ROZDZIAŁ 6
Baekhyun stanął przed lustrem. Przyglądał się swojemu obiciu. Miał na sobie czarne spodnie od garnituru, włożoną w nie białą koszulę i bezgustowny krawat, zawiązany przez jego matkę. Kobieta krzątała się po wnętrzu pokoju. Jej głowę przyprószyły włosy o szarym kolorze, o które przyprawił ją jej własny syn. Stres związany z jego niedogodnością życiową i przeprowadzką przez cały kontynent odcisnął na niej swoje piętno. Pani Byun podeszła do chłopaka i gestem kazała mu się ubrać w marynarkę, którą sam uprzednio powiesił na uchwycie szafy. Zarzucił ją sprawnie na ramiona i poprawił kołnierz. Posłał kobiecie ciepły uśmiech i ponownie przejrzał się w lustrze. Jego włosy od roku czasu pozostają w kruczoczarnej barwie, przefarbował je zaraz po przylocie do Londynu. Jego twarz była naturalna. Wyrzucił wszystkie kosmetyki, tak jak porzucił dawne życie. Los sprawił, że był do tego zmuszony. „Denerwujesz się? To Twoje końcowe egzaminy!" wymigała jego rodzicielka. Potrząsnął głową i lekceważąco odmachał ręką. „Jakoś dam radę", pani Byun rozczochrała mu włosy. W jej oczach tliła się duma i szczera radość. Fakt, iż jej syn radzi sobie w życiu, pomimo kalectwa, unosił ją na duchu. Spędziła wiele bezsennych nocy obwiniając siebie o wszystko. Począwszy od pozostawienia Baekhyuna na kilka lat samego w wielkim mieście, kończąc na wyjeździe całej rodziny z kraju. Kiedy jej syn uczył się samotnie w Seoulu, ona, jako karierowiczka, podróżowała po korporacjach całego świata. Kiedy przeprowadziła się wraz z synem do Anglii, jej zapał do pracy przygasł, tak samo jak jej chęć do aktywniejszego życia. Chciała w ten sposób odpokutować swoje winy, czego Baekhyun nie potrafił zrozumieć. Wielokrotnie tłumaczył jej, że należy żyć tak, jakby nic się nie stało. W końcu świat nie stanął w miejscu ani nie skupi się przez moment specjalnie na nich. Uśmiechnęła się pod nosem – co raz częściej jej się to zdarzało. Zostawiła syna samego w pokoju.
Byun obserwował zamykające się powoli drzwi. Zwiesił głowę, pocierając lekko kark dłonią. Spojrzał na zegarek, który dostał z okazji przeprowadzki. Nie widział sensu w tym powodzie, jednak nie upierał się. Nie chciał się buntować. Nie chciał przysparzać jeszcze większej ilości smutku i zdenerwowania swojej mamie. Miał kilka minut do wyjścia, więc zajął miejsce przy biurku. Miał on stąd idealny widok na ulicę, a okno, które było wiecznie uchylone, dostarczało idealną ilość naturalnego światła. Zasłonki na nim lekko falowały. Westchnął, wdychając świeże powietrze. Próbował podsumować w głowie ostatnie miesiące, jakie przeżył. Począwszy od lutego zeszłego roku, kończąc na maju obecnego. Nie odczuł tego upływu czasu. Czuł, jakby to wczoraj On umówił go na spotkanie z Jonginem. Jakby to wczoraj On zaprosił go do swojego domu. Jakby to wczoraj całowali się w Jego łóżku. Baekhyun wziął głęboki oddech. Dzisiaj kończył kolejny etap swojego życia. Kończył szkołę. Rozważał wiele dróg, którymi chciałby pójść. Żadna nie prowadziła jednak do Niego. Czuł się winny tego, co zrobił. Tego, jak bezduszny się okazał. Bał się wrócić. Jednocześnie nie chciał ranić go ponownie. Potrząsnął głową w nadziei, że bolesne myśli odejdą w niepamięć. Z marnym skutkiem. Podniósł się i wyszedł ze swojego pokoju. Szedł po schodach, w głowie imitując odgłos stukania butów o drewno. Pożegnał się z mamą i ruszył w stronę szkoły.
