Rozdział 2

Przypominam: Kto woli, na moim profilu znajduje się lustrzane opowiadanie o tym samym tytule, tylko nie w wersji fanfiction.

__________

Starałem się unormować oddech. Westchnąłem obracając się na brzuch. Moje ciało nie mogło się uspokoić po kolejnym śnie z serii „Na pewno obudzisz się z namiotem". Powstrzymywałem chęć by zadowolić siebie teraz i mieć to z głowy.

Spotykaliśmy się już dwa tygodnie. Naprawdę miło spędzało mi się z nim czas. Miałem wrażenie, że po każdym naszym spotkaniu, pragnę go coraz bardziej.

Usłyszałem wibracje telefonu. Spojrzałem w jego stronę. Miałem wolne. Mam nadzieję, że to nie z pracy. Jeśli tak, to nie ma mowy bym im odpisał. Sięgnąłem po urządzenie. Uśmiechnąłem się widząc nazwę kontaktu.

Masz może dzisiaj wolne i chęć spędzenia ze mną dnia?

Brzmi jak propozycja świetnego dnia.

Tak i tak.

Wstałem z łóżka. Skoro miałem się dzisiaj z nim spotkać, muszę doprowadzić się do porządku.

Podaj adres :)

Zrobiłem to o co poprosił.

Będę po ciebie za dziesięć minut.

Wytrzeszczyłem oczy z niedowierzaniem. Za ile?! Zerwałem się jak opatrzony i pędem pognałem w stronę łazienki. Nie miałem zamiaru marnować czasu. Wszystko robiłem w pośpiechu. O śniadaniu nawet nie śmiałem myśleć. Najważniejsze by jakoś wyglądać i go nie odstraszyć. Mój żołądek wytrzyma.

Równo po dziesięciu minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. To musiał być on. Będąc gotowym do wyjścia udałem się do drzwi. Uśmiechnąłem się widząc go przed nimi. Wyglądał jak zawsze oszałamiająco. Ciemnobrązowe włosy były nieco krótsze niż ostatnio i zaczesane do tyłu. Musiał zaliczyć wizytę u fryzjera.

- Gotowy?

Skinąłem głową. Wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Będąc na dole zauważyłem, że Jungkook zatrzymał się przy jakimś samochodzie.

- Gdzie...

Opuściłem ręce w stronę kieszeni i wyciągnąłem telefon.

Jedziemy gdzieś? Gdzie i po co?

- Mój kumpel nawalił i teraz muszę jechać odebrać coś z miasteczka nieopodal. Jak już tam będziemy to możemy się przejść pospacerować, pozwiedzać czy cokolwiek na co tylko będziesz miał ochotę.

Skinąłem głową. Co miałem więcej do gadania? Cieszyłem się na myśl o wspólnie spędzonym czasie. Bez słowa wsiadłem do jego auta. Zająłem miejsce pasażera, a po chwili miejsce kierowcy zajął Jungkook. Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.

W czasie drogi milczałem. Zresztą, to żadna nowość. Jednak nie przeszkadzało mi to. Chłopak przez całą drogę opowiadał mi różne historie i dowcipy. Byłem ciekaw czy wszystko to była prawda. Część z tego zdawała się być przekoloryzowana, lecz i tak przyjemnie się tego słuchało. Lubiłem jego gadatliwość. Nadrabiał nią moje milczenie.

Po nieco ponad godzinie drogi dotarliśmy na miejsce. A przynajmniej zatrzymaliśmy się w środku jakiegoś miasta.

- Poczekasz na mnie chwilkę? Ja tylko skoczę po coś i jestem już wolny.

Uniosłem kciuk w górę w odpowiedzi. Uśmiechnął się do mnie, po czym wyszedł z samochodu. Zostałem sam. Mam nadzieję, że nie na długo. Chłopak zniknął gdzieś między budynkami.

