Rozdział 42
Mike unosił na niego jedynie co jakiś czas wzrok. Nie był zachwycony. Po godzinie ulegli zaczęli ubierać choinkę a dominaci poszli pomóc Liz w kuchni
Chłopak patrzył raz na jednych raz na drugich. W końcu wstał postanawiając iść do Luke'a i zapytać co ma robić
- My już kończymy kotku, pomogłeś ubrać choinkę? - zacmokał i złożył pocałunek na jego czole
- Tak tatusiu... - powiedział cicho - Możemy coś razem porobić? - dodał nieśmiało
- Co byś chciał zrobić? - chwycił go za rękę i usiadł z nim na kolanach w fotelu
- Poprzytulać się - wtulił się w jego ciało
- Więc się poprzytulajmy - zachichotał i objął go ramionami dając mu się w siebie wtulić
- Nie idź nigdzie - powiedział przyklejając się do niego. - Masz tu być
- Nigdzie nie idę - pokręcił głową i pocałował go w policzek. Michael schował głowę w jego pierś po czym Luke rozejrzał się po świątecznie udekorowanym stole
- Obiecujesz? - zapytał jeszcze cicho Mike
- Obiecuję - pogładził go plecach a Michael zamknął oczy. Po chwili miarowo oddychał a Luke tylko zaśmiał się i zaczął cicho rozmawiać z Benem
- Mikey trochę się stresuje - wyjaśnił spokojnie bratu
- Widziałem jak mama na niego patrzała, chyba niekoniecznie jej się spodobał ale to pewnie tylko takie pierwsze wrażenie
- Miejmy nadzieje. Nie ma powodu by go nie lubić. Zwłaszcza że nawet go nie zna. To mój najukochańszy aniołek
Ben pokiwał głową i sam przytulił do siebie Grega który od razu zaczął się w niego wtulać i bawić jego koszulką. Oboje rozczulili się na ten widok i zaśmiali cicho z tego jak uroczy są.
Wieczorem każdy był już przebrany w elegancki strój. Choinka stała w rogu pokoju a o pod nią kartony i torby z prezentami. W tle leciała cicho muzyka gdy ostatnie dania zostały postawione na stole. Przełamali się opłatkiem zanim usiedli do stołu w tle cichych rozmów i świątecznych piosenek
- Smacznego - zaczął Andrew, ojciec Luke'a i pomógł swojej żonie nałożyć dań
Kolacja minęła im w przyjemnej atmosferze świąt i wspólnego śpiewania kolęd. Opowiadali co się zmieniło w ich życiu i co zamierzają zrobić w przyszłości. Ten wieczór wyjątkowo szybko minął i w końcu nadszedł czas na otwieranie prezentów
Sam Michael dostał ich naprawdę dużo od braci Luke'a. Dużo gadżetów czy nowe samochodziki również się tam znalazły tak samo jak w prezentach dla niebieskookiego. W końcu Luke otworzył ten od Michaela i rozdziabił usta widząc prześliczny wisiorek. Przedstawiał on dwie połówki serduszka, jedna dla blondyna a druga dla Michaela.
- Jest prześliczny kochanie - jego oczy się zaszkliły zanim mocno go przytulił i pocałował
- To dobrze że ci się podoba tatusiu - zacmokał - teraz ja chce otworzyć mój
- Otwórz - zachęcił go a Michael rozerwał papier. Jego oczy się zaszkliły gdy zobaczył dwa bilety VIP na koncert jednego z jego ulubionych zespołów. Jego oczy się zaszkliły a on wtulił się w dominata - Dziękuję Lukey
- Podobają ci się...? - zapytał, nie będąc pewnym jego reakcji. Była niby oczywista jednak...
- Bardzo Lukey - pisnął i zaczął całować jego policzki - Dziękuję!
