boy&girl

Światło słoneczne wpadało przez odsłonięte okno do pokoju hotelowego. Niemile paliło ich w oczy i obnażało cały nieład panujący w pomieszczeniu. Ubrania znajdowały się na podłodze, tuż obok skopanej pierzyny. Teraz dwoje wtulonych w siebie ludzi leżało na materacu okrytym prześcieradłem, próbując ukryć przed nieznośnymi promieniami.Zdecydowanie powinni byli opuścić rolety, zanim poszli spać. Tak przynajmniej nakazywał rozsądek. Ale kilka godzin temu to nierozsądek kierował ich decyzjami. Kilka godzin temu byli zbyt pijani i zbyt żądni siebie, by pamiętać o zasłonięciu okna.

Namjoon zmrużył swoje oczy i wyjrzał przez okno. Świtało. Nie był przyzwyczajony do tak wczesnego wstawania. Zwykle o tej porze kładł się spać. Omiótł pokój wzrokiem, po czym ponownie przymknął powieki i zaczął ręką szukać telefonu na szafce obok, omal przy tym nie spadając; przed bolesnym spotkaniem z podłogą uratowały go ramiona Yewon, które teraz mocno obejmowały jego talię.

- Oppa, która godzina? – zapytała dziewczyna, po czym głośno ziewnęła, nie kłopocząc się nawet z zasłonięciem ust.

- Czekaj, szukam komórki. Pewnie zostawiłem ją w spodniach. Puść mnie, to po nią pójdę.

Brunetka zarumieniła się i posłusznie zrobiła to, o co prosił ją jej chłopak. Zaraz potem odwróciła się twarzą do ściany. Nie chciała, by chłopak zobaczył ją nagą. Mimo, że ona i Namjoon byli ze sobą ponad rok, nie przywykła do takich sytuacji. To nie tak, że wstydziła się swojego ciała.Doskonale wiedziała, że jest piękna. Po prostu... starszy ją onieśmielał.

- Jest dokładnie piąta pięćdziesiąt sześć, skarbie. Idziemy sp... - urwał w połowie zdania, kiedy spojrzał na łóżko przez ramię na Yewon. Dokładnie prześledził wzrokiem jej sylwetkę. Ten widok go rozczulił. Usiadł obok dziewczyny, swoją rękę położył delikatnie na jej talii. –Jesteś urocza, przysięgam.

- Co? –zapytała.

- Jesteś urocza, kiedy się wstydzisz.

- Wcale się nie wstydzę!

- Tak? W takim razie odwróć się do mnie.

Nie czekając na odpowiedź, Namjoon pocałował ją w odkrytą szyję, by potem stworzyć mokry ślad do przedramienia brunetki. Ta spełniła jego wcześniejszą prośbę i,z czerwoną twarzą, obróciła się tak, by móc spojrzeć mu w oczy. Kiedy tylko to uczyniła, chłopak mocno wpił się w jej usta.Już po chwili zawisł nad nią, a jedną dłoń umiejscowił na jej brzuchu.

- Oppa... - wymruczała Yewon pomiędzy pocałunkami. – Oppa, nie teraz...

Namjoon nic nie zrobił sobie z jej słów. Przeniósł rękę na biodro swojej dziewczyny i zacisnął ją. Przez chwilę nic nie robił, obserwował tylko, jak pod opuszkami jego palców tworzą się czerwone ślady, tak dobrze widoczne na jasnej skórze brunetki. Wyrwał się z transu i już po chwili zassał w miejscu, w którym jeszcze kilka sekund temu była jego dłoń. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu, a swoje ręce wplątała w gęste włosy chłopaka. Ten mocno złapał jej udo i...

Zaraz? Co, do cholery?

Namjoon podniósł się na kolana, tym samym zaprzestając pieszczenia swojej ukochanej.

Ktoś pukał.

- Coś się stało? – zapytała Yewon, po czym uniosła lekko swoją klatę piersiową i pod parłasię na łokciach.

- Ktoś pukał do naszych drzwi. Nie słyszałaś?

