| Rozdział 21 |

- Cześć chłopcy — uśmiechnął się uroczo Elian do paru mężczyzn leżących na swoich kojach w dużym pomieszczeniu.

- No proszę, patrzcie, kto przyszedł, nasz El — uśmiechnął się jeden z mężczyzn, roztrzepując mu włosy — Masz może dla nas coś dobrego?

- Nie tym razem. Ale przyprowadziłem towarzystwo! - odsunął się, ukazując stojącego za nim Henry'ego.

Piraci wyraźnie się zachmurzyli.

- Um... Witajcie — Panicz od razu wyczuł ich zmieniony nastrój i spuścił lekko głowę.

- Henry chciałby lepiej poznać się z załogą, prawda? - uśmiechnął się ciemnowłosy zachęcająco.

- J-ja...Tak, miło mi was poznać — spojrzał przelotnie na czterech mężczyzn, przełykając ślinę.

- Poznać? - prychnął jeden z nich, a jasnowłosy przestąpił z nogi na nogę.

- C-cóż...

- Nie sądzisz, że już trochę za późno na zaprzyjaźnienie się? - uniósł brew, ale przerwał mu inny pirat.

- Oh, daj spokój. Siadaj młody, zawsze dobrze jest próbować nowych rzeczy -poklepał soją koje

Ten niepewnie usiadł na miejscu i przygryzł wargi. Był zawstydzony.

- Jak się czujesz? - zapytał go brodaty mężczyzna, uśmiechając się przyjaźnie.

- Ja... Sam nie wiem — wzruszył ramionami, patrząc w ziemię. Pierwszy raz nie słyszał w kierowanym do siebie głosie nienawiści lub kpiny.

- Wczoraj nieźle nastraszyłeś kapitana -powiedział — Ale na przyszłość ten plan ucieczki naprawdę nie był dobry. Musisz wymyślić coś lepszego — zaśmiał się dźwięcznie.

- Nie planowałem tego, gdybym to zrobił, napewno zakończyłoby się inaczej — powiedział cicho

- Naprawdę tak po prosty wybiegłeś bez planu? - spojrzał na niego zaskoczony -Sądziłem, że szlachcice nie popełniają samobójstw.

- Po prostu... Byłem głupi i przeceniłam swoje możliwości — westchnął.

- To zdecydowanie — przytaknął mu — Jednak było, minęło prawda? — oparł się wygodniej, a Elian ułożył się, tak by móc opierać się o brodatego mężczyznę.

- Minęło, ale boli nadal — przyznał chłopak, pocierając swój pośladek.

- Minie ci. A porządne lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło — zaśmiał się, czochrając włosy ciemnowłosemu.

- Ja tam jestem delikatny — wymamrotał Elian, uśmiechając się lekko.

- Tak mały. Ty to, co innego — dał mu całusa w czubek głowy.

Henry uśmiechnął się lekko. Nie sądził, że piraci mogą być tacy czuli.

- Ja też jestem delikatny — wymamrotał.

- Hmmm. W takim razie chodź, mam dwie ręce — wyciągnął do niego dłoń, by mógł się również o niego oprzeć.

- To... - zarumienił się wściekle.

- Co ty mu oferujesz? - prychnął kpiąco inny z mężczyzn, leżący na podwieszonym pod sufitem hamaku — Jest zbyt dumny i czysty, by się do Ciebie zbliżyć.

- Zaproponować zawsze miło. Też mógłbyś czasami okazać życzliwość komu innemu niż Adrien gdy się pieprzycie.

- Oh, zamknij się — prychnął — Komu mam okazywać czułość? Komuś, kto gardzi mną samym wzrokiem?

- Ja... - Henry zaczął bawić się swoimi palcami -Nie chciałem cię urazić — powiedział, co nie było dla niego najprostsze.

Ten uniósł brwi w zdziwieniu — Odniosłem inne wrażenie.

- Ja po prostu... Chyba rozumiesz, że to dla mnie dość trudne? - spojrzał na niego z nadzieją.

- Cóż, myślenie nie jest naszą mocną stroną. Jesteśmy piratami — wzruszył ramionami.

- Nie chcę wchodzić z wami w żaden konflikt -zapewnił, patrząc na brodatego mężczyznę, posturą przypominającego nieco wikinga. Wydawał się taki ciepły i duży...

- My też nie, mały — odparł od razu — Aczkolwiek nie zachowywałeś się zbyt dobrze.

- Chodzi ci o ucieczkę czy o moje szlacheckie zachowanie? I nie jestem mały! - zaprzeczył zarumieniony.

- O wszystko po trochu — uśmiechnął się.

- To... żałuję, że przeze mnie źle się poczuliście — wybrnął, nie mogąc jeszcze przeprosić.

To słowo nie przejdzie mu przez gardło!

- W porządku, nie żywimy urazy. Dziś jest dzień, w którym to zabronione — zaśmiał się.

