Rozdział 7
Obudziłam się przypięta metalowymi pasami do jakiegoś łóżka. Nikłe światło oświetlało szare pomieszczenie. W powietrzu unosił się zapach, który jest mi dość dobrze znany - zapach śmierci. Zrobiło mi się gorąco. Jakbym powiedziała, że się nie bałam, to by to było jedno z moich największych kłamstw. Krew szumiała mu w uszach, chodzi w pomieszczeniu była absolutna cisza, to miałam wrażenie, że zaraz zwariuję od natłoku myśli i głosów. Tysiące wspomnień, które uparcie mnie męczyły przez te wszystkie lata nagle uderzyły ze zdwojoną siłą niszcząc każdą cząstkę mnie. Czułam jak szaleje, jak mój cały układ nerwowy został sparaliżowany. Przez oczami przeleciało mi całe dzieciństwo. Matka, która uważała mnie za potwora, i traktowała jak ostatniego śmiecia... Oraz tato, jak mnie przez nią obronił... Do czasu... Odszedł! Zostawił mnie z tymi wszystkimi problemami i niekończącym się cierpieniem. Kiedy nocowałam pewnej nocy przez drzwiami domu, kiedy obudziłam się cała pogryziona przez pająki, a ból wręcz rozrywał moje maleńkie ciało. Dobrze pamiętam, jak strach został zastąpiony przez czysty gniew i nie opamiętaną chęć zemsty! Dlaczego ja...? Czy nie mogłam mieć kochające rodziny? Łzy napłynęły mi do oczy.
Jesteś żałosna...
Odezwał się głos. Te krótkie słowa wyprowadziły mnie z równowagi. Znów to samo! Strach zastał zastąpiony furią! Zaczęłam się trząść.
Taka słaba... Niekochana... Nawet Twój ojciec.. Haha... Uważał Ci za śmiecia i uciekł od Ciebie.
Zaczęłam krzyczeć, by zagłuszyć raniące niczym ostre ostrzą słowa, ale on siedział mi w głowie. Nie mogłam go zagłuszyć!
Oh... Dziecko się zdenerwowało? Ciekawe po co... Skoro... I tak zostanie zabite... Przez zwykłą... SILNIEJSZĄ od Ciebie sukę. Lepiej się nie wysilaj... Przegrałaś! Z reszta... Przegrałaś już wtedy, kiedy zostałaś wydana na świat!
- Zamknij się!!! Nic o mnie nie wiesz!!! - Wrzasnęłam nieludzko, mój głos był niczym z piekła. Szarpałam się jak dzikie zwierzęta w klatce krzycząc przy tym jak najprawdziwszy demon. Nie minęła chwila, a metalowe pasy zostały przeze mnie rozerwana, jakby były zrobione z kruchego i delikatnego szkła.
Szybko wstałam czując pulsującą we mnie energię. Wzięłam rozpęd, wybiegła w nadludzką szybkością na drzwi wywarzając je. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy była Kat siedząca za jakimś biurkiem. Spojrzała na mnie zdezorientowana. Zaczęła szybciej oddychać, krzyknęła poczym zemdlała.
Przez głowę przemknęła mi myśl, a dokładniej pytanie... Dlaczego zareagowała w taki emocjonalny sposób. Nie chciałam się teraz tym zadręczać. Ta idiotka musiała zapłacić za porwanie mnie oraz chcę zabójstwa. Jak śmiała w ogóle ze mną zajrzeć!? Dobrze, aż za dobrze wiedziałam, iż boi się elektryczność, więc to oczywiste, że jej katem mysi był porażenie prądem. Ale... Nie chciałam, żeby jej śmierć była szybko z małą dozą przerażenie. Strach i cierpienie, ból fizyczny i psychiczny. Tym można w taki łatwy sposób manipulować. Wystarczy wykazać się kreatywnością i... Fantazją! Coś czułam, że ta nieznośna smarkula może mieć dla mnie kilka ciekawych informacji, lecz nie powie mi ich tak sobie. Przeba ją do tego zmusić...
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pierwsze, co rzuciło mi w oczy był napis "łazienka". Eleganckimi krokiem udawałam się w tą stronę. Zapaliłam światło. Ogarnęło mnie obrzydzenie na widok pleśni na kafelkach i wyraźnych, dużych śladów krwi. Byłam ciekawa jakie sekrety kryje Katrin. To nie jest normalne, że nastolatka ma bunkier z... Salami tortur czy... Innymi pomieszczeniami gdzie śmierć wita za każdym kroki. Mimo, iż widok cierpienia i strachu mi się nie zmiernie podoba, to nie czuję fascynacji oglądaniem miejsca gdzie ich historia została skończona. Nie znalazłam byłego właściciela krwi, która teraz ozdabia ten pokój. Ciekawe... Ciekawe jakie Ci ludzie mieli życie? Dlaczego tu się znaleźli, czego się bali?
Wywiałam z głowy te myśli, o których nie powinnam teraz myśleć. Jedyny moim celem na ten czas jest znalezienie czegoś, od czego Katrin nie szybko upuścił ten świat. W czasie analizy przypadkowo spojrzałam w lustro. Krzyknęłam kiedy zobaczyłam postać, która była mną! Miałam ciemniejsze włosy, kiedyś wiśniowe, teraz jasno czerwone i... To czarne pasemko! Do tego oczy... Świeciły na kolor zielony. A ostatnią rzeczą, która zmieniła się w moim wyglądzie były ręce, czarne do połowy łokcia z ostrymi niczym brzytwy pazurami. Przybliżyła się do lustra, aby bardziej przyjrzeć się swojej zmienia. Ciekawe jak do tego doszło? Ciekawe... Ciekawe... Ciekawość i dążenie do odkrycia prawdy o samej sobie staje się coraz bardziej skomplikowane... Nagle... Znów zaczęłam się przeobrażać. Starałam się normalna, moje bijące serce niczym młot pneumatyczny uspokoiło się normując puls. Zaintrygowana nowym odkryciem zastanawiałam się od czego zależy ta... Metamorfoza! Dlaczego nie zdarzyło się wcześniej? Westchnęłam. Miałam trochę do roboty. Patrzyłam na wannę ubrudzoną zaschnietą krwią.
