00 | Strzałka!

Strzałka Danny!

Minęło sześć długaśnych lat, od kiedy ostatnio się widzieliśmy. Kupa czasu. Podobny kawał życia spędziliśmy my, tylko we dwoje. I cholera... nie uwierzyłbyś, ile rzeczy zdążyło się wydarzyć. Mnie samej się to w bani nie mieści! Jestem fujowa w pisaniu listów, a właściwie to ledwo co umiem zdanie sklecić, ale chcę ci to wszystko opisać. Bo, purwa, mogę i klump innym do tego.

Zacznijmy od tego, że totalnie przeniosłam się na slang Streferów. Minho mnie nauczył. Zauważyłeś?

To może po kolei. Po rozsniesieniu w drobny mak siedziby DRESZCZ-u i załatwieniu wszystkich ludzkich śmieci, którzy kiedykolwiek odważyli się nam podskoczyć, zamieszkaliśmy na wybrzeżu. Nasz nowy dom nazwaliśmy Przystanią. Składa się z kilku ręcznie postawionych chałupek, których z roku na rok przybywa więcej i więcej, a którym morze tuż obok dosłownie liże stopy. (No może nie dosłownie).

Piękna jest ta nasza Przystań. Spodobałaby ci się.

Ah, zapomniałabym wspomnieć: mieszkam z Newtem. Mamy uroczy domek na plaży, dzięki czemu śpiew fal może usypiać nas do snu, a rankiem z niego budzić. I mogę chodzić na spacery wzdłuż brzegu! Właśnie tak to sobie wymarzyłam. I żyje nam się dobrze. W jednym tygodniu sprzątam ja , gdy on gotuje, by już w następnym tymi rolami się zamienić. Zazwyczaj to i tak jadamy całą wioską wspólnie (Patelniakowi coraz lepiej idzie w kuchni, dajesz wiarę?), za to sprzątać nie ma po co, bo Minho z Tommym przyłażą do nas codziennie i zostawiają burdel gorszy niż świnie w chlewie, ale... potrzebujemy takiej małej namiastki normalnego życia. W końcu nie mieliśmy jej całe życie. Nawet nie wiesz ile szczęścia daje zrobienie prania, gdy nie musisz już się bać, że lada moment zza rogu wyskoczy Poparzeniec czy żołnierz z karabinem.

Fajne mamy to życie. Kocham je.

Mocniej kocham już tylko swoich przyjaciół.

Żałuję, że nie możesz ich wszystkich poznać. Dogadałbyś się z Jorge i Vincem; razem stworzylibyście idealne trio zgryźliwych tatuśków. Moje dziewczyny też byś polubił. Brenda, Sonya oraz Harriet są wspaniałymi przyjaciółkami, nie ubliżając oczywiście Ruby. Ona już jednak ma inną mamę ­­– Emily. Poznałam ją jako słodką dziewczynkę, która wyrosła na śliczną pannicę, choć tak między nami, to jest trochę szurnięta. Chyba dlatego się tak dobrze dogadujemy. Z Gallym łączyłoby cię poczucie humoru; on też jest tak samo drętwy jak ty byłeś. Cody... no, wy dwaj to kompletnie inne bajki. To wariat jakich mało. Ale i tak go lubię.

Resztę poznałeś. Minho i Patelniak wciąż walą głupa jak przy naszym pierwszym spotkaniu; Tommy udaje, że wszystko ma pod kontrolą, choć tak naprawdę wszystko psuje i naprawia, za to Newt... Newta kocham. Najbardziej na świecie. I wiem, że on tak samo kocha mnie.

Jestem z nimi taka szczęśliwa, Danny.

Płakać mi się chce na każdą myśl, że ty nie możesz z nami tego szczęścia dzielić. Nie dotrwałeś. Ale to nic nie szkodzi, bo nigdy nie przestałam nosić cię w swoim sercu. Nie zapomniałam o tobie. Często nawet wspominam cię z uśmiechem, kiedy podchodzę do Głazu Pamięci i dotykam twojego imienia. Tak samo jest z Mary. Potem tylko popłaczę trochę w poduszkę, ale to znów nic nie szkodzi.

Niektórzy musieli umrzeć, ażeby inni mogli żyć. Wiemy to. I dziękujemy.

Kończę, bo Diego mnie woła na wioskową kolację. Oh, o nim też ci opowiem... przy następnej okazji. Wolę jednak nie narażać się na gniew Patelniaka. Już raz oberwałam wałkiem. Wystarczy.

Mam nadzieję, że tam u ciebie wszystko chodzi i tyka sprawnie. Trzymaj się.

I jeszcze... tęsknię. Bardzo.

Twoja Ellie

PS. Patelniak właśnie idzie do mnie z wałkiem. Jesteś świadkiem.

···

a/n: tęskniłam za tym słońcem i moją cholerą

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top