(5x11) - Kaczmarek x Śliwka
Późny poranek, taki słoneczny, spokojny, nawet, aż za bardzo.
Delikatny ciepły wiatr wpada do pokoju, muskając moją twarz, która ledwo co się oswaja z pobudką.
Godzina na telefonie - 09:00, idealnie. Pora obudzić tą śpiąca królewnę, a raczej królewicza.
- Kochanie, halo, budzimy się, mamy nowy dzień - nie zareagował. Tak jak zwykle zresztą. Wiem, co mi pomoże.
Zrobiłem to co zawsze w takich przypadkach. Najpierw złożyłem czuły pocałunek na jego czole, potem na nosie, a na koniec na miękkich ustach.
Jak widać pomogło, bo po chwili słabo otworzył oczy, przez co pierwszym co zobaczył, to oczywiście mnie.
- Dzień dobry skarbie, jak Ci się spało?
- Dobrze, zanim mnie obudziłeś. Która jest godzina?
- Już po 09:00.
- Żartujesz sobie ze mnie prawda?
- Niet
- Znowu się spóźnimy. Dlaczego na to pozwoliłeś? - wyskoczył z łóżka, energicznie się ubierając
- Bo nie miałem zamiaru tego robić - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- No to teraz będziesz musiał wymyślić jakąś wymówkę dla trenera. Chyba, że dawno zdążył nas wywalić z drużyny.
- Oluś nie spinaj się tak, bo Ci żyłka wyskoczy. Zdejmuj swoje łachmany i z powrotem proszę do wyra.
- Możesz przestać sobie żartować? Ja tu mówię poważnie. Pamiętasz co nam powiedział ostatnio? Jeszcze jedno spóźnienie, i nam tego nie daruje.
- Przecież nic złego się nie stanie
- Tak? A skąd Ty to możesz wiedzieć?
- Wejdź w telefon i sprawdź, jaki dziś mamy dzień.
- Piątek, nie jestem jeszcze sklerotykiem
- Udowodnij, no sprawdź, co Ci szkodzi? - zrobił to, o co go prosiłem.
- Boże, co jest ze mną nie tak?
- Uuuu, czyżby ktoś się pomylił, czy dostał już Alzheimera zza młodu?
- Łukasz, proszę, jeszcze Ty mnie nie dobijaj.
- Chodź tu do mnie - po chwili znów leżeliśmy razem - nic się przecież nie stało. To wszystko przez stres, i natłok obowiązków.
- Dzięki za słowa pocieszenia, ale wcale mi one nie pomogły, chociaż z tymi obowiązkami to się akurat z Tobą zgodzę.
- Nie tylko Ty jeden tak masz. Widzę, że będę musiał Ci pomóc ogarnąć Twój kalendarz zajęć.
- Ciekawe jak? Sam mi dopiero co powiedziałeś, że masz też swoje
- Możemy się nimi podzielić, tak samo jak dzielimy się ze sobą wszystkim.
- Niektórymi rzeczami się nie da, wiesz o tym co nie?
- No wiem. Wiem też, że dzień zapowiada się bardzo obiecująco. Jest sobota, wolne od treningów. Mamy cały ten czas tylko dla siebie.
- Co chcesz, zatem dziś robić?
- W tym momencie chcę dalej leżeć. Z Tobą. Dlatego ściągaj te ubrania, bo z nimi będzie Ci niewygodnie.
- Będziesz musiał mnie do tego zmusić, bo nie mam coś na to siły.
- Osłabłeś? W tym wieku? Nie no facet, jeszcze chwila, a będzie Ci trzeba kupić dziadkowe kapcie i okulary.
- Jak Ci dam dziadka, zaraz Ci pokażę, że we mnie wciąż płynie świeża krew.
- Nie mogę się już doczekać. No dawaj bestio, pokaż co potrafisz.
I pokazał, naprawdę ma w sobie wciąż to coś, od czego zmysły szaleją, a ciało pragnie znacznie więcej.
Nie pamiętam nawet, kiedy oboje znaleźliśmy się całkiem nadzy, przykryci kołdrą, w swoich objęciach.
- I jak zwierzu, dostanę szóstkę za kondycję?
- Mogę dać Ci piątkę z plusem. Jeśli chcesz szóstkę, to musisz się jeszcze troszeczkę podciągnąć.
- Wedle życzenia - i znów to samo.
Dla mnie zawsze jest na złoty medal, a nie na jakieś tam szkolne oceny.
Olek to mój bohater, na dobre i na złe.
_______________
O matko, rozpływam się! 😍 Ja tak ich bardzo lubię, wręcz uwielbiam.
Rzadko się zdarzają takie przyjaźnie jak w ich przypadku 🥰
Pierwszy rozdział za mną, czas na kolejne 🤩
Do zobaczenia niebawem kochani ❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top