ROZDZIAŁ 2

Jongin razem z Baekhyunem powtarzali po raz kolejny skomplikowany krok taneczny. Wpatrując się w siebie w lustrze próbowali wychwycić swoje błędy. Kai co chwilę grzmiał na Byuna. Ten, cały czas motywowany przez siedzącego w kącie Chanyeola, w końcu wykonał ruch idealnie. Kai poklepał go po plecach i uśmiechnął się zawadiacko. Wyłączył muzykę i odchylił się do tyłu. Kiedy ponownie na niego spojrzał, zaśmiał się i mrugnął. Baekhyun zmarszczył się w charakterystyczny dla niego sposób. Złapał lecącą w jego stronę butelkę wody i opróżnił całą. Pozbierali swoje rzeczy i wyszli z sali, zamykając ją na klucz. Był późny wieczór, okazali się ostatnimi klientami siłowni. Kiedy opuścili budynek, zaczął padać śnieg.


Chanyeol po raz kolejny odrzucił przychodzące połączenie. Kai zmierzył go zirytowanym wzrokiem. Kiedy znów zabrzmiał znajomy dźwięk, wyrwał mu telefon i odebrał połączenie. Rzucił wyższemu telefonu. Zrównał się z Baekhyunem i szli ramię w ramię, zostawiając olbrzyma w tyle. Pokonywali kolejne uliczki bez słowa. Kiedy Jongin nie skręcił w stronę swojego domu, starszy przystanął.

- Zawsze odprowadza cię Chan, teraz go nie ma – rzucił Kai, nawet się nie zatrzymując – Nie da mi żyć, jeżeli puszczę cię samego.

Byun przewrócił oczami i dogonił młodszego. Zatrzymał go.

- Jongin, idź do domu. To jedna przecznica. Jestem dużym chłopcem – ten zmierzył go wzrokiem i dźgnął w brzuch, jakby oceniał jego wytrzymałość.

- Nie jesteś. Idziemy. Jestem głodny. Im szybciej się ciebie pozbędę, tym będę szczęśliwszy.


Ostatnie metry pokonali biegiem. Zerwała się okropna zamieć, która uniemożliwiała normlane poruszanie się. Młodszy chwilę walczył z otwarciem przymarzniętych drzwi do budynku, w którym mieszkał Baek. Wpadli do niego, ciężko dysząc i otrzepując się ze śniegu. Starszy zatrzasnął drzwi. Zaczął kierować się w górę po schodach. Zauważył, że drugi chłopak za nim nie podąża. Byun skinął do niego i gestem nakazał mu iść. Chwilę potem oboje znaleźli się w salonie Baekhyuna. Zostawili przemoczone kurtki przed drzwiami, a Kai rozsiadł się na kanapie, rozglądając się po mieszkaniu. Studiował każde zdjęcie zawieszone na ścianie, czasami dłużej zawieszając na jakimś wzrok. Byun postawił przed nim kubek gorącej herbaty. Siedzieli w ciszy i podziwiali szalejący żywioł za oknem. Kai westchnął, kiedy w jego oczy rzucił się kalendarz porzucony w stercie papierów na stole. Ktoś systematycznie skreślał czerwonym markerem dni, odliczając do 24 grudnia. Jongin podświetlił ekran swojego telefonu.

- Czemu przestałeś odliczać? – Kai wziął kalendarz do ręki. Baekhyun, wyrwany ze swoich myśli, zmarszczył brwi i spochmurniał. Wytrącił mu go z ręki, zrzucając przy okazji kilka kartek ze stołu.

- Nie mam już do czego – Kai schylił się, bo podnieść zapisane kartki – Nie wracam do domu na święta.

Kai wyprostował się i spojrzał na chłopaka ze zdziwioną miną. Baekhyun przerwał wypowiedź Jongina, zanim ten otworzył usta. Podniósł jedną brew, gdy starszy zabrał ich ledwo napoczętą herbatę i wrzucił do zlewu. Zerknął na zawartość swoich dłoni. Brew powędrowała mu jeszcze wyżej, a na usta wypełznął niepochamowany uśmiech. Byun, który wracał z części kuchennej, zauważył kartki w rękach Kaia. Wiedział, że było już za późno, wydał z siebie dźwięk zażenowania i zasłonił twarz.

- Może powinienem pokazać to Chanyeolowi – Jongin pokazał swoje zęby w szerokim uśmiechu i wyruszył w poszukiwania kolejnych skarbów w bałaganie na stole.


