Rozdział 6
Młoda kobieta o blond włosach chodziła korytarzami rezydencji, czasami zerkając do jakiegoś pokoju lub wyglądając przez okno. Pamiętała jeszcze rezydencję sprzed kilku lat, widząc teraz różnice. Nie było ich wiele, ale były. Czasem drobiazgi, jak nowe dekoracje lub ich brak, inne miejsce obrazów lub inne kolory zasłon czy ścian. Jednak jedna rzecz się nie zmieniła. Panująca atmosfera w domu była dla niej dalej tak samo przytłaczająca jak kiedyś i najwyraźniej nasiliła swój efekt. Nie postrzeżenie mocniej zacisnęła zęby, mijając dawną sypialnię swojej siostry i jej męża. Domyślała się, kto teraz ją zajmuje. Wchodząc w następny korytarz dostrzegła wielki obraz z byłą głową rodu Phantomhive, jego żoną, dzieckiem i ich psem. Stanęła bliżej, przyglądając mu się uważnie i osobom na nim przedstawionym. Jej twarz jednak się nie zmieniła, nadal będąc jednolitą i tą samą maską. Palcem delikatnie przejechała po płótnie, blisko twarzy uśmiechniętego Ciel'a, będąc bardzo delikatną. Jej ruch wydawał się przestraszony, że coś mu zrobi, mimo tego, że był to zwykły obraz. Spojrzała wyżej na twarz swojej siostry, która była podobna do jej, mimo innego koloru oczu. Zabrała rękę, która bezwładnie opadła i nie ruszyła się już. Cofnęła się, zaczynając odchodzić, nie zauważając przyglądającego się jej mężczyźnie we fraku. Zeszła schodami na dół i skręciła w stronę salonu, gdzie po drodze zobaczyła młodego chłopaka, który miał krótkie blond włosy i stał właśnie przy ścianie. Spojrzała w jego kierunku, patrząc na każdy jego ruch i jak stawia ciężką szafkę bez problemu. Zachichotała, przykuwając w końcu jego uwagę. Chłopak podskoczył słysząc ten dźwięk i szybko się obrócił w jego kierunku, natrafiając na czerwone oczy kobiety za sobą. Przyjrzał się jej chwilę, zmieszany i przestraszony się kłaniając, rozumiejąc kto to mógł być.
- P-p-panna D-durless! - nadal się schylał, nie mając odwagi spojrzeć na nią, a co dopiero kolejny raz w jej oczy. Już czuł jak mu się dostanie od Pana Sebastian'a, jeśli się o tym dowie. Miał przecież zostać w kuchni i tam przeczekać z innymi jej wizytę. Nagle poczuł lodowatą dłoń na swoich włosach i jej ostre paznokcie, które zaczęły go lekko drapać. Zmieszany dalej pozostał w swojej pozycji, mając ciarki na całym ciele przez ten gest. Strach go obleciał.
- Zastanawiałam się, dlaczego nie ma tu nikogo innego poza kamerdynerem. Teraz już rozumiem co postanowił mój siostrzeniec. Czy Pan tego domu nie kazał ci się schować i nie wychodzić, aż nie pójdę? - słysząc jej spokojny głos, zdziwiony podniósł głowę, ale jej ręką szybko ją opuściła z powrotem. - Trochę szacunku może?
Przełknął ślinę, czując jak ze zdenerwowania zaczyna się pocić i nie wie jak zareagować. Boi się co powie Pan Sebastian, hrabia i ona, jeśli zrobi coś nie odpowiedniego. Mógł jedynie milczeć, modląc się, że ujdzie mu to na sucho i nie dostanie żadnej kary.
- Tak szybko połknąłeś język? Odpowiadaj jak Pani się coś pyta. - słysząc kolejne jej słowa, które tak bardzo nie pasowały do jej głosu, zaczął brać szybsze wdechy.
- T-Tak, Pani. - ledwo z siebie wydusił, zbierając resztki rozsądku w sobie.
