| Rozdział 22|

- Dokąd idziemy? - zapytał Henry, gdy wyszli z pomieszczenia.

- Przebierzemy Cię, jak się czujesz? - Spojrzał na niego uważnie.

- Jest w porządku, tak myślę — powiedział, wzruszając ramionami. Czuł się nieco dziwnie, ale nie można było go nazwać pijanym.

Nie... Zdecydowanie nie.

- To dobrze — twarz chłopaka znów rozświetlił uśmiech — Co sądzisz o moich braciach?

- Są... Chyba trochę mili. Nie nienawidzą mnie aż tak bardzo?

- Jeśli nie będziesz zachowywać się jak nadęty panicz, napewno cię pokochają — zapewnił.

- Staram się tak nie zachowywać — powiedział niepewnie.

- Widzę i oni też widzą — poklepał go po plecach — Będzie dobrze.

Ten pokiwał głową, idąc dalej. Po kilku krokach jasnowłosy jednak zatrzymał się i spojrzał na Eliana.

- W co chcesz mnie przebrać? Nie mam innych ubrań...

- Kapitan kupił ci nową szatę. I to nie jedną. -mruknął cicho niewolnik, idąc dalej.

- Co? - Henry dorównał mu kroku i przekrzywił głowę ze zdziwieniem.

- Kupił Ci całą wyprawkę, byś mógł wygodnie żyć na statku. Nie miałeś własnych rzeczy, więc zaopatrzył cię w parę. Chodź, pokażę Ci.

- A więc to chyba miała być jakaś niespodzianka, a ty się wyglądałeś — uśmiechnął się lekko. - Z resztą, miałem ubrania. Tylko mi je zabrali, albo zostały na statku.

- Możliwe — skinął mu głową — Ale myślę, że kapitan się ucieszy, jak zobaczy cię w nowych ubraniach i biżuterii od niego.

- Poczuje się dumny z siebie, nie wiem, czy tego chce — powiedział niezbyt chętnie chłopak.

- Oh, chociaż je obejrzyj — jęknął — Są śliczne. A ty chyba chcesz być śliczny, prawda?

- Już jestem śliczny — uśmiechnął się, zaczesując swoje włosy do tyłu.

- Oczywiście. I będziesz jeszcze bardziej! -wszedł z nim do komnaty kapitana i zajrzał do jednej ze skrzyń — Tutaj.

Ten zajrzał za nim, widząc bardzo wiele ubrań — Dużo tego...

- Tak, jak mówiłem. Kapitan chce, żebyś miał komfort — wyjął niebieski strój. Umyjemy cię i przebierzemy — zadecydował chłopak.

Ten skinął głową i znów zajrzał do skrzyni — Co tam jeszcze jest?

- Reszta będzie niespodzianka — wyszczerzył się, wyjmując jeszcze jakieś pudełeczko i zamykając skrzynię — A teraz się rozbierz.

- Co robicie? - usłyszeli głos za plecami.

- Kapitanie! - Elian od razu opadł na kolana i pochylił głowę — Przygotowuję Henry'ego na wieczór, Sir.

- Wspominałem kiedyś o wchodzeniu do mojej kajuty pod moją nieobecność — wymamrotał

- J-ja - chłopak skulił się wyraźnie i wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać — Przepraszam Panie.

- Spokojnie Elian — pogładził go po głowie — Zostaw nas, damy sobie radę — spojrzał na jasnowłosego.

- Oczywiście Panie — chłopak szybko się wycofał i opuścił pomieszczenie.

Kapitan przeniósł wzrok na swojego niewolnika i przekrzywił lekko głowę.

- Um... Witaj? - zapytał ten, opierając się o szafkę. Szumiało mu trochę w uszach.

- Podobają ci się? - zapytał, wskazując brodą na skrzynię z ubraniami.

- Tak, to bardzo ładne ubrania — uśmiechnął się — Dziękuję, jednak nie musiałeś się kłopotać.

- Kupiłem je, zanim wydarzyło się to wszystko — powiedział i zajrzał do środka — Jesteś drobny, więc znalezienie odpowiednich ubrań nie było proste.

- Ale możliwe, prawda? - przekrzywił głowę, przyglądając się temu co robi.

- Jak widzisz — uśmiechnął się — Wybrałeś coś na dziś?

- Ta mi się podoba — wskazał na niebieską koszulę. Przypominała nieco damską, jednak lepsza była od szmaty, jaką obecnie miał na sobie. Nie zamierzał, więc wybrzydzać — Jest znośna.

- W takim razie przebieraj się, chcę Cię w niej zobaczyć — uśmiechnął się.

Henry rozebrał się przyzwyczajony do przebywania nago z kapitanem. O dziwo, po rumie jakoś tak, łatwiej mu to przychodziło i specjalnie nie upokarzało jak zazwyczaj. Ubrał się nieco niezgrabie w szatę, zauważając, że ta bardzo wisi na jego tali. Wzruszył jednak ramionami.

Mężczyzna zamyślił się i sięgnął po cienki Rzemienny pasek, który związał mu w talii — Tak... Teraz lepiej.

Chłopak uśmiechnął się szeroko, czując nagłe rozbawienie. - Ładnie, prawda? - zapytał, patrząc na niego wielkimi oczami.

- Tak — skinął głową — Niczym prawdziwy panicz.

- W końcu jestem Paniczem, prawda? - mruknął, zbliżając się do kapitana.

Zaśmiał się uroczo.

- Moim, paniczem — podkreślił mężczyzna.

