trace
Ciągnąc za sobą swą butlę z tlenem, Michael wszedł w głąb mieszkania Luke'a. Sam dziwił się sobie iż postanowił się zgodzić. Nie lubił przebywać w innych miejscach niż jego dom czy ośrodek. Czuł się bardzo niekomfortowo, lecz kiedy u jego boku był sam blondyn, jego samopoczucie i komfort były odrobinę lepsze.
Gdy Michael pozbywał się swojego wierzchniego odzienia, Luke prędko wbiegł do kuchni zastając tam swoich rodziców.
-Pamiętajcie, żadnych rozmów o jego chorobie oraz mało męskim kolorze włosów, okej? -mruknął cicho, widząc jak jego matka kiwa energicznie głową, znów ojciec prawie dławi się śmiechem. Po krótkim ostrzeżeniu, ponownie wrócił do Clifforda, który czekał na niego w przedpokoju.
-Zapraszam -powiedział z szerokim uśmiechem, wprowadzając go do salonu. Michael z szeroko uchylonymi ustami rozglądał się wokół siebie, podziwiając drogo wyglądające wnętrza, choć na pewno też tyle kosztowały.
-Niezła chata -wydusił, zasiadając na białej sofie. Luke jedynie wzruszył ramionami dosiadając się do jego boku.
-Wcale nie zależy mi by mieć takie wypasione mieszkanie, przez to każdy myśli iż jestem bogatym, rozpieszczonym dzieciakiem, ale to tylko stereotyp -stwierdził kładąc nogi na stoliku do kawy, lecz szybko je opuścił, gdy jego matka rzuciła w niego kapciem.
-A nie byłeś taki? -uniósł na niego swoje brwi, od razu zostając zgromionym przez wzrok blondyna.
-Obiad! -wtem zawołała Liz, stając przed nakrytym już stołem. Luke pomógł doprowadzić Michaela do wyznaczonego miejsca, po czym sam zasiadł na krześle obok niego.
Przez cały obiad był wściekły na swoich rodziców, kiedy nie zaczęli żadnego tematu. Widział jak nie raz jego ojciec chciał coś powiedzieć, po czym rezygnował. Na bank było to coś na temat choroby Michaela.
Choć żadne niewygodne tematy nie padały, to sama cisza była w sobie bardzo niezręczna. Blondyn przez cały ten czas widział kątem oka ponurą minę Michaela. Widział jak źle się tu czuje i jak bardzo pragnie uciec.
By dodać mu otuchy, uścisnął delikatnie jego dłoń pod stołem, lecz on nawet na niego nie zerknął. Wbijał swoje spojrzenie w nadal zapełniony talerz z którego niewiele ubyło.
-Nie smakuje Ci? -Liz w końcu zabrała głos, widząc jak Michael prawie w ogóle nie ruszył swojego obiadu.
-Nie, jest bardzo dobre, ale chyba nie mam zbytnio apetytu -odpowiedział cicho, spuszczając swoja głowę.
Do samego końca, kiedy wszyscy zjedli, Clifford siedział w bezruchu przy zimnym już posiłku.
Po niezręcznym objedzie, Luke zaprosił chłopaka do swojego pokoju. Po pomocy mu z wniesieniem butli na samą górę, Luke popchnął drzwi prowadzące do niewielkiego pomieszczenia.
-Przepraszam za moich rodziców -powiedział z żalem oraz wielkim poczuciem winy. Michael jedynie krzywo się uśmiechnął, siadając na czarnym, obrotowym krześle.
-Nie masz za co, w końcu sam zabroniłeś im tematów które najbardziej nasuwają się na język osobom które mają ze mną do czynienia -odparł obojętnie, sprawiając iż Luke poczuł się źle, bardzo źle... Nawet nie myślał iż ten mógł to usłyszeć.
-J-ja po prostu nie chciałem aby palnęli coś głupiego, przez co poczułbyś się niewygodnie -przyznał, siadając ociężale na miękkim materacu. -Choć kocham moich rodziców, wiem jak często nie myślą nad swoimi słowami. Byłem taki sam aż w końcu się ogarnąłem, chyba -dodał po chwili z cichym śmiechem, chcąc rozluźnić dziwną atmosferę.
Michael delikatnie uśmiechnął się w jego stronę, po czym wstał ze stołka, kierując swój wzrok na parę gitar, które znajdowały się pod ścianą.
-Zagraj mi coś -szepnął, sięgając po jedną z nich. Luke rozszerzył swoje oczy, zaczynając kręcić głową na "nie". -Przecież nie karzę Ci rysować, a jeśli masz tyle gitar to przynajmniej trochę powinieneś umieć na nich grać, chyba że się mylę? -uniósł brwi, wręczając Hemmingsowi instrument.
Jego szczupłe palce powoli ułożyły się na strunach, ówcześnie nastrajając gitarę. Czuł jak Michael intensywnie mu się przygląda i czeka aż ten zacznie grać.
Luke potrafił zagrać wiele piosenek, lecz teraz do głowy przyszła mu tylko jedna.
I wtedy zaczął wygrywać piękną melodię, która obiła się o wrażliwy słuch kolorowowłosego.
Give me love like her *
'Cause lately I've been waking up alone
Paint splattered tear drops on my shirt
Głos blondyna był tak delikatny. Każde słowo wypływające z jego ust brzmiało wyjątkowo. Michael wziął głęboki wdech, wsłuchując się w resztę piosenki która zaczynała wywierać na nim zbyt wielkie emocje.
Told you I'd let them go
And that I'll fight my corner
Maybe tonight I'll call ya
After my blood turns into alcohol
No, I just wanna hold ya...
Po jednej zwrotce, Michael postanowił mu przerwać. Ta jedna zwrotka wystarczyła, aby on doszczętnie zwariował. Aby jego uczucia oszalały, mózg przestał racjonalne myśleć, a dłonie sięgnęły do jego bladych policzków które lekko kuły przez kilku dniowy zarost. Nie czekając minutę, czy parę sekund, musnął jego pełne wargi. Luke czuł się zdezorientowany jak i szczęśliwy. Nie wiedział co nagle zaświeciło w głowie Michaela, lecz nie ukrywał iż podobało mu się to. Sam pogłębił pocałunek tworząc go jeszcze bardziej wyjątkowym.
-Luke? -mruknął w jego usta, przerywając tym pocałunek. -Luke, Luke... Luke... Luke!
I nagle cały czar prysł. Michael nadal trzymał się od niego w bezpiecznej odległości, a blondyn nadal powinien grać na gitarze lecz przestał przez nagłe myśli, które opanowały jego umysł. -Dlaczego przestałeś? -zapytał niepewnie spoglądając w jego niebieskie oczy, w których wyraźne było zagubienie.
Luke jeszcze przez jakąś chwilę po prostu milczał, wpatrując się w jego twarz, aż ostatecznie odłożył gitarę.
-Tyle chyba wystarczy, nie sądzisz? -zapytał z lekką paniką w głosie, wstając z łóżka.
-Masz ciekawą barwę głosu -przyznał z uśmiechem lekko się rumieniąc, lecz nic nie wspomniał o samej piosence, jej słowach i przekazie, który dla Luke'a nie był przypadkowy...
---
Give me love -Ed sheeran
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top