- O szóstej? Nie odstawiaj cyrków i skończ to, co zacząłeś – powiedziała nieco podenerwowana i z powrotem padła plecami na łóżko, zapominając o tym, jak bardzo przed chwilą się broniła. Chłopak potrząsnął tylko głową,a potem schylił, bo móc pocałować swoją dziewczynę. Wbrew pozorom nie przestali dopiero wtedy, kiedy zabrakło im powietrza. Namjoon oderwał się od niej w tym samym momencie, w którym do jego uszu po raz kolejny dobiegł dźwięk pukania - chociaż tym razem lepiej byłoby go określić mianem „walenie". I tym razem oboje doskonale go słyszeli. Momentalnie spojrzeli na siebie zaskoczeni.

Pierwsza zreflektowała się Yewon. Odepchnęła od siebie starszego, przetarła oczy i wstała. Założyła jeden z puchatych szlafroków wiszących na szafie, a drugi podała swojemu chłopakowi.

- Ubierz to i idź otworzyć. Japozbieram nasze ubrania z podłogi.

Namjoon owinął się w materiał, apotem przeciągnął leniwie. Wciąż jeszcze nie do końca wiedział, co się stało. Spał niecałe trzy godziny, a jego umysł był wykończony po ostatnich wydarzeniach (co w znacznym stopniu przekładało się na ciało). Chciał po prostu kochać się ze swoją dziewczyną, zasłonić te pieprzone rolety i pójść spać,a nie rozmawiać z ludźmi dobijającymi się do jego pokoju hotelowego, do tego o szóstej rano.

Przeszedł cały przedpokój. Kiedy był już na końcu, nacisnął klamkę i uchylił drzwi.

- Seokjin? Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś spać, czy coś? – zapytał widząc przed sobą bruneta. Nastolatek zapewne był już w swoim pokoju. Czarny,dopasowany garnitur zamienił na różową podkoszulkę i ciemne spodnie, a błyszczące lakierki na wysokie trampki z logiem Converse po wewnętrznej stronie.

- Uwierz mi, hyung. Oddałbym moją kolekcjonerską edycję Dark Souls III za kilka godzin snu. Jestem padnięty. Ale teraz nie o tym. Mój ojciec dzwonił do mnie i kazał nam jechać do domu. Goście od przeprowadzki przyjechali z rzeczami.

- Tak wcześnie?

- Ja tego nie wymyślałem, okej? Ubierz się i jedźmy. Nie piłeś za dużo, prawda?

- Uh, nie. Przez całą noc miałem w ustach tylko kieliszek szampana. Wejdź. Posiedź albo pogadaj z Yewon, a ja się uszykuję.

Starszy otworzył drzwi szerzej i zrobił miejsce Jinowi. Ten szybko przemierzył przedpokój, nawet się nie oglądając na boki. Kiedy dotarł do części sypialnianej, przystał na chwilę, a swój wzrok zawiesił na rozgrzebanym łóżku i pomiętych ubraniach.

- Cześć, noona – powiedział, kiedy zauważył dziewczynę swojego brata wychodzącą z łazienki.

- O, cześć – odpowiedziała mu z uśmiechem.

- Jin. Opowiedz wszystko Yewon, dobrze? – zapytał Namjoon, po czym sięgnął po swój plecak i skierował się do łazienki, nie czekając nawet na odpowiedź nastolatka.

*

Namjoon wspinał się po schodach, powoli wchodząc na każdy stopień. Zdawały się nie kończyć i robić coraz bardziej strome, a przecież miał dotrzeć tylko na piętro. Obawiał się potknięcia i upadku, na swoją dziewczynę, która szła tuż za nim. Nie dość, że pudło, które trzymał zasłaniało mu drogę, to jego stan pozostawiał wiele do życzenia. Jeszcze godzinę temu wydawało mu się, że da radę, jednak zaledwie trzy godziny snu wzięły nad nim górę i sprawiły, że czuł się jak po przebiegnięciu kilkukilometrowego maratonu. Najchętniej położyłby się na łóżku i przespał cały dzień wraz z Yewon, jednak nie było mu to dane. Panowie od przeprowadzek raczyli przyjechać tak wcześnie rano. I właściwie tak szybko, jak się zjawili – tak szybko ich nie było. Dlaczego po prostu nie mogli zostawić tych rzeczy przed domem? Przecież nie było tam nic na tyle wartościowego, żeby jakiś złodziej mógł się skusić, a cała parcela była ogrodzona wysokim płotem. Wystarczyłoby, żeby poprosili sprzątaczkę o otworzenie bramy.

