Rozdział 2

- Wchodzcie! - zwołała rudowłosa.

W pokój był taki sam jak mój i Anny, tylko kolorystyka była inna, tu było szafirowo. Dowiedziałam się, że Kim dzieli ten lokal z brunetkę o imieniu Magda. Jej oczy i włosy były czarne, co wywołało u mnie zachwyt.

- Siadajcie - zawołał drugi gospodarz wskazując na oczojebny dywan. Usiadłam pomiędzy Anną, a Trish. Stworzyłyśmy coś, co miało wyglądać jak koła.

- Musimy nową wprowadzić w szczegóły! - powiedziała podekscytowana Trish i na mnie spojrzała.

- Może najpierw opiszecie mi pozostałe dziewczyny? - zaproponowałam nieśmiało.

- One są... - zaczęła Kim szukając słowa.

- Nazywajmy rzeczy po imieniu - mruknęła Trish. - Są pojebane.

- Wyjątkowo wredne! - zawarczała Anna. - A Iz się nimi najbardziej interesuje! Pupilki od siedmiu boleści!

- Racja... - dodała Ashley z przekąsem. - Ich "przywódca" jest... Kat. Umalowana prima donna, która co miesiąc farbuje włosy na inny kolor! - zaśmiała się. - Teraz podajrze są fioletowe.

- Yhym, ma bardzo jasny odcień fioletu - Magda się wzdrygła. Widać nie lubi tego koloru...

" Magda Silver urodzona 16 lipca 2000 roku, lat szesnaście. Jej rodzice zostali zaatakowani nocą, kiedy spali. Umarli z powodu krwotoku wewnętrznego i pękniętych organów. Sześcio-letnia Magda znalazła ich rano jak się obudziła. Ich ciała były w wielkich fioletowych placach - dlatego nienawidzi koloru fioletowego."

Męski głos mówił do mnie, o Magdzie. Byłam lekko zszokowana tym co usłyszałam. To był ten co słyszałam przed gabinetem dyrektora. Zaczęło mnie to intrygować.

- Są jeszcze "bliźniaczki" Mera i Wera z tym, że wyglądają jak w negatywie... - mówiąc to Anna położyła się na brzuchu. - Mera czyli blondi z ciemno brązowymi oczami i ciemną karnację, która zawsze ubiera się na biało, za to Wera to czarno włosa o jasno błękitnych oczach, ma bardzo jasną skórę i ubiera się na czarno. Ah... Siostry... - mruknęła sarkastycznie.

- I ostatnia, moja ulubiona - powiedziała Kim z wyraźną pogardą w głosie. - Kesha, nasza "rockmenka" - zrobiła cudzysłów w powietrzu. - Łep kolorowy, czerwone soczewki i ta pieprzona gitara! - warknęła robią z dłońmi szpony.

"Kim Wilson urodzona 19 lutego 2000 roku. Lat szesnaście. Jej rodzice zostali zestrzeleni w czasie zamachu na jednym z koncertów rockowych. Była przy tym, to było ich wspólne zainteresowanie. Uwielbiała ten rodzaj muzyki. Jednak znienawidziła kiedy jej matka przejęła pocisk zamiast niej. Miała w tędy trzynaście lat."

Ponownie "on" się odezwał. Spojrzałam na rudowłosą.

- Każda z nich laluni pokazała nam i innych kiełki, ale tylko czasami, bardziej zajęte są podlizywaniem się, a kiedy planują na kogoś "zamach" to robią to porządnie - Trish westchnęła.

- A chłopcy? - zapytałam rysując palcem po dywanie.

- Oni to jedna wielka beka, odwala im niemiłosiernie - zachichotała Magda.

- Taki wiek! - Ashley zachichotała zakrywając usta dłonią.

- Są bardzo "niegrzeczni" i dokuczają nam na przykład robią coś w stylu wbijania do pokoju, lub podsłuchują nasze rozmowy... - Anna spojrzała na drzwi. - Wiem, że tam jesteście! - warknęła.

Nagle usłyszałam zza drzwi ciche "kurwa" i dźwięk szybkich kroków.