Kyungsoo czekał na swojego chłopaka w ich ulubionej kawiarni. Podawali tutaj za słodkie ciasta i zbyt słabą kawę, ale to tu wydawali swoje ostatnie pieniądze, kiedy byli młodsi. Aktualnie wpatrywał się w zimną już kawę i talerz z babeczką na nim, ustawione na drugim końcu stolika. Jego porcja już dawno znikła. Kiedy dzwonek oznajmił przyjście kolejnego gościa, Do podniósł wzrok. Uśmiechnął się. Olbrzym zaczął kierować się w jego stronę, jednak bez cienia uśmiechu na twarzy. Stanął naprzeciwko i spojrzał na jedzenie, aby zaraz przenieść wzrok na Kyunga.

- Nie mam czasu, mówiłem ci – rzucił oschle Yeol. Jego chłopak skrzywił się na dźwięk tych słów. Uśmiechnął się zaraz mimo wszystko i zachęcił wyższego do zajęcia miejsca naprzeciwko. Nie ruszył się. Nie rezygnując, młodszy próbował nawiązać rozmowę.

- Co było tak ważnego, że kazałeś mi przyjść? – wycedził przez zaciśnięte zęby, ignorując słowa drugiego. Ten spuścił głowę i smutno spojrzał na Chanyeola.

- Czemu jesteś taki zły? – starszy przewrócił oczami – Ostatnio się w ogóle nie widujemy.

- Najwidoczniej nie mam czasu – odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi. Usłyszał gwałtownie odsuwające się krzesło.

- Czemu... - usłyszał łamiący się głos – Czy naprawdę te lata dla ciebie nic nie znaczą?

Olbrzym przystanął. Potarł kark i spojrzał na bliskiego płaczu Kyungsoo.

-Nie rób scen – wyszedł prosto w wichurę panującą na dworze.


Baekhyun wpatrywał się w zasypiające powoli miasto w ostatnich podrygach zamieci. Podświetlił ekran telefonu. Widniała na nim godzina 3:45. Chłopak westchnął i podszedł do stołu. Zgarnął swój notatnik i długopis, zerkając na śpiącego Jongina. Nie pozwolił wrócić mu do domu, a był w stanie zaoferować tylko wysłużoną kanapę. Usiadł na podłodze, opierając się plecami o ciepły kaloryfer. Zawinął nogi w cienki koc i zaczął wertować zapisane strony. Jego telefon zawibrował, oznajmiając nadejście wiadomości.


OD: Park Chanyeol

Śpisz?

DO: Park Chanyeol

Nawet jeżeli bym spał, obudziłbyś mnie. Połóż się do łóżka.

OD: Park Chanyeol

Chodźmy jutro gdzieś.

DO: Park Chanyeol

Jesteś pijany?

OD: Park Chanyeol

Bądź gotowy na 8.

DO: Park Chanyeol

Nie wstanę. Ty nie wstaniesz.

OD: Park Chanyeol

Zwlekę twoją szanowną dupę z wyra, nawet jeżeli miałbym Cię umyć i ubrać.

PS: to prawda, całusy.

Baekhyun o mało co nie wybuchł śmiechem, jednak szybko się poprawił, przypominając sobie o obecności Jongina. Otworzył notatnik na czystej stronie i zaczął skrobać nowe wyraz w świetle Księżyca. Kiedy jego miejsce powoli zaczęło zastępować Słońce, wstał, rozprostował zasiedziałe mięśnie i ruszył w stronę kuchni.


Jongina obudziło lekkie szturchnięcie w bok. Rozkleił z trudem powieki i potrzebował chwili, aby przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Stęknął z bólu i przetarł twarz, przeczesując palcami włosy. Baekhyun postawił przed nim jajecznicę i szklankę wody. Bez słowa ruszył do przedpokoju. Kai wzruszył ramionami i zaczął jeść. Zza drzwi łazienki dobiegł go dźwięk prysznica. Niespiesznie dopił zawartość szklanki i umył naczynia. Po chwili namysłu ruszył w stronę łazienki.


-Wyjdź! - zawył Baekhyun – Jezus, Kai, czy ty nie masz wstydu?

Spojrzał na niego przez drzwi prysznica i zrobił niewinną minę. Umył twarz w akompaniamencie tysiąca przekleństw krzyczanych przez Byuna. Jongin co chwilę zerkał na niego, żeby rozwścieczyć go jeszcze bardziej. Wziął jego szczoteczkę i pomimo licznych protestów, użył jej. Po piekielnie długich minutach, Kai puścił Baekhyunowi oczko i wyszedł. Zażenowany chłopak odkręcił ponownie gorący strumień. Uderzył pięścią w kafelki i zaprzysiągł sobie uśmiercenie Kim Jongina. Kiedy woda straciła przyjemną temperaturę, wysuszył się ręcznikiem i ubrał czarne spodnie, białą koszulkę, a na to najzwyklejszą, szarą bluzę. Kiedy wszedł do salonu, Kaia już nie było. Dziękował mu za to w duchu. Wypatroszyłby go.