Przyznam, że dość szybko zaczęło mi się nudzić. Włączyłem radio w samochodzie nie chcąc siedzieć w kompletnej ciszy. Znając piosenkę wydobywającą się aktualnie z głośników zacząłem sobie śpiewać pod nosem. Co prawda było to tylko nieme otwieranie ust, lecz kto mi tego zabroni? Nikt przynajmniej nie mógł narzekać, że fałszuje.

Lekko podskoczyłem, gdy usłyszałem pukanie do okna. Serce stanęło mi w piersi na widok policjanta. Ściszyłem radio i otworzyłem drzwi samochodu.

- Dzień dobry. Nie wolno tutaj parkować.- Odezwał się rzeczowym tonem.

- Przepraszam. Kierowca zaraz wróci.- Migałem, bo co innego miałem w tej sytuacji zrobić.

Mężczyzna zmarszczył brwi.

- Jest pan głuchoniemy?

Zacząłem się zastanawiać jak mu to ładnie wytłumaczyć. Wskazałem na uszy i pokazałem uniesiony kciuk w górę. Następnie pokazałem na usta i pokazałem odwrotny gest. Policjant zrozumiał, lecz nie wydawał się być przekonany. Dlaczego oni zawsze myślą, że udaje, by wymigać się od mandatu czy innych takich?!

- Kierowca zaraz wróci. Nie mam kluczyków. Nie moje auto. Nie mogę odjechać.

Mężczyznę zaczęła ogarniać powoli mała frustracja. Nie wiedział co zrobić. Zirytowany potarłem dłonią twarz. Kook, gdzie do cholery jesteś?! Niezadowolony wyciągnąłem telefon i pisząc na nim, starałem się jeszcze raz wyjaśnić wszystko funkcjonariuszowi.

Nie lubiłem za bardzo używać tego sposobu rozmowy. O wiele łatwiej było mi migać. Pisanie na telefonie wchodziło w grę przy znajomych lub kimś kogo chciałbym poznać, a nie obcych ludziach. Wydawało mi się wtedy, jakby naruszało to pewną barierę prywatności i przestrzeni osobistej.

Policjant znów spojrzał na mnie nieprzyjemnym wzrokiem. Dobrze wiedziałem o co mu chodziło. Dlaczego niby miałbym udawać, że jestem nie mową? Co z wami nie tak?! Człowiek nie może być jedynie niemową? Musi być od razu również głuchy? Taka osoba nie może wyglądać normalnie? Bo takie odnosiłem wrażenie w kontakcie z niektórymi osobami. Osoba z taką niepełnosprawnością musiała wyglądać jak jakiś niedorozwój by mu uwierzono.

Spojrzałem za plecy mężczyzny.

- Dobrze, że jesteś! Weź mu coś powiedz! Nie mam już cierpliwości!

Wiedziałem, że mnie nie zrozumie, lecz nie mogłem się powstrzymać od wyrażenia swojego zdania. Dla mnie miganie było formą naturalną wypowiedzi. Nie zamierzałem milczeć cały czas, tylko dlatego, że nikt mnie nie rozumie.

- Dzień dobry.- Przywitał się grzecznie.- O co chodzi?

W jego postawie widziałem dziwne spięcie. Wyraźnie stresowała go rozmowa z policjantem. Funkcjonariusz szybko wyjaśnił mu w jakiej sprawie przyszedł. Jungkook zaczął przepraszać i mówić, że już stąd odjeżdżamy. Policjant na szczęście puścił go bez żadnego mandatu, a jedynie z słownym upomnieniem.

Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Mężczyzna westchnął z wyraźną ulgą. Ciekawe dlaczego aż tak działała na niego rozmowa z policjantem? Czyżbyś miał coś za uszami, pomyślałem rozbawiony.

- Dobra. To teraz mamy już czas dla siebie. Jakieś propozycje?- Zatrzymał samochód, tym razem w dozwolonym miejscu.

