▪︎ Rozdział XVI - Odsiecz ▪︎
— KTO ŚMIAŁ TYKAĆ MOJĄ DZIEWCZYNĘ?!
...mój kochany komunistyczny debil. Wbił akurat w idealnym momencie. Tylko ciekawe skąd wiedział, gdzie jestem...
— Dziewczynę?! No kurwa, nie dość że córka Polki, to jeszcze w związku z Ruskiem! Bardziej się narodu niemieckiego zbeszcześcić nie dało?! — warknął stary Rzeszy. Sowiet w biegu okrążył cały stół, w połowie drogi mnie złapał i wybiegł na zewnątrz. Niemiecka rodzinka dopiero wtedy się zorientowała, że nowy członek ich pojebanej rodziny, z którego porwaniem tak się męczyli został im zabrany z przed nosa przez jednego z ich wrogów.
— Za nim! — zarządził Prusy i cała czwórka wybiegła przed dom. Patrzyli tylko z osłupieniem na komunistę, który odjechał z piskiem opon na motorze, który niewiadomo skąd wytrzasnął.
— Skąd żeś wziął ten motor?! Ukradłeś?! — odruchowo go opierdoliłam, zapinając przy okazji kask bo niestety nie mam stalowego łba jak on, a że jeździ jak wariat wolę uważać.
— Od razu ukradłem... pożyczyłem! Od Włoch! Jak chcesz to możesz się go spytać jak wrócimy, potwierdzi moją wersję! — słysząc strzały, odwróciłam się do tyłu. O chuj, Prusy wziął strzelbę. Trzeba uważać. Komunista wyraźnie też to zauważył, bo przyśpieszył chyba do maksimum. Strzały było słychać coraz słabiej i powoli traciłam trójkę psycholi i jedynego normalnego który starał się ich jakoś uspokoić z pola widzenia.
— Dobra, jesteśmy daleko od nich, możesz zwolnić — nie posłuchał. — Zwolnij — i wciąż. — NO DEBILU ZWOLNIJ! — pisnęłam. Bojąc się przejażdżki ryjem o ziemię przyczepiłam się do kierowcy jak mucha do lepu. — ZROBIŁEŚ TO SPECJALNIE!
— No weź, dawno nic głupiego nie robiłem! Poza tym to teren niezabudowany, wolno mi. A nawet jeśli, jestem wyjęty z pod prawa i mnie to nie obowiązuje. Jesteś w związku z bad boyem, możesz czuć się dumna, większość gimnazjalistek o tym marzy!
— A odnośnie tego... co to miało być wtedy jak tam wbiłeś?! Kiedy niby ewoulowałam na twoją dziewczynę?!
— A co, nie jesteś? — no debil no, debil.
— Najpierw mnie było zapytać...
— No to zapytam teraz. Będziesz moją dziewczyną?
— Jeszcze się kretynie pytasz? Pewnie! Ale czemu tak późno?
— Ja pierdole, i weź tu babie dogódź... a stary mnie przed nimi przestrzegał. A nie, czekaj, nienawidziłem go, wyjebane w niego
— Jesteś niemożliwy... — uderzyłam się w czoło. W końcu trochę zwolnił i mogłam odetchnąć z ulgą. Heh, będę miała co opowiadać dzieciom...
* * *
— Prosz bardzo, oddaje w nienaruszonym stanie. Dzięki za pożyczenie go, dzięki temu udało mi się uratować [T/I] na czas przed tymi czubkami — powiedział ZSRR, oddając Włochom jego własność.
— Nie ma za co! O, to ty jesteś ta słynna [T/I]! Jestem Włochy, miło mi! — ucałował wierzch mojej prawej dłoni, na co nerwowo zachichotałam. Sowiet przewrócił oczami.
— Tak tak, mi również miło... — odchrząknęłam, szybko zabierając rękę bo się zaraz te zazdrosne dzikie zwierzę obok na niego rzuci. — No, my już będziemy iść. Pewnie lokatorzy Polski się o mnie martwią. Do zobaczenia! — chwyciłam komucha pod ramię i poszliśmy spokojnym krokiem do mojego aktualnego miejsca zamieszkania.
— Jasne, do zobaczenia na imprezie!
— Oh, idziesz na imprezę? — dopytał mój towarzysz.
— No idę idę, a co? Przydałoby się poznać trochę ludzi skoro mam tu teraz mieszkać, no nie?
— W takim razie idę z tobą! — że co kurwa? — Będę musiał cię pilnować, bo jeszcze jakiś kasanowa mi cię odbierze, a tego to już sobie nie wybaczę! — odpowiedział zupełnie poważnie.