Chanyeol ledwo wstał z łóżka. Pomogła mu w tym jego młodsza siostra. Zaprowadziła za rękę do łazienki i oboje umyli twarz. Jiwoo uciekła do swoich zabawek, zaś Park wziął szybki prysznic. Nie wiedział, czemu myśl o spotkaniu z Baekhyunem tak go ekscytowała. Ubrał się i zszedł do kuchni zjeść śniadanie. Gdy nadeszła pora, zarzucił na siebie kurtkę i wyszedł na skrzący się śnieg. Szedł kilka minut w rytm własnej muzyki z rękoma w kieszeniach. Kiedy znalazł się przy kamienicy Byuna, ten wyszedł z niej. Olbrzym pociągnął nosem i trzema krokami pokonał dzielącą ich przestrzeń. Chuchnął niższemu w odsłoniętą szyję. Zaskoczony chłopak spiął się i wydał zduszony okrzyk. Uderzył lekko Yeola w ramię i ruszyli przed siebie.


Baekhyun zakupił w pobliskim sklepie kawę, której nienawidził. Nieprzespana noc jednak dawał mu się we znaki i próbował to skrzętnie zatuszować. Chodzili bez celu po mieście i gadali o głupotach. Śmiali się, próbując naśladować Sehuna i Luhana. Oboje zapomnieli o swoich zmartwieniach. Było już południe, kiedy zaczął im doskwierać mróz. Żaden jednak nie chciał kończyć spotkania. Baekhyun wskazał kawiarnie na rogu.

- Każda inna, tylko nie ta – Chanyeol spochmurniał. Znajdowali się koło wczorajszego miejsca spotkana z Kyungsoo. Starszy nie odezwał się ani słowem do młodszego od tamtej chwili, choć ten jak szalony do niego wydzwaniał. Byun nie drążył tematu i zaproponował inną znana mu knajpkę.

- Na pewno przypadnie ci do gustu – złapał olbrzyma za nadgarstek i ciągnął za sobą. Ten opierał się dla zabawy, jednak siła Baeka go zadziwiła i odpuścił. Zamiast tego zrzucił mu rękę na szyję i przeniósł swój ciężar na niego. Młodszy stęknął i próbował go unieść, nie udało mu się. Obydwaj wpadli w zaspę – Chanyeol na Byunie. Park zbliżył swoją twarz do chłopaka i szepnął:

- Tu były siki – śmiech Yeola, krzyk i rozpaczliwe błagania o wolność Baekhyuna wymieszały się ze sobą.


Niższy miał racje. Olbrzym prawie od razu zakochał się w wybranej przez niego knajpie. Było tam pełno płyt winylowych, gitar wszelkiej maści oraz żywa kapela. Dowiedział się, że w godzinach wieczornych scena staje się pusta i otwarta na twórczość gości. Żaden stół i krzesło nie było od kompletu, co nadawało specyficzną aurę całości. Złożyli obaj zamówienie i pogrążyli się w kolejnej rozmowie.

- Channie, czemu nie chciałeś wejść do tamtej kawiarni? – zapytał Byun, mieszając zawartość kubka. Kolejna kawa, tym razem na słodko. Kofeina wrzała w jego żyłach. Park spojrzał na niego swoimi dużymi oczami. Młodszy odwzajemnił spojrzenie, a po chwili zrobił obrzydliwego zeza, co rozbawiło olbrzyma.

- Spotkałem się tam wczoraj z Kyungiem i wyniknęła z tego niemiła... wymiana zdań – zawahał się przy ostatnich słowach. Po jego ustach przeszło słowo kłótnia, jednak nie był w stanie go wypowiedzieć.

- Och – Baekhyun wydawał się trochę zdezorientowany – Myślałem, że się dogadujecie.

- Bo tak było – podniósł filażankę z herbata, jednak zaraz ją odstawił – Ostatnio się nie zgadzamy w kilku sprawach.

- Opowiedz mi o tym – spojrzenie Baekhyuna było szczere i pełne współczucia. Chan machnął ręką. Byuna postanowił ugryźć jego problem z drugiej strony.

- Zaczęło się od końcówki września – zaczął. Widząc pełne zdziwienia spojrzenie Parka, wiedział, że ma racje – Od kiedy zacząłem trenować z Jonginem. Od tego momentu byłeś smutniejszy.

Chanyeol zwiesił głowę.