Nie za bardzo, bo nie znam miasta.

- Szczerze, to ja również nie za bardzo. Hm... Co powiesz na jakiś film? Gdzieś na pewno musi być jakieś kino. Poczekaj, zaraz się kogoś spytam.

Wyszedł z samochodu i zaczepił pierwszego lepszego przechodnia. Już po chwili wrócił do mnie z zadowolonym wyrazem twarzy.

- Jest pięć minut drogi stąd. Pięć minut, jeśli od razu trafimy.- Zaśmiał się.- Dobra, no to szukamy.

Ponownie ruszyliśmy. W czasie tej podróży wyglądałem przez okno przyglądając się mijanemu miejskiemu krajobrazowi. Po kilku minutach dotarliśmy do jakiegoś centrum handlowego. Zaparkowaliśmy na pierwszym lepszym wolnym miejscu.

Zaczęło się szukanie kina. Okazało się to nie być takim łatwym zadaniem. Plan budynku był bardziej skomplikowany niż to potrzebne. Po kilkuminutowym błądzeniu w końcu udało nam się dotrzeć na miejsce.

- Dobra, teraz pozostaje wybór filmu.

Zaczęliśmy przeglądać repertuar kina. Większość filmów to same gnioty.

- To który?

Palcem wskazałem na najbardziej interesujący mnie tytuł.

- Dobra, ja idę kupić bilety. Zobacz, co mają ciekawego do jedzenia.

Właśnie. Nie jadłem jeszcze śniadania, a była... Sięgnąłem w stronę kieszeni i wtedy zamarłem przerażony. Gdzie mój telefon?! Spanikowany zacząłem się macać po kieszeniach. Nie ma go! Szybko podszedłem do Jungkooka, licząc na jakaś pomoc.

- Nie mam telefonu!

Mężczyzna wziął bilety i odszedł od kasy. Spojrzał na mnie pytająco, a ja powtórzyłem.

- Telefon?- Spytał.

Pokiwałem twierdząco głową. Zaczął zastanawiać się nad dalszym sensem mojej wypowiedzi.

- Nie masz telefonu?

Ponownie energicznie pokiwałem głową.

- Ostatni raz używałeś go w samochodzie. Pewnie tam go przez przypadek zostawiłeś. Nie martw się, na pewno go nie zgubiłeś.- Starał się mnie uspokoić.- Czułbyś, gdyby wypadł ci z kieszeni. Poza tym słyszelibyśmy to.

- Ale teraz ciężko nam rozmawiać.- Stwierdziłem.

- Czekaj. Masz.

Podał mi swój telefon. Poszukałem w jego aplikacjach notatnika.

Teraz ciężko będzie nam rozmawiać... Może pójdę po niego?

- Daj spokój. Seans się zaraz zaczyna. Poradzimy sobie. Może uda mi się nauczyć trochę migowego?

Starałem się przejąć jego optymistyczne podejście. Skinąłem głową oddając mu telefon. On szybko schował go do kieszeni. Patrzał w jakiś punkt za mną. Odwróciłem się. Sklepik z przekąskami.

- Kupujemy coś?

- Tak.- Zamigałem, chcąc zacząć naukę.

- Rozumiem, że to znaczy tak.

Skinąłem głową. Chłopak uśmiechnął się uradowany, że udało mu się zrozumieć. Kupowanie zaopatrzenia na film odbywało się poprzez wskazywanie palcem. Może to nie ładnie, ale inaczej nie dało radny.

W końcu znaleźliśmy się w sali. Większość foteli była zajęta. Cieszyłem się, że Jungkookowi udało się kupić bilety w całkiem przyzwoitym miejscu. Siedzieliśmy niemal na środku w czwartym rzędzie do końca.

- Jeszcze raz, jak było „tak"?

Pokazałem mu. Po chwili chłopak spróbował powtórzyć ten gest. Poprawiłem mu układ palców, po czym ponownie spróbował, tym razem pokazując to dobrze.

