dos
Mocny zapach Alkoholu rozprzestrzeniał się w każdym pomieszczeniu do którego się weszło. W jednym z nich, znajdował się ledwo przytomny Luke, który podtrzymując się jedną ręką zlewu, starał się utrzymać równowagę. W lewej dłoni, kurczowo trzymał puszkę piwa, która w pewnym momencie wypadła z jego dłoni, ale blondyn chyba nawet tego nie zauważył. Rozmytym wzrokiem, starał się odnaleźć Caluma, który najprawdopodobniej znajdował się gdzieś w tym tłumie rozbrykanych i równie pijanych nastolatków. Pijackim krokiem zatoczył się do najbliższej kanapy, na której ostatecznie poległ nie potrafiąc ruszyć się z miejsca. Jęk połączony z mamrotaniem opuścił jego usta, kiedy starał się zmienić swoją pozycję.
-Stary, co ty robisz? -po wtuleniu twarzy w przesiąknięte wonią papierosów, poduszki, szybko podniósł głowę do góry, kiedy znajomy głos obił się o jego uszy.
-Ashy! -wybełkotał, machając nieudolnie do przyjaciela. Ciemny blondyn złapał go za koszulkę, kiedy ten zaczął się zsuwać z kanapy, będąc coraz bliżej twardej ziemi.
-Podobno skończyłeś z imprezowaniem -zmarszczył brwi, spoglądając w jego stronę, jednak Luke z zachwytem patrzył na swoje trampki mówiąc jakie to piękne ma sandałki... Ashton zaczynał się zastanawiać czy blondyn tylko pił.
-Ashyyy luz, jak rjaz na imprezke z Celine Dion pójdę, to się nic nie sztanie -wymruczał w jego ucho, wybuchając pijackim śmiechem.
-Właśnie nazwałeś Caluma Celine Dion, a teraz do domu -zażądał, chwytając go w pasie i przerzucając sobie przez ramię. Ashton przywyknął już, do tego typu sytuacji. Zawsze ratował Luke'owi tyłek, bo ten był mistrzem pakowania się w tarapaty.
Blondyn wyprowadził go na zewnątrz, po czym z niemałą trudnością, wepchał przyjaciela do swojego samochodu, uprzednio zapinając pasy bezpieczeństwa. Siadając po stronie kierowcy, włożył kluczyki do stacyjki i odpalił pojazd, spoglądając w stronę Luke'a, który przyklejał swoją twarz do szyby. Ashton cicho westchnął, opuszczając podjazd domu Richarda.
-Ashyyy -wybełkotał, kładąc swoją dłoń na udzie chłopaka, na co ten od razu się wzdrygnął, czując się bardzo nieswojo. -Muszę ci coś powiedzieć -szepnął przybliżając się do jego ucha. Ashton poczuł przechodzący po jego ciele dreszcz, kiedy ciepły oddech obił się o jego kark. Luke zaczął zataczać kółka na jego udzie, czego chłopak nie potrafił już tolerować i jak najszybciej strzepnął z siebie jego dłoń. -Wyluzuj Ashy -zachichotał wbijając palec w jego policzek. -Ale wracając, mam pewien sekrecik -zrobił usta w dzióbek, przypatrując się skupionej na drodze, twarzy Ashtona. Blondyn kontem oka zerknął w jego stronę, kiwając delikatnie głową, aby zaczął mówić. -Ale nikomu nie mów, nawet Ashtonowi -chłopak chciał się upomnieć, jednak postanowił siedzieć cicho. Luke był zbyt na pruty, aby zrozumieć tak istotny fakt jak to iż właśnie z nim rozmawiał. -Lubię chłopców -wymruczał, ponownie się do niego przysuwając. -Jestem gejem i to tak bardzo, bardzo napalonym gejem -przygryzając wargę, pociągnął za koszulkę Ashtona, przysuwając go tym bliżej siebie. Blondyn zaczął wewnętrznie panikować, jednak ulżyło mu kiedy ujrzał widok za szybą.
-O! Popatrz, jesteśmy pod twoim domem! -powiedział z udawaną radością, wybiegając szybko z samochodu i otwierając drzwi po stronie Luke'a. Chłopak z grymasem wygramolił się z samochodu, chcąc ponownie zbliżyć się do Ashtona, jednak ten mu to uniemożliwił.
Ashton pociągnął go w stronę domu, a następnie pomógł mu wejść przez okno. Najprawdopodobniej gdyby wszedł drzwiami, rodzice by go nakryli, a wtedy nie było by już tak wesoło.
Luke z jękiem, upadł niezdarnie na podłogę, a Ashton z litością w oczach, pomógł mu wstać.
-Jak zawsze ci pomogłem, a teraz uszczęśliw mnie i idź łaskawie spać -mruknął, chcąc opuścić jego pokój, jednak Luke go zatrzymał.
-Pomożesz mi się rozebrać? -poruszył sugestywnie brwiami, chwytając się za szlufkę paska i delikatnie za nią pociągając.
-Nie -wywrócił wzrokiem i wyszedł przez okno. Tak po prostu. Nie miał już siły droczyć się dłużej z pijanym przyjacielem, a w dodatku napalonym!
Z nadal głupim uśmieszkiem na ustach, Luke wdrapał się na łóżko, zakopując się pod kołdrą. Promile alkoholu nadal buzowały w jego żyłach i w tej chwili wszystko wydawało się takie piękne i bezproblemowe. Nawet nie przejął go fakt iż wygadał komuś swój sekret i podrywał Ashtona, a nawet chciał się do niego dobrać. Jednak wszystkiego żałujemy zawsze drugiego dnia, kiedy alkohol wyparuje z naszego organizmu, a my jesteśmy świadomi wszystkich naszych błędów.
----
Ashy miałeś okazję rozebrać Luke'a a ty spierdoliłeś.....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top