- Chodziłeś na każdy trening.

Olbrzym złączył ręce na karku.

- Zacząłeś spędzać więcej czasu ze mną.

Zacisnął ręce w pięści, które powrotem znalazły się na stole.

- Nie miałeś czasu dla niego.

Otworzył dłonie i spojrzał zbolałym wzrokiem na Baeka.

- Napraw to, Chan.

- Nie chcę.


Ściemniało się. Chanyeol szedł ramię w ramię z Baekhyunem. Blondyn wskazał mu bawiące się dzieci: lepiły bałwany, rzucały się śnieżkami i robiły orły na śniegu. Olbrzym się zaśmiał. Miał już sięgać po garść śniegu, gdy rozbłysnęło nad nimi światło. Tysiące lampek rozwieszonych na drzewach w parku – wszystko zaświeciło. Byun otworzył buzię z podziwu i zachwytu. Park delikatnie mu ją zamknął i poprowadził w głąb alejki. Żaden z nich nic nie mówił, aby nie psuć magii tej chwili. Wszystko jaśniało. Ostatnie promienie słońca schowały się. Dotarli właśnie do centralnej części parku, gdy przed nimi wyrosła ozdobiona w czerowono-złote ozdoby choinka, wysoka na kilka metrów. Jej czubek wieńczyła gwiazda, która obrazowała wszelkie marzenia ludzi. Olbrzym szczerzył się jak głupi. Kiedy spojrzał na Baekhyuna, zdał sobie sprawę, że ten jest smutny. Szturchnął go z przejętą miną. Byun potrząsnął głową i spuścił ją w dół, aby zaraz ją podnieść i obdarzyć Yeola jednym z piękniejszych uśmiechów. Po namowach olbrzyma, poszli lepić dwa bałwany. Kiedy Baekhyun nie widział, Park złączył im ręce.


-Myślę, że to koniec – Kyungsoo zarzucił nogi na ławę Jongina, który siedział naprzeciwko i znudzony wpatrywał się tępo w przeskakujące obrazy w telewizorze. Przyszedł do niego wyrzucić z siebie wszystkie żale na temat Parka Chanyeola. Nie potrafił zrozumieć, jak mógł porzucić wspólne lata dla kogoś innego. Nie umiał sobie tego wyobrazić. Zawsze byli Do i Park, Park i Do. Nieodłączne połówki od lat. Ich relacja przetrwała wiele ciężkich chwil, a delikatny Byun Baekhyun tak po prostu ją zakończył.

- Nie taki delikatny – Kyungsoo zdał sobie sprawę, że wszystkie swoje myśli wypowiadał na głos. Zmarszczył się. Wykonał gest zachęcający do rozwinięcia tematu. Kim przeciągnął się, wyłamał palce i spojrzał na chłopaka.

- Żyje sam od ponad 3 lat. Liczbę wizyt w jego rodzinnym domu jestem w stanie policzyć na palcach jednej ręki. Na treningach jest dokładniejszy i twardszy niż ja. Nie ulega łatwo emocjom. I ma fajny tyłek – Do przemilczał ostatnią kwestię i westchnął. Schował twarz w poduszce, ale zamiast łez, wezbrał w nim gniew.


Minęły trzy dni od wyjścia Chanyeola z Byunem. Oboje spędzali ze sobą co raz więcej czasu, zaś Park unikał i nie odzywał się do swojego chłopaka. Baekhyun majstrował przy kablu swoich słuchawek, kiedy pojawił się Chan. Jego uśmiech zwiastował coś niecnego – blondyn rozpoznał go od razu. Wyższy zajął miejsce w swojej ławce, zaś Byun porzucił zepsute słuchawki i usiadł okrakiem na swoim krześle, twarzą do olbrzyma. Ten patrzył na niego swoim specyficznym wzrokiem. Młodszy zmarszczył brwi.

- Byun Baekhyunie, czy chciałbyś mi o czymś powiedzieć? – skrzyżował ręce na piersi, a jego prawy kącik ust powędrował w górę. Blondyn zrobił zdziwioną minę.

- Byun Baekhyunie, „czasami świat spada, a ja spadam razem z nim, nie oszukasz przeznaczenia, które wisi..." – Chanyeol zaciął się i spojrzał w kartkę, którą dopiero teraz dostrzegł niższy. Nie potrzebował tej informacji, by rozpoznać swoje słowa. Rzucił się na olbrzyma i próbował odebrać mu papier – z powodzeniem, ponieważ starszy zanosił się gromkim śmiechem. Byun stanął prosto i poprawił mundurek, gniotąc kartkę. Najchętniej włożyłby ją sobie do ust, przeżuł i wypluł prostu w Parka, którem po policzkach płynęły łzy. Blondyn spojrzał na niego z politowaniem.

