1 - Dwóch prawiczków w jedną noc.

«Chanyeol»

Za dwa kolejne dni wypuścili nas z nakazem niedotykania ani nieprzebywania obok jakichkolwiek murów.

Mury? — okej. Są jeszcze mosty i budynki.

Wróciliśmy do domu i poszliśmy do swoich pokoi. Ja z Byunem mieszkam w jednym, a to jego, po cichaczu wynajmujemy jakiemuś studentowi na przymus.

— Kochanie~ — zaświergotałem i podszedłem do Baeka. Złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy udało mu się ode mnie oderwać, poraził mnie morderczym wzrokiem, a ja tylko pogłaskałem go po włosach.

— Kocham cię, leć się myć — mruknąłem, a kiedy chłopak się odwrócił, sprzedałem mu siarczystego klapsa w tyłek.

Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jak stara się najbardziej delikatnie potrzeć miejsce uderzenia. Kiedy miałem go już poza zasięgiem wzroku, wygodnie ułożyłem się na łóżku i zadzwoniłem do Jongina.

— To co, dzisiaj robimy imprezę, nie? — zapytałem, a po drugiej stronie słuchawki usłyszałem jakże pogodny głos przyjaciela.

— Pewnie, w końcu musimy zeswatać te dwa gołąbki ze sobą. Jak na razie nie słychać z ich pokoju by się coś działo — powiedział zawiedziony Kai.

— Jeszcze zdążą — zaśmiałem się — Dobra, lecę pod prysznic — mruknąłem i rozłączyłem się, gdy z łazienki wyszedł Baekhyun.

Mimowolnie wzrokiem powędrowałem na jego biodra, na których ledwo co wisiał ręcznik, a zaraz po tym dostałem po głowie.

— Nie ma szans, nie dzisiaj — mruknął i usiadł obok mnie, wybierając z szafki bokserki.

— Ou, znowu okres? — zapytałem z udawanym zawiedzeniem. Po tych słowach od razu wstałem i odszedłem na drugi koniec pokoju w obawie przed kolejnym uderzeniem chłopaka. Już sam jego morderczy wzrok mnie przerażał.

Wziąłem swoje ubrania i zrobiłem dokładnie poranną toaletę. Poprawiłem fryzurę, przemyłem jeszcze raz twarz — na wypadek, gdybym ominął jakąś część twarzy i wróciłem do sypialni.

Baekhyun położył się chwilę spać, a ja zebrałem się, wziąłem z szafki portfel i poszedłem do Jongina, na którego trzeba było czekać.

Po dziesięciu minutach wsiedliśmy w tramwaj i ruszyliśmy po alkohol, oczywiście nie zapominając wcześniej wziąć podrobionego dowodu.

— Chciałbym wydupczyć Hyesunga — powiedział Kai i spojrzał na mnie.

— Kogo? - zapytałem, ściągając brwi.

— Hyesunga, młodszego brata Laya — odpowiedział od razu, a ja złapałem się za głowę.

— Aaa podoba ci się? Stary, ale on ma dopiero 13 lat, kurwa — zaśmiałem się cicho. To Kai, on zawsze coś wymyśli.

— Jest taki mały, niewinny i ładny. Pamiętasz zabawę na blokach w ostatni weekend? Rozdawał arbuzy, nie? I tak sobie usiadłem po drugiej stronie ulicy i go obserwowałem. Jadł tego arbuza i cały ten sok, zaczął mu spływać po brodzie, po koszulce. I po dwóch sekundach drągal stanął mi jak nigdy. Chciałem wyciągnąć fiuta i sobie zwalić na miejscu. W tamtej chwili był uosobieniem perfekcji.

— Wiem, o co ci chodzi — spojrzałem na chłopaka spode łba z lekkim uśmiechem.

— Ukazywał to wszystko, co czyni dziewictwo świętą rzeczą. Przerżnę go dziś w nocy, klnę się na Boga, że go dziś przerżnę.

— Jak ty chcesz przelecieć dwóch prawiczków w jedną noc? To powinno być ustawowo zabronione — zaśmiałem się i gestem ręki pokazałem, by ten zaczął ciszej mówić, zauważając starszych ludzi wokół nas.

— Mam to w dupie, cepie. I tak go przerżnę — stuknął mnie w ramie.

Usłyszeliśmy dźwięk otwierania drzwi tramwaju na naszym przystanku. Szybkim krokiem wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy w stronę sklepu, do którego praktycznie nikt nie chodzi.

