Epilog
Parę miesięcy później Michael wstał pierwszy i cicho by nie obudzić swojego dominującego zbiegł na parter. To właśnie dzisiaj mijały okrągłe dwa lata od kiedy Luke zdecydował się go zaadoptować.
Uległy do teraz pamięta jak bardzo był z tego powodu szczęśliwy i ich początki. To jak nie potrafił mówić i jego pierwsze spotkania z Lindą. Był blondynowi cholernie wdzięczny za wszystko co ten dla niego zrobił dlatego już od dłuższego czasu odkładał pieniądze na prezent dla niego.
Tego poranka jednak najciszej jak tylko potrafił zaczął przygotowywać naleśniki na śniadanie. Nucił pod nosem swoją ulubioną piosenkę smażąc kolejny placek. Po chwili dostał go do reszty i zaczął je zawijać z ulubionymi dodatkami dominata. Gdy wszystko było gotowe ułożył to na tacy i zaniósł na piętro
- Lu, wstawaj - dotknął jego ramienia jednak ten tylko zamlaskał i obrócił się na drugi bok. Michael przeszedł nad nim i delikatnie pocałował go na co dominat otworzył oczy - nie śpij
- Już nie śpię - przetarł swoje oczy - co się stało że dostałem taką miłą pobudkę?
- Nie mogę być po prostu miły i grzeczny dla swojego tatusia?
- Możesz ale to na pewno ma jakieś drugie dno - zaśmiał się i spojrzał na śniadanie. Ułożyli się wygodnie i zaczęli oboje jeść patrząc się w telewizor. Luke po posiłku podziękował mu i pocałował
- Mam coś jeszcze - wstał szybko i wybiegł z pokoju. Po chwili wrócił do sypialni z małym ozdobnym pudełkiem
- Nie mam dzisiaj urodzin skarbie - zmarszczył brwi i otworzył pakunek. W środku odnalazł małą karteczkę z wyrazem "Dziękuję MC" A następnie naszyjnik z małym wisiorkiem na którym była wygrawerowana dzisiejsza data
- Jest prześliczny - wyszeptał widząc go. Nie rzucał się w oczy jednak od razu przypadł do gustu blondynowi. Oczywiście wiedział jaki był dzisiaj dzień i sam miał prezent dla Michaela - dziękuję skarbie, jesteś przekochany. Też mam dla ciebie prezent
- Naprawdę? - pisnął i spojrzał na niego podejrzliwie - poczekaj tutaj - narzucił na siebie bluzę i zszedł na parter. Wrócił dopiero po kilkunastu minutach z niewielkim kartonem. Coś zaczęło się poruszać w środku a gdy tylko Michael go chwycił z środka wyskoczył mały, biały szczeniaczek. Zaczął podskakiwać a Michael w prawdziwym szoku nie mógł w to uwierzyć
Mówił o szczeniaku już bardzo długo ale jednocześnie wiedział że sam ma już sporo obowiązków. Teraz jednak mocno objął pieska który już zaczął lizać go po twarzy - jak ją nazwiemy hm?
- Jeszcze nie wiem tato - wymamrotał - to dziewczynka?
- Tak - kiwnął głową i sam ją pogłaskał
- Myślę że nazwę ją Moose, jest taka puchata
- Śliczne imię skarbie, bardzo do niej pasuje wiesz?
- Kocham cię tato i dziękuję - wyszeptał w jego ramiona gdy tylko ten go objął
- A ja kocham ciebie i jestem bardzo zadowolony że wtedy ciebie wybrałem. Mój cichy chłopiec - pocałował go w czoło a szczeniak zaczął piszczeć chcąc również dostać pieszczoty
_________________________________________
Hej!
Jejku nie wierze że to sie dzieje ale to ostatni rozdział. Bardzo lubię to ff ale ciągnięcie go nie miało dla mnie sensu.
Dziękuję wam za każdy komentarz, obserwację, gwiazdkę zostawioną pod tym fanfikiem
Chcę równie podziękować Emilii 5sos_fanfiction która pisała to opowiadania razem ze mną. Nasze drogi mniej więcej w połowie pracy się rozeszły ale mimo tego bardzo ci dziękuję 💓💓💓
Kocham was i po raz ostatni w tym ff
Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top