- I tak to był jeden z gorszych tekstów – powiedział po chwili, kiedy otarł już łzy. Do Baeka sens wypowiedzi doszedł dopiero po chwili.

- Jeden z gorszych?! – zagrzmiał spanikowany – Masz ich więcej?!

- Łącznie z tym były trzy kartki – mrugnął do niego – zostawiłem sobie te z nutami i piosenką o tytule „Kocham Park Chanyeola".

Byun założył ręce na piersi i oparł swój ciężar na jednej nodze. Przekrzywił lekko głowę.

- Nigdy czegoś takiego nie napisałem – powiedział całkowicie poważnie. Chanyeol też spoważniał.

- Ale jak poprzestawiasz kilka liter, dodasz jedną czy dwie i odejmiesz tyle samo... – Chan obrazował to ruchami dłoni – ...wychodzi!

Mierzyli się przez chwilę wzrokiem. Przerwał im dzwonek. Baek usiadł do swojej ławki. Przez całą lekcje próbował zignorować podśmiechującego się sąsiada.


-Ale to wcale nie jest takie złe, Baekkie! – zarzekał się Park. Siedzieli razem w ich miejscu pod wierzbą. Z telefonu płynął lekki dźwięk gitary Chanyeola.

- Co nie zmienia faktu, że powieszę tego człowieka za jego genitalia – Baekhyun buzował. Nie był stanie zapomnieć Jonginowi wyniesionych tekstów piosenek i oddanie ich Chanyeolowi – Naraził się mi już drugi raz.

Starszy podniósł brwi – Drugi?

Byun zaczerwienił się i potrząsnął głową, co nie było odpowiedzią, zaś próbą wyrzucenia nieprzyjemnego wspomnienia z głowy. Park nie drążył tematu. Czytał po raz kolejny nuty napisane przez chłopaka. Próbował wyobrazić sobie muzykę, którą tworzą.

- Tutaj mam zgrzyt – wskazał smukłym placem fragment. Blondyn wyciągnął szyję, rozciągając swoją bladą skórę.

- Ach, widzisz ten obrazek? – Yeol przyjrzał się uważnie gryzmołowi – To oznacza, że moja gitara nauczyła się latać.

Starszy zmarszczył brwi.

- No wyrzuciłem ją. Przez okno. Zamknięte – Chanyeolowi opadła lekko szczęka, a Baek kontynuował – Więc byłem zmuszony bazować na wcześniejszych nutach.

Park patrzył na niego z niedowierzaniem.

- Hej, daj spokój. Bardziej niż gitary żałowałem szklarza. Wiesz, że mam cholernie problematyczne okno?


Park namawiał przez dwa długie dni Byuna do wizyty w domu wyższego. Był ciekawy głosu i umiejętności muzycznych blondyna. Wcześniej nie pomyślał o tym, że młodszy może grać czy śpiewać. Wyrzucał sobie, że tego nie zauważył. Baekhyun długo się opierał, ale kiedy po treningu Chanyeol niemal na siłę ciągnął go po chodniku, odpuścił. Pisał piosenki od dawna, jednak zawsze chowane były one do szuflady albo spalane, a ich popiół wysyłany w świat za oknem. Nie przyznał się nikomu do jego twórczości. Wszystko się skomplikowało, gdy Jongin przeszukał jego mieszkanie. Przed bramą prowadzącą do domu olbrzymi, zawahał się. Spojrzał na posesje. Duży ogród, ścieżka wyłożona kamieniami prowadząca do piętrowego domu. Kolumny koło drzwi wejściowych podtrzymywały balkon nad nimi. 'Co ja tutaj robię', Baek potarł kark. Przekroczył granicę wyznaczoną przez płot i znalazł się w świecie Chanyeola.


