Rozdział 11

Chyba wszystko powoli zaczynało wracać do normy. Przeszłość zostawiłem za sobą. Postanowiłem skupić się na tym co tu i teraz. I szczerze mówiąc, wychodziło mi to na dobre. Już nie czułem wstrętu przed własnym mieszkaniem. W pracy też wróciłem do dawnej formy. Raz w tygodniu spotykałem się z grupą mówiących inaczej, a trzy razy w tygodniu widziałem się z Taeminem. Podobało mi się moje obecne życie.

Co prawda z Taeminem to nadal nic pewnego, lecz podobało mi się to w czym aktualnie się znajdowaliśmy. Coś pomiędzy związkiem a przyjaźnią.

Spojrzałem na zegar. Jeszcze trochę i koniec pracy! Dzisiejszy dzień nie należał do tych ciężkich, lecz nie miałem ochoty siedzieć w robocie dłużej niż to potrzebne.

- Ej, Jimin! Wybierasz się z nami do baru? Trzeba się zrelaksować po ciężkim tygodniu.

Jasne. Mogę zabrać kolegę? Słyszy, tylko nie mówi tak jak ja.

Wolałem od razu wyjaśnić, że nie jest to „normalny", w znaczeniu większości ludzi, kolega.

- Czemu nie. Jeśli mu nie będzie przeszkadzało nasze towarzystwo to niech przychodzi.

Uśmiechnąłem się zadowolony. Już po chwili słałem wiadomość do Taemina z propozycją grupowego wyjścia. W duchu liczyłem na to, że się zgodzi. W końcu odpowiedział.

Jesteś pewien? Ja chętnie tylko wiesz...

Uśmiechnąłem się pod nosem.

Spokojnie, są przyzwyczajeni, w końcu muszą sobie ze mną radzić pięć dni w tygodniu.

Po chwili otrzymałem entuzjastyczną odpowiedź. Od tego momentu jeszcze bardziej wyczekiwałem końca pracy.

Czas wyjątkowo postanowił się nie dłużyć, jak to miał w zwyczaju. W mgnieniu oka wszyscy mogliśmy wyłączyć komputery i opuścić budynek firmy. Na twarzy każdego dało się zobaczyć zadowolony uśmiech. Przyjemnie chłodne powietrze działało pobudzająco i orzeźwiająco.

- To idziemy tam gdzie zawsze?- Spytała dla pewności Jisoo.

- Oczywiście. Jimin, gdzie spotykamy się z twoim znajomym?

Będzie na nas czekał na miejscu.

Ruszyliśmy więc w stronę naszego baru. Podczas drogi zastanawiałem się czy zaproszenie Taemina było dobrym pomysłem. To nie tak, że się go wstydziłem. Bałem się tylko, że może czuć się nieswojo w takim towarzystwie. Miałem też nadzieję, że moim koledzy z pracy go polubią. Nie wiedziałem, dlaczego to wszystko mnie tak stresuje.

Tae czekał na nas już na miejscu. Wybrał dla nas większy stolik. Na początku przedstawiłem im mężczyznę. Ku mojej uldze chłopak szybko zaaklimatyzował się w towarzystwie. Współpracownicy również okazali się wspaniali i traktowali go tak jak powinni, czyli jakby niczym nie różnił się od nich,

Spotkanie okazało się bardzo rozmowne, nawet jak dla nas. Taemin i ja również braliśmy czynny udział w dyskusji, nie raz nieco spowalniając jej tempo. Oczywiście, przy tym wszystkim również nie mogło zabraknąć alkoholu. W końcu mieliśmy się zrelaksować po ciężkim tygodniu w pracy.

Ponownie okazało się, że z naszej dwójki, to on ma słabszą głowę. I tak starałem się pilnować, by nie wypił za dużo. Najwyraźniej średnio mi to wyszło. Ale przynajmniej jest w lepszym stanie niż ostatnio.

My już będziemy się chyba zbierać. Taemin wypił trochę więcej niż powinien.

- Jasne. To do zobaczenia w poniedziałek!

Pożegnaliśmy się z wszystkimi, po czym opuściliśmy lokal.

- O której masz autobus do domu?

Widziałem jak spogląda na zegarek na ręce. Po chwili na jego twarzy pojawił się grymas.

- No dobra, to chodź do mnie. Przecież nie będziesz wydawał kasy na taksówkę.

- Przepraszam za kłopot.

- Przestań.- Uśmiechnąłem się.- Nie udawaj, że się nie cieszysz.

