catorce
Tydzień później
Piątek, ostatni dzień tygodnia, jak i miesiąca. Co roku w szkole Luke'a organizowane były nocne zajęcia. Uczniowie dzielą się na grupy, następnie przygotowując swoje projekty na zadany im temat przez całą noc. Nauczyciele twierdzą iż to świetna odmiana i na prawdę super zabawa, ale to chyba jasne że każdy z nas woli sobie pospać niż pracować nad cholernym projektem do białego rana.
Luke także nie tryskał szczęściem, gdy drugi raz tego dnia, stanął przed budynkiem swojej szkoły. Z westchnięciem pokierował się do drzwi, gdzie czekała na niego uśmiechnięta Rachel.
Dziewczyna cmoknęła go w policzek, po czym chwyciła go pod ramię, wchodząc do środka budynku. Wszędzie krzątali się niezbyt szczęśliwi uczniowie, a wszystkiemu towarzyszyli nauczyciele w zupełnie przeciwnych humorach. Byli w stanie Cię nawet wyściskać z tej radości...
-Nie mam pojęcia co tutaj w ogóle robię -mruknął, dostrzegając w oddali Ashtona, który kierował się w ich stronę. Luke wiedział że na pewno za chwilę skądś wyłoni się Hood, dlatego też był wdzięczny za pojawienie się Irwina.
-Jak tam humorki? -zapytał ze śmiechem w głosie, ledwo doczłapując się do nich, przez swoje bagaże.
-Stary, pomyliłeś tą noc z biwakiem? -parsknął Hemmings, widząc te wszystkie torby.
-Akurat jest to tak samo ważne jak biwak i trzeba mieć porządne wyposażenie -odpowiedział z powagą, opuszczając wszystkie torby na ziemię. -Tutaj mam śpiworek i podusię, w tej torbie mam przekąski abym nie umarł z głodu... Ah! A tutaj mama spakowała mi toster -Rachel wpierw popatrzyła na zdezorientowanego Luke'a a później dopiero na Ashtona.
-Toster? -blondyn uniósł swe jasne brwi, widząc jak Irwin wywraca oczami.
-Śmiejcie się, ale jak zgłodniejecie to nie myślcie sobie że uraczę was swoimi tostami! -burknął, sięgając po swoje torby, po czym nieco się od nich oddalił, lecz w tym samym momencie u ich boku pojawił się profesor Rogers.
-Droga młodzieży, zaczynamy naszą ekscytującą noc nauki! -powiedział z entuzjazmem w głosie, kompletnie zostając zignorowanym przez uczniów. -We wcześniej ustalonych składach, odnajdziecie swoje klasy które przydzieliła wam pani Watson. Miłej pracy! -dodał na koniec z szerokim uśmiechem, oficjalnie zostając samemu na szkolnym korytarzu, gdyż wszyscy rozeszli się do swoich klas.
Luke zerknął dokładnie na kartkę która została im wręczona, odszukując na niej dokładny numer ich klasy.
-Trzydzieści dwa -odczytując numer, zgiął kartkę na pół, idąc za Rachel oraz obładowanym Irwinem.
-To klasa chemiczna -stwierdziła Rachel, po chwili zatrzymując się przed drzwiami prowadzącymi do klasy. Delikatnie nacisnęła na ich klamkę, wchodząc do środka, a za nią dwójka chłopaków.
Luke rozejrzał się dokładnie po klasie, po czym zasiadł na wysokim stołku.
Z plecaka wyciągnął podręczniki oraz potrzebne kartki.
-Co mamy dokładnie robić? -zagaił Ashton, rozkładając na tyle klasy swój śpiwór. Hemmings zerknął na ciemnego blondyna, wypuszczając z siebie cichy śmiech na widok jego poczynań.
-Musimy zrobić projekt o lasach deszczowych -odparł ze znudzeniem w głosie, po czym sięgnął po gruby podręczni od geografii. Widząc jak Ashton układa się w swoim namiocie, a Rachel... No właśnie, Rachel.