Wieczór spędzili u starszego w pokoju. Baekhyun rozwalił się na łóżku Parka i z zamkniętymi oczami słuchał dźwięków jego gitary. Zaczął analizować Yeola pod pryzmatem wyglądu jego pokoju. Był prosty i przyjemny, bez zbędnych ozdób. Utrzymany w jasnych kolorach, co obrazowało pogodę ducha jego właściciela. Byun podniósł się na łokciach i zaczął obserwować olbrzyma zaabsorbowanego instrumentem. Obserwował jego smukłe palce, które co chwilę zmieniały pozycje na gryfie. Blondyn znał tą melodię, nie widział jednak skąd. Jego pytanie uprzedziło ciche pukanie do drzwi, w których pojawiła się uśmiechnięta twarz rodzicielki olbrzyma. Poprosiła go o przyniesienie ozdób świątecznych ze strychu, na co ten ochoczo się zgodził. Chwycił Baekhyuna za nadgarstek i pociągnął za sobą. Kobieta pokiwała ze śmiechem głową, kiedy zaczęli przepychać się po korytarzu. Kiedy weszli do salonu obładowani zakurzonymi pudłami, Jiwoo już czekała na nich przy choince. Zmierzyła wzrokiem Byuna, jednak szybko podskoczyła podekscytowana do brata, nie mogąc się doczekać ich małej tradycji. Blondyn pożegnał się i ruszył w stroną drzwi wejściowych. Kiedy już miał łapać za klamkę, mała rączka złapała jego nogę, uniemożliwiając krok w przód. Jiwoo trzymała w drugiej dłoni malutką bombkę, którą skierowała w stronę Baeka.


Ostatnim brakującym elementem była gwiazda na czubku drzewa. Dziewczynka chwyciła ją i zaczęła kierować się w stronę brata. Zatrzymała się w połowie drogi i spojrzała na Baekhyuna. Niewiele myśląc, podeszła do niego i wyciągnęła rączki. Byun zrobił zdziwioną minę, a obok siebie usłyszał śmiech Chanyeola. Obrócił głowę w jego stronę, jednak nie zauważył naigrywającej się z niego twarzy. Park był po prostu szczęśliwy i uśmiechał się szeroko. Skinął zachęcająco, na co blondyn odpowiedział mu mrugnięciem. Podniósł Jiwoo jakby nic nie ważyła, a ona wetknęła ozdobę na choinkę. Całą trójką podziwiali swoje dzieło. Młodszy chłopak dawno nie czuł się tak dobrze. Na jego twarz wypełzł nieśmiały uśmiech. Był już późny wieczór, pomimo tego rodzice Chana proponowali Baekhyunowi wspólne oglądanie filmów. Grzecznie podziękował, a radość nie opuszczała jego ciała przez długi czas. Wyższy odprowadził chłopaka do drzwi, poczekał aż się ubierze. Po raz kolejny dzisiaj został obdarowany przez niego jednym z cudowniejszy uśmiechów. W odpowiedzi Chan przyciągnął go do siebie i przytulił. Poczuł, jak chłopak się spiął, jednak odwzajemnił uścisk. „Dziękuję", usłyszał szept przy uchu. Odsunął się od Byuna i zauważył spływającą łzę po jego poliku. Blondyn starł ją gwałtownym ruchem i spojrzał na Chanyeola.

- Dziękuję, że chociaż ty dałeś mi kawałek świąt – pociągnął nosem. Park nic z tego nie rozumiał. Zachęcił go do rozwinięcia myśli.

- Jakiś czas temu dowiedziałem się, że moja rodzina rozjeżdża się po świecie i najzwyczajniej w świecie nie mam z kim ich spędzić – uśmiechnął się gorzko

- Spędź je nami – cichutki głosik odezwał się z korytarza. Jiwoo wychyliła się lekko zza drzwi – To smutne, jeżeli będziesz musiał być sam.

Olbrzym szturchnął go łokciem w żebra i podniósł brwi. Baek wypuścił powietrze z płuc i pokiwał twierdząco głową. Zdecydowanie to był jeden z lepszych dni tego roku.


Oboje przeglądali się w lustrze. Wyglądali niemal identycznie. Czarne spodnie i biała koszula. Chanyeol przeciągnął się i położył na łóżku, a Baekhyun poprawił ostatnim ruchem swoje włosy. Zostali zawołani na dół przez mamę Parka. Zastali tam pięknie zastawiony stół. Zapach potraw roznosił się po całym domu, jednak w jadalni był on jeszcze intensywniejszy. Byun nieudolnie próbował zamaskować burczenie w brzuchu, co spotkało się ze śmiechem rodziny. Lekko zawstydzony zajął miejsce naprzeciwko Chana. Po kilku oficjalnych słowach głowy domu, rozpoczęli posiłek. W tle leciały świąteczne piosenki, a Jiwoo nie mogła usiedzieć w miejscu, spoglądając w stronę stosu prezentów. Tematy rozmów były różnorodne, głównie skupiające się na dwójce chłopaków. Starsi wypytywali Byuna o jego treningi oraz wcześniejsze życie w Busan, zaś do Chanyeola mieli żal o tak późne przedstawienie im jego nowego przyjaciela. Olbrzym przewrócił oczami. Kiedy cierpliwość dziewczynki dobiegała zenity, usłyszała magiczne słowa i pobiegła do choinki. Rozdała wszystkim prezenty, a sama szybciutko pobiegła do pokoju rozpakować swoje. Park ostrzegł Byuna przed otwieraniem ich w salonie – jego rodzina preferowała robienie tego na osobności. Chłopcy podziękowali za kolacje, a dodatkowo Baekhyun za ciepłe przyjęcie go w ten szczególny dzień. Rodzice Chanyeola uśmiechnęli się do niego serdczecznie. Kiedy znaleźli się w pokoju starszego, Chanyeol poprosił o jego prezent świąteczny.