Mężczyzna wiedział, że będzie musiał jeszcze zrobić kilka rundek z góry na dół, co sprawiało, że dzień stawał się jeszcze gorszy. Nie cieszył go również fakt mieszkania z Jinem pod jednym dachem. Wcześniej nawet rozmyślał o wynajęciu mieszkania wraz z Yewon,ale problem z pieniędzmi zapobiegł realizacji tego pomysłu.

- Kochanie, trzymasz się? – Namjoon odwrócił się lekko i ujrzał swoja dziewczynę, która nadaremno próbowała wychylić głowę zza pudła.

- Wszystko w porządku – odpowiedziała, wchodząc na kolejny schodek.

Nie chciał, aby Yewon się przemęczała. Ta jednak nalegała, że pomoże. Jej temperament i zawziętość zawsze rozczulały Namjoona. Oh, no i oczywiście jej urok i nieśmiałość – to rozczulało go najbardziej. Zdecydowanie. Gdy przypomniał sobie poranny incydent na jego twarzy mimowolnie zagościł uśmiech. Ostatnimi czasy nie przebywali ze sobą tak często jak kiedyś.

Po pokonaniu przeszkody, jaką stanowiły schody, w końcu udało im się dotrzeć na piętro. Zastali tam Jina, który opierał się o framugę drzwi jednego z pokoi i grał w coś na telefonie.

- Skoro już tutaj stoisz, to nam pomóż – westchnął mężczyzna stawiając pudło na podłodze, jednocześnie rozglądając się dookoła. Nie stąpał tutaj pierwszy raz, jednak czuł się bardzo obco. Wolał dalej mieszkać z matką w małej klitce, niż w tej rezydencji. Było tutaj więcej pokoi niż klientów podrywających go w pracy. Nie miał zamiaru do nich zaglądać, a zwłaszcza do tego Jina.

Po chwili chłopak oderwał wzrok od telefonu i skoczył radośnie w kierunku Namjoona, przystawiając mu telefon do twarzy.

- Sorki, pobijałem rekord – oznajmił, dalej ciesząc się jak małe dziecko. – A tak, w ogóle to mamy pokoje na przeciwko siebie!

Zrezygnowany mężczyzna opuścił głowę i ponownie sięgnął po pudło.

- Nie cieszysz się? – zapytał chłopak uśmiechając się – Boja się bardzo cieszę – powiedział i szybko zbiegł ze schodów na dół.

Namjoon był pod wrażeniem, on gdyby spróbował tak zbiec z tych diabelskich schodów pewnie leżałby już cały połamany na parterze. Jin równie szybko pojawił się z powrotem na górze, tym razem z pudłem w rękach. Znów starszy zastanawiał się, jakim cudem on ma tyle energii, pomimo tego, że wstał około szóstej rano.

- Co tak stoicie, ja też chce pomagać przy rozpakowywaniu! – krzyknął zadowolony, podszedł do drzwi, obecnego pokoju Namjoona i zasadził w nie mocnego kopa, tak, że z hukiem walnęły o ścianę.

- Ciekawe, czy on wchodzi tak do każdego pokoju – szepnęła brunetka i oparła głowę na ramieniu swojego chłopaka.

- Robi to specjalnie, bo wie, że strasznie boli mnie łeb.

- Co?- zapytała Yewon. - Niby od czego? Podobno piłeś tylko kieliszek szampana. Czy sugerujesz mi, że zaczynam biadolić i mam się zamknąć, hm?

Namjoon nic nie odpowiedział, tylko pocałował ją w czoło. Ta jeszcze przez chwilę się droczyła, jednak po chwili zaśmiała się serdecznie.

- Na co czekacie? – Jin wychylił głowę zza drzwi i zamachał ręką na znak, żeby się pośpieszyli.

Para niepewnie przekroczyła próg pokoju, powoli rozglądając się dookoła. Namjoon spodziewał się czegoś bardziej niesamowitego; tymczasem otrzymał coś bardzo podobnego do swojego poprzedniego pokoju, tylko dwa razy większe. Ściany były białe, a podłoga w kolorze ciemnego brązu. W jednym kącie stało dość spore, już pościelone łóżko, a naprzeciwko niego równie duża szafa. Okna były w połowie przysłonięte roletami, a słabe światło wpadające przez nie lekko drażniło mężczyznę. Obok regału na książki stało średniej wielkości biurko, już zawalone rzeczami Namjoona, które Jin wyrzucał z pudła.

