3; skażenie serca
— Tenjin — zaczyna niespokojnie Yukine, kiedy tylko przechodzą z Yato próg świątyni. Mayu od razu podbiega do nowoprzybyłych i wygląda na szczerze zaniepokojoną.
— Yato! Jesteś strasznie blady! — Ciągnie go w stronę ławki, a on jest zbyt osłabiony, żeby protestować. Opada z westchnieniem na siedzisko i przyjmuje z niechęcią szklankę wody. Do tej pory boskie oręża raczej patrzyły na niego z pogardą, toteż tym bardziej nie wiedział, cóż się stało, że nagle postanowiły być dla niego tak opiekuńcze.
Tenjin rzuca oceniające spojrzenie chłopakowi, który z nim został. Yukine wyraźnie to zauważa, bo kiwa przecząco głową.
— Przysięgam, to nie przeze mnie! On jest chory. Być może zaraził się od... — milknie prędko, widząc karcący wyraz twarzy boga.
Odwraca głowę zdziwiony i już rozumie — dziewczęta pełniące funkcje shinki Tenijina szybko odskakują od Yato, po usłyszeniu słów Yukine i otrzepują swoje szaty w popłochu.
Staruszek wzdycha ciężko i stąpa powoli po ścieżce, prowadzącej na tyły świątyni. Yukki rusza za nim i mimo kłębiących się w jego głowie setek pytań, nie otwiera ust.
— Co mu jest? — pyta chłodno, kiedy są już sami w bardziej odosobnionym miejscu. Tenjin wygląda na nie tyle co zmartwionego, co mocno zaintrygowanego. Już zdał sobie sprawę, że Yaboku jest bogiem, który notorycznie przynosi do niego coraz dziwniejsze sprawy. Ma wrażenie, że tym razem jest to jednak coś, co wcale nie będzie miało prostego rozwiązania.
— Sam nie wiem, a on powtarza jak jakąś mantrę, że jest zdrowy. Krztusi się, kaszle krwią i...
— Kwiatami?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top