„Dziękuję wam wszystkim za lata spędzone razem, bądź" nauczyciel wskazał na Baekhyuna „kilka miesięcy. Zżyliśmy się jednak ze sobą, mam nadzieję na tyle, aby pozostać w kontaktach na długi czas", wymigał. Byun rozejrzał się po sąsiednich ławkach. Jego koledzy zaczęli żegnać się powoli ze sobą. Czarnowłosy nie odczuwał takiej potrzeby, pragnął tylko odpoczynku po tym tygodniu ciężkich egzaminów. Przeczesał dłonią włosy i wstał. Odblokował telefon, a na ekranie pojawiła się Jego twarz, uśmiechnięta i szczera. Chłopak sprawdził godzinę i ruszył w stronę wyjścia. Poczuł na swoim ramieniu czyjś uścisk, odwrócił się. Zatrzymał go jego wychowawca z zatroskanym wyrazem twarz. „Możemy porozmawiać?", Baekhyuna zawsze śmieszyła ta fraza. „Porozmawiać", jakby był w stanie to zrobić. 'Pomigać" byłoby dużo trafniejsze. Pozostawił przemyślenia dla siebie i kiwnął głową na znak zgody. Nauczyciel poprowadził go do wschodniego skrzydła placówki, gdzie znajdowały się sale z najmłodszymi podopiecznymi. Byun miał mieszane uczucia co to tego miejsca. Jednocześnie cieszył się z obecności dzieci i czuł ogromny smutek, ponieważ większość z nich nigdy nie usłyszała głosu swoich rodziców, ćwierkania ptaków, skrzypienia śniegu pod stopami, szelestu liści. Wychowawca wszedł do jednej sali i pociągnął chłopaka za sobą. Niezauważenie przemknęli na drugi koniec pomieszczenia, gdzie obserwowali dzieci bawiące się przed posiłkiem. Sesje nauki miały o poranku. Baekhyun nie rozumiał jednak powodu, dlaczego się tu znalazł. Kiedy prosił o wyjaśnienie, jego nauczyciel go uciszył i kazał patrzeć. A więc Byun patrzył. Po kilkunastu minutach chłopak usiadł na ziemi, aby jego nogi niepotrzebnie się nie męczyły, nie miał pojęcia, ile czasu tutaj spędzi. W pewnym momencie podszedł do niego nieśmiały chłopczyk i wlepił w niego swoje ogromne i wściekle błękitne oczy. Miał delikatną buzię i ciekawskie spojrzenie. Wyciągnął do niego ręce i złapał za koszulkę. Lekko pociągnął. Baekhyun zrozumiał jego intencję, poczochrał jego przydługie włosy i podniósł się z ziemi, podążając za chłopcem. Spędził w towarzystwie dzieci kilka godzin, a on nie zauważył, kiedy jedno po drugi zaczęło znikać z rodzicami. Jego wychowawca cały czas obserwował zabawę starszego z młodszymi. Przetarł obolały kark i podszedł do Byuna, kiedy ten żegnał się z ostatnim dzieckiem. Poklepał go po ramieniu. „Baekhyunie, powiedz mi, wiesz, co chcesz robić w życiu?", chłopak zmarszczył brwi i szybko mu zamigał: „To jest powód, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? Chcecie zrekrutować mnie na stanowisko niańki?". Byun poczuł się lekko oburzony, jednak nauczyciel nie wydawał się być poruszony jego gwałtownością gestów. „Nie zmuszałem cię jednak do tego", Baekhyun zamierzał odmigać, jednak zawahał się. Starszy miał rację. „Odkąd zorganizowaliśmy piknik dla miasta, by pokazać niepełnosprawnych jako normalnych ludzi, zastanawiam się, co robisz, że wszystkie dzieci do ciebie lgną. To niezwykłe, jeszcze żadne nie odmówiło wspólnej zabawy z tobą". Baekhyun nigdy się nad tym nie zastanawiał, jednak była to prawda. Dodatkowo, ludzie komplementowali jego zdolności przekazywania wiedzy młodszym, robił to bardzo w przejrzysty sposób. Chłopak powoli podejrzewał, w jakiej sprawie nauczyciel go to przyprowadził. „Nasza placówka chce zaoferować Ci etat", Byun uśmiechnął się nieznacznie. Nie był to szczyt jego marzeń, jednak etatowa praca zaraz po zakończeniu szkoły była niesamowitą szansą. „Oczywiście, nie masz odpowiednich kwalifikacji. Zaczerpnęliśmy informacji w niektórych placówkach i w zupełności wystarczy Ci przeprowadzony kurs pedagogiczny pod warunkiem, że twoja praca przez dwa lata będzie nadzorowana przez osobę wykonującą tę pracę przez co najmniej pięć lat". Na twarz Baekhyuna wstąpił niepohamowany uśmiech. Szczery uśmiech.