- Ale jak...? - zapytałam szczerząc się jak głupia.

- Ona na instynkt macierzyński - zarechotała Kim, a razem z nią pozostałe.

- Teraz wypadało by odpowiedź o naszych "Romeach" - straciła Magda.

Nie powiem, ale to mnie zaciekawiło.

- To ja znaczne - mruknęła Ashley. - Po pierwsze...! Anna zabujała się w naszym dyrektorze! - krzyknęła szybko, aby wyżej wymieniona nie zdołała jej uciszyć, za to posłała jej gniewne spojrzenia, na co zachichotała wrednie.

"W Izaak'u? Ona?! To trochę... Nieprzyzwoite..."

" A do tego odrzucające!"

Znów usłuchałam ten głos, tylko tym razem głośniej. Potrząsnęłam głową i zilustrował dziewczyny. Zachęciłam Ashley do dalszego opowiadania gestem.

- Za to ja i Trish mamy chłopaków - powiedziała dumna. - Ja Mike, a ona Łukasza. Jutro Ci ich przedstawie! A wracając do tematu naszego dyrektora... - zaśmiała się upadając na plecy. - Anna ty dokończ!

Przewróciłam oczami. Blondynka wstała i usadowiła się na jednej z dwóch puf.

- Czytasz może... "Straszną Przyszłość*"? - zapytała tajemniczo.

- Nie obiło mi się o uszy - przyznałam.

- Nie szkodzi, chodzi o to, że Iz ma u nas przezwisko "Zalgo" i zgadnij kto wpadł na tą uroczą ksywkę! - powiedziała dumna i pewna siebie. Faktycznie coś do niego czuje.

- Czyżby to ty? - zapytałam sarkastycznie krzyżując ręce.

- Otóż to! Nie się chwalić, a przeczytałam tego dość dużo...i...i - przymrużyła oczy.

- Ja do kończę, bo widzę, że to Ci idzie opornie - wtrąciła się Magda, jak widać zmęczona tym bezsensowny gadaniem. Szatynka zaczęła coś mamrotać wyraźnie niezadowolona.

- Proszę, mów - spojrzałam na nią z zaciekawieniem.

- Izaak nie lubi śpiewać, za każdym razem, kiedy zapraszaliśmy go do śpiewania kolęd czy sto lat, to odmawiał. A postać "Zalgo" ma zaśpiewać w odpowiednim momencie sygnalizując koniec świata. Podsumowując... Nasza fanatyczka porównała dyrektora do... Siódmiogłowego, ślepego psa... - ostatnie zdanie powiedziała niechętnie.

- Nie porównałam go do ślepego psa! - wyraźne się oburzyła. - Chodzi tylko o śpiew! Tylko!

Zaczęłam mieć nieodparte wrażenie, że wyśmiewają ją za to. Może i wydaje się szalona, ale to dodaje jej tego "czegoś"

- Dobrze już! - krzyknęła Trish. - Może w coś pogramy... Dla rozluźnienia...? Na przykład... Prawda czy wyzwanie? - zaproponowała nerwowo się uśmiechając.

" Trish Smith. Urodzona 18 października 2000 roku. Lat szesnaście. Kiedy miała osiem lat jej rodzina zmarła w tragicznym wypadku samochodowym, powodem była kłótnie rodziców, oni wraz z jej młodszym bratem Michael'em umarli na miejscu. Tylko ona ledwo przeżyła. Była poddana mnóstwo operacji. Wszystko poszło bez komplikacji. Od tamtej pory boj się kłótni."

Odsłuchałam monologu tajemniczego głosu ze skupieniem. Te informacje mogą się przydać.

- Czemu nie? - powiedziałyśmy wszystkie jednocześnie co wywołało u nas kolejną fale śmiechu. Atmosfera się rozluźniła.

- Megan, pójdziesz proszę do pokoju numer 16 po butelkę? - zapytała mnie czarnowłosa.