Widziałem, jak na jego policzkach pojawia się delikatna czerwień. Chwyciłem go nieco pod rękę i zacząłem kierować nas w stronę swojego domu.

Podróż minęła dość szybko. Cieszyłem się, że nie dałem się namówić na większą ilość alkoholu. Już i tak Taemin miał problemy z utrzymaniem równowagi. Chyba powinienem go bardziej pilnować i go tak nie rozpijać.

Po dotarciu na właściwe piętro, otworzyłem drzwi windy puszczając go pierwszego. Patrzałem jak idzie, starając się zachować pion i prosty kierunek. Wyglądało to trochę zabawnie. Trzymałem się w pewnej odległości. Lekko się wzdrygnąłem, kiedy drzwi obok mnie się otworzyły. Odetchnąłem z ulgą widząc sąsiadkę. Była to starsza kobieta, która świetnie wpisywała się w stereotypową starszą kobiecinkę.

- Dobry wieczór.- Przywitała się ze mną.

- Dobry wieczór.- Zamigałem w odpowiedzi z grzeczności.

- Spodziewał się pan gości?

Zdziwiło mnie jej pytanie. Zmarszczyłem brwi patrząc na nią.

- Dosłownie kilka minut temu był pod pana drzwiami jakiś młody mężczyzna. Przez długi czas dobijał się do pana drzwi.

Nie spodziewałem się nikogo. Jakby nie patrząc mało kogo do siebie zapraszam. Nie miałem pojęcia o kim mówiła kobieta. Wyciągnąłem telefon. Miałem nadzieję, że jej grube okulary pozwolą na przeczytanie tego co napiszę.

Raczej nie spodziewałem się gości. Może Pani opisać jak wyglądał.

- Nie chciałam być wścibska i mu się przyglądać.- Odparła.

Miałem ochotę wywrócić oczami. Przecież cały blok dobrze zdaje sobie sprawę, że niemal cały wolny czas jaki ma na emeryturze spędza przy oknie jako monitoring. Ewentualnie wygląda przez wizjer w drzwiach by skontrolować korytarz.

- Dobrze, dziękuję. Dobranoc.

- Dobranoc.- Pożegnała się ze mną.

Wróciłem do czekającego przy drzwiach przyjaciela i otworzyłem drzwi, by mógł wejść do środka. Zamykając nas w czterech ścianach mojego mieszkania poczułem ulgę. Jednocześnie zacząłem się zastanawiać, kto mógł się do mnie dobijać? Nikt jednak nie przychodził mi do głowy. Najpewniej to zwykła pomyłka. Jeśli komuś naprawdę zależy na kontakcie ze mną to napisze lub jeszcze raz spróbuje mnie złapać w mieszkaniu.

- Zaraz przygotuje ci łóżko.- Zamigałem, po czym zostawiłem go na chwilę samego.

Zmieniłem pościel na świeżą oraz uszczelniłem okno, by wpuścić tu trochę świeżego powietrza. No, teraz można tu kogoś ugościć. Wróciłem się do przedpokoju po mężczyznę. Na szczęście nigdzie nie poszedł. Opierał się o ścianę i jakby nieco przysypiał.

Chwyciłem go pod ramię i zawlokłem do sypialni. Ostrożnie położyłem go na łóżku. Spojrzałem na niego uważnym wzrokiem. Westchnąłem ciężko. On prawie śpi, jeśli już tego nie robi. Ale żal mi go tak zostawiać w ubraniu. W jeansach będzie mu się niewygodnie spało, a w dodatku rano będzie miał wszystko pogniecione.

Wyciągnąłem z szafy jakąś swoją koszulkę nocną. Położyłem ją obok niego i zacząłem pozbywać się jego ubrań. Półświadomie pomagał mi je z siebie zdjąć. Na koniec udało mi się go wcisnąć w swoją piżamę.

- Dobra robota.- Pochwaliłem siebie.

Teraz zostało go tylko ułożyć w jakiejś ludzkiej pozycji i przykryć by nie zmarzł. Okazało się być to trudniejsze niż myślałem. Tae wcale mi nie pomagał. Miałem wrażenie, że już całkowicie odpadł. W końcu udało mi się go jako tako ułożyć. Podnosiłem się, gdy nagle poczułem krótki szarpnięcie, które wystarczyło by zachwiać moją równowagą.

Wylądowałem tuż nad ciałem Taemina. Mężczyzna wyglądał natomiast jakby nadal spał. Musiał być półprzytomny. Czułem jego oddech na swojej skórze. Szkoda, że był przesiąknięty alkoholem. Przygryzłem wargę, kiedy mężczyzna przekręcił się zahaczając o moje krocze.