*5 lat później*
Baekhyun zrzucił budzik na podłogę, obracając się do niego plecami. Ten jednak nie przestał wydawać z siebie irytujących wibracji, chłopak był zmuszony podnieść się z wygodnego łóżka. Podrapał się po policzku i na wpół przytomnym krokiem ruszył w stronę okna, by je otworzyć. Wyjął z ogromnej szafy świeży ręcznik i ubrania. Orzeźwiający prysznic zmył z niego ostatki zmęczenia. Wszedł ponownie do swojej sypialni, do której zdążyły wpłynąć promienie porannego Słońca. Stanął przed lustrem i zaczął zapinać guziki swojej błękitnej koszuli. Przełożył czarny pasek przez szlufki granatowych spodni. Ręką przejechał po krótkich, czarnych włosach. Zaczął przyglądać się sobie, a potem spojrzał za wetknięte za ramę lustra zdjęcie. Obejmował on na nim Jego i Jongina. Ponownie spojrzał na swoje odbicie. Zmęczony wzrok, a jego usta najpewniej rozerwałyby się od szerokiego uśmiechu, na jaki było go stać w przeszłości. Odchrząknął. Wyszedł z pustego domu i ruszył przed siebie.
Stanął przed świeżo postawioną płytą nagrobną. Złożył na niej bukiet czerwonych róż. Ludzie mówią, że nie są to odpowiednie kwiaty na cmentarz, jednak on wiedział, co lubiła i chciałaby jego matka. Stał przed grobem nieruchomo. Dzisiaj mijał kolejny miesiąc, jak nie było jej przy nim. Uśmiechnięta podobizna jego matki przypatrywała się mu. Nie była podobna do osoby, która go opuściła. Zostawiła go smutna, siwa kobieta bez nadziei na lepsze jutro. Czasem miał wrażenie, że zabił ją jej smutek, a nie zawał. Ukucnął i położył dłoń na zimnej płycie. „Czemu, nawet odchodząc, zamartwiałaś się o mnie? Jestem dużym chłopcem."
Dotarł do szkoły wraz z dzwonkiem. Przez chwilę obserwował napływających uczniów do budynku. Westchnął i ruszył do swojego gabinetu. Zostawił tam niepotrzebne rzeczy. Powoli kierował się do sali, w której miały rozpocząć się jego zajęcia. Początkowo zajmował się najmłodszym rocznikiem, jednak szybko dyrektor placówki zorientował się, jaki pozytywny wpływ Baekhyun wywiera na uczniów, również tych starszych. Chłopak został powitany przez trzecioklasistów i rozpoczął lekcje.
Przechadzał się po korytarzu i pilnował uczniów na dworze. Zbliżał się dopiero kwiecień, jednak pogoda zwiastowała rychłe lato. Zaczepił go jeden ze najstarszych roczników. „Dzisiejsze spotkanie jest aktualne?", Baekhyun odmigał pozytywną odpowiedź i uśmiechnął się lekko. Widział w oczach młodszego dużo chęci do działania i zmotywowania. „To dobrze", pomyślał „Będzie mu ciężko".
Przebrany w dres wkroczył do małej sali gimnastycznej. W niej rozgrzewał się wcześniej spotkany chłopak. Przywitał się skinieniem głowy i dokończył rozciąganie. Baekhyun przerwał mu: „Zanim zaczniemy robić cokolwiek, pamiętaj, że nie będzie łatwo. Będzie piekielnie trudno, gorzej, niż ci się wydaje". Jego wiadomość nie zaskoczyła młodszego, a wręcz bardziej umocniła w postanowieniu. Byun został przyłapany jakiś czas temu przez Sama na tańczeniu, co było czymś niesamowitym w świecie głuchoniemych. Sam pragnął, aby Baekhyun nauczył go odczytywać rytm i muzykę z drgań. Koreańczyk wpadł na pomysł pogłębiania tej umiejętności od czasu ostatniej nocy z Nim, kiedy drgania jego głębokiego głosu tuliły go do snu. Po godzinie wykładania samej teorii Sam był zmęczony, więc odpuścił mu dalszą naukę. Był nim pozytywnie zaskoczony, gdyż wyczuwał najmniejsze podrygi powietrza. Upewnił się kilkakrotnie, czy Sam da radę dojść do domu. „Tak, proszę pana, nie jestem zmęczony fizycznie. Po drugie, co mogłoby mi się stać?", Byun przemilczał jego pytanie. Mimowolnie przypomniał sobie zdarzenia felernej nocy. Pogodził się ze swoim losem kilka lat temu, nie mógł żyć przeszłością. Chciał prowadzić normalny tryb życia, uboższy o pewien element. Odprowadził go do wyjścia, gdzie czekała dziewczyna Sama. Odruchowo wypowiedziała słowa pozdrowienia w kierunku Baekhyuna, po czym poprawiła się i pokazała to gestem. Uśmiechnął się i skinął głową. Obserwował ich przez krótką chwilę, kiedy znikali w ciemnościach uliczki.