- Właściwe, o co chodzi z tym dniem. Bo nie rozumiem, co ma się dziać, oprócz jeszcze większej ilości alkoholu.

- Jak to co? Nigdy nie uczestniczyłeś w zabawach? - zdziwił się nieco mężczyzna.

- Bywałem na balach, ale to raczej nie to samo, prawda?

- Cóż oczywiście, bale są wśród arystokracji, a my jesteśmy tylko piratami — powiedział nieco rozbawiony — Co nie zmienia, iż będzie dobra zabawa

- Jak dotąd wszyscy mi powtarzają, że będę w niebezpieczeństwie i ktoś może próbować mi coś zrobić — westchnął, patrząc na Eliana.

Wydawał się taki szczęśliwy, tuląc do tego mężczyzny. W głębi serca też by tak chciał.

- Cóż, byłeś kiedyś pod wpływem alkoholu tak mocno, że nie kontrolowałeś swoich czynów?

- Nie, oczywiście, że nie. Tak nie wypada... To wbrew...

- Tutaj nie ma czegoś takiego, jak "nie wypada", chłopcze — zaśmiał się — Nie tutaj.

Henry odwrócił wzrok.

Może i mężczyzna miał rację? Może nie potrzebnie tak bardzo starał się zachować swoje dobre wychowanie?

Westchnął, podwijając kolana pod klatkę piersiową. Jeszcze kiedyś, nigdy by tak nie usiadł wśród ludzi, ale teraz...

- Coś nie tak? - zapytał niepewnie Elian, widząc jego niepewną minę.

- Nie, wszystko jest w porządku — zamknął oczy.

Czy naprawdę mógłby tu nie udawać? Nie dbać o wszystkie te maniery?

- Czegoś się obawiasz? - zapytał, przekrzywiając głowę.

- Jestem trochę zagubiony — uśmiechnął się słabo — A do tego strasznie boli mnie brzuch.

- Może to krwotok wewnętrzny? - odezwał się jeden ze starszych mężczyzn, który dotychczas leżał z przymkniętymi oczami i jedynie przysłuchiwał się rozmowie.

- To... możliwe — spojrzał na niego z przestrachem. - Nie! Ja nie chcę umierać!

- Spokojnie — nieco ociężale podniósł się — Połóż się, sprawdzę to.

Henry szybko przyjął wymaganą pozycję, kładąc się na plecach i podwijając koszulę.

Ten spojrzał na jego brzuch i siniaka, po czym położył na nim nie do końca czyste dłonie. Na to otrzymał ciche stęknięcie. Chłopak odruchowo uciekł ciałem od bolesnego dotyku.

- Spokojnie, boli? - zapytał, dotykając jego boku.

- T-tak - poskarżył się, jednak gładzenie pomogło mu się rozluźnić.

Lubił taki dotyk, a mężczyzna wydawał się być miły. I nawet jego nie do końca czyste ręce mu nie przeszkadzały.

- To siniak, przyłóż okład z wody i powinno być w porządku — mruknął dość sucho.

- Ughh, w porządku, ale i tak bardzo boli -poprawił swoją koszulę, podnosząc się.

- Domyślam się, dostałeś mocnego kopniaka — wzruszył ramionami.

Henry się skrzywił.

Czy naprawdę nikogo tu nie obchodził jego ból?

Odetchnął głęboko, pamiętając, że miał być miły — Dziękuję, że to sprawdziłeś.

- Lata temu uczyłem się od jednego gościa. Był znachorem, może i jestem głupi, ale coś tam, żem załapał.

- Tak właściwie, czym zajmujecie się na statku? - zapytał Henry, przyglądając się mężczyznom.

- Tym, co wszyscy, piciem, żarciem i sprzątaniem. Porządkowaniem masztu... - zaczął wyliczać drugi z nich.

- Oh... Rozumiem — skinął głową — Wiecie, po prostu... Szanuję pracowników fizycznych, nie ma nic złego w pracy, ale piractwo? Nie lepiej było wam być marynarzami?

- Nie oceniaj ludzi pod względem tego co robią — wzruszył ramionami — Każdy ma swoją historię.

- Staram się, ale jesteście przestępcami -stwierdził, przyglądając im się.

Nie wydawali się źli. Szczególnie ten olbrzym z posturą niedźwiedzia.

- Henry... - wymamrotał Elian po cichu.

- No tak — spuścił wzrok - To trudne.

- No już mały — poczuł, jak mężczyzna wstaje i przeczesuje mu włosy — Przyzwyczaisz się. A my... tak rabujemy statki, ale staramy się robić to bez ofiar. Jak twój ojciec zarabiał?

- Ja... Nie wiem do końca, pracował dla królowej — powiedział cicho

- Myślisz, że to, co robił, było dobre? Królowa jest odpowiedzialna za głodowanie tysięcy ludzi — odparł z mocą.