- Przecież dostałeś – wskazał ręką na kilka prezentów – Co mogę ci zaoferować więcej?

Park wręczył mu gitarę, Byuna niepewnie ją przechwycił. Skrzywił się i usiadł na fotelu.

- Nie umiem grać, Yeollie – na podniesioną brew olbrzyma, poprawił się – Nie jestem dobry w graniu.

- Nieważne, spróbuj – usiadł naprzeciwko niego i wpatrywał mu się w oczy. Młodszy westchnął i zagrał pierwszy akord. Jego palce odzwyczaiły się od uczucia twardych strun, jednak nie zwracał na to uwagi. Zaczął grać jedną z szybszych piosenek, do której śpiewał niemo. Kiedy zakończył, olbrzym bił brawo. Poczochrał mu włosy, a blondyn uśmiechnął się szeroko. Zapomniał jakie to uczucie trzymać instrument w rękach. Park sprawdził godzinę na telefonie, odebrał mu gitarę i złapał Byuna za nadgarstek. Pociągnął go za sobą ku wyjścia z pokoju. Baekhyun chwilę walczył sam ze sobą, jednak w końcu poprawił dłoń olbrzyma, która dzięki temu ruchowi złączyła się z jego. Chan szybko zerknął na młodszego, a na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech. Ścisnął jego dłoń i prowadził w stronę pokoju siostry. Puścili swoje ręce przed jej drzwiami. Byun poczuł nieprzyjemne zimno w dłoń.


Jiwoo domagała się jeszcze więcej piosenek, nie miała ochoty spać. Cała trójka skakała, śpiewała i śmiała się. Dziewczynka zdążyła pochwalić się już kilka razy Baekhyunowi swoimi nowymi zabawkami, jednak nie zważał na to. Uważał, że była słodka i urocza. Często podnosił ją, na co ona reagowała piskiem wymieszanym ze śmiechem. Kiedy zmęczyła się na tyle, by spokojnie leżeć w łóżku poprosiła o kołysankę. Chanyeol i blondyn wygodnie usadowili się na jej puchatym dywanie, a Park zaczął grać. Z gitary popłynęła na sama melodia co kilka dni temu, ta, która wydawała się tak znajoma Byunowi. Po chwili sobie przypomniał ją, a jego wnętrzności ścisnęły się pod wpływem wspomnień. Kiedy zabrzmiał odpowiedni moment, niespodziewanie zaczął śpiewać. Pamiętał każde słowo, a jego głos był delikatny i miękki, jak przesłanie piosenki. Zauważył, że rodzeństwo patrzy na niego zauroczone. Blondyn zmieszał się i opuści głowę, nie przestając śpiewać. Poczuł zimne rączki dziewczynki na swojej szyi, które zmusiły go do ponownego uniesienia głowy. Po ostatnim szarpnięciu struny, zapanowała cisza. Chłopcy wstali, przykryli Jiwoo i odeszli. Młodszy zaczął kierować się w stronę schodów, kiedy drugi złapał go za rękę.

- Zostań – spojrzał na olbrzyma. Widział smutek w jego oczach związany z jego odejście. Nie musiał się długo zastanawiać. Oboje ruszyli do pokoju Chana.


Olbrzym leżał przytulony do pleców Baekhyuna. Palcami muskał jego wyrzeźbiony brzuch i klatkę piersiową, czasami zahaczając o umięśnione ramie. Nie miał pojęcia, że blondyn tak się zmienił od czasów pierwszego treningu. Nie był już niewinnym i delikatnym chłopcem z klasy. Wtulił się mocniej w jego szyję i złączył ich ręce. Teraz był jego Baekhyunem, chłopakiem, dzięki któremu na nowo zaczął pojmować definicję miłości.


