Twenty five
-Przepraszam cię skarbie. Ale nie będzie mnie jakieś trzy tygodnie- mówi zrozpaczona Candy.
Tak strasznie mi jej szkoda. Tak bardzo się cieszyła na ten wyjazd z Harrym. Była szczęśliwa. A tu nagle. Bum! I nie może jechać.
-Nic nie szkodzi. Jedź i nie przejmuj się.
-Odwołasz lot? Ja nie mam czasu. Muszę się spieszyć.
-Jasne.
Podeszłam do Candy i ją przytuliłam.
-Wszystko będzie dobrze.
Dziewczyna zaczęła płakać.
-Dziękuje ci Stella. Jesteś taka kochana. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Gdy to powiedziała, czułam jakby mnie ktoś rozrywał na kawałki. To cholerne poczucie winy. Candy nie zasługiwała na takie traktowanie. Była dla mnie taka dobra.
Wytarła łzy i odsunęła się ode mnie.
-Muszę iść się spakować. Harry?
-Tak, kochanie?
-Mógłbyś mnie odwieźć na lotnisko?
-Jasne.
...
-Trzymaj się, Candy- przytuliłam blondynkę na pożegnanie i posłałam jej delikatny uśmiech, aby dodać jej otuchy.
Po chwili wyszli.
I co teraz?
...
Jest koło północy, a tu nagle słyszę dzwonek do drzwi.
Jestem przerażona. A jak to jakiś morderca, który chce mnie najpierw zgwałcić? Trzeba ograniczyć horrory.
Mimo wszystko, idę cichutko na palcach do drzwi. Patrzę przez wizjer i widzę burzę loków. Harry.
Ugh.
Czego on chce o dwunastej w nocy?
Odblokowuję drzwi i je otwieram. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo czuję jak wpija się w moje usta i obejmuje moją twarz dłońmi.
____________________________________________
Pod 23 rozdziałem zauważyłam że niektóre z was planują zbrodnię na Harrego xD
Mam tu coś do powiedzenia w tej sprawie? Hahaha kobieca solidarność xx
Muszę przeżyć ten tydzień :c
Do zobaczenia jutro Misie xx
Kocham was x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top