1; aura iki hiyori

— Mam nadzieję, że mu się podoba.

— Bardzo. — Yukine kiwa głową entuzjastycznie, a dziewczyna odpowiada mu serdecznym uśmiechem, który wypełnia pokój dobrą aurą.

— Gdzie jest Yato? — pyta po chwili, a Yukine uchyla buzie i rozgląda się na boki. Zadowolenie jak za dotknięciem magicznej różdżki schodzi mu z ust.

— Nie mam pojęcia. Może w łazience?

Hiyori nie przypomina sobie słów Yato o ograniczonych potrzebach fizjologicznych bogów, więc oddycha z ulgą. Zaznacza różowym zakreślaczem zadania z matematyki dla chłopca i dopisuje kilka słów od siebie.

— Tutaj może być ciężko, ale jesteś zdolny. Dasz sobie radę. — Wskazuje palcem na tekst. Yukine czerwienieje na jej słowa i spuszcza wzrok na stół.

Hiyori zbiera po chwili swoje rzeczy do torby i schodzi z nimi na dół, gdzie żegna się z resztą domowników. Yukine biegnie jednak od razu do góry coraz mocniej zaniepokojony, nie czekając aż nastolatka założy buty. Powiedział to, żeby uspokoić przyjaciółkę i własne sumienie, a teraz sam nie potrafi wziąć oddechu bez ucisku w klatce piersiowej. Nawet nie mają łazienki. Myśli odbijają się boleśnie w jego czaszce. 

Puka do pokoiku przeznaczonego na schowek, jednak słyszy tylko krztuszenie i szloch. Przykłada ucho do drewna. Nadal te same dźwięki, które wywołują w nim gęsią skórkę. Nie ma pojęcia, co się dzieje, jednak ma wrażenie, że zaraz zemdleje. Czarne scenariusze napełniają jego głowę. Trzęsącymi dłońmi przesuwa drzwi najbardziej zdecydowanym ruchem, na który aktualnie go stać i zamiera.

— Yato... — Zakrywa usta dłonią. Oczy zachodzą mu łzami na widok swojego mistrza w takim stanie. Pada na kolana w kałużę krwi tuż obok niego bez namysłu i próbuje go ocucić. Jego palce odbijają się miarowo o blade policzki boga. Yaboku niemal krztusi się powietrzem, kiedy uchyla powieki.

— Mogłem nie brać tych pięciu yenów od Hiyori. — Śmieje się niewesoło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top