- A „nie"?

Ponownie pokazałem.

- Trudny jest migowy?

- Jest jak język obcy. Trzeba się go uczyć od podstaw. Nie wszystkie znaki są oczywiste.

- I myślałeś, że to zrozumiem?

- Nie.- Zamigałem, śmiejąc się przy tym bezgłośnie.

- Wszędzie tam samo się miga?

- Nie.- Odparłem.

- Nawet w tym języku utrudniają? Nie mogli zrobić takiego, żeby wszędzie można było się dogadać?

Wzruszyłem ramionami. Zgadzałem się z nim. Byłoby łatwiej. Jednak miałem to szczęście i w podstawowym zakresie umiałem język migowy stosowany jako taki międzynarodowy. Jak w języku mówionym, język angielski. Kilka razy w pracy przydała mi się ta znajomość. Poza tym, trzeba się jakoś rozwijać.

Po chwili zaczął się film. Cała sala pogrążyła się w ciemnościach. W ciszy skupiałem swój wzrok na ogromnym ekranie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem na czymś w kinie. Mam wrażenie, że gdyby nie praca, to całkowicie odizolowałbym się od ludzi i życia towarzyskiego. Częsta frustracja z powodu niezrozumienia była naprawdę uciążliwa.

Co jakiś czas podbierałem popcorn z trzymanego przez Jungkooka kartonu. Był przepyszny! Popcorn i karmel to chyba najlepsza możliwa kombinacja! Rumieniłem się za każdym razem, gdy nasze ręce przez przypadek się spotykały.

Film ostatecznie dobiegł końca, sala znowu została oświetlona niewielkimi żółtymi lampkami. Wszyscy zaczęli wstawać i ruszać w stronę wyjścia. Szybko zrobił się tłok na schodach. My się nie spieszyliśmy. Czekaliśmy aż inni wyjdą, by móc w spokoju przejść do wyjścia.

- Podobał się film?

- Tak.- Odparłem z uśmiechem.

- Mi również. Dobry wybór. Co teraz? Może jakiś porządny obiad, po popcornem to nie za bardzo da się najeść.

Przytaknąłem z entuzjazmem. Nie wiem jak on, lecz ja nie jadłem śniadania. Byłem głodny jak diabli. Wspólnie ruszyliśmy na poszukiwania jakiejś ciekawej restauracji w galerii handlowej. Nie mieliśmy ochoty jak na razie się z niej wydostawać. Było tu przyjemnie chłodno, a na dworze, z tego co widać przez okna, panował upał.

W pewnym momencie zatrzymałem się zaniepokojony.

- Słyszałeś?

Zatrzymał się, lecz nie zrozumiał. Ja nadal wysłuchiwałem dźwięku, który przed chwilą usłyszałem. Przez długi czas trwała cisza. Lecz w końcu udało mi się ponownie usłyszeć to ciche pociągnięcie nosem.

- Słyszałeś?- Zapytał Jungkook rozglądając się dookoła.

W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby szlochać. Mijały nas grupy ludzi, lecz źródła dźwięku brak. Gdzie ten ktoś jest? W końcu udało mi się dostrzec blond czuprynkę schowaną za donicą w rogu. Opuściłem Kooka kierując się w tamtą stronę.

Tak jak myślałem. Za jakimś dużym zielskiem siedział skulony chłopczyk. Musiał się zgubić. Nigdzie nie było widać rodzica, który szukałby zguby.

- Ej, mały. Zgubiłeś się?- Spytał Jungkook zaglądając mi przez ramię.

Dziecko nie zareagowało. Dotknąłem delikatnie jego ramienia. Wzdrygnął się przestraszony. Pociągnął zasmarkanym noskiem, spoglądając na nas.

- Gdzie są twoi rodzice?- Pytał dalej.

On tylko patrzał na nas przerażonym wzrokiem. Czułem się w tej chwili naprawdę bezradny.

