| Rozdział 30 |

Kapitan wpatrywał się bez słowa w chłopaka przed sobą, wtulonego w jego klatkę piersiową.

Poczuł niepokój.

- Powiedz mi, czy coś się stało, co doprowadziło do twoich łez? - zapytał, czując narastającą złość i niepewność.

Czy ktoś śmiał skrzywdzić jego własność? Jego chłopca...?

- Elian! On jest taki szczęśliwy — wymamrotał z wyraźną chrypą.

- Elian sprawił ci przykrość? - zapytał od razu.

- Nie! To nie tak, on po prostu... Ma swojego Pana. I wydaje się taki radosny. Dlaczego ja nie mogę cieszyć się tak jak on?

- A... Nie możesz? - przekrzywił głowę.

- Nie wiem jak! Chciałbym, ale... To strasznie trudne — westchnął.

- Tak, to trudne, ale to przez twoją głowę — dotknął jego czoła — To tutaj, nie zgadza się z tym, co dzieje się tutaj — tym razem dotknął jego klatki piersiowej.

- Nie chcę, żeby tak było, to boli. Proszę, zrób coś, żeby przestało — poprosił płaczliwie, biorąc jego dłoń w swoje i przytulając do siebie.

Ten ponownie przysunął go do siebie — Jedynym co mogę uczynić, to trzymać przy sobie i nie puszczać przez bardzo długo.

- Dziękuję, to już i tak coś... Panie — powiedział, próbując nowego słowa na swoim języku.

Mężczyzna drgnął na to lekko, po czym po chwili ciszy dodał — Podali ci jakiś mocny alkohol?

- Dziś nie piłem — odparł, zaczynając lubić te słowa.

Ten skinął głową — Cóż... Myślę, że rozumiesz, czemu o to pytam.

- Tak, wiem. Ale dziś jestem trzeźwy — zamknął oczy i uśmiechnął się — Panie...

- Podoba mi się, jak to mówisz... - przyznał mężczyzna.

- Proszę... Nazwij mnie tak, jak Pan Eliana — poprosił.

- Jak Pan Eliana... - powiedział powoli — To znaczy?

- Wiesz jak — odpowiedział cały rumiany.

Ten zamyślił się — Mój... Chłopiec? — powiedział pierwsze, co mu przyszło do głowy.

Henry znów wybuchnął płaczem, drżąc niekontrolowanie. Było mu tak ciepło gdy usłyszał tę nazwę.

- Shyyyy, mały — zaczął go lekko kołysać, nie do końca wiedząc, jak powinien się zachować.

- Chcę być szczęśliwy — zapłakał kolejny raz.

- A ja chcę dać ci szczęście — powiedział łagodnym głosem.

- Proszę, Panie — znów się o niego otarł, szukając wsparcia.

Ten podniósł go, sadzając na swoich kolanach — Spokojnie, jestem tutaj.

- Panie — odsunął się trochę i spojrzał w jego oczy — Chcę się kochać...

- Kochać? - powtórzył z niemałym zdziwieniem.

- Tak. Chcę, żebyś mnie dotykał — złączył ich usta, chcąc poczuć się inaczej.

Mężczyźnie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Odwrócił się, opadając na plecy, nie odrywając ust od malinowych warg chłopaka.  Henry zamknął oczy, pozwalając się otulić ciepłem mężczyzny. Co jakiś czas nadal jednak pociągał nosem.

Ten delikatnie dotknął jego policzka dłonią, ocierając z niego słone krople łez, po czym odsunął się nieco — Nigdy więcej nie chcę ich widzieć — spojrzał na łzę, która spłynęła mu po palcach.

- Nie przerywaj! - poprosił, ocierając się o rękę. Drżał wyraźnie.

Ten uśmiechnął się jedynie i przylgnął wargami znów do jego ust, zaczynając poruszać językiem w ich wnętrzu.

Panicz rozluźnił się i po chwili lekko go od siebie odsunął. — Edward — spojrzał na niego -Obiecaj, że mnie nie wyśmiejesz jeśli ci się poddam...

- Nigdy nie obawiaj się potępienia lub kpiny z mojej strony — odparł, zrzucając z siebie płaszcz, a następnie koszulę.

Henry zapatrzył się na jego umięśnione ciało.

- Wygrałeś. - rzekł po chwili.

- Co? - mężczyzna zastygł w pół ruchu.

- Kiedyś powiedziałeś, że w końcu sam o to poproszę — westchnął, kuląc ramiona i gładząc jego mięśnie brzucha.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko — Cóż, być może i tak było. Jednak sam nie miałem co do tego pewności. Byłem pod wrażeniem twojej odwagi

- A teraz jestem nikim. Zwykłym psem niegodnym tytułu — otarł swoje oczy.

- Nie — pokręcił głową, zaczesując swoje włosy do tyłu — Teraz jest kimś o wiele więcej niż tylko paniczem de Badlesmere.

- Kim? - spojrzał na niego wielkimi oczami, oblizując wargi.

Kapitan był taki... Przystojny.

