Rozdział 2. Próżnia

— Nie.

— Proszę cię!

— Nie ma nawet takiej opcji!

Noah i nowo poznana przez niego dziewczyna wykłócali się przez dobre kilka minut.

— Ale dlaczego? — zapytała z rezygnacją Dove.

— A jak to sobie wyobrażasz? Mam wejść na scenę i odegrać rolę? Jestem fatalnym aktorem. Poza tym to coś na kształt pieprzonego musicalu! Tak więc przedstawiam ci kolejny powód, nie potrafię śpiewać.

Propozycja Dove bardzo go zaskoczyła. Poprosiła go, aby wystąpił wraz z nią w przygotowywanym przedstawieniu. Pomyślał, że to najbardziej niespodziewana rzecz, jaką usłyszał w ostatnim czasie. Może nawet w całym swoim życiu! Umiejętności aktorskie Noah były gorsze niż amatorskie. I choć bardzo chciałby umieć śpiewać, los nie zesłał mu tego daru. Kiedy był jeszcze dzieckiem, skrycie marzył o karierze muzycznej. Zawsze w samochodzie, kiedy odbywał z rodzicami podróż w różne miejsca, podśpiewywał pod nosem piosenki lecące z radia. To samo, kiedy był sam w domu. Uwielbiał muzykę całym swoim sercem i pragnął móc dzielić się swoją twórczością ze światem, jednak kiedy pewnego dnia nagrał się na dyktafonie, poczuł, jak krwawią mu uszy od dźwięku jego głosu.

— Słuchaj, przecież to żaden problem! Nauczę cię wszystkiego.

— Czegoś takiego nie da się po prostu nauczyć.

— Oczywiście, że się da — przekonywała go dalej.

— Wybacz, ale naprawdę nie nadaję się do tej roli. Znajdź kogoś innego.

— Nie mam nikogo — westchnęła. — Pani Jenkins, dyrektorka szkoły, przedstawiła zasady jasno. Muszę stworzyć spektakl, który zachwyci publiczność, inaczej obleję. A to wszystko przez to, że nie jestem najlepsza ze wszystkich przedmiotów. To nie moja wina, że jestem dobra w śpiewie, nie w aktorstwie! Cudem udało mi się ją przekonać, żeby w przedstawieniu mogła znaleźć się muzyka. Nikt ze szkoły mi nie pomoże, mają własne sprawy. Mam tylko ciebie.

— Nie możesz wystąpić sama?

— Jenkins powiedziała, że muszą być obsadzone minimum dwie role.

— Więc co byś zrobiła, gdybyśmy się nie spotkali? — zapytał ciekawy, bo skoro był on jej jedyną deską ratunku, musiała mieć jakiś plan awaryjny.

— Nie wiem — Tylko tyle. Nie mogła wydusić z siebie więcej.

— Przepraszam, ale muszę już iść. — Odrzekł Noah, wstał z ziemi i otrzepał spodnie. — Na razie.

Ale ona nie odpowiedziała. Nie wiedział, czy robi dobrze odmawiając Dove. Pomyślał, że w zasadzie znali się zaledwie chwilę, więc mimo wszystko nadal była dla niego nieznajomą. Jednak te oczy, ten głos, ona... Przyciągała go. Nie umiał i nie chciał temu zaprzeczyć. Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, dlatego stwierdził, że motyle w jego brzuchu, które odczuwał za każdym razem, gdy nawiązywali kontakt wzrokowy, to reakcja na to, że poznał kogoś nowego. W końcu w życiu Noah od kilku lat nie było kogoś, z kim mógł porozmawiać.

Z wieloma myślami w głowie wrócił do domu. Od razu włączył na telefonie swoją playlistę z piosenkami. Nucił pod nosem Void od The Neighbourhood. Wziął długi gorący prysznic, a jego głowę wciąż zaprzątała pięknooka. Dlaczego wystarczyła chwila, by poczuł od niej komfort? Dlaczego jej odmówił?

Dlaczego. Jej. Odmówił?

Odpowiedź była banalnie prosta. Bał się. Najzwyczajniej w świecie obawiał się odejścia od świata, w którym obecnie żył. W bezpiecznej bańce, w której nikt go nie kojarzył, z nikim nie rozmawiał i spędzał czas wyłącznie ze sobą i ukochanymi książkami. Zadał sobie pytanie, czy egzystowanie w ten sposób mu odpowiada.

Odpowiedź padła od razu.

✩✩✩

Od kilku godzin Noah obsługiwał klientów, zanosił do stolika zamówienia i udawał, że ta praca w ogóle go interesuje.

Do okienka podeszła starsza kobieta. Przyglądała się mu z zaciekawieniem i obserwowała każdy jego ruch.

— Co mogę podać?

— Odejdź od tego — powiedziała cichym, babcinym głosem.

— Nie rozumiem.

— Pozwól sobie czuć. Zacznij żyć, Noah.

— Skąd pani wie, jak się nazywam?

— Plakietka.

Noah spojrzał w dół na swoją koszulkę, gdzie widniało drukowanymi literami wypisane jego imię. Faktycznie, poznanie jego tożsamości nie było najtrudniejsze.

— Nieważne, bierze coś pani, czy nie? Blokuje pani kolejkę.

— Dwa pączki z marmoladą — odparła.

Chłopak zwinnie zapakował wypieki i podał kobiecie, a ta zapłaciła należną kwotę.

— Wybierając bycie szczęśliwym, godzimy się na to, że nie przyjdzie ono samo. Trzeba nad nim pracować i dążyć do niego, a nie się przed nim wzbraniać. — powiedziała na odchodne i opuściła lokal.

Jej słowa sprawiły, że Noah znieruchomiał. Co to miało znaczyć? Postanowił zadać sobie pytanie. Czy jest szczęśliwy? Obsługując pozostałych klientów, nie myślał o niczym innym. Przez pozostałe godziny pracy zastanawiał się nad tym, czy to, gdzie zaprowadziło go życie jest dla niego odpowiednie. Zdecydowanie nie. Miał zaledwie dwadzieścia lat. Powinien wychodzić ze znajomymi, bawić się i spełniać marzenia. Tymczasem on żył z dnia na dzień pracując i czytając książki. Oczywiście nie uważał, że to coś złego. Jednak nie był to tryb życia, który go uszczęśliwiał.

Pozwól sobie czuć. Zacznij żyć, Noah.

Wybierając bycie szczęśliwym, godzimy się na to, że nie przyjdzie ono samo. Trzeba nad nim pracować i dążyć do niego, a nie się przed nim wzbraniać.

Słowa tej kobiety obudziły w nim myśl, że musi coś ze sobą zrobić. I była tylko jedna rzecz, którą powinien uczynić. Miał tylko nadzieję, że nie było już za późno.

________
#SiedemMinutDM

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top