- Pomóc ci?- Zamigałem, chcąc nie stać bezczynnie.

- Zgubiłem.- Zobaczyłem w odpowiedzi.

Wyprostowałem się zdziwiony. To są jakieś jaja?

- Gdzie twoi rodzice?- Starałem się układać proste zdania.

- Nie wiem.

- Chodź. Pomogę ci. Znajdziemy ich.

Skinął główką pociągając jednocześnie noskiem. Wyciągnąłem w jego stronę dłoń, którą chwycił.

- Ja pierdziele.- Odezwał się zdziwiony Jungkook.- Ile razy ci się zdarza trafić na osobę, która miga?

- Telefon.- Pokazałem.

Podał mi swoją komórkę.

Powiem ci, że to pierwsza tego typu sytuacja. Chodźmy do jakiejś informacji. Mały zgubił rodziców.

Sam kiedyś zgubiłem się rodzicom, gdy rozpoczynałem swoje życie niemowy. Mimo iż byłem starszy od tego chłopaka, to przerażenie, które w tedy czułem było nie do opisania.

Oddałem mu urządzenie. Ruszaliśmy w stronę wcześniej mijanej informacji. Mieliśmy tylko nadzieję, że sami się nie zgubimy. Szczęście nam dopisywało i szybko udało nam się znaleźć szukane miejsce.

- Znaleźliśmy chłopca.- Zacząłem z rozpędu. Przestałem, kiedy zobaczyłem zakłopotaną twarz pani siedzącą za niewielkim kontuarem.

- Znaleźliśmy chłopca. Chyba zgubił swoich rodziców.- Odezwał się młodszy, ratując sytuację.

- Cześć mały.- Kobieta wychyliła się w stronę dziecka.- Jak się nazywasz?

- Jak się nazywasz?- Zamigałem.

- M-i-n-h-o K-i-m.- Przeliterował.

Nie musiałem prosić. Gdy spojrzałem w stronę szatyna, on trzymał wyciągniętą w moją stronę komórkę.

Nazywa się Minho Kim.

Kobieta skinęła głową. Po chwili z głośników w całej galerii wydobył się głos, wzywający rodziców zgubionego chłopca do punktu informacji. Wiadomość została powtórzona dwa razy. Czekaliśmy cierpliwie na przybycie rodziców dzieciaka. Po kilku minutach podbiegła do nas zmartwiona kobieta z łzami w oczach. Kucnęła i przytuliła syna do siebie

- Boże, bardzo wam dziękuję.- Odezwała się, spoglądając na naszą dwójkę.

- Nie ma za co.- Zamigałem.

- Jak dobrze, że trafił się ktoś kto miga.- Zaczęła gestykulować do mnie.- Min jest głuchy od urodzenia, ale nadal trochę go to wszystko przytłacza. Nie wiem, kiedy nam zniknął.

- Najważniejsze, że się odnalazł.

- Jeszcze raz dziękuję.- Zamigała, żegnając się.

Szczęśliwa mama z nadal szlochającym dzieckiem odeszła. Spojrzałem w stronę milczącego towarzysza.

- Nie, to nie jest łatwe.- Podsumował.- To co, obiad?

- Tak.

Z powrotem zaczęliśmy szukać restauracji, jakby przed chwilą się nic nie stało. Nie byliśmy wybredni. Weszliśmy do pierwszej lepsze jadłodajni. Po chwili przyszedł do nas kelner, podając menu.

- Wybierz co chcesz, stawiam.

- Telefon.

Mężczyzna podał mi urządzenie. Dobra, to już trzy słowa ma opanowane, zaśmiałem się w myślach. Zacząłem pisać.