-Ash, widziałeś gdzieś Rachel? -zapytał, chwilowo zeskakując z krzesła. Chłopak wzruszył ramionami, lecz nie był obojętny.
-Nawet nie widziałem kiedy wyszła, ale gdy tu była zawzięcie pisała z kimś na telefonie -stwierdził, przypominając sobie wydarzenia sprzed paru minut. -Idź jej poszukać.
-Jeśli wyjdę, to już nikt nie zrobi tego projektu -westchnął ociężale, wracając na swoje miejsce gdzie czekały na niego książki.
Ostatni raz spojrzał w stronę lekko uchylonych drzwi, ostatecznie zatapiając się w informacjach o lasach deszczowych.
Parę minut zaczęło przeistaczać się w dobrą godzinę, a po dziewczynie nadal nie było ani śladu.
Przez ten czas Luke naszkicował parę schematycznych rysunków, zrobił mapkę pamięci oraz opisy poszczególnych lasów, znów Ashton zdążył zepsuć swój toster.
Warto wspomnieć iż nie byli sami, gdyż każdej klasie został przydzielony nauczyciel do pilnowania porządku. Na ich szczęście prawie była to pani Winston z matematyki, która przez swój wiek już dawno nie powinna uczyć. Ledwo kontaktowała na lekcjach, a gdy tylko zasiadła za biurkiem, szybko zasypiała. W tej chwili nie mogło być inaczej. Winston pochrapywała z szeroko uchylonymi ustami, przez co Ashton molestował swoje uszy poduszką, nie potrafiąc znieść tego dźwięku.
-Uduszę ją, jeśli nie przestanie zaraz chrapać -warknął, mocniej zacieśniając swoje dłonie na jasnej poduszce. Luke wywrócił na niego oczami, po czym przetarł dłońmi swoją zmęczoną twarz. Przed nim widniało wiele notatek które stworzył samodzielnie z czego był na prawdę dumny. Choć w jego szkolnej karierze pojawił się dość spory kryzys związany z ocenami, to geografia w jego przypadku zawsze trzymała swój wysoki poziom.
Jako dziecko często podróżował wraz z dziadkami. Zabierali go na górskie wycieczki, nad rzeki, do lasów. Jako iż sami się tym interesowali, wiele przelali na niego swojej wiedzy.
Dzięki nim, Luke po prostu pokochał ten przedmiot, dlatego też zajęcie się tym projektem samemu, nie było dla niego aż tak wielkim wyzwaniem.
-Jestem z Ciebie dumny -chłopak wzbił swoje błękitne tęczówki w górę, gdy u jego boku pojawił się Ashton. Ciemny blondyn popatrzył na cały projekt który stworzył Luke, po czym poklepał go po ramieniu. -Widocznie nie tylko jesteś dobry w podrywaniu chłopaków -powiedział dowcipnie zostając obdarowanym morderczym spojrzeniem Luke'a. -Przepraszam, do dziś nie potrafię zapomnieć o tym jak się do mnie przystawiałeś -zachichotał, zasiadając na końcu stołu. -Ale to nic, nie jestem Hoodem żeby z tego szydzić. Pamiętaj że będę akceptować Cię zawsze -dodał pocieszająco, posyłając w jego stronę szczery uśmiech.
Luke uwielbiał to uczucie. Wiedzieć iż na tym świecie jest jednak parę normalnych osób, które są w stanie go zrozumieć. Był im niesamowicie wdzięczny za to.
-Dzięki Ash -mruknął, a kąciki jego ust lekko wzbiły się w górę.
W dalszym ciągu myślał o Rachel. Po jego głowie krzątały się czarne scenariusze które nie dawały mu spokoju.
Co jeśli zasłabła? A może ktoś zrobił jej krzywdę?
Choć nie kochał jej jak swoją dziewczynę, nigdy nie pozwoliłby, aby stała jej się krzywda.
