Rozdział 4

Clifford zaniósł się bezgłośnym płaczem i pokręcił głową.

- Chodź, proszę.. - powoli posadził go na kolanach - Nie martw się niczym. Wiem że to niekomfortowe, ale dostaniesz nagrodę w domu. Dużą nagrodę.

Mike znów pokręcił głową i kucnął, chowając twarz w dłonie. Zaczął coraz ciężej oddychać.

- Nie zrobimy tego - oddał lekarce termometr i podniósł Michaela mocno przytulając - Nie dam rady, porozmawiam z lekarzem czy jest to konieczne.

Mike zaczął się lekko wyrywać, jednak po chwili po prostu wtulił się w mężczyznę.

- Nic nie zrobię Michael. - Wyszeptał na jego ucho i wyszedł z pomieszczenia, po czym usiedli przy biurku lekarza.

- Co się dzieje? - Zapytał lekarz widząc stan uległego.

- Pan Hemmings nie wyraził zgody na mierzenie temperatury, jednak inne badania poza testami uległego zostały wykonane. - Wymamrotała pielęgniarka i postawiła kartki na jego biurku po czym wyszła.

- Dobrze, dziękuję. - uśmiechnął się - Czy mogła by pani na chwile zabrać mika i dać mu lizaka za grzeczne zachowanie?

- Oczywiście. - Wyciągnęła rękę, jednak uległy długo się zastanawiał zanim jej ją podał i wszedł z nią do pokoju obok.

- Chciałbym z panem porozmawiać. - zaczął Luke

- Zamieniam się w słuch. - pokiwał głową - Ja również muszę panu dużo powiedzieć.

- Chodzi o Michaela czy on... Jest na coś chory?

- Nie, ale muszę być z panem szczery. Michael trafił do naszego ośrodka dwa miesiące temu w bardzo ciężkim stanie. Jego poprzedni dominat był surowy, bardzo surowy. Teraz został skazany na karę więzienia z tego co nam wiadomo, jednak... Michael opowiadał co się u niego wydarzyło i cóż... Był tyranem.

- Ma pan więcej informacji? I dlaczego on nic nie mówi?

- Z tego wszystkiego co udało nam się znaleść.. Jego poprzedni opiekun nie pozwalał mu się odzywać. Ani jednego słowa, ani dźwięku, w niezależnie jakiej sytuacji. Kary również dawał bardzo bolesne zaczynając od podtapiania, do wyrywania mu włosów czy oparzenia jego miejsc intymnych. Wiedział jak zadawać ból młodemu chłopakowi, trwało to pełny rok, jednak kiedy Michael nie zjawił się na badaniach nasza inspekcja pojechała na miejsce zamieszkania dominata i znaleźli nieprzytomnego nastolatka przed domem. Był nagi a jego ciało zakrwawione. Była to zima tego roku, to co robił było okrutne. - wziął głębszy oddech i poprawił okulary na nosie - Michael był w naszej klinice, jednak nic nie mówił. Nie powiedział do nikogo ani jednego słowa, a wszyscy komunikowali się z nim gdy pisał na kartce. Codziennie widział się z psychologiem który bardzo mu pomógł, jest bardzo dzielny, poradził sobie z tym wszystkim co go spotkało jednak... Dalej nie mówi. Kilka dni tego wyraził chęć mienia dominata, więc znaleźliśmy kilku którzy na pewno go nie skrzywdzą a on jako pierwszy uległy w naszej klinice miał wybór, oglądał katalog i wybrał pana. Przełamał się a ja go wspierałem w tej decyzji dlatego chcemy mieć wgląd w jego życie. Nie możemy pozwolić by znów stała mu się krzywda.

- T-to... Straszne.. - wyjąkał zszokowany nie mogąc wykrztusić nic więcej - Jak ktoś mógł...

- Skrzywdzić tego małego chłopca? Ja też jestem z szoku dlatego staramy się mu pomóc. Miał wizyty z psychologiem, jak wspominałem, ale jego lekarka stwierdziła że na chwilę obecną nie są potrzebne.

- Czy on nie mówi w skutek traumy? Czy nie ma takiej możliwości po tym jak skrzywdził go tamten człowiek?

- To trauma. Raz tylko cicho powiedział, że nie pamięta jak się mówi. Jeśli pan chce można zapisać go do logopedy. Może zacznie mówić.

- Dołożę wszelkich starań by mu pomóc. - Pokiwał głową.