— Tak jak zawsze. Siedem gorzkich, małe Lubelskie, czteropak puszek i dla chłopaków to babskie z kawałkami złota — poklepałem go po ramieniu i wcisnąłem banknot w rękę. Stanąłem obok wejścia do sklepu, by nie zauważyła mnie kasjerka i przyglądałem się w razie, gdyby laska mu nie uwierzyła. Bo w sumie, jaki debil pisze w dowodzie, że ma dwadzieścia pięć lat, jeżeli tak naprawdę nie skończył nawet pieprzonych siedemnastu.

Przyglądałem się całemu zdarzeniu, jak Jongin stawia towar na blat, jak wyciąga dowód i podaje kasjerce, a co najważniejsze, jak płaci! Ta blondi znowu, po raz kolejny dała się nabrać.

Spakowaliśmy wszystko do większej torby i wróciliśmy do domu, zamówioną wcześniej taksówką. Chłopaki szykowali wystrój domu, chowali najpotrzebniejsze oraz cenne rzeczy i ustawiali stoły wzdłuż ścian. Porozkładaliśmy alkohol po stołach, zrobiliśmy poncz z sokiem, zadzwoniliśmy po chłopaka, który zajmował się puszczaniem playlisty. Pozostało nam odwiedzić Laya i czekać na pierwszych gości.

Dilera zostawiłem Kaiowi i Kyungsoo, którzy znali praktycznie wszystkie miejsca jego pobytu.
Szybkim krokiem poszli na główny plac skateparku, gdzie wszyscy byli równi sobie. Jeżeli ktoś zaczyna podskakiwać do kogokolwiek z tamtego terenu, zostaje bity aż do nieprzytomności. Taki mamy klimat...

Gdy się ściemniło, zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi. Z niecierpliwością czekaliśmy aż Jongin i Kyu wrócą z chociaż gramem trawki. Niestety jak zwykle wrócili po godzinie z gronem możliwe, że około pięćdziesięciu osób. Zawołaliśmy ich do siebie i wzięliśmy po troszku na spróbowanie, a resztę schowaliśmy w bezpiecznym miejscu.

— Ej Baek, Kai, Kyu chodźcie na chwilę — mruknąłem i poszedłem do kuchni, gdzie na blacie naparzała się jakaś para zakochanych. Gestem ręki kazałem im wyjść, a kiedy to zrobili, wzrokiem powróciłem do chłopaków.

— Sprawa wygląda tak, Luhan jest kompletnie pijany, a Sehun to głupie, naćpane dziecko. Musimy ich jakoś zesw.. - nie dokończyłem, ponieważ po całym domu rozbrzmiał krzyk znajomych.

— Policja! — krzyknął chłopak, który akurat wbiegł do kuchni, by nas o tym poinformować. Kyungsoo wstał jak poparzony i zaczął zbierać ludzi z domu i ogrodu za drugi koniec budynku. Luhan mimo wszystko też dawał radę, lecz Kai zaprowadził go i Sehuna do jednego łóżka, czekając na rozwój akcji. Ruszyliśmy do lekkiego ogarnięcia domu, by nie wyglądało zbyt „imprezowo".

Kiedy usłyszeliśmy walenie w drzwi, streściliśmy się szybko, usiedliśmy, a Baekhyun poszedł im otworzyć. Wpuścił ich do środka, a ci od razu zaczęli się rozglądać po mieszkaniu.

— Witam panów, było zgłoszenie na państwa adres za zakłócanie ciszy nocnej — powiedział jeden z policjantów ot tak, jak gdyby był tu z przymusu. No w sumie trochę był... Ale taki zawód sobie wybrał, w takim musi siedzieć.

— Proszę bardzo, jesteśmy sami, zrobiliśmy sobie męski wieczór. Możliwe, że troszkę za głośno puściliśmy muzykę, ale wyłączyliśmy, ponieważ idziemy spać. Coś jeszcze panowie potrzebują? — zapytał Kai z ironią w głosie.

— Gdzie reszta? — zapytał drugi mężczyzna.

— Reszta? Jaka reszta? Chodzi o Sehuna i Luhana? — Kai uśmiechnął się cwaniacko — no wiedzą panowie, jak to jest. Dwójka zakochanych, troszkę alkoholu, wspólne mieszkanie. Na pewno się nie nudzą!

— Bez szczegółów — gliniarz mruknął obojętnie i oboje wyszli. Przeczekaliśmy chwilę, aż odjadą i kontynuowaliśmy dalszą część imprezy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top