Seven

-No więc najpierw chcę wiedzieć nad czym chcesz popracować?

-Chciałabym ogólnie popracować nad moją sylwestką.

-Okay. A teraz mam pytanie dotyczące zdrowia. Jakieś wskazania lekarza?

-Nie mam.

-Skoro to już wiem...- zamyślił się przez moment-...pozostała nam kwestia diety. Przygotuję ci to na nasze kolejne spotkanie. Okay?

-Okay.

-A w jakie dni ci pasuje?

-Znaczy mi jest to obojętne, bo ja zawsze mogę.

Uśmiechnął się pod nosem. Dupek.

-No to w takim razie codziennie. Oczywiście oprócz sobót i niedziel. Pasuje ci?

Codziennie mam chodzić na siłownię? O Boże. Czemu? Chcesz być piękna, to musisz cierpieć.

-Tak, pasuje.

Przecież ja będę wykończona. Najpierw zajęcia, a potem siłownia z panem bezczelnym.

-To świetnie. Chcesz zacząć od teraz?

-Nie. Nie. Nie mam odpowiedniego stroju.

-To możesz bez.

-Jak? W tym? Wiesz co, nie dzięki.

-Miałem na myśli, że nago.

Patrzyłam na niego z otwartą buzią. Jego słowa mnie zaskoczyły i nie mogłam się ruszyć. Po prostu mnie zatkało. Jak on mógł to powiedzieć. Przecież Candy... On ma dziewczynę, do cholery!

Po chwili podszedł i stanął za mną. Odgarnął moje włosy na jedną stronę, a następnie zbliżył się do mojego ucha na co zadrżałam i wyszeptał:

-Żartowałem, kochanie. Musisz się rozluźnić.

Zaraz po tym umieścił swoją dłoń w dolnej części mojego brzucha i złożył pocałunek za moim uchem, a następnie przygryzł jego płatek. Moment później odsunął się ode mnie. A ja nadal stałam jak sparaliżowana. Słyszałam, że wychodzi.

-Do jutra Stella.

____________________________________________

Wreszcie weekend! :D

Wykończyły mnie te trzy dni ;_;

Kolejny rozdział w niedzielę :*

Do zobaczenia ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top