- Jeśli masz zamiar tak pomagać, to lepiej idź. – Mężczyzna zaczął zbierać przedmioty i układać na właściwych miejscach.

- Już, już, pomagam. Szukałem jakiś ciekawych rzeczy, a tu same starocie – powiedział chłopak, przeglądając książkę, którą chwilę wcześniej wydobył z jednego z pudeł.

Przez następne dziesięć minut Jin plątał się pomiędzy parą jak pies i tylko przeszkadzał w pracy. Potem zajął się swoją komórką,jak gdyby nigdy nic olewając fakt, że nie był u siebie.

Gdy skończyli rozpakowywanie, Namjoon opadł na łóżko i przykleił twarz do poduszki, tak, że mógł dokładnie wyczuć zapach detergentu, w którym poszewka była prana. Po chwili ktoś ułożył się obok niego, lekko wzdychając.

- Kochanie, chodźmy spać – oznajmił irytujący chłopięcy głos, jednocześnie obejmując mężczyznę w pasie.

Namjoon zdając sobie sprawę z tego, że to nie Yewon, leży obok niego,szybko zrzucił Jina z łóżka.

- Chory jesteś?! – krzyknął zeskakując na podłogę i okładając chłopaka poduszką. Duszący się za śmiechu opuścił pokój, zostawiając mężczyznę samego.

- Co tak rozśmieszyło Jina? – Po chwili w pokoju pojawiła się Yewon.

- Nie wiem jak długo tu wytrzymam – oznajmił Namjoon i ponownie opadł na łóżko.

*

Atmosfera przy stole była dosyć luźna. Cóż, Namjoon nie tego spodziewał się,kiedy wyobrażał sobie ich pierwszy, rodzinny obiad w nowym domu (a przede wszystkim nie wyobrażał sobie na nim obecności Yewon). Jego matka i ojczym pytali dziewczynę o studia, plany na przyszłość,rodzinę i inne pierdoły, ta z uśmiechem im odpowiadała, Jin – z braku lepszego zajęcia – pochłaniał już trzecią porcję makaronu, a on... On, jak zwykle, przysłuchiwał się wszystkiemu i udawał cień.

- A co zamierzasz zrobić, kiedy skończysz studia? - zapytał pan Kim jego dziewczyny.

- Chciałam podpisać umowę z jakąś galerią. Niedawno wysłałam swoje portfolio do kilku w Seulu, ale jeszcze nie dostałam odpowiedzi – odparła Yewon, wkładając do buzi ostatni kawałek mięsa na jej talerzu.

- Tak szybko? Jeżeli się nie mylę, będziesz się uczyć jeszcze dwa lata.

- Jeśli jest się artystą, trzeba być aktywnym. Inaczej nie ma co liczyć na sukces. - Dziewczyna odłożyła sztućce i spojrzała na zegar wiszący na ścianie.

- Już ta godzina? Zasiedziałam się. Będę się już zbierać. Dziękuję za obiad, był naprawdę dobry. Proszę pochwalić kucharkę.

- Poczekaj, Namjoon cię podwiezie – wtrąciła się matka wcześniej wspomnianego.

- Nie, nie. Nie trzeba. Wezmę tylko swoje rzeczy i pójdę na autobus – przerwała Yewon. - Proszę sobie nie robić kłopotu.

- W takim razie– odprowadzę cię – powiedział Joon tonem nie znoszącym sprzeciwu.

*

Pomimo tego, że był już kwiecień chłodne wieczory dalej dawały o sobie znać. Uczelnia nie znajdowała się zbyt daleko od posiadłości państwa Kim, jednak kilka minut marszu wystarczyło, aby porządnie przemarznąć.Mężczyzna po odprowadzeniu Yewon, szybkim krokiem przemierzał niezbyt zatłoczone ulice miasta, kierując się w stronę swojego nowego miejsca zamieszkania. Czasem lubił po prostu spacerować w samotności, jednak nie w tych dzielnicach. Szedł tak jeszcze kilka chwil, pogwizdując cicho, aż w końcu zatrzymał się przed furtką posiadłości. Chwycił za klamkę i lekko ją uchylił, a potem od razu skierował się do domu i wszedł do środka. Nie chciał za bardzo pokazywać swojej obecności tutaj, ani natknąć się przypadkiem na Jina, pana Kim, czy swoją matkę. Starał się jak najciszej zdjąć buty i przedostać się do swojego pokoju. Już wchodząc po schodach usłyszał stłumione krzyki. Przestraszony potknął się o schodek, prawie upadając na twarz.