Za długi czas abstynencji seksualnej daje o sobie znać. Ręka się nie liczy. A przecież nie będę się do niego dobierał, kiedy on niemal śpi.

Wziąłem głębszy wdech i spróbowałem się podnieść. Stanąłem obok łóżka spoglądając na leżącego na nim chłopaka. Słodki i kuszący widok, ale nie dzisiaj. To jeszcze nie ten etap.

Skierowałem się w stronę drzwi, chcąc udać się do salonu, przygotować sobie kanapę. Nim wyszedłem, zatrzymałem się w progu. Obejrzałem się za siebie.

- Nie idź.- Zamigał sennie.- Zostań.

Wróciłem się do łóżka i usiadłem na jego brzegu. Po chwili moja dłoń została pochwycona i przybliżona do ciała blondyna. Chyba jednak nie czeka mnie noc na kanapie. Wyswobodziłem swoją rękę i szybko przebrałem się w piżamę, czyli najzwyczajniej w świecie ściągnąłem niemal wszystko i wciągnąłem na siebie jakąś starą koszulkę.

Na łóżku już było zrobione dla mnie miejsce. Położyłem się wygodnie obok niego i przykryłem nas kołdrą. Nie minęła chwila, a poczułem jak Taemin wtula się w moje plecy, rękę miał przewieszone przez mój bok. Chwyciłem jego dłoń i zamknąłem oczy licząc na spokojny sen.



Już dawno nie byłem tak wypoczęty. A obecną sytuację polepszał fakt, że miałem kogoś u swojego boku. Westchnąłem lekko z uśmiechem na twarzy. Powinienem cieszyć się chwilą, czy liczyć na takie poranki częściej? Na razie postanowiłem zostać przy pierwszej opcji. Któregoś dnia będę musiał z Taeminem nieco poważniej porozmawiać.

Starając się go nie zbudzić, wstałem z łóżka. Szybki rzut oka na zegar wystarczył by stwierdzić, że jest znacznie za wcześnie na pobudkę. Pójdę się czegoś napić i wracam do łóżka. Przy okazji przyniosę coś do picia tutaj, ponieważ kogoś może mocno suszyć.

Opróżniłem dwie szklanki, po czym chwyciłem butelkę z wodą by udać się wraz z nią do sypialni. Odłożyłem ją na szafkę po stronie chłopaka. Będzie miał jak się obudzi.

Właśnie miałem pakować się pod kołdrę, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Kogo to porąbało?! Normalni ludzie śpią o tej porze! Początkowo zamierzałem to zignorować, lecz kiedy w mieszkaniu po raz drugi rozbrzmiał dzwonek, postanowiłem to sprawdzić. Nie chcę by ten natręt obudził mi gościa.

Wciągnąłem na tyłek jakieś szorty i udałem się w stronę drzwi. Nie wziąłem ze sobą telefonu, więc jedyne co zamierzałem zrobić to otworzyć te cholerne drzwi i zamknąć je temu komuś przed nosem. Otworzyłem je gwałtownie z wymalowanym niezadowoleniem na twarzy.

Uczucie szoku było jedynie chwilowe. Szybko zastąpiła je złość.

- Nienormalny jesteś?! Wiesz która godzina?! Wypierdalaj.

- Przepraszam.- Jego głos lekko drżał.

- Nie przepraszaj, tylko więcej mnie nie budź!- Naskoczyłem na niego.- I najlepiej nie pokazuj mi się na oczy!

Nie miałem pojęcia ile z tego wszystkiego rozumiał. Z nerwów migałem dość szybko. Słysząc cichy szmer za sobą, odwróciłem się za siebie. No pięknie. Obudził się. Wyglądał jakby sen do końca go nie opuścił. Spoglądał na nas półprzytomnie.

- Kto to jest?

- Nikt ważny.

- Nikt ważny?- Usłyszałem zraniony głos młodszego.

- Tak. A co innego myślałeś?- Prychnąłem pod nosem.

Widziałem jak zbolałym wzrokiem patrzy na chłopaka za mną, na pewno dopowiadając sobie za dużo niż jest w rzeczywistości. Widziałem jak przygryza dolną wargę, starając się ukryć jej drżenie. Gdzie się podziała ta pewność siebie?

- Jeśli to już wszystko...

Chwyciłem drzwi, chcąc je zamknąć. Przeszkodziła mi w tym jednak ręka Jungkooka. Spiorunowałem go wzrokiem.

- Czego chcesz? Nie mam ci nic do powiedzenia.