Minął kolejny tydzień, który Byun spędził z Chanyeolem. Zbliżyli się do siebie, a on czuł się jak nigdy dotąd. Czuł się doceniony i potrzebny. Wyszli na mroźne powietrze i kierowali się w stronę domu Sehuna – był sylwester i planowali świętować go całą paczką. Dotarli na miejsce jako jedni z pierwszych. Pomogli młodszemu chłopakowi w końcowych przygotowaniach. Bawili się cały wieczór razem, a Baekhyun został w końcu zaakceptowany wśród innych. Alkohol lał się litrami, jednak blondyn odmawiał za każdym razem. Od początku imprezy szukał wzrokiem Kyungsoo. Obawiał się ich spotkania, ponieważ mogło nie należeć do najprzyjemniejszych. Blisko północy rozległo się pukanie do drzwi. Spanikowani imprezowicze kazali mu otworzyć drzwi z obawy przed policją, a on jedyny nie pił. Przewrócił oczami i wstał. Przekręcił klucz, a przez drzwi wpadł pijany Do. W pierwszym odruchu starszy złapał go, jednak zaraz z tego zrezygnował, gdy poczuł cios wymierzony w jego szczękę. Odskoczył, a pozostawiony prawom grawitacji Kyungsoo wylądował na podłodze. Rozpoczęła się kłótnia pomiędzy nim z Parkiem. Byun nie zamierzał słuchać. Złapał się za obolałe miejsce na twarzy i wyszedł, zatrzaskując drzwi. Nie przemyślał jednak swojego czynu i wylądował w środku zimy na dworze w samej koszuli. Od razu wstrząsnął nim dreszcz, a płatki śniegu roztapiały mu się we włosach. Zdążył ujść kilkadziesiąt metrów, kiedy na jego ramiona została zarzucona ciepła kurtka. Jego kurtka. Obrócił się i zauważył zbolałą twarz Chanyeola. Zrobiło mu się smutno. Bał się reakcji innych na zniszczenie tak silnego i wieloletniego związku. Spuścił głowę i wyszeptał przeprosiny. Ludzie wyszli na ulicę ze swoich domów, klubów, kawiarni i zaczęli odliczać.

- Nie masz za co przepraszać...
DZIESIĘĆ! DZIEWIĘĆ! OSIEM!

- To tylko moja wina...

SIEDEM! SZEŚĆ! PIĘĆ!

- Że nie potrafiłem przejść koło ciebie obojętnie...

CZTERY! TRZY! DWA!

- I zostawić cię w spokoju – złączył ich usta razem, wplatając swoją rękę w jego włosy. Byun objął go w pasie i trwali tak kilka chwil przy akompaniamencie wystrzałów petard.


Dzisiejszy trening był wyjątkowo męczący. Pomimo okropnego bólu nóg, Jongin nie odpuszczał Baekhyunowi. Tańczyli ponad normę, dłużej niż zazwyczaj, intensywniej. Oboje byli zlani potem, a ich mięśnie drżały. Kiedy Kai wyłączył muzykę, Baek osunął się na ziemię. Podejrzewał, że była to kara za sprawę z Kyungsoo, jednak nie powiedział tego głośno. Kiedy próbował się podnieść, jego nogi odmówiły posłuszeństwa, przewrócił się. Jongin parsknął śmiechem i pożegnał się, zostawiając Byuna samego. Powoli wstał wspierając się o ścianę. Rzucił obelgę w stronę trenera i zebrał swoje rzeczy. Zamknął salkę i wyszedł, powłócząc nogami.


Nocne powietrze było orzeźwiające, jednak nadal ból w nogach chłopaka był nieznośny. Gdy tylko mógł, podtrzymywał się ściany budynków. Przeklinał w duchu Jongina. Torba na jego ramieniu strasznie mu ciążyła. Jego telefon zawibrował.

OD: PARK CHANYEOL

Wracam do domu. Mam swoje rzeczy. Trening udany?

DO: PARK CHANYEOL

Powiedzmy.

Nacisnął przycisk wysyłania, w momencie, kiedy ktoś wytrącił mu sprzęt z ręki. Krzyknął, jednak jego głos został zduszony przez uderzenie w brzuch. Ktoś podciął mu nogi, wylądował twarzą na chodniku. Próbował się bronić, jednak kolejne uderzenie w twarz zamroczyło go. Czuł, jak napastnik okopuje jego ciało. Potężny ból w klatce piersiowej otrzeźwił mu umysł i spojrzał na twarz mężczyzny. Nie rozpoznał jej. Kolejny cios wycelowany był w jego głowę, w odruchu Baekhyun podniósł rękę. Kiedy noga napastnika opadła, Byun usłyszał głuchy trzaska i zalała go fala bólu. Zwinął się w kłębek i krzyczał. Nie mógł zrobić nic innego. Nie miał siły, a mroczki zaczęły powoli przejmować jego umysł. Usłyszał chrzęst podnoszonej nogi. Nastała ciemność.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top