Błagał w swoich myślach, by ktoś go uratował, nawet jeśli sam jest sobie winny. Miał przenieść tę szafkę już dawno, ale został poproszony o coś innego i całkowicie o tym zapomniał. Myślał, że zdąży, skoro mają być cały czas w salonie. Przeliczył się. Mógł posłuchać innych. Oszczędziłby sobie strachu i nerwów, ale musiał to zrobić. Nie chciał znowu dostać reprymendy od kamerdynera, gdyby zapomniał o swoim zadaniu. Teraz ma za swoje.
- Panno Durless, skończyliśmy rozmowę. - za nimi stanął wysoki brunet, kłaniając się lekko z uśmiechem.
Blondynka puściła chłopaka, odwracając się do niego tyłem. Mógł się w końcu wyprostować, patrząc swoim przerażonym wzrokiem na kamerdynera, który posyłał mu najpierw złowrogie spojrzenie. Zniknęło jednak, kiedy zobaczył jego minę i oczy, wprawiając go w jeszcze większe zdziwienie. Nie spodziewał się aż takiego strachu jaki ona może wywołać.
- Trochę wam to zajęło. Mam nadzieję, że poukładaliście wszystko w swoich główkach i możemy skończyć naszą herbatę. - zaczęła iść w stronę salonu, mijając bruneta, nie patrząc nawet na chwilę na niego.
Pomieszczenie znajdowało się zaledwie kilka metrów od nich. Weszła do środka pokoju, zajmując to samo miejsce co wcześniej. Patrzyła na swojego siostrzeńca tym samym wyrazem twarzy co zawsze, siedząc wyprostowana.
- Skąd o tym wszystkim wiesz? - spytał od razu Ciel, patrząc na nią wprost.
Kobieta westchnęła, siadając w swojej typowej pozie co zwykle, oczy mając skierowane na niego. Patrzyli na siebie nie mając zamiaru zrywać ich kontaktu, aż któreś z nich się nie odezwie.
- Zapytam jeszcze raz. Skąd o tym wszystkim wiesz? Skąd wiesz o demonach, kontrakcie mojego ojca, jak przeżyłem i reszcie?! - warknął już na tyle zły, że miał w końcu gdzieś jej status i możliwość. Teraz liczyła się prawda. Chce poznać w końcu prawdę.
- Oj, Celiku, znowu się złościsz. Tak nie wypada na twoim stanowisku i z takim statusem. Co by inni pomyśleli? - znowu usłyszał jej suchy i pozbawiony uczuć śmiech, który tym razem nie przyprawił go o dreszcze.
- Nie zmieniaj tematu! Powiedz mi wreszcie, skąd o tym wszystkim wiesz?! - wstał z kanapy, a jego oko nawet na sekundę nie spuściło z niej wzroku. Skupiał na niej całą swoją uwagę.
Blondynka westchnęła, delikatnie prostując swoją suknię jedną ręką. Wstała z fotela idąc w milczeniu w stronę okna. W delikatnym odbiciu dwójka pozostałych osób w pokoju dostrzegła jej skupiony wzrok na czymś na zewnątrz. Ona coś obserwowała, co było na zewnątrz. Tylko co to jest? Kamerdyner podszedł trochę bliżej, starając się zachować wrażenie nalewania herbaty do filiżanki swojego Pana. Kątem oka zerknął na zewnątrz, starając się zobaczyć to, co tak obserwowała kobieta. Gdyby był człowiekiem, nie byłby w stanie dostrzec nikogo z tej odległości i przez deszcz, jednak jest on czymś innym. Jako postać z piekieł widział ubranego w biały płaszcz mężczyznę, zasłaniającego twarz kołnierzem i kapeluszem. On ich musiał obserwować cały ten czas... nie. On obserwował tylko ją. Nagle mężczyzna ruszył lekko głową, na co kobieta od razu się obróciła z powrotem do nich, zasłaniając przy okazji widok na tajemniczą postać.
- Jestem zmęczona. Pójdę się położyć do jednego z pokoi. - zeskanowała ich szybko wzrokiem, trzymając obie dłonie razem z przodu, wskazując tak jednym palcem na bruneta.
