002
Youngjae jak tylko wrócił do domu, wyrzucił skierowanie do szpitala do kosza. Nie będzie włóczył się po jakichś szpitalach, nadal bez określonego celu. Nie dość, że poszedł do lekarza rodzinnego, to teraz jeszcze jakieś dodatkowe badania.
Chociaż gdyby nie patrzeć, ten szpital byłby wielką odskocznią w jego życiu. Codziennie... W sumie nic ciekawego nie robił. Wstawał, sprawdzał, czy na maila nie przyszły mu jakiekolwiek zlecenia na tłumaczenia, później czytał lub oglądał telewizje, sprzątał i wszystko przeplatał paleniem papierosów. Nie spotykał się z przyjaciółmi, nie miał z kim. Nie miał nikogo bliskiego, mieszkał sam.
Jednak ostatnio coś się zmieniło. Taki stan ducha Youngjae odczuwał od co najmniej dwóch miesięcy. Nie miał ochoty wstawać rano z łóżka, nie miał ochoty pracować, nie miał ochoty na nic. Mógł tylko palić, w sumie uzależnienie byłoby silniejsze. Nie mogłoby mu się tego nie chcieć. Jeszcze bardziej zamykał się na ludzi, potrafił odpuścić sobie zakupy, bo nie chciał interakcji z ludźmi. Czegoś mu jakby brakowało.
Czy Youngjae popadał w pewnego rodzaju depresję?
Był nieszczęśliwy w swoim życiu, to było pewne. Jednak wydawałoby się, jakby dopiero teraz zaczynał sobie o tym uświadamiać.
Kiedy mógł już na spokojnie usiąść, jak uspokoił oddech po trudnym i męczącym wchodzeniu po schodach, pomyślał, że nie da już rady więcej wytrzymać. Dwie godziny bez palenia były zdecydowanie zbyt długie.
Złapał za pudełko papierosów, które zostawił na stole. Gdyby ich nie zapomniał, wypaliłby może ze trzy w czasie tych dwóch godzin. Wyciągnął jednego, od razu wyciągając też zapalniczkę, którą chował do pudełka. Spojrzał jeszcze raz na swoje czerwone Parker&Simpson i przeczytał co było napisane na opakowaniu.
Palenie poważnie szkodzi Tobie i osobom w Twoim otoczeniu.
Choi prychnął głośno.
— Palenie szkodzi tylko mi — powiedział do siebie, wkładając tytoniowy wyrób do buzi i podpalając "ogniem".
Co prawda, to prawda. Było to odrobinę smutne, ale brunet rzeczywiście nie miał tego otoczenia, któremu rzekomo mógłby szkodzić. Nie miał rodziny, przyjaciół też ograniczył do zera. Zaciągnął się tym świństwem, czując ten okropnie duszący dym, który powoli przenikał w jego i tak już zniszczone płuca. Nie wiedział dlaczego to robił. Uzależnienie przejmowało jego ciało, bo że jest to dla niego niebezpieczne i niezdrowe, jego umysł miał świadomość.
Otworzył okno w kuchni na oścież, przysiadając tam na stołku. Zawsze tam palił, bo właściciel mieszkania nie pozwalał na to w mieszkaniu. Strzepał do popielniczki nadmiar spalonego już popiołu i ponownie wargami złapał swój kontrakt na szybsze skończenie swojej kariery.
Karmiąc swój głód, który żądał nikotyny nadal czuł się "nienapalony". Nie myślał wiele, chciało mu się zwyczajnie nadal palić. Ugaszając wypalonego papierosa, sięgnął po kolejnego od razu podpalając go. Wiedział, że nie powinien.
* * *
Przechodził przez alejki sklepowe, szukając mleka. Nie miał pojęcia, gdzie mogło być, skoro nie przy lodówkach. Tyle razy chodził do tego sklepu, a wydawałoby się, jakby na złość co każdą jego wizytę mleko było przenoszone w inne miejsce. Czy może chodził tutaj tak rzadko, ze nie mógł zapamiętać, gdzie jakie produkty się znajdują?