- Dobrze - odpowiedziałam niewzruszona. Wstałam z miejsca przy okazji spojrzałam w lustro. Zobaczyłam niską, chudą osobę, która miała na sobie czarne Martensy, różowo - czarne getry w paski, czarną spódniczkę do połowy uda i także czarną bluzę  z kapturem. Wiśniowe włosy swobodnie opadały mi na twarz, a srebrne tęczówki dodawały mi tajemniczość. Do tego czarna kreska, którą sobie kiedyś zrobiłam pod lewym okiem i trzy gwiazdy pod prawym, nadal nie chcą zejść. Z jednej strony super, bo wygląda to naprawdę dobrze, a z drugie... Ktoś może pomyśleć, że to jakiś durny tatuaż. Przestałam obserwować siebie i wyszłam z pomieszczenia.

" Numer 16.... numer 16"

Powtarzałam w myślach. Patrząc na drzwi... 12.... 13.... 14....15.... I 17?

Zdezorientowana patrzyłam na 15 i 17 obok siebie.

"Czyżby dziewczyny wiedziały, że nie ma 16 więc zrobiły mi żart?"

"One nie wiedzą..."

"Czego?!"

Zapytałam w myślach głosu.

- Co ty tu robisz? - ktoś zapytał.

Obróciłam się szybko. Około metr ode mnie stał wysoki brunet o oliwkowych oczach. Miał na sobie biała bluzkę, czarne dresy do kolan i chodził boso. Wygląda na to, że był w piżamie.

- Szukam pokoju 16 - odpowiedziałam spokojnie. - Koleżanki poprosiły mnie, abym poszła po butelkę do gry w prawda czy wyzwanie do pokoju 16, ale... - wskazałam na 15 i 17 obok siebie.

- Ah... To ty jesteś ta nowa? Chris - wyciągnął do mnie dłoń, która zaraz uścisnęłam mówiąc "Megan"

- Masz może jakąś butelkę w zapasie? - zapytałam podnosząc jedną brew do góry.

- Coś się wykąbinuję... - chwilę się zamyślił. - Chodź ze mną! - krzyknął po chwili. Chwycił mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć. Jak byśmy nie mogli pójść normalnie.

- Dokąd idziemy? - zapytałam potykając się o własne nogi.

- Nie tylko wy urządzacie sobie "piątkowy wieczór" idziemy do mnie - powiedział uśmiechając się tajemniczo.

- Dobrze... - mruknęłam.

W pewnym momencie zauważyłam parę czerwonych oczu świecących w mroku, ale zaraz po jednym mrugnięciu zniknęły. Ten błysk przypominał mi pierwsze minuty po przebyciu tutaj, jednak już nie za bardzo wiedziałam dlatego. Nagle zatrzymaliśmy się pod drzwiami numer 23. Weszliśmy bez pukania. Od razu trzy pary oczu zostały wrzucone w moją stronę, powodując u mnie dyskomfort.

- Poznajcie naszą nową ofiarę o imieniu Megan - przedstawił mnie.

Mruknęłam słabe "cześć"

- Witaj - podszedł do mnie pewien blondyn. - Zwą mnie Alex, księżniczko - lekko się skłonił po czym ują moją dłoń i ją delikatnie pocałował. Uniosłam znacząco brwi. Zielonooki odsunął się ode mnie robiąc miejsce pozostałym.

- A ja Leuś! - powitał mnie brunet, na następnie zamknął w niedźwiedzim uścisku. Było od niego wyraźnie czuć perfumy oraz papierosy. - Lubię się tulić - podrapał się po karku uśmiechając się niewinnie.

- Logan - mruknął niechętnie czarnowłosy nawet na mnie nie patrzeć. Siedział bezczynnie na fotelu i usłyszał muzyki. W końcu raczył obdarzyć mnie spojrzeniem. - Ubierasz się jak durne dziecko...

- Logan! - Skrzyczeli go pozostali chłopcy. Ten tylko wzruszył ramionami.