Mijały miesiące, jesień zamieniła się w zimę, zima w wiosnę, potem nadeszło gorące lato. W końcu drzewa zaczęły ponownie się złocić. Byun korzystał z ostatniego dnia urlopu, siedząc na werandzie i popijając parującą herbatę. Pomimo słońca, które świeciło mu prosto w twarz, było chłodno. Przyniósł ze sobą stary koc, którym przykrył nogi. Przeciągnął się i wyłamał kostki. Nie wypoczął przez te kilka dni wolnego. Nie męczyła go praca fizyczna, a dziwne uczucie czające się w zakamarkach jego umysłu. Czuł się, jakby brakowało mu pewnego elementu w życiu, lecz nie wiedział, co to mogło być. Tak przynajmniej się oszukiwał. Próbował wyprzeć prawdę i wszelkie wspomnienia o Nim. Westchnął głośno i poczuł to dziwne ukłucie w klatce piersiowej, które towarzyszyło mu za każdym razem, gdy myślał o swoim dawnym chłopaku. „Czy to poczucie winy?", uderzył się lekko w pierś. Odstawił w połowie pusty kubek na stolik i wstał z zamiarem udania się do domu, gdy ktoś złapał go za ramię. Zaskoczony, podskoczył niezauważalnie. Zobaczył rozpromienioną twarz Sama. Wydoroślał przez dwa miesiące wakacji. Baekhyun przywitał się z nim. „Szkoła jest pusta teraz bez ciebie, z kim będę teraz trenować?", Sam napisał w zeszłym roku egzaminy i opuścił placówkę dla głuchoniemych, zaczynając tym dorosłe życie. Byun wiedział, że chłopak pałęta się tu od czasu do czas, gdy odprowadza lub przychodzi do swojej dziewczyny, która mieszkała ulicę obok. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i odpowiedział w kilku słowach, po czym poprosił o wejście na coś ciepłego do picia. Baekhyun skinął głową i otworzył szeroko drzwi.
Sam chodził w tę i we w tą, podziwiając zdjęcia wiszące na ścianach i postawione na komodach. Byun przygotowywał dla nich po małej kawie, do tego wyciągnął orzechy w cynamonowo-czekoladowej polewie. Uśmiechnął się gorzko. Zauważył ruch po swojej prawej, obrócił w tamtą stronę głowę. 'Wyglądałeś ślicznie w blond włosach", starszy parsknął śmiechem. „Śliczny, powiadasz? Od kiedy to nauczyciel jest śliczny?". Sam przewrócił oczami. „Nie jesteś już moim nauczycielem. A po drugie, ostatni rok bardzo nas do siebie zbliżył", pokiwał głową na znak zgody. Usiedli razem na kanapie. Baekhyun widział, że młodszy gryzł się z czymś. Szturchnął go łokciem, a ten westchnął.
-„Denerwuję się"
-„Czym?"
-„Kojarzysz Ruby? Moją dziewczynę, prawda?" – Byun pokiwał głową, bardzo ją lubił, była śliczna i widać, że kochali się z Samem.
-„Jesteśmy ze sobą od dziecka i wiem, że zostaniemy razem do końca życia. Chciałbym jej się oświadczyć" – spuścił wzrok na kolana, a na jego policzki wpełzła purpura. Baekhyun poczekał, aż chłopak podniesie wzrok, aby mógł zobaczyć jego gesty.
-„Jesteś młody, to poważny krok, jesteś tego pewien?" – oboje odłożyli kubki na stolik.
-„Przeżyliśmy wiele, ona jedyna została ze mną, kiedy zacząłem tracić słuch" – serce Byuna zaczęło szybciej bić, kiedy przypomniał sobie własną sytuację, która męczyła go dzień w dzień, nie chcąc ustąpić – „Wierzę, że będziemy nierozłączni."
-„Dlatego chciałeś się dzisiaj spotkać? Chciałeś... porady?" – Sam kiwnął głową – „Wybrałeś złą osobę. Bardzo złą."