- Cholera – zaklął po cichu i szybko przedostał się na górę.

Gdy zdał sobie sprawę z tego, że głosy dochodzą z pokoju Jina, chciał to zignorować myśląc, że pewnie chłopak gra w jakąś grę i przegrywa. Już miał wchodzić do swojej sypialni, aż nagle usłyszał donośny głos swojego ojczyma wydostający się z owego pokoju.

– Jak ty to sobie wyobrażasz?! – Namjoon wzdrygnął się i podszedł do drzwi, aby móc usłyszeć więcej. - Jak ma wyglądać twoje dalsze życie!? – mężczyzna huknął pięścią w jakiś przedmiot. 

- Nie możesz sobie tak wszystkiego lekceważyć, skoro masz przejąć po mnie cały majątek.Jeśli chcesz potem mieć to wszystko, musisz posiadać chociaż odrobinę wiedzy, aby tego nie zepsuć. Twoja matka chciałaby, żebyś wiele w życiu osiągnął i się rozwijał – pan Kim głośno westchną wygłaszając ostatni wers swojego monologu.

- Więc posłuchaj mnie. Musisz wykrzesać z siebie choć odrobinę swojej inteligencji i zacząć się w końcu uczyć, jeśli dalej chcesz siebie nazywać moim synem – Namjoon rozumiejąc, że jego ojczym skończył kazanie, bezszelestnie przedostał się do swojego pokoju. Potem usłyszał już tylko trzaśnięcie drzwiami i ciężkie kroki pana Kim zbiegającego ze schodów.

*

- Ile płacę?

- Wyszło cztery tysiące sto pięćdziesiąt wonów, ale dla ciebie policzę bez końcówki - uśmiechnął się w stronę rudowłosej Koreanki stojącej przed ladą z portfelem w ręku. Ta wyciągnęła banknoty i położyła je na ladę. Yoongi szybko je przeliczył i schował do kasy.

- Wszystko się zgadza. Dziękuję i zapraszam ponownie.

Poczekał, aż dziewczyna wyjdzie z lokalu. Kiedy dzwonek wydał z siebie dźwięk po raz drugi, podbiegł do drzwi i przekręcił plakietkę z napisem „OTWARTE" na drugą stronę.

- Dzisiaj był wyjątkowo wielki ruch. Chyba po raz pierwszy w tym roku. Te ulotki robią swoje – powiedział niewysoki blondyn, który właśnie wyłonił się z pomieszczenia socjalnego. Zdjął opaskę z głowy, a fartuch, który dzierżył w ręce rzucił na jeden ze stolików. Kim Kibum – cukiernik, a także syn właścicieli kawiarni był całkiem uroczym chłopakiem. Wiecznie chodził z uśmiechem na ustach, miewał ataki słowotoku i oddawał swojej pasji całego siebie. Do pracy przychodził już o piątej, a wracał grubo po zachodzie słońca, nawet w lato.

- Mhm, Namjoon nieźle się spisał. Jak tak dalej będzie, to zaczniemy używać piętra.

- Jeżeli to miejsce stanie się na tyle popularne, że ta sala nie wystarczy, będę chyba najszczęśliwszym facetem w Korei – odpowiedział Kibum. - Ach, prawie zapomniałem!

Chłopak skierował się do kuchni, a po chwili wybiegł z niej, trzymając w rękach niewielki karton.

- Dzisiaj zdążyłem upiec tylko babeczki, ale w lodówkach zostało trochę wiśniowego ciasta. To nie za dużo, po prostu się nie przygotowałem. Powiedz dzieciakom, że jutro dostaną coś jeszcze. I idź już. Ja posprzątam. Za kilka minut będzie ósma, a jedzenie słodyczy tak późno nie jest zdrowe.

