dieciocho
Michael prędko znalazł się w szpitalnym łóżku. Okryty śnieżno-białą pościelą, podpięty pod maszyny, wieloma kabelkami. Dzięki szybkiej interwencji Luke'a, lekarzom udało się ustabilizować jego stan.
Sam blondyn przypatrywał się Cliffordowi, za szybą. Do teraz jego ciało drżało, a oczy szkliły się od łez.
Choć Michael go ostrzegał, on nie miał zamiaru rezygnować. Wiedział iż wszystko może mieć tragiczne zakończenie, lecz nie chciał stchórzyć, jak przez większość jego życia.
Chciał tylko pokazać Michaelowi tak wiele, co ominęło go przez chorobę.
Ashton stanął za chłopakiem, po czym delikatnie ułożył dłoń na jego ramieniu.
Gdy tylko się zjawił, blondyn nie był zadowolony z osoby znajdującej się za kółkiem. Mianowicie była to Rachel. Niestety Ashton nie był przygotowany na taki obrót wydarzeń i trochę alkoholu znalazło się jego krwi. Choć był na terenie szkoły, w dodatku miał się uczyć... Niestety czasami Ashton był okropnie bezmyślny.
Rachel nawet nie skrzywiła się, gdy usłyszała o całym zdarzeniu. Od razu się zgodziła, jednak Irwin zabronił zabierać Caluma, który byłby tam na prawdę zbędny.
Dziewczyna chciała odbudować w pewien sposób zaufanie Luke'a do swojej osoby. Nie chciała aby wszystko tak się potoczyło. Chciała mu powiedzieć, jedna czasami trzeba pamiętać iż spóźnienie nie tylko występuje w szkole, niosąc za sobą krótki komentarz od nauczyciela.
-Hej -dziewczyna wyłoniła się zza ściany, przykuwając uwagę dwójki chłopaków. Czuła ścisk w sercu, gdy ujrzała w jakim stanie znajduje się Hemmings. Niebieskie oczy, te zawsze radosne i błyszczące, były matowe i smutne, bez życia. Na ustach nie malował się ten słodki uśmiech, od którego w polikach pojawiały się głębokie dołeczki. Pierwszy raz widziała go tak rozbitego, a myśl iż także i ona się do tego przyczyniła... rozrywała ją doszczętnie. -Przykro mi, Luke -szepnęła, bojąc się spojrzeć w jego stronę. Nie wiedziała co mogłaby mu powiedzieć, jednak nie chciała stać w cieniu, bez słowa i tchórzyć.
Blondyn przetarł oczy wierzchem dłoni, powoli zwracając się w jej kierunku. Nadal czuł się zraniony, jednak poczuł drobną radość. Radość iż nie powiedziała nic przeciwnego na jego wybór. W końcu Michael nie był uroczą dziewczyną, tylko chłopakiem, równie uroczym, w dodatku chorym.
Choć on nie czuł żadnej dziwności, nie każdy odbierze to w ten sam sposób. Każda otaczająca nas osoba nie jest w stanie nas zrozumieć, nawet jeśli bardzo się stara. Ba, my sami nie potrafimy siebie pojąć. Gubimy się.
-Dzięki, Rachel -wydusił, wysilając się na drobny uśmiech. Nie miał zamiaru kończyć tej znajomości w nienawiści. Czasami czuł się zdolny, do zapomnieniu o pewnych rzeczach, jednak na pewno nie wrócą już do tego, co było wcześniej.
Teraz miał Michaela, nawet jeśli powoli go tracił...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top