Ani do zamigania.

- Ale ja mam.

- Idź stąd!

Widziałem jak spogląda za mężczyznę za mną. Ulżyło mi, kiedy widziałem, że odpuszcza. Nie wiedziałem co bym zrobił, gdyby jednak nie dawał mi spokoju.

- Wrócę później.

No świetnie... Chłopak ostatni raz spojrzał na mnie, po czym odwrócił się i odszedł. Zamknąłem czym prędzej drzwi, starając się nimi nie trzasnąć. Wziąłem kilka głębokich wdechów, starając się uspokoić. W końcu podniosłem wzrok, napotykając niepewnie spojrzenie Taemina.

- Kto to był?

- Już mówiłem. Nikt ważny.- Odpowiedziałem, kręcąc głową.

Wyminąłem go i udałem się z powrotem do sypialni. Położyłem się na łóżku, zamykając oczy. Gdy przez długi czas nie poczułem obecności chłopaka obok siebie, ani żadnego dźwięku w pokoju, otworzyłem oczy z powrotem.

- Jimin, nie jestem ślepy, ani głupi. Kto to był?

Podniosłem się ciężko do siadu.

- Mój były chłopak. Zerwał ze mną kilka tygodni temu.

A dokładnie pięć tygodni i dwa dni temu. Poczułem jak atmosfera zaczyna robić się coraz cięższa. Jakby nie patrząc, coś między nami zaczynało się dziać, a teraz nagle do gry wraca mój były. Nie! Jakie wraca?! On nawet nie jest brany pod uwagę!

- Nadal coś do niego czujesz.

- Co? Nie.

- Jimin, spójrz na siebie. Gdyby to co mówisz było prawdą, jego pojawienie się nie wywarłoby na tobie większego wrażenia. Poza tym to on zerwał z tobą, tak? To oznacza, że ty nie chciałeś tego zakańczać.

- To nieco bardziej skomplikowane.- Odparłem.

Czyli mówiąc wprost- nie chcę o tym rozmawiać.

- Może... Może ja już pójdę do siebie.

- Daj spokój Tae. Przecież jest za wcześnie.- Próbowałem go jakoś powstrzymać.- Poza tym nie chcę teraz zostawać sam.

Chłopak uśmiechnął się słabo, po czym zajął miejsce obok mnie. Czułem się coraz gorzej. W środku mnie zaczęła rosnąć gula, która próbowała wydostać się na zewnątrz mnie. Zacisnąłem usta w wąską linię, czując jak oczy zaczynają mnie piec.

Dlaczego jego widok tak bardzo mnie boli?!

Obróciłem się i wtuliłem w ciało chłopaka, próbując zapanować nad szlochem. Czułem jak dłonią gładzi powoli moje plecy. Już dawno nie byłem w takiej rozsypce. A raczej od zerwania z Jungkookiem.

W końcu udało mi się uspokoić. Uciekałem wzrokiem od mężczyzny. Nie chciałem mu się pokazywać w takim stanie, lecz na to chyba już za późno.

- Nie wiem co powinienem czuć.- Zamigałem smutno.

- A co czujesz?- Widziałem kątem oka.

- To nie jest ważne.

Poczułem jego dłoń na swoim ramieniu. Spojrzałem na niego, wiedząc, że chce coś powiedzieć.

- Jimin, nie patrz na mnie. W takich sprawach należy być egoistą. Jeśli naprawdę go kochasz, to wróć do niego. Nie ma sensu byś na siłę układał sobie życie z kimś innym. W końcu nasza relacja nie zaszła aż tak daleko.

Nie. Zaszła za daleko, bym tak po prostu mógł ciebie zostawić. Najgorzej, że jesteś naprawdę wspaniałym facetem Taemin. Łatwiej byłoby mi cię zostawić, gdybyś był zwykłym dupkiem. Poza tym rozeznanie się w moich uczuciach do Jungkooka nie było takim prostym zadaniem.

- Nie obrażę się, jeśli powiesz, że chcesz byśmy zostali przyjaciółmi.- Uśmiechnął się do mnie słabo.

- Muszę to wszystko przemyśleć.

- Ja będę się już zbierał. Do usłyszenia Jimin.- Zamigał, lekko śmiejąc się pod nosem.

- Tak, do usłyszenia.

Po tylu latach takie rzeczy już nie powinny, ale nadal śmieszą.

Poczekałem, aż Taemin się ubierze i wyszykuje, po czym odprowadziłem go do drzwi. Zostałem sam w domu ze swoimi myślami. To nie było dobre połączenie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top