- Na pewno nie chcesz, żebym ci pomógł. Sam skończysz dopiero za godzinę, prze-

- Daj spokój, Yoon – przerwał. - Dam sobie radę. Idź się przebrać, a potem jedź do sierocińca. Tak pomożesz mi najbardziej.

Yoongi uczynił tak, jak powiedział mu starszy. Zdjął swój uniform, założył ubranie w którym przyszedł, wziął plecak i pudło, pożegnał się z cukiernikiem, a potem pobiegł na przystanek. Nie czekał długo na autobus. Nie minęło nawet pięć minut. Zapłacił za bilet i stanął przy oknie, opierając swoje plecy o szybę. Nie chciał dawać kieszonkowcom łatwej okazji, chociaż o tej porze żaden z nich nie powinien pełnić swojej warty – było już grubo po godzinach szczytu.

Wysiadł po około dziesięciu minutach. Od razu skręcił w wąską uliczkę pomiędzy sklepem spożywczym a stołówką (która, swoją drogą,była częścią domu dziecka). Otworzył zardzewiałą furtkę, apotem zadzwonił do drzwi. Te po chwili uchyliły się, a ze szpary dostrzegł znajomą twarz pani Kwon.

- Oh, witaj kochanieńki! Nareszcie przyszedłeś! Dzieci nie mogły się już doczekać. - Kobieta powitała go i zrobiła miejsce, by mógł przejść przez próg.

- Tak, dobry wieczór. Przepraszam, że jestem dopiero teraz – był dziś ogromny ruch w kawiarni. Czy mogłaby pani to potrzymać? Chciałbym się rozebrać – zapytał chłopak, wskazując głową na pudło, które trzymał w rękach. Starsza skinęła, wzięła je od niego i zaniosła – zapewne do kuchni.

Yoongi był w połowie zdejmowania prawego buta, kiedy coś wbiegło z krzykiem przez hol, wprost na niego. A właściwie to dwa cosie.

- Hyung! - wrzasnął uradowany jeden z chłopców.

- Dlaczego jesteś tak późno? - zapytał drugi.

- Chwila, łobuzy! Spokojnie, dajcie mi wejść! - odpowiedział, czochrając ich włosy. Pozbył się swoich trampek i bluzy, a plecak położył przy ścianie i skierował się do jadalni, w której zapewne siedziała reszta podopiecznych.

- Jinki, Taemin – zagadnął młodszych. - Jak się dziś bawiliście w szkole?

- Dobrze – odpowiedział Jinki. - Dzisiaj odprowadziła nas ta nowa, Eunbi – dodał.

Potem młodszy z braci – Taemin kazał mu się pospieszyć. Już po chwili razem przekroczyli próg salonu, a tam rzuciło się na niego kilkoro młodszych dzieciaków. Kiedy już wyściskał ich wszystkich, przywitał się z innymi.

- Więc gdzie jest Eunbi? - zapytał, kiedy nie zauważył żadnej nieznajomej twarzy.

- Była zmęczona i poszła spać. Podobno jutro wcześnie zaczyna lekcje – odparła mała Yerin. Min ukucnął przed nią i położył dłonie na jej ramionach.

- Powiedz jej jutro, że chciałbym ją poznać, dobrze? - Dziewczynka pokiwała głową. - Świetnie, poczekajcie, przyniosę słodycze.

Udał się do kuchni – tam, gdzie prawdopodobnie pani Kwon zabrała ze sobą pudełko pełne przyjemności. Zastał opiekunkę przekładającą babeczki i pokrojone już wiśniowe ciasto na tackę.

- Przepraszam, że nie pomogłem. Zostałem uprowadzony przez tych małych terrorystów – powiedział pół żartem, pół serio. Kobieta zaśmiała się cicho.

- To nic, już sobie poradziłam. Zabierz to do pokoju, tak pomożesz mi najbardziej.

- Oczywiście.


Hej wszystkim!

Mamy nadzieję, że rozdział się podobał. Standardowo prosimy o komentarze (słowa krytyki mile widziane).
Wattpad to złe stworzenie, które usuwa spacje. Staramy się to naprawić, ale nie wszystko jesteśmy w stanie wychwycić. Jeżeli coś zauważycie - dajcie znać.

A&N

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top