- Ale... On zapewniał nam wszystko, czego potrzebowaliśmy — powiedział od razu obronie.

- Rodzinie tak, ale pomyśl o innych. Myślisz, że co ja tu robię? - warknął mężczyzna, który pierwszy raz się do niego odezwał — Muszę jakoś nakarmić moje córki, a nikt nie chciał mnie zatrudnić. Nie umiem ani pisać, ani czytać.

- Przecież... Mogłeś spróbować jakoś inaczej. Napewno by się udało — powiedział cicho.

- Próbowałem — opadł na posłanie — Ktoś taki jak ty nie zrozumie, ale nic nie jest tak idealne jak Ci się wydaje. W całym kraju, jak i również na świecie dzieją się różne złe rzeczy. Brakuje pracy i nawet na roli nikt nie chciał mnie zatrudnić.

Henry spuścił głowę przypominając sobie wiele sytuacji gdy jacyś ludzie prosili jego ojca o pracę a on odprawiał ich z kwitkiem. I nie zawsze z należytym szacunkiem.

- A więc uwierz mi. Nie jesteśmy gorsi od niego — mruknął drugi pirat, a widząc minę chłopaka, pochylił się — Napewno nie chcesz się przysunąć? Mogę cię objąć. Wyglądasz na delikatnego.

- Przecież obejmowanie to... - spojrzał na niego.

Mówił poważnie, czy się nabijał?

- Sero, nie dręcz dzieciaka. Nie wszyscy są tacy jak ty.

- Przecież do niczego go nie zmuszam — powiedział, unosząc obronnie dłonie.

Henry zagryzł wargę i lekko oparł głowę na ramieniu pirata.

Był cały spięty. Czy teraz go wyśmieją?

Ten poczochrał jego włosy — Dajcie mu rumu, może to go rozluźni?

- Hmmm... Zobaczymy czy dzieciak da radę w ogóle wypić — jeden z mężczyzn sięgnął po butelkę złotego płynu i podał blondynowi. Wszyscy przyglądali mu się z ciekawością.

- Ale... - powąchał go — To chyba jest mocne trochę...

- Tak, my tu pijemy czysty rum, a nie to rozcieńczone ścierwo nazywane grogiem -zaśmiał się pirat, samemu sobie nalewając. Wypił kilka łyków naraz.

- Ale po 8.00 jest zakaz — przypomniał drugi z piratów — A już się ściemnia.

- Tak, tak. Jeszcze nie ma 8.00. A do tego dziś uczta, więc dziś można. Pij młody — spojrzał na panicza wyzywająco.

Chłopak niepewnie przechylił go do ust i zawahał się — A jak jest tam trucizna?

- Przed chwilą ja wypiłem tyle samo — zaśmiał się — Nie bądź baba.

- Nie jestem jak baba — oburzył się od razu i chcąc pokazać swoją siłę, przechylił butelkę, chcąc wlać siebie na raz całą zawartość. Po dwóch łykach jednak się zakrztusił.

Wszyscy piraci w pomieszczeniu wybuchnęli radosnym śmiechem — Może jak baba nie, ale dzieciak z ciebie nadal — jeden poklepał go po plecach — Gardło się wypali po jakimś czasie. Pij dalej. Zobaczysz jakie to przyjemnie. Prawda szczeniaku?

- Tak — skinął głową młodszy chłopak — Ale nie za dużo, mój Pan nie pozwala, żebym chodził pijany — pokręcił głową.

Henry otarł łzy z oczu i dopił kilka łyków, kaszląc co chwila — Jak wy to możecie tak po prostu pić?

- Jak to jak? Zupełnie zwyczajnie — odparł radośnie, pijąc kilka łyków.

Poklepał panicza po plecach — Oddychaj dzieciaku. Masz, wypij to — wcisnął mu w dłoń inną butelkę.

- C-co to? - spojrzał na nią niepewnie chłopak.

- Woda. Przestanie cię tak palić — wyjaśnił przyjaźnie — Ten dureń też zawsze musi przepijać — wskazał na jednego z mężczyzn.

Mężczyzna wyszczerzył się jedynie nie do końca pełnym uzębieniem, po czym sam wziął butelkę, rumu popijając ją.

Henry wypił trochę wody i odetchnął. Czuł, jak zaczyna mu szumieć w głowie — Nigdy się nie upiłem.

- Kiedyś musi być pierwszy raz — powiedział, po czym podniósł się — Czas się szykować na zabawę, wracajcie do siebie El.

Niewolnik podniósł się — Chodź Henry - pociągnął lekko ogłupionego chłopaka za sobą, na co ten podreptał za nim.



___________________________

Zabawy z rumem naszego Henry'ego mogą nie skończyć się dobrze XD

Myślicie, że nawiązał względny kontakt z tą miłą grupką? ❤️🔅

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top