- Mhmmm — mruknął, przysuwając się do niego — Masz jeszcze gdzieś trochę rumu?

- Czyżby ci zasmakował? - uniósł brew z lekkim zdziwieniem.

- Tak. Morowo się teraz po nim czuję -zachichotał.

Ten skinął jedynie głową i sięgnął po swój kapelusz. - Teraz mi pomóż się odziać.

- Tak jest, kapitanie — znów zachichotał, rozpinając mężczyźnie pasek — Wyrzucę go za burtę, żebyś nie miał czym mnie bić.

- Bo sądzisz, że tylko jeden pas posiadam? - uniósł brew.

- Może nie — rozpiął mu rozporek i lekko zsunął spodnie, niby niechcący zsuwając też odrobinę bieliznę.

- Henry? - uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Co? - mruknął, zaczynając rozpinać jego koszulę, kiwając się na boki.

- Nie przesadziłeś przypadkiem z rumem? - zapytał.

- Nieeee, wypiłem tylko tak trochę z butelki. O! Tyle! - zaśmiał się ponownie, pokazując dwa palce w niewielkiej odległości od siebie.

- Widać, że był nawet bardzo spory — uśmiechnął się rozbawiony jego zachowaniem.

- Może trochę. Nie chciałem być jak niewiasta — usprawiedliwił się.

- Cóż, dla mnie nią nie jesteś. Dzięki Bogu — samemu zsunął z siebie koszulę — Może zechcesz zrobić mi masaż?

- A co będę w tego miał? - wymruczał, przejeżdżając palcami po jego umięśnionej klatce piersiowej. Mężczyzna był taki przystojny.

- A co byś chciał chłopcze? - złapał jego dłoń i dociągnął do siebie.

- Nie wiem — przyznał, opierając się o niego głową i wdychając mocno jego zapach.

- Może moich ust na sobie? - pocałował go w kark, a potem w ramię.

- Dlaczego miałbym tego chcieć? - jakby wbrew swoim słowom odchylił głowę, pragnąc więcej tego przyjemnego uczucia.

- Bo wiem, iż o tym marzysz — uśmiechnął się szarmancko, nie przerywając pocałunków.

- Ah — jęknął w jego ramię — Nie jestem kobietą, by chcieć pocałunków mężczyzny.

- A ja jestem mężczyzną i lubię dawać pocałunki innym mężczyzną — odparł — Ty też je polubisz.

- Skąd ta pewność? - odetchnął ciężko, czując, jak jego męskość twardnieje na tę obietnicę.

- Stąd, iż to prawda — uśmiechnął się i uniósł jego podbródek dłonią.

Henry spojrzał mu w oczy z uśmiechem i otarł się o rękę — Być może i masz rację...

Ten jedynie przysunął go bliżej siebie drugą ręką, patrząc mu w oczy.

Henry lustrował jego twarz wzrokiem. Jego średniej długości włosy, ciemne oczy i mocno zarysowaną cerę. Lekko zadarty nos oraz kilka blizn przecinających się na policzku. Sam zdziwił się, że przedtem ich nie zauważył. Potem spłynął spojrzeniem na wargi mężczyzny i gładko ogoloną skórę co u piratów nie było częste. Nagle zapragnął zrobić coś, na myśl czego sam odczuł zaskoczenie.

Ma takie miękkie usta. Tak bardzo...

Przygryzł wargi, nagle pragnąc, jak bardzo chciałby ich posmakować.

Nie, nie powinien, to było wbrew jemu, jego honorowi, jego wartością... Jednak przecież był pijany!

Uśmiechnął się radośnie na to odkrycie.

Był pijany, a to oznaczało, że może zrobić cokolwiek, bo nie jest tego świadom.

Ta myśl sprawiła, że po chwili wpatrywania się intensywnie w kapitana, Henry zbliżył się i połączył ich usta. Edward, spojrzał na chłopaka z zaskoczeniem, jednak od razu skorzystał z sytuacji i pogłębił pocałunek.

Henry odczuł przyjemne ciepło w podbrzuszu, które pogłębiało tylko szumienie w uszach. Nigdy nie miał zbyt silnej głowy. Teraz więc oddawał się gorliwie pieszczotom, mrucząc zadowolony. Jakby wszystkie zewnętrzne bodźce i natarczywe myśli zniknęły zupełnie.

Edward korzystał z tej okazji, całując go namiętnie, wkradając się językiem do jego ust.

Panicz odsunął się w końcu, chichocząc - Dziwne uczucie. Jakbyś wkładał mi do ust mackę ośmiornicy.

- Nie przyjemne? - zapytał, gładząc jego policzek dłonią, na której lśniły sygnety.

- Tego nie rzekłem, ale naprawdę jest dziwne. Chcę więcej — zażądał znów, łącząc ich usta.

- Cóż za chciwy panicz. Czyżby tego Cię nauczono? - zapytał, całując go dalej, po czym dłońmi zsunął z niego koszulę.

- Biorę to, czego chcę — mruknął, zarzucając ręce na szyję mężczyzny.

- A czego chcesz? - zapytał ten, dotykając jego nagich pleców.

- Ciebie... - szepnął Henry, na co starszy jedynie podniósł go, biorąc na ręce i ruszył w stronę łoża.

____________________________

Heeeejka🌼🔅

Cóż, jak widzicie rum wszedł a Henry dobrze się bawi. Jak to się zakończy...?

Ps. Opublikowałyśmy poradnik o BDSM. Zapraszamy! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top