- Teraz zrozumiałeś, jak wygląda nasze życie — odparł — Nie oceniasz i nie traktujesz nas z pogardą ani wyższością. Nauczyłeś się tak wiele.

- Dziękuję — położył sobie jego dłoń na policzku i odetchnął — Proszę spraw mi przyjemność. Chcę wreszcie to poczuć!

- Chcesz, żebym w Ciebie wszedł? - zapytał, chcąc się upewnić.

- To... przyjemne, prawda? - dopytał jeszcze

Wysłano

- Tak — skinął głową — Na początku boli, jednak postaram się być jak najdelikatniejszy.

- J-ja. Nie dawaj mi wyboru. Nie chcę go mieć. Proszę, bądź moim Panem — poruszył biodrami.

Ten uśmiechnął się jedynie — Jestem nim, co nie zmienia faktu, że nie będę dawał ci wyboru. Nie skrzywdzę Cię tak, jak kiedyś zostałeś skrzywdzony — powiedział, zaczynając powoli rozpinać jego koszulę.

- Chcę tego! Zgadzam się, potrzebuje cię poczuć — jęknął, czując nawet ten delikatny dotyk.

Ten skinął głową, po czym po złożeniu kolejnego, tym razem już delikatnego pocałunku na jego czole, zsunął się z koi, zdejmując do ud swoje spodnie.

Henry zagryzł wargę, patrząc na niego intensywnie. - Jesteś ładny.

- Cóż, wiem o tym jednak miło mi to słyszeć z twoich ust — odparł, pomagając następnie jemu zsunąć spodnie.

- Dużo razy już to robiłeś z mężczyzną? - zapytał, cały już mocno podniecony.

- Cóż... To zależy czy pytasz o to, z kim się kochałem, a kogo brałem — powiedział, wodząc dłońmi po jego wąskich biodrach.

Nietknięty jeszcze nigdy z własnej woli panicz bardzo ochoczo reagował na dotyk, poruszając pośladkami w rytm ruchów — Tak, jak zamierzasz zrobić ze mną.

- Kochać się, cóż... Zdarzyło się, jednak to jak bardzo jest to przyjemne, zależy od więzi — odparł.

- Teraz jest mi dobrze — powiedział, mrucząc gdy kciuki kapitana masowały jego uda.

- Taki jest cel — skinął głową z lekkim uśmiechem, po czym przysunął go nieco bliżej siebie, rozszerzając jego nogi — Jesteś gotowy mały?

- Zrobisz to od razu? - zerknął na członka mężczyzny, oddychając głęboko — Boje się, że się nie zmieści.

- Nie, wszystko powoli — powiedział, palcami jednej dłoni zaczynając jeździć wokół jego odbytu natomiast drugą masować jego męskość.

Oddech chłopaka przyspieszył maksymalnie, a on sam wygiął głowę. Niby niewielka pieszczota, a odczuwał ją niebywale. — Oh -jęknął, wypinając bardziej pośladki.

- Powoli... - powiedział z uśmiechem i wsunął w niego swoje palce, na razie tylko odrobinę.

- Denerwująco powoli — skomentował, wstrzymując powietrze. Teraz rozbieranie nie było tak bolesne i niemiłe, jak kiedyś. Palce przyjemnie go wypełniały. Ten jak tylko bardziej wsuwał je w głąb, drugą dłonią przyspieszał ruchy, chcąc przyćmić nieco ból.

- To strasznie dziwne — stwierdził młodszy, wyginając biodra. Jego ciało nadal było spięte.

- Rozluźnij się — powiedział, przystając na chwile w ruchach — Spokojnie.

- Mów do mnie Panie — odetchnął — Twój głos mnie uspokaja — zaczął pracować mięśniami, rozluźniając je i spinając.

- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak mnie zmieniłeś — powiedział wolnym głosem Edward.

- Ja nie widzę różnicy — spróbował zażartować, jednak z takimi emocjami było to trudne.

- Nie? - uniósł brew, niemal dotykając jego prostaty.

- N-nie - jego nogi zadrżały — Zrób tak znowu. To było miłe — poprosił, samemu próbując nabić się na palce.

Mężczyzna na to jednak wyjął je z jego wnętrza i uśmiechnął się, powoli wchodząc w niego swoją męskością.

Henry już chciał zaprotestować, jednak przestraszył się na to uczucie. - J-już zaczynamy? - spiął się, niepewnie poruszając biodrami. Bal się go wpuścić.

- Rozluźnij się, będzie dobrze — zapewnił — Dobrze ci idzie.

- Boję się — wyszeptał, patrząc na niego w poszukiwaniu wsparcia — Nie skrzywdź mnie, proszę...

- Nie zrobię tego — zapewnił, po czym nachylił się nad nim bardziej, całując w usta — Nie obawiaj się mnie.

Panicz oddawał pocałunki, rozluźniając się wyraźnie.

Ten w tym czasie wsuwał się w niego coraz dalej, w końcu trafiając w jego prostatę.

- Panie! - krzyknął, zawieszając się na jego ramionach.