— Słuchaj, to miłe z twojej strony ale nie jestem już małą dzidzią i nie trzeba mnie pilnować! Wątpię, żeby ktoś mnie uwiódł w tak krótkim czasie, skoro tobie się to udało dopiero po 4 miesiącach — chyba trochę złamałam jego męską dumę, bo stanął na chwilę w miejscu.
— Ał, to bolało — przyznał. — Ale w porządku, masz rację. Nie powinienem cię tak pilnować na każdym kroku, sama sobie dasz jakoś radę. Co nie zmienia faktu, że ja też się tam wybieram. Z tobą czy nie! — skrzyżował ręce.
— Spoko, przecież ci nie zabronię! — wzruszyłam ramionami. Znajdując się pod domem grupy wyszechrackiej, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. — Jestem, i przeżyłam!
Wszyscy siedzieli w salonie. PRL wciąż siedział nieco skulony na kanapie, a Węgry klepał go lekko uspokajająco po plecach, Słowacja masował obolałe biodro a Polska przemywała Czechom krwawiący wciąż nos. Słysząc mój głos, wszyscy jednocześnie odwrócili wzrok w moim kierunku.
— [T/I]! — rzucili się w moim kierunku, jakby zapominając o bólu i przytulili z każdej możliwej strony.
— Tak, też się cieszę że was widzę... — mruknęłam zadowolona. Miło jest mieć w końcu kogoś, kto się o ciebie martwi... — Spokojnie, jestem cała i zdrowa! Na szczęście nic mi nie zrobili, w przeciwieństwie do was... ale wszystko w porządku z wami, no nie?
— Tak tak, na szczęście tylko nas ,,LEKKO" obiła, choć PRL dalej cierpi — odpowiedział Słowacja nieco rozbawiony z zaistniałej sytuacji.
— Co cię tak śmieszy?! Oberwałeś kiedyś mocno glanem prosto w krocze?! No właśnie! — odszczeknął mu chłopak, i zaczęli się kłócić. Ah, klasyka.
— A ten, co tu robi? Ja rozumiem, że kartkę ktoś kurwa zajebał z drzwi, ale tak trudno się domyślić? — burknęła Polska, dopiero co zauważając ZSRR.
— Jaką kartkę? — zwrócił się do mnie.
— Słuchaj, możesz sobie o nim mówić co chcesz, ale mnie swoim zdaniem nie zarazisz. To właśnie on mnie uratował z łapsk tych pojebów i... — zaczęłam im wszystko opowiadać. Tak, ponownie. Chyba jeszcze dużo w życiu się naopowiadam. Fakt, ostatecznie nic mi nie zrobili i chcieli się ze mną tylko trochę poznać, widać że mnie polubili [a przynajmniej Republika i Prusy, bo Rzesza już wcześniej mnie polubiła], ale przetrzymywali mnie tam wbrew mojej woli i Cesarstwo mógł mnie w każdej chwili zapierdolić. A nie czekaj, kraje są nieśmiertelne. No to skrzywdzić albo gdzieś zamknąć w piwnicy, o. Gdy skończyłam opowiadać, co nastąpiło dość szybko, bo nie opisywałam dokładnie szczegółów, Polska chwyciła ZSRR za ramię i przyznała się do błędu.
— No cóż... najwidoczniej faktycznie się zmieniłeś. Teraz już to widzę, wybacz za te pochopne oceny, ale sam rozumiesz
— Ta, zdaje sobie sprawę z tego, co zrobiłem w przeszłości... to sztama?
— Okej, może być i sztama. Ale, wciąż cię mam na oku komunisto! Zrób coś [T/I] a zobaczysz, co znaczy podpaść gangowi wpierdolu! — przymróżyła lekko oczy.
— Mhm, spoko... dobra, ja już się będę zbierał. Już prawie siedemnasta, muszę się na imprezę ogarnąć. Na razie! Widzimy się później! — pocałował mnie w czoło i se poszedł.
— Zakochana para! Lalalalala! — zaczęła śpiewać Czechy.
— Cicho bądź! Ty idź się lepiej szykuj, już siedemnasta! — warknęłam, wskazując na zegarek.
— O cholera! — podskoczyła W miejscu i pognała do jednej z łazienek. Ja i Polska ustałyśmy się już w kolejce, a chłopcy pobiegli do tej drugiej. Nam się zeszło bardzo szybko, wszystkie zdążyłyśmy wziąć szybki prysznic, podczas gdy Węgry wciąż się jeszcze pindrzył w łazience. Reszta próbowała się do niego dobijać, aż w końcu łaskawie wyszedł.
