim przyjacielem, który malował mieszkanie, dlatego wpadłeś do mnie na noc.
- Znamy się kilka tygodni i już poznaje twoich rodziców.- Uśmiechnął się.
Cieszyło mnie, że bierze wszystko na luzie.
Zostaniesz na śniadaniu, prawda?
- Jeśli twoja mama nie gryzie, to czemu nie.
Odetchnąłem z ulgą. Oboje wzięliśmy się za przyrządzenie śniadania. Starałem się z tym szybko uwinąć, by nie zostawiać za długo matki samej w pokoju.
- Pracujesz dzisiaj?- Spytał w trakcie roboty.
- Tak.
- Wyjdę razem z tobą.
- Podwiozę cię do domu.
Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
Podwiozę cię do domu.
- Naprawdę nie musisz.
Nie dyskutuj ze starszymi.
Westchnął, uśmiechając się delikatnie. Dokończyliśmy przygotowanie posiłku, po czym zanieśliśmy wszystko do salonu na stół. Po chwili całą trójką siedzieliśmy wspólnie przy śniadaniu. Z początku trwała cisza, z której się cieszyłem. Moja matka była niezwykle rozgadana. Bałam się niewłaściwych pytań z jej strony skierowanych do Jungkooka.
- Cieszę się, że Jimin ma nowych znajomych.- Oho, zaczyna się.- Wielu osobą przeszkadza to, że jest niemową.
- Ja nadal tu jestem.- Przypomniałem jej.
- Długo się znacie?
- Nie. Trochę ponad miesiąc.- Odparł.
- Znasz migowy?- Dopytywała.
Piorunowałem ją wzrokiem. Nienawidziłem, kiedy urządzała wywiad moim znajomym.
- Nie, dopiero się uczę. Ale dajemy jakoś radę się dogadać. Jimin hyung pisze na telefonie to co chce mi powiedzieć i jakoś to idzie.
- Dobrze to słyszeć.- Uśmiechnęła się do niego serdecznie.- To remontuje pan mieszkanie?
- Tak.- Przyznał.- Już od dawna tego wymagało. Podłogi już wymienione, teraz jak farba wyschnie, to będzie w końcu koniec.
Rozpoczęła się krótka dyskusja na temat prac remontowych w mieszkaniu. Cieszyłem się jednak, że mama nie jest zbyt nachalna w swoich pytaniach.
- Co to?- Spytała nagle odrywając się od tematu.
Podążyłem za jej wzrokiem. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. Na przegubie prawej ręki znajdowała się mała czerwona kropka wraz z lekkim siniakiem. Ślad po igle. Serce podeszło mi do gardła. Proszę, nie. Nie mówcie mi, że jest ćpunem. Wszystko, tylko nie to.
- To?- Spytał się, pokazując na ślad.- Przedwczoraj byłem oddawać krew.
Ulżyło mi. Niewyobrażalnie.
- Honorowy dawca? To się chwali. Jaka grupa krwi?
- Zero minus.
- Najlepsza.- Skwitowała.
- Tak, ale nie dla dawcy. W razie wypadku mam trochę ograniczony wybór co do grupy krwi.
- Zostawię was na chwilę samych. Muszę się przygotować do pracy.
- Jasne, słońce.- Odezwała się mama.- My sobie tu jeszcze pogadamy
Młodszy na szczęście nie rzucił mi spojrzenia pragnącego pomocy. Dobrze, bo nie wiedziałbym jakbym miał go ratować z tej sytuacji. Udałem się do sypialni, a następnie do łazienki, by doprowadzić się do stanu używalności przed pracą.
Z salonu dochodziły mnie ciche rozmowy. Miałem nadzieję, że sobie jakoś poradzi. Moja matka była naprawdę złotą kobietą. Tylko czasami nie umiała się powstrzymać by nie zapytać o kilka rzeczy za dużo. Lubiła dużo wiedzieć o wszystkich.
W końcu mogłem dołączyć do towarzystwa w salonie. Nie na długo, bo trzeba było jechać do pracy i jeszcze po drodze podwieźć Jungkooka do domu. Jednak jeszcze chwilę czasu spędziliśmy wspólnie.
- Będę już wychodził. Zostajesz na noc?
- Nie skarbie, będę wracała do taty. Cieszę się, że mogłam cię chociaż na chwilę zobaczyć. Odwiedzałbyś nas częściej.
- Racja. Przepraszam.- Spojrzałem w stronę chłopaka.- Idziesz?
Skinął głową.
- Bardzo miło było panią poznać.- Pożegnał się z moją mamą.
- Mi również.- Uśmiechnęła się do niego życzliwie.
Wszyscy skierowaliśmy się do wyjścia. Po chwili zjeżdżaliśmy już winą na dół. Pożegnałem się z mamą i wraz z Jungkookiem udałem się w stronę swojego samochodu.
- Gdzie mieszkasz?
Szybko oprzytomniałem.
Gdzie mieszkasz?
Chłopak podał mi adres. Na szczęście nie musiałem daleko zbaczać z trasy. Ruszyliśmy w drogę. Na ustach Kooka widniał przyjemny uśmiech. Chciałbym teraz z nim porozmawiać... Nie lubiłem ciszy, gdy z kimś jechałem.
- Masz bardzo miłą mamę.- Stwierdził.
W jego głosie dało się słyszeć pewną tęskną nutę. Nigdy jeszcze nie poruszaliśmy tematu naszych rodzin. W tej chwili byłem w stanie przypuszczać, że u niego nie było tak kolorowo jak u mnie. Nie licząc oczywiście trudów wychowania i życia niemego dziecka. Ale przecież są gorsze tragedie. Może kiedyś uda mi się czegoś dowiedzieć.
W końcu dotarliśmy pod podany mi przez niego adres. Spojrzałem przez szybę. Znajdowaliśmy się przy czteropiętrowej kamienicy. Jak na to czego można było się spodziewać po takich budynkach, to ten był lepszy niż się spodziewałem. Musieli go niedawno odmalowywać.
- Mieszkam na samej górze. Widzisz ten balkon z czerwonymi dziurawymi gaciami? To mojego współlokatora.
Nie widziałem takich szczegółów, lecz dostrzegałem balkon, o którym mówił. Spojrzałem na Jungkooka, który również na mnie patrzał. Widząc, że zaczyna pochylać się w moją stronę zrobiłem to samo. Nasze usta spotkały się w połowie drogi.
- Do zobaczenia.- Pożegnał mnie.
- Cześć.
Wyszedł z samochodu. Przed zniknięciem za drzwiami klatki, spojrzał jeszcze w moją stronę, machając mi na do widzenia.
Ruszyłem do pracy. Miałem nadzieję, że dzisiaj będę miał coś do roboty, nie zostając jednocześnie po godzinach. Dojechałem pod budynek biura. Wspiąłem się po schodach na odpowiednie piętro, po czym przeszedłem przez szklane drzwi.
- Jimin, szykuj się i ruszasz z Yoongim w teren.
Spojrzałem na szefa wyraźnie zdziwiony.
- Jisoo coś wpadło, poza tym szkoda gadać. Szykujcie się i wyjeżdżajcie.
Cóż, najwyraźniej naprawdę będę miał dzisiaj coś do roboty. Miałem tylko nadzieję, że to coś ciekawego.
_____________
Za nami kolejny rozdział. Może to opowiadanie nie należy do tych z typu „te pościgi te wybuchy", lecz jest to coś trochę innego. Jakie wrażenia po tych trzech rozdziałach?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top