Chciał skończyć już te zakupy, żeby jak najszybciej wrócić do domu i zamknąć się w nim. Cóż, dzisiaj miał akurat lepszy dzień, miał w zamiarze zabrać się za wszystkie terminy z przed dwóch tygodni. Dlatego jego jedynym problemem, aby dojść do kasy było te cholerne mleko, którego nie mógł nigdzie znaleźć.
— Hej, Youngjae — usłyszał wołanie za soba.
Przestraszony, ze ktoś go zaczepił natychmiast odwrócił się. Cały pobladł wręcz na widok uśmiechniętego mężczyzny, który podszedł do niego. Tak bardzo nie chciał tego spotkania. Przeklinał tylko w myślach, przygryzając wargę.
— Hej, Youngjae —uśmiechnął się, patrząc na niego przyjaźnie. — Co tam u ciebie?
— Wszystko dobrze, dziękuję, że pytasz — odpowiedział szybko, łapiąc za wózek i chcąc odjechać. Wcale nie krył się z tym, że nie chciał się widzieć z chłopakiem.
Wyższy czarnowłosy nie miał pojęcia, że Choi tak zareaguje na niego. Przestraszył go? Spłoszył? Tak, czy inaczej, zrobiło mu się przykro. Przez to, że nie widywali się zbyt często, w sumie tylko wtedy, kiedy mijali się na mieście, wydawało mu się, że wręcz z radością będzie chciał z nim porozmawiać. Jednak mylił się.
Złapał niższego za ramię, chcąc go zatrzymać. Dopiero wtedy również Youngjae spostrzegał, jak dziecinne było to zachowanie i zbytnio nie pomyślał. W końcu oboje byli dorośli. Mężczyźnie nie zostało nic innego, jak ze spuszczoną głową bacznie obserwować swoje ciemne buty, które zgrywały się z beżowymi kafelkami podłogi sklepowej, tworząc ciekawie wyglądający kontrast.
— Nie uciekaj, chciałem tylko porozmawiać, nie okradać — prychnął, lekko poddenerwowany zachowaniem posiadacza, jak dla niego nadal, pięknych oczu.
To dalej ten sam Jaebum.
Im nie spotkał się z żadną odpowiedzią ze strony mężczyzny. Nie chciał z nim gadać, to było widać. Dlatego sam Jaebum dostrzegł tą gęstą atmosferę. Dostrzegł to nieśmiałe uciekanie wzrokiem drugiego. Dostrzegł, jakby miał nadal mu coś za złe, mimo że przez lata zapewniał, iż jest już pomiedzy nimi w porządku.
— Jak się czujesz? Co robisz? Znalazłeś sobie kogoś?
Ciemnowłosy odkaszlnął, wzdychając cicho chwilę później.
— Jest dobrze, dziękuję. Robię to, co robiłem wcześniej, jestem tłumaczem, aż tak dawno temu się nie widzieliśmy i nie, nie mam nikogo. Nie potrzebuję nikogo. Związek wydaje się dla mnie zbędny.
Przeanalizowanie słów nie zajęło Imowi długo. Youngjae nadal, tak jak kiedyś, mówił prosto, na temat i bez zagadek. Jednak nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
— No nie mów, że widzieliśmy się niedawno, bo ponad pół roku będzie — zaśmiał się. — Miałbyś może ochotę wpaść do nas w najbliższym czasie?
— Nie będę się tam wpieprzał, masz żonę i dziecko. Masz swoje własne życie, ja tam już nie jestem potrzebny.
Tyle było po Youngjae. Odszedł od starszego, w poszukiwaniu mleka. Tak tłumaczył się przed sobą. Jednak brunet tak naprawdę nie chciał ranić siebie jeszcze bardziej. Jednak nie przyznawał się. Wolał nie robić sobie nadziei.
* * *
jestem z kolejnym rozdziałem. wow, mając jedną książkę ma się coraz więcej czasu na jej update niż z dziesięcioma pisanymi na raz, to takie w sumie nowe dla mnieXD
ogółem to pisząc zdania, dodając nowe aspekty z chwili na chwilę pojawiają mi się nowe, wspaniałe pomysły. tylko akurat nad jednym zastanawiam się, czy nie będzie zbędny
zostawcie po sobie ślad
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top