Zaczęłam szukać po walizkach jakichś odpowiednich ciuchów, bo przez to wszystko nie zdążyłam się rozpakować. Miałam taką ładną sukienkę, ale z tego co kojarzę wszystkie kiecki spakowałam jako pierwsze, więc wybrałam coś bardziej z wierzchu. Padło na jedną z moich koszul w kratę z rękawami do łokci i jakieś dżinsowe shorty do kolan z jakimiś koronkowymi wzrokami, a do kompletu jakieś nowsze, mniej sprane trampki. Wzięłam jeszcze jakąś skórzaną kurtkę na wszelki wypadek, bo podobno dziś w nocy miało pizgać zimnem. Włosy spięłam w kitkę/kok/zostawiłam rozpuszczone. Żeby wyglądać bardziej badassowo, założyłam na łeb swoje stylowe okulary przeciwsłoneczne i byłam już gotowa. Makijażu za dużo nie nawaliłam, użyłam tylko tuszu do rzęs. Jak już się pokazać po raz pierwszy dużej liczbie osób na oczy, to z klasą, no nie?
Zeszłam na dół. Dziewczyny też były już gotowe.
— Wowie! [T/I], ale super wyglądasz! — przyznała Czechy z zachwytem.
— Dzięki, wy też wspaniale wyglądacie! A chłopcy?
— Zaraz przyjdą. Słowacja pierdoła nie umiał sobie butów zawiązać... — odpowiedziała zażenowana Polska.
— Pierdoła? A kto zapomniał tabliczki mnożenia?
— Oho, idą. Wreszcie...
Podbili do nas całą trójką, robiąc majestatyczne pozy. No no, ale się wystroili. Nic tylko podbijać do dziewczyn w barze.
— A z kim jedziemy? Mam nadzieję, że nie na piechtaka. Do USA jest trochę daleko... — dopytał PRL.
— Niemiec nas podwiezie, ustaliłam to z nim jeszcze wczoraj. Niestety wszyscy się nie zmieścimy, więc niektórzy będą musieli wziąć kogoś na kolana — wyjaśniła. Nikt za bardzo nie protestował, od razu zaczęli się dobierać.
— Ja mogę wziąć [T/I] — powiedział PRL.
— Ej, ja chce z tobą! — tupnęła Czechy, patrząc na chłopaka błagalnym wzrokiem.
— Nie!
— Czechy, daj chłopakowi spokój w końcu! Możesz ze mną przecież!
— Pojebało cię?! Z własnym bratem?!
— Ja pierdole, czy ty musisz widzieć we wszystkim podtekst seksualny?!
— CISZA! — krzyknęła polka, zdenerwowana kłótnią. Wszyscy natychmiast ucichli. — Ja was podobieram. Ty PRL jesteś najcięższy, a [T/I] najlżejsza, więc będziesz z nią. Później Węgry z Czechami. Słowacja, masz zaszczyt siedzenia bez zbędnego balastu na kolanach — zarządziła. Czechy chciała jeszcze coś dodać, ale nie zdążyła.
— Kochanie, jestem już! Możemy odpalać samochód! Wszyscy dobrani? — do towarzystwa dołączył Niemcy, oczywiście też wystrojony. Nie zdziwiłabym się, gdyby cała Europa wybierała się do tego konkretnego miejsca.
— Tak, było kilka sprzeczek więc sama ich dobrałam! — przeorała wszystkich wzrokiem.
— Świetnie, zatem chodźmy!
Wyszliśmy kupą z domu, Polska jeszcze na chwilę przystanęła żeby zamknąć drzwi na klucz i szybko nas dogoniła. Niemiec odpalił samochód i wszyscy zajęliśmy miejsca na tyle w wyznaczonych parach.
— I widzicie? Było się tak spinać? — zapytała prześmiewczo Polska z siedzenia obok kierowcy.
— W sumie nie jest źle. Węgry ma wygodne kolana, muszę przyznać — powiedziała siostra Słowacji.
— A widzisz!
— Dobra, to jedziemy! Zapinać pasy! — po wykonaniu polecenia, właściciel auta powoli wytyłował, a gdy znajdował się już na ulicy pojechał na przód.
Uwaga pozostali imprezowicze, nadchodzę!
___________________
Rozdział całkiem adekwatny do tego co mnie jutro czeka, bo muszę iść na komunię kuzyna. A wiedzcie, że osoba z fobią społeczną + duże skupisko ludzi = panika
Jeszcze do tego dostałam okresu :')
Zawsze mnie odwiedza w najgorszych momentach kurwa mać-
Od przyszłego tygodnia zaczynam naukę stacjonarnie, mam nadzieję że nam dadzą trochę luzu przed wakacjami...
To tyle, miłego weekendu
~ Shiba
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top