Ciel widząc ten ruch, zrozumiał o co chodzi, uspokajając się trochę. Wie, że ona coś ukrywa, ale teraz wydaje się inna, jakby chciała by oni się czegoś w końcu dowiedzieli. W końcu może powie coś więcej niż do tej pory. Takiej okazji nie może przepuścić i dobrze ją wykorzysta. Odchrząknął i wziął swoją filiżankę z herbatą.
- Sebastian, zaprowadź naszego gościa do wolnego pokoju. - napił się ciepłego napoju, nie patrząc na nich.
- Oczywiście. - skłonił się w stronę swojego Pana, prostując się zaraz po tym i patrząc na kobietę. - Proszę iść za mną.
Brunet zaczął iść przodem, a kobieta za nim, ostatni raz patrząc na swojego siostrzeńca nim minęła sofę, na której siedział. W tej jednej sekundzie jej usta ułożyły się w nieme "przepraszam". Ciel starał się nie dać poznać po sobie, że to zauważył, nie chcąc by to, co wcześniej rozproszyło kobietę, mu przeszkodziło. Jego natłok informacji i spekulacji narastał. Usiadł wygodniej, odprowadzając dwójkę wzrokiem. Szli korytarzami i po schodach, mijając wiele innych pomieszczeń. Kamerdyner starał się co jakiś czas zerkać na osobę za nim, która podążała spokojnym krokiem, nie wydając żadnych odgłosów mimo wysokiego obuwia. Widział jednak od czasu do czasu w odbiciu okien jak zerka na zewnątrz. Sam również szukał ukradkiem czegokolwiek, jednak nic nie widział. Już miał w głowie myśli, że cierpi na paranoję, jednak szybko poleciało to w niepamięć. Na mniej niż sekundę mignął w ciemności lasu czyjś kontur. Biały kontur mężczyzny z wcześniej.
- Stój. - zatrzymał się, odwracając w jej stronę zdziwiony. Czemu tak nagle kazała mu się zatrzymać, skoro nawet nie doszli do jej sypialni? - Będę spać w tej sypialni. - odwróciła się w lewo w stronę drzwi, od razu je otwierając.
Sebastian jedynie skinął głową i wszedł za nią, zamykając za sobą drzwi. Rozejrzał się po sypialni, zastanawiając się dlaczego akurat ta. Pokój był mały, w beżowych kolorach i z małym okienkiem... Teraz już wiedział. Nic nie widać przez to okno i nikt by przez nie nie wszedł. Cały czas obserwuje i wydaje się kogoś szukać, a tutaj nie ma takiej możliwości. Najwyraźniej pamiętała ten pokój i to do niego zmierzała.
- Słuchaj dokładnie tego co mówię i przekaż to później tak samo Ciel'owi. - mówiła ciszej i delikatna nuta zmieniła się w jej głosie, co od razu wzbudziło jego zainteresowanie i jednocześnie zdziwiło. Zaczęła się w tym czasie kierować do łóżka, zdejmując swoją biżuterię. - Za dokładnie czterdzieści dwie minuty wrócisz tu razem ze swoim Panem. W tym czasie zasłonisz zasłony w jego sypialni, udając, że kładziesz go spać. Wiem, że jest wcześnie, ale nich zacznie udawać ból głowy czy coś podobnego. Ma to wyglądać naturalnie. Macie się tu dostać niepostrzeżenie, więc wyostrz wszystkie swoje zmysły kanalio z piekieł. Nikt nie może waszej dwójki zobaczyć, nawet mucha.- spojrzała na niego poważnie, co w końcu można było dostrzec. Jej maska nadal była taka sama, jednak oczy się w końcu zmieniły. Zaintrygowało to kamerdynera jeszcze bardziej i wiedział, że na pewno wykona to co ona mu karze. Ona ma plan i w końcu będą mogli się czegoś dowiedzieć. - Teraz wyjdź jak gdyby nigdy nic. Czas ucieka. - położyła się nadal w swoich ubraniach, patrząc z powrotem pustym spojrzeniem w sufit.
- Oczywiście, Panno Durless. Nie mogę się doczekać. - uśmiechnął się, już chcąc tu wrócić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top