- Teraz jego wyniki.. - Wymamrotał cicho, jednak drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Michael. W buzi miał swojego lizaka, a na koszulce naklejke dla dzielnego pacjenta.

Luke od razu na niego spojrzał z ogromnym współczuciem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, co przeszedł chłopiec.

- Siadaj, Mike. - Poklepał swoje kolana, a ten to zrobił i spojrzał na lekarza. Ten uśmiechnął się i przełożył kartki na wyniki jego badań.

- Więc, jak z jego badaniami? - Przesunął chłopaka tak, że ten opierał swoją głowe o jego klatkę piersiową.

- Wszystko wyszło pozytywne Michael. Pan Hemmings będzie pilnował twojej wagi. - uśmiechnął się delikatnie do niego - To raczej wszystko na dzisiaj.

- Czyli możemy wracać? A jakieś leki? - Zapytał.

- Nie, można podawać tran czy wapno dla zdrowia ale nie jest to konieczne.

- Dobrze, dziękuje - Uścisnął jego dłoń.

- Pa Michael. Bądź grzeczny u pana Luke'a - Wymamrotał i uścisnął jego dłoń.

Ten uśmeichnął się lekko, na co Luke delikatnie dotknął jego ramienia i wyszli z pomieszczenia. - To co, pojedziemy może kupić jakąś nagrode dla ciebie, hm?

Michael kiwnął głową i złapał go za rękę, po czym razem wyszli z kliniki. Wsiedli do samochodu i podjechali do sklepu spożywczego.

- Co byś chciał? Cóż do jedzenia? A może coś innego?

Michael pociągnął go do działu z słodyczami i pokazał paluszkiem na paczkę różowych pianek.

- Dobrze, weźmiemy je - Wziął je do ręki i wrzucił do koszyka.

- Czy coś jeszcze byś chciał? Może żelki, albo lody?

Mike pokiwał głową i wskazał na żelki leżące obok na półce. Były to kolorowe węże.

Luke wrzucił je do koszyka i wziął jeszcze jakieś cukierki, po czym ruszyli do kasy

- Może chcesz jeszcze jakiś kocyk albo pluszaka? A może lubisz onesie?

Michael wskazał na pluszaka i wziął jednego do rąk. Przytulił i pokazał Lukowi.

- Ten? Dobrze, będzie też - uśmiechnął się ciepło - Jeszcze jakiś?

Michael pokręcił głową i złapał go za dłoń, następnie ruszył do kasy mocno ściskając pluszaka.

- Bardzo ładny, chyba będzie trzeba wymyślić mu jakieś imię prawda? - Uśmiechnęła się kasjerka.

- Pomyślimy jeszcze o tym - Michael pomógł wyciągnąć towar z koszyka, a Luke zapłacił za słodycze i pluszaka dla młodszego.

- Proszę. - Podał mu go do rąk gdy odeszli od kasy.

Michael mocno go przytulił i usiadł z nim w samochodzie, po czym zapiął pas. Luke uśmiechnął się, widząc że spodobała mu się maskotka, na którą cały czas się patrzył i do siebie przytulał. Bardzo się cieszył, że mógł sprawić chłopcu przyjemność.

Wyglądał bardzo niewinnie w tym wydaniu. Uśmiechnął się i jadąc samochodem zaparkował przed jego domem.

- Dzisiaj zrobimy na obiad może coś rybnego? Lubisz ryby?

Zaczął, jednak Michael spojrzał na niego nie kiwając głową ani nic w tym stylu. Poprostu siedział i patrzył na niego

- Chyba nie bardzo ją lubisz, co? - przygryzł wargę - Jak byłem w twoim wieku też jej nienawidziłem, co powiedz na fryteczki?

Michael tym razem kiwnął głową i mocno przytulił swojego pluszaka, po czym spojrzał za okno.

- To może razem z nugetsami? To takie dobre, małe mięska, co ty na to? Zrobimy to wszystko, a ty będziesz kosztował i mówił czy dobre. - Westchnął, i zaparkował pod ich domem. Wziął zakupy i pomógł wysiąść Mikowi z samochodu.

_________________________________________

Hello guys!

Chce wam tylko powiedzieć że bardzo dziękuję że tak fajnie przyjmujecie nowe rozdziały i jestem autentycznie dumna z tego ff
+ w końcu mam swoją pierwszą betę która sprawdziła mi o ten rozdział za co jestem ogromnie wdzięczna

Anyway miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top