- Wiesz... - Alex zaczął mi szeptać do ucha. - Jest zły, że go tu sprowadziliśmy. On taki jest... Nie bierz tego do siebie - pokiwałam głową w akcie zrozumienia. - On jako jedyny mieszka sam... Bo tak chciał, ale próbujemy do jakoś zachęcić do życia z ludźmi - zielonooki odsunął się odemnie.

" Logan Oris. Urodzony 29 grudnia 2000 roku. Lat szesnaście. Jego rodzina zmarła przez pożar wywołane przez dzieci barwiące się fajerwerkami w noc sylwestrową. Jedna z nich spadła do jego domu wywołując natychmiastowy zapłon drewnianych meble.  Miał w tędy 15 lat. Chce mieszać sam, aby inny nie były zamieszani w ewentualny pożar. A tamtego momentu nienawidzi dzieci. Pokój numer 10"

- Trzymaj!  - Chris rzucił w moją stronę pustą butelkę od Liptonie.

- Dziękuję!  - krzyknęłam. - To idę już...
Zamknęłam za sobą drzwi. Przeszłam parę metrów, ale nagle głowa mnie rozbolała. Błysk.

~*~

- Durne!

Pierwsze uderzenie

- Głupie!

Drugie uderzenie.

- Dziecko!!!

Trzecie uderzenie.

Szarpanie za włosy.

Schody.

Ciemna piwnica.

Dźwięk zamykania drzwi na klucz.

Ciemność.

Pisk szczurów.

Syk węży.

Łzy.

- MAMO DLACZEGO!?!?

~*~

Odzyskałam zdolność widzenia, a głowa przestała mnie boleć. Nie wiem jak, ale stałam przed pokojem dziewczyn.

- Skąd masz tą uroczą spinkę? - zapytała mnie Anna.

- Spinkę? - zaskoczyło mnie to pytanie.

- Tak, zobaczy - Ashley podała mi lustro. Faktycznie, na głowie miałam ozdobną spinkę w kształcie nietoperza. Nie wiem, jakim cudem ona się tam znalazła, ale podobałam mi się. Uwielbiam te zwierzęta.

<......>

Ten piątkowy wieczór mogę zaliczyć do udanych. Do północy miło rozmawialiśmy, bawiłyśmy się i zdradzały mi najróżniejsze sekrety oraz szczegóły wszystkich osób w sierocińcu. Myślałam, że będzie jak w typowych domach dziecko, gdzie ludzie są smutni, mają traumy, rozpaczają. Jednak to tylko stereotyp, ludzie tu żyją dalej i nie chcą wspominać to, że są sierotami. Wszyscy dużo przeszli, ale nie pozwalają, aby przeszłość nimi zawładnęła. Czy rozpamiętywanie jest dobre? Odpowiedź jest oczywista. Nie. Myślę, że to duży plus.

- Do jutra...! - mruknęła Anna ziewając.

- Pa... - powiedziałam  przebierając oczy rękawem.

Oczy mi się same zamykały, miałam ogromną chęć położenia się na moim jeszcze nie testowanym łóżku. Kim i Magda pożegnały się krótkim "dranoc" i zamknęły za nami drzwi. Potem pożegnałyśmy się z Trish i Ashley, które swój pokój miały po drugiej stronie korytarza. Szłyśmy po schodach ziewając jedna przez drugą.

- Miłe było - powiedziałam cicho z lekkim uśmiechem kiedy byłyśmy na szczycie.

- Cieszę się - powiedziała szczerze i mnie przytulia.

Nikt nigdy mnie nie przytulił, a przyjemniej tego nie pamiętałam. Czułaś się... Dziwnie. Nie wiedziałam ci mam w tej sytuacji zrobić, ale zdobyłam się na odwagę i nieśmiało odwzajemniłam gest.

Łóżko było nie za twarde, nie za miękkie, a pierzyna ciepła i miła w dotyku. Człowiekowi chciało się tylko zamknąć oczy i pogrążyć się w słodkim śnie. Nie zamierzałam walczyć. Zasnęłam.

Trzask. Huk.

- Boje się! - krzyknęłam przykrywając się szorstkim kocem.

Błysk światła przeszedł przez pokój.

- Aaaa! - zapiszczałam.