Stawiałeś kino. Za obiad ja płace. I nie ma żadnego gadania. Bierz co chcesz, ja płacę ;)

Gdy przeczytał wiadomość uniósł ręce w geście poddaństwa. Zaśmiałem się pod nosem. Gdy kelner przyszedł złożyliśmy zamówienie. Jungkook powiedział, a ja pokazałem poszczególne rzeczy na karcie. Kelner znikł. W milczeniu czekaliśmy na jedzenie, które szybko nam podano.

- Nie wiem jak twoje, ale moje jest pyszne.- Powiedział po przełknięciu pierwszego kęsa.

Uniosłem kciuk w górę. Czasami trochę dobijała mnie ubogość gestów w porównaniu do języka mówionego. Brakowało mnogości różnych epitetów do opisania chociażby tego jak smaczny jest ten posiłek. Nie zamierzałem jednak dłużej się za tym rozwodzić. Byłem głodny, a jedzenie na prawdę było pyszne.

Po wspólnym posiłku udaliśmy się przejść do pobliskiego parku. Po drodze zaszliśmy na parking, gdzie z samochodu zabrałem swój telefon. Spacerowaliśmy w cieniu drzew.

Już dawno nie miałem tak ciekawego dnia wolnego.

- Naprawdę?- Spojrzał na mnie zdziwiony.- To jeszcze nic. Nie wychodzisz czasami gdzieś się zabawić?

Czasami wychodzę ze znajomymi z pracy na jakąś imprezkę. Jednak przeważnie dni wolne spędzam w domu. Już nie wspominając o jakiś wyjazdach poza miasto, nie w ramach pracy.

- Dlaczego? Poza tym nadal jestem w szoku jak szybko tymi malutkimi paluszkami zasuwasz po klawiaturze telefonu.

Dostał ode mnie kuksańca w bok.

Wcale nie mam małych dłoni!

- Nie?- Zaśmiał się.- Dawaj rękę.

Zatrzymaliśmy się. Jungkook pokazał mi rozpostartą dłoń. Przyłożyłem swoją do niej. Zabrałem ją natychmiast, kiedy chłopak znów zaczął się śmiać. Po co ja to zrobiłem... Powinienem to przewidzieć.

No i dobra... Może to ty masz ogromne łapska?!

Spacerowaliśmy dalej po parku. Już zapomniałem jak można miło spędzać czas z drugą osobą. Chyba po skończeniu studiów i zaczęciu samodzielnego życia, stał się ze mnie prawdziwy samotnik. Nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy.

Później skusiliśmy się jeszcze na spacer po mieście. Rozczarowaliśmy się, nie znajdując nic ciekawego. Mimo wszystko spędziliśmy w centrum czas aż do wieczora. Nie mogłem uwierzyć, że spędziłem cały dzień poza domem. Dlaczego do tej pory robiłem to tak rzadko?

- Chyba pora wracać?

Skinąłem głową. Niemal cały dzień w ruchu mógł wymęczyć. Z dyskretnym uśmiechem usiadłem na miejscu pasażera. Ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.

Przyglądałem się mijanemu krajobrazowi, co jakiś czas zerkając w stronę mojego kierowcy. Wydawał się być nieco spięty. Ten nerwowy uśmiech, którym mnie obdarował, gdy zauważył, że mu się przyglądam, tylko to potwierdził. Chciałbym zapytać go o co chodzi, czy coś się stało. Jednak wolałem nie odciągać jego uwagi od drogi. W końcu nie należy wpatrywać się w telefon w czasie jazdy.

Zmarszczyłem brwi, gdy młodszy zatrzymał samochód na poboczu, na kompletnym zadupiu. Dlaczego stanęliśmy? Do domu jeszcze co najmniej kilkanaście minut. Poczułem lekki niepokój. Niepewnie spojrzałem na wyraźnie zestresowanego mężczyznę.

Nagle poczułem na swoich ustach jego delikatne wargi. Miałem wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Kiedy on się pochylił w moją stronę? Dotyk jego ust był znacznie krótszy niż się spodziewałem. Spojrzałem na chłopaka. Uciekł speszony wzrokiem i ruszył w dalszą drogę. Zdziwiło mnie to, ponieważ dotychczas wydawał mi się bardziej pewny siebie i odważny w kontaktach. Chłopak prowadził w wzrokiem w lepionym w jezdnię.