Idziesz w bardzo dobrym kierunku...
Odezwał się głos, a ja natychmiast zareagowałam emocjonalnie. Znów się mocno zdenerwowałam, a moja osoba ponownie się przeobraziła. Tym razem moje włosy były w kolorze białym, a oczy świeciły jasnym odcięciem zieleni. I znów pazury oraz czarne ręce. Dopiero do dłuższym przyjrzeniu się zauważyłam jakby ta skóra była spalona.
- Czego ode mnie chcesz? - Warknęła nadludzko.
Chce Ci tylko pomoc... Wybacz...
W tym momencie zaśmiał się melodyjnie.
Ale musiałem Cię zdenerwować, a najprostszym i najskuteczniejszym sposobem jest uderzenie w najdelikatniejszy punkt, nie uważasz? Ludzie są takimi skuchyli istotnami, którymi tak łatwo manipulować! Widzisz moja droga Megan, jesteś czymś więcej niż tylko depresyjną nastolatką z chorobą psychiczną i nieciekawą przeszłości. Wszystko na tym świecie jest z jakiegoś konkretnego celu, ich historia jest już zapisania. Ich los. Ich śmierć. Ich życie. Ale nie wgłębiajmy się w ten temat. Musisz się jeszcze dużo nauczyć, wykorzystując to do czego zostałaś stworzona od samego początku. Myślisz, że matka Cię nienawidziła z jakiegoś konkretnego powodu? Nie, ty uważałaś ją za bezwzględną i okrutną. Ale w rzeczywistości wiedziała już o Twoim przeznaczeniu, chciała w jakiś sposób to powołanie stłumić, lecz... Tylko jej mocniej utwierdziła... Bardzo Cię kochała...
- Dlaczego mi to mówisz? - Załkałam słysząc jego tak raniące słowa. Wróciłam spowrotem to normalnej postaci, a łzy leciały mi niczym wodospady. Nie mogłam przyjąć do wiadomości, że byłam krzywdzona tylko dlatego, aby innym nie robić krzywdy. W takim razie kim ja jestem!?
Bo to powinnaś wiedzieć. Zresztą... Twój ojciec mnie o to prosił... Abyś nie żyła w przekonaniu, że nikt Cię nie kochał przez te wszystkie lata.
- Znasz mojego ojca?! - Krzyknęłam na wzmiankę o nim. Już nie płakałam. Nie miałam pojęcia jakim cudem on go zna! Przecież mój ojciec nie żyje! Byłam na jego pogrzebie! Chce go zobaczyć!
Znam i to bardzo dobrze. Ale wyprzedzając Twoje pytanie... Nie, nie możesz go zobaczyć, nie teraz.
- To kiedy do cholery!?
Kiedy przyjdzie na to czas. A w Twoim przypadku czas jest Twoim największym wrogiem. Katrin zaczyna odzyskiwać przytomność.
Zrobiło mi się gorąco na te słowa. Za bardzo skupiłam się na przeszłości i głosie! Powinnam już wiedzieć jak mam ją zabić!
Wanna.
Powiedział ze zanurzeniem jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie. No tak... Pobiegłam do niej szybko odkręcając korki z lodowatą wodą. Potem udałam się do pokoju obok po moją przyjaciółkę. Złapałam ją za nogę ciągnąć w stronę paskudnej wanny. Kiedy byliśmy na miejscu woda była do położy pełna. Zakręciłam kran. Spojrzałam na jeszcze nieprzytomną dziewczynę. Podeszłam do środka pokoju by znaleźć coś w rodzaju lini, która będę mogła ją związać. Nagle się przewróciłam, a powodem mojego upadku była... Lina.
Jesteś naprawdę zabawną i bardzo nieogarnięta dziewczynką.
- Zamknij się. - Warknęłam. Wstałam zabierając ze swoją sznur. Uklęknęłam przy Kat. Zaczęłam ją wiązać, ale kiedy moje zadanie było w połowie wykonane, ta obudziła się. Szybko ogarnęła sytuacje, za szybko! Krzyczała i szarpała się jak ryba wyjęta z wody. Przy większym użyciu siły ścisnęłam wiezy powodując u mnie duszności. Uspokoiła się. Jednak jej oczy patrzyły na mnie z przerażeniem.
- Jesteś potworem... - Wyszeptała. Wzięłam pęczek włosów przyglądając się nim z powagą.
- Rzeczywiście... - Blask moich zielonych oczu odbijał się od pustych oczu Kat. Z nadludzką siłą podniosłam fioletowowłosą i bez bawienia się w delikatność wrzuciłam ją do lodowatej wody. Całe pomieszczenie unosiło się jej krzykiem. - A teraz odpowiedź na moje pytania...
- N-na nic C-ci nie odp-odpowiem! - Zadygotała próbując wydać z siebie jakikolwiek poważny dźwięk, w rzeczywistości wyszedł z tego dość zabawny pisk.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top