- Bardzo się cieszę, - zaczął chichotać oddając całusa w policzek
Młodszy wtulił się w niego ciągle dziękując po czym zobaczył jak ulegli Jacka patrzą na niego z zazdrością
- Okey Mikey, siadaj już ładnie - znów wskazał na stół
- Nie, jeszcze tulimy - wymamrotał w jego ramię i mocno go objął
- Nie za dużo już tego tulenia? - zaśmiał się cicho
Po chwili do pokoju weszła mama blondyna z prezentami dla uległych. Co roku w domu Luke'a była tradycja że ulegli w święta mówili co osiągnęli od ostatniej gwiazdki i byli za to nagradzani drogimi prezentami przez Liz. Luke jako że nie miał uległego nigdy nie brał w tym udziału i całkiem o tym zapomniał
- Dobrze chłopcy. Może zaczniemy od Grega, co osiągnąłeś w tym roku?
- Ummm.. Wygrałem olimpiadę matematyczną i miałem świadectwo z paskiem. Umiem również powiedzieć parę zdać po francusku - uśmiechnął się do niej a ta zaśmiała się i mocno go wyściskała. Podała mu jedną z toreb z prezentami z nowiutkim tabletem
- Teraz wy - wskazał na Jacka i jego uległych - co wy osiągnęliście w tym roku
- No to... Nasza drużyna wygrała zawody sportowe piłki nożnej. Mamy świadectwa z paskami i stypendium sportowe
- Cudownie skarb. Nie zmarnowaliście tego roku - podała im dwie torby w których tak jak u poprzedniego uległego były dwa nowiutkie tablety
- A twój uległy Luke? Zrobił coś wyjątkowego?
- Michael jest u mnie od połowy roku. Jednak od tego czasu naprawdę dużo zrobił. Prawda kochanie?
- Tak, nauczyłem się mówić i poszedłem do szkoły! To było bardzo fajne. Byłem w wesołym miasteczku i aquaparku z moim tatusiem. Poznałem super kolegę i teraz jestem tutaj po raz pierwszy na wspólnych świętach! - spojrzał na Liz jednak ta tylko mruknęła coś pod nosem ewidentnie zdenerwowana. Wstała i zabrała torbę z ostatnim prezentem po czym wyszła z salonu zostawiając wszystkich w osłupieniu
Mike przekrzywił głowę nie rozumiejąc. Spojrzał na Luke’a. Czy powiedział coś nie tak? Nie chciał być niegrzeczny... - Tatusiu?
Od razu zauważył zaciśnięte pięści Luke'a i błysk w oku. Jego dominat rzadko się denerwował jednak teras był po prostu wkurzony
- Idź spakuj swoje ubrania Michael, wracamy do domu
- Ale... mieliśmy zostać tutaj dłużej... Dlaczego wracamy? - zapytał cicho
Luke tylko pokręcił głową i wszedł z nim na górę pakując ubrania. Po chwili zniósł ich walizki widząc wzrok swojego ojca i braci
- Lucasie Robercie Hemmings, masz w tej chwili zostawić te walizki - Liz wpadła do przedpokoju wymachując palcem
- Nie zostanę tutaj jeśli masz zamiar w taki sposób traktować Michaela, to mój uległy i nie rozumiem dlaczego ma być traktowany gorzej niż ulegli moich braci
- Jest jakąś pomyloną ofiarą losu a nie uległym! Nic nie osiągnął i jest nikim! Masz go oddać i wziąć kogoś kto na ciebie zasługuje!
Ten spojrzał na nią z nieukrywanym bólem i gniewem w oczach - Jest najcudowniejszym co mnie w życiu spotkało i osiągnął dużo więcej niż możesz sobie wyobrazić - wycedził
- Nic nie osiągnął! Jest nic nie wart! Masz go oddać a ja znajdę kogoś lepszego. Może jakąś młodą dziewczynę której byś się nie wstydził!
________________________________________
Hejka kochani!
Co tam u was? Żyje ktoś tu jeszcze?
Miłego dzionka! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top