Naprawdę chciałbym móc coś w tej chwili powiedzieć. Patrząc na niego, miałem wrażenie, że uważa iż to co zrobił było nieodpowiednie. Ja wcale tak nie uważałem.

- Niezręczna cisza, co?- Zaśmiał się nerwowo.

Nie byłaby taka, gdyby jedyna osoba mogąca się odezwać, zrobiła to!

- Przeprasza, zapomniałem.- Nagle jakby oprzytomniał.- Przepraszam za to. Nie powinienem.- Dodał po chwili.

- Nie masz za co przepraszać.- Zacząłem migać, chcąc zwrócić jego uwagę.

- Chyba będę musiał się nauczyć migowego.- Zaśmiał się.- Jeszcze tylko kilka minut drogi.

- I wtedy porozmawiamy.

Cierpliwie czekałem aż dotrzemy pod mój dom. Znowu zapadła między nami okropna cisza. Dlaczego on nic nie mówi?! Normalnie to mu się buzia nie zamyka, a teraz nic...

W końcu dotarliśmy pod blok. Zaparkował auto na wolnym miejscu. Wysiedliśmy z samochodu, po czym udaliśmy się w stronę mojego bloku. Podróż windą do góry, była równie niezręczna, co podróż powrotna. Ostatecznie dotarliśmy pod moje drzwi. Stałem w miejscu, spoglądając na zagubionego chłopaka uciekającego ode mnie wzrokiem. On sądził, że na niego nakrzyczę za to co zrobił czy jak?

Miałem jednak tego dość. Skoro zrobił to co zrobił w samochodzie, to musi coś do mnie czuć. Chwyciłem go i odwróciłem w swoją stronę. Stanąłem na palcach by móc sięgnąć jego ust. Dłoń trzymałem na jego karku, by mieć pewność, że za szybko mi nie ucieknie. Chłopak niepewnie oddał pocałunek.

Niechętnie oderwałem się od niego, czując galopujące serce w mej piersi. Uśmiechnąłem się do niego, puszczając oczko, po czym zaniknąłem za drzwiami mieszkania. Tak bardzo nie chciałem go tam zostawiać. Najchętniej zaprosiłbym go do siebie, a konkretnie do swojego łóżka. Wiedziałem jednak, że nie powinienem z niczym się spieszyć. To nigdy nie wychodzi na dobre. Uh, jednak on mi się tak bardzo podoba!

Zrezygnowałem z kolacji. Od razu udałem się do niewielkiej sypialni. Ściągnąłem z siebie ubrania, zostawiając jedynie bokserki. Było mi strasznie gorąco. Położyłem się w łóżku, próbując zasnąć, lecz skończyło się jedynie na przekręcaniu się z jednego boku na drugi.

Nie mogąc się powstrzymać sięgnąłem po telefon. W pierwszej kolejności wszedłem na Facebooka, zobaczyć czy może jest dostępny. Guzik. Został mi tylko jeden sposób na skontaktowanie się z nim.

Dzięki za dzisiaj. Dobranoc.

Długo się wahałem nim to wysłałem. W końcu mój palec nacisnął niewielką strzałeczkę. Poszło. Przełknąłem ciężko ślinę. Z każdą minutą braku odpowiedzi miałem coraz większe wątpliwości. Może nie powinienem był go całować? Może on uważał to za błąd, dlatego później unikał mnie wzrokiem? Ale przecież oddał pocałunek. Uh...

Podniosłem się gwałtownie, słysząc dźwięk esemesa.

Ja również :) Słodkich snów.

Poczułem ulgę. Wszystko jest w porządku. Przynajmniej miałem taką nadzieję.    

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top