- Myszko... Nie bój się... - Ten ciepły głos należał tylko do jednej osoby.

- Tato... Ale to tak hałasuje i... I... - głos mi się łamał.

- Już spokojnie jestem tu i nigdy Cię nie opuszczę....

Otworzyłam oczy, nadal było ciemno.

"Obiecałeś... - pomyślałam. - A to ja najbardziej płakałam na twoim pogrzebie... Miałam zaledwie trzy lata... W tędy ona się mną zajęła... Tyle lat, tyle tych pieprzonych lat! Chcę zapomnieć! On mi przypomniał o tym! Przypomniał to co myślałam, że zapomniałam!!!"

Wstałam po cichu, aby nie obudzić Anny. I opuściłam pokój. Chciałam znaleźć coś ostrego, twardego... albo... Łatwopalnego! Zbiegłam na cichu na parter, tam gdzie mieści się kuchnia. Kiedy byłam już przed wejściem to spotkała mnie przykra niespodzianka - drzwi były zamknęte. A jedynym pomieszczeniem, które przechowuje wszystkie klucze to gabinet Izaaka. Przełknęłam w myślach.

" Teraz on powinien być w swojej sypialni, a gabinet powinien być otwarty."

Ruszyłam w stronę pokoju "Zalgo"

#Narrator#

Megan szła na palcach, aby nie obudzić mieszkańców sierocińca. Jej celem były klucze od kuchni, ponieważ to właśnie tam powinny znajdować się przedmioty, które w tym momencie bardzo potrzebuje. Z obawą pociągnęła złotą gałka, powoli otworzyła drzwi na oścież i zajrzała do środka martwiąc się, czy aby na pewno nie było tam nikogo. Odetchnęła z ulgą kiedy według niej pomieszczenia było puste. Ale myliła się, "Zalgo" siedział na brązowym krześle obrotowym odwrócony do niej tyłem, tak aby widoczne było tylko wysokie oparcie. Dziewczyna ze skupieniem patrzyła na tablice z powierzonymi kluczami. Ciemność nie ułatwiała jej zadania odnalezienia tego jedynego.

"18 rząd, miejsce 3"

Usłyszała w głowie głos, do którego już się przyzwyczaiła. Nie bała się go. Traktowała "to" jako pomóc i źródło informacji o niektórych osobach. Szybko odnalazła odpowiedni klucz poczym pognała, na początkowo niedostępne tereny. Prawie nie zatrzasnęła za mocno drzwi. Szarooki uśmiechnął się wrednie.

W pomieszczeniu szybko znalazła zapalniczkę oraz odświeżacz powietrza, które leżały aż za bardzo na widoku.

Potem to już były minuty kiedy stała przed pokojem numer 10. Otworzyła drzwi najciszej jak mogła, chodź to nie było potrzebne, ponieważ Logan spał że słuchawkami na uszach. Ukucnęła przed łóżkiem czarnowłosego. Wyjęła zapalniczkę i bez wahania podpaliła kołdrę, którą zajęła się ogniem. Logan otworzył oczy, ale natychmiast oślepł przez gaz z odświeżacza powietrza, którym Megan podała mu oczy. Chciał krzyczeć, ruszyć chodźmy jedną kończyną, ale nieopisany ból skutecznie mu to umożliwiał. Jego krew się gotowała, układ oddechowy był pełen dymu, a mięśnie i tkanki zostały z węglone. Dziewczyna z fascynująca przyglądał się ten scenie. Ogień lekko buchnął, kiedy butelka z gazem została wrzucona do serca żaru, ale to tyle Megan dumna ze swojego dzieła przyglądał się prochy. Natomiast postać, która stała opierając się o framugę drzwi nie przestawała się uśmiechać.

Czerwonowłosa opuściła pomieszczenia ze słowami:

Przeszłość się o Ciebie dopominała.

♤♧♤♧♤♧♤♧

* Straszna przyszłość ~ Annie chodzi o creepypast, chociaż można się tego domyślić po dalszych rozmowach dziewczyn.


-- Bloody --

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top