-Idę poszukać Rachel -powiedział wreszcie, wychodząc powoli z klasy. Pani Winston nawet nie drgnęła, gdy za blondynem zatrzasnęły się drzwi, znów Irwin pokiwał zrozumiale głową, mając złe przeczucia, lecz nic nie powiedział.
***
Luke powoli przemieszczał się po szkole, co chwilę zerkając do klas, czy pytając się poszczególnych osób o Rachel, niestety w ostatnim czasie nikt jej nie widział.
Także starał się z nią połączyć telefonicznie, lecz dziewczyna nie odbierała, co jeszcze bardziej potęgowało jego zdenerwowanie.
-Hej Roy -krzyknął, gdy dostrzegł wysokiego bruneta. Chłopak lekko się uśmiechnął, podchodząc w jego stronę. -Nie widziałeś może gdzieś Rachel? -zapytał, widząc dziwną minę na twarzy chłopaka który uniósł swoją dłoń w górę a palcem wskazującym potarł o kciuk.
-Nic nie przychodzi za darmo -odparł pewnie, czekając na swoją zapłatę.
Hemmings warknął, wyciągając z kieszeni parę monet, po czym wcisnął je w dłoń Roya.
-Mów -syknął, patrząc a niego rozwścieczonym wzrokiem.
-Poszła do łazieneczki z tym Azjatą -wskazał za siebie na toalety, od razu robiąc krok w bok, gdy Luke pobiegł w tą stronę. Roy wrednie się zaśmiał, a pieniądze schował do swojej kieszeni.
Gdy Hemmings tylko usłyszał z kim poszła Rachel, coś się w nim zagotowało, będąc bliskie eksplodowaniu.
Gwałtownie wtargnął do łazienki czując rozrastającą się w nim furię.
Okropne dźwięki od razu obiły się o jego uszy. Pojękiwanie, dyszenie, dźwięk namiętnych pocałunków. Aż niedobrze się robiło.
-Rachel! -krzyknął, zaciskając mocno swoje pięści. W tej samej chwili uchyliły się drzwi jednej z trzech kabin, skąd wyszła nieznana mu dziewczyna z pewnym chłopakiem. Oboje dziwnie mu się przyjrzeli, poprawiając na sobie swoje ubrania.
Luke odprowadził ich niedowierzającym wzrokiem. Czyli... To byli oni?
-Hej, Lukey -czując na sobie delikatny dotyk, aż podskoczył w miejscu. Gdy tylko ujrzał przed sobą Rachel, poczuł pewną ulgę.
-Gdzie ty byłaś? -zapytał ze zdenerwowaniem, a jego głos lekko się załamał.
-Zagadałam się z Betty z pierwszej C, wybacz Luke, nie chciałam Cię tak zmartwić -odparła niewinnie, dotykając dłońmi jego policzków.
-N-nie odbierałaś telefonu... -dodał, lecz dziewczyna jedynie cichutko się zaśmiała.
-Nawet nie miałam go przy sobie, zostawiłam go w szafce -mruknęła, cmokając go w usta. -Chodźmy robić ten projekt! -dodała energicznie, kierując się do wyjścia z łazienki.
Nadal oszołomiony Luke odprowadził ją wzrokiem, zaczynając się histerycznie śmiać.
Pieprzony Roy wcisnął mu tą głupotę, aby tylko wyciągnąć od niego pieniądze.
-Luke ty idioto -powiedział sam do siebie, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Czasami nie wierzył sam w siebie i swoją panikę.
-Zgodzę się -nagle doszedł go pewien głos. Bardzo dobrze znany mu głos. Ten który zdążył już znienawidzić jak i jego posiadacza.
Wpatrując się nadal w lustro, ujrzał za sobą opuszczającego kabinę Caluma, który zapinał swój rozporek. Był w tej samej kabinie co Rachel.
Serce Luke'a chwilowo przestało bić, a zimny pot oblał jego ciało.
Nagle cały spokój znikł.
-Zaskoczony? Zdradziła Cię, mój drogi.
------
Oficjalnie pozbywamy się Rachel z wątku "Luke&Rachel"
Kto szczęśliwy?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top