Ten spojrzał na niego, od razu chcąc ocenić czy ten przywołuje go z przyjemności, czy z powodu bólu.

- Dziwne — Powiedział, zaciskając powieki i poruszając biodrami.

- Nie przyjemnie ci? - zapytał, znów robiąc ruch w przód, przy okazji dotykając palcami jego penisa.

- Przyjemnie tylko tak... Dziwnie — jęknął, wypychając się do dłoni.

Uwielbiał dotyk w tym miejscu.

- Dziwnie...? - zmarszczył lekko brwi, wykonując dwa kolejne pchnięcia.

- Moim zdaniem to przyjemne — odparł powoli i uśmiechnął się lekko, słysząc jęk chłopaka.

- Oh. Panie! - krzyknął słodko, wyginając biodra. Zaczynało mu się robić jeszcze lepiej.

Edward uśmiechnął się na to, wykonując kolejny ruch w przód, po czym się uśmiechnął. Sprawianie przyjemności młodszemu okazało się równie przyjemne dla niego.

Henry zacisnął dłonie na jego ramionach, jęcząc co chwilę. — Cholera! - śpiewał tak, że słyszał go cały statek.

- Ciszej... - zaśmiał się lekko mężczyzna, jednak nie zaprzestał, jedynie zamykając usta chłopaka swoimi ustami.

Panicz mamrotał coś w jego wargi, mrucząc zadowolony. Był bardzo szczęśliwy. Nie sądził, że nawet może tak być.

Po kilku sekundach poczuł coś dziwnego. Niezwykłą błogość, cudowne uczucie wstrząsające jego całym ciałem. Wrzasnął, jakby rozrywali go końmi i wygiął się w ekstazie. Zaczął też płakać z przyjemności.

Chwilę później podobny jęk rozkoszy wydał z siebie Kapitan,  po chwili ostrożnie wyszedł z chłopaka, ciężko oddychając.  Henry jęknął ze straty i spojrzał na mężczyznę smutno.

- Sprawiłem ci ból? - zapytał ten z niepokojem, widząc jego łzy i smutek w pięknych niebieskich oczach.

- Um — chłopak się zarumienił - Nie nie! Było wspaniale.

- Cóż — mężczyzna zaśmiał się cicho i odetchnął — Starałam się, by tak właśnie było.

- Czy to był pierwszy raz kiedy... - zaczął — Dotykał Cię ktoś w ten sposób?

- Pierwszy raz gdy tego chciałem — wtulił się w niego.

- A przedtem...? - jego głos zabrzmiał z niepokoju.

- Mówiłem ci o... nim. Proszę czy musimy teraz? Byłeś pierwszy z mojej woli.

- Czuję się więc... Zaszczycony — wymruczał w jego włosy.

Henry okrył się kocem i wpakował na kapitana, tak by leżeć na jego klatce piersiowej. Ostatnio odkrył, że naprawdę uwielbia ten rodzaj czułości.

- Nie za wygodnie ci? - uniósł brew.

- A co, przeszkadzam ci? Zawsze mogę pójść do Sero.

- Nie — zaprzeczył od razu — Jesteś mój!

- Więc dlaczego marudzisz? Chyba się obrażę -spróbował się odsunąć.

Ten złapał go i przysunął blisko siebie — Nie próbuj...

- Czego mam nie próbować, Panie? - zaśmiał się.

- Odsuwać się ode mnie — odpowiedział ten z uśmiechem.

- Bo co mi zrobisz? - wtulił twarz w jego szyję, mrucząc w ciepłą skórę.

- Mogę zrobić wiele — uśmiechnął się pod nosem — Wątpisz w moje możliwości?

- Może... - wymamrotał, nie chcąc się od niego odsuwać. Było mu ciepło.

- Może...? - ten zaczął go głaskać po włosach.

Henry zaśmiał się pod nosem i z sennym uśmiechem ułożył wygodniej.

- Jako Kapitan powinienem teraz nadzorować czy wszystko idzie zgodnie z planem na pokładzie... - zaczął.

- Nie, nie zgadzam się. Zostajesz tutaj — zacisnął dłoń na jego ramieniu.

- Czyżby podwładny zaczął mi rozkazywać? - zapytał z rozbawieniem.

- Cóż, to twoja wina. Oddałem ci się, więc teraz musisz się mną opiekować. Takie są zasady.

- Oddałeś mi się...? - zapytał z ciekawością.

- Tak. I staram się tego nie żałować i nie mieć wyrzutów sumienia, więc jakbyś był łaskaw okazać mi czułość, a nie gadać, byłbym wdzięczny.

Ten już na to nie odpowiedział, jedynie zaczynając całować jego kark i szyję.

Delikatnie... Jakby jego skóra była z porcelany.

___________________________

Sexxxx! Pierwszy sexxxx naszej parki ❤️‍🔥

Co tam robicie w dzień wagarowicza? Jak spędzacie? Ja właśnie rozpalam grila.

Trzeba dobrze zacząć wiosnę 🌼

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top