Sposępniał, a chłopak spojrzał na niego dziwnie, po czym wstał i zniknął na moment w drugim pomieszczeniu. Kiedy przyszedł, w ręku trzymał trzy zdjęcia. Na każdym znajdował się On i Baekhyun. Pamiętał momenty, w których wykonywał te zdjęcia. Pierwsze było wykonane w pierwszy dzień świąt, kiedy oboje leżeli zakopani w pierzynach, a Jego ręka była jednocześnie poduszką dla Byuna. Na Jego nadgarstku widniała już czarna bransoletka. Kolejne było zrobione w Sylwester, kilka minut po północy. Byun siedział Mu na baranach i próbował dosięgnąć nieosiągalnych fajerwerek. Ostatnim zdjęciem było zdjęcie z jego lustra. Byli na nim razem z Jonginem. Rzeczami, jakie łączyły te zdjęcia, były prawdziwe i szczere uśmiechy. Baekhyun próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio uśmiechał się tak szeroko. Zrobiło mu się potwornie smutno, jednak Sam zdawał się tego nie zauważyć.
-„Widząc te zdjęcia wiem, że przyszedłem do odpowiedniej osoby. Panie..." – Byun podniósł znacząco brwi – „Baekhyun. Widzę na tych zdjęciach wyjątkowe uczucie. To wręcz emanuje z tych fotografii."
-„Ale nie byłem tak wytrzymały jak ty. Uciekłem. Jak tchórz."
Od spotkania z Samem minęło kilka dni. Byun wrócił do pracy, jednak cały wolny czas spędzał na intensywnym myśleniu. Wahał się. Nie wiedział, czy da radę. Nie wiedział, czy chce dać radę. Aż w końcu postanowił.
Zmiął już którąś z kolei kartkę, która zaraz potem wylądowała pod jego nogami. Jego wiadomość musiała być idealna. Każda litera musiała być prosta i zgrabna, a treść wyważona i przemyślana. Po kolejnym nieudanym razie gwałtownie odsunął się od biurka, wstał i założył ręce na kark, chodząc po całym pokoju. Wieczór spędzony z Samem wiele mu uświadomił. Ból, który towarzyszył mu od lat, związany był z Nim. Ostatnie wieczory spędzał na bezmyślnym wpatrywaniu się w albumy pełne ich zdjęć oraz bezsensownym traceniu papieru, który kończył w niszczarce. Kopnął w stojące kapcie obok łóżka i zsunął się po ścianie. Słone łzy zaczęła spływać po jego policzkach. „To nie mogą być przemyślane słowa", wstał i podszedł do biurka. „To muszą być słowa, które coś znaczą, które są prawdziwe", naznaczył kartkę kilkoma mokrymi śladami. Zatracił się w pociągnięciach długopisu. Pisał o wszystkim. Od koloru ścian w jego pokoju, który przypominał mu o wspólnie spędzonym weekendzie w wesołym miasteczku, po zapach jego perfum, który przypomina mu Jego dom. O tym, jak pomimo upływu tylu lat, jego serce w niewiadomy sposób nadal potrzebuje Jego bliskości. O wszystkich pocałunkach, których było niewiele, ale każdy był czymś niesamowitym. I przeprosiny. Napisał przeprosiny. Najprostsze, niezbyt rozbudowane. Najzwyklejsze. Jednak to jedno słowo wprawiło jego ciało w drgawki, zaczął szlochać jak opętany. Po raz pierwszy od tylu lat pozwolił sobie na upust wszystkich emocji. Pozwolił swojemu smutkowi, gniewowi i rozpaczy znaleźć ujście. Kiedy zaklejał kopertę, na dworze zaczęło widnieć. Był wykończony, szał wyciągnął z niego resztki energii. Napisał na kopercie Jego stary adres. Zaczerpnął informacji od starego znajomego, który potwierdził, że nie wyprowadzał się z rodzinnego domu. Kierując się do pracy, mijał kilka skrzynek. Dobrze znał ich rozmieszczenie. Cały czas trzymał list blisko serca, przytulony, jakby był żywym człowiekiem. Nie chciał robić sobie nadziei, nie chciał się bać. Jedynie czego pragnął, to zrozumienia i odpoczynku od wiecznej pustki, która go prześladowała. Zostały mu trzy kroki do czerwonej skrzynki. Dwa. Jeden. Wziął głęboki oddech. Wsunął kopertę do środka. Nie było już odwrotu.
„Przepraszam."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top