Four
-No więc to ty jesteś tą Stellą Craven z którą będę dzielić mój dom?
-Tak- posłałam jej uśmiech.
-Och, jak się cieszę. Bałam się, że trafię na jakąś zdzirę, ale ty mi na taką nie wyglądasz- zaśmiała się.
-A tak w ogóle to jestem Candy. Proszę wejdź do środka.
Chwyciłam za rączkę walizki i weszłam do mieszkania. Muszę stwierdzić, że na pierwszy rzut oka, miejsce wydaje się dosyć fajne. A sama współlokatorka bardzo sympatyczna i nieco rozgadana.
-A więc skąd jesteś?
-Z Bedford.
-A przyjechałaś tu bo...?
-Ponieważ dostałam się na tutejszy Harvard i mam zamiar tu studiować.
-O Boże. Będę mieszkać z taką mądrą osobą. No a czemu nie chciałaś iść do Oxfordu? Tam byś miała bliżej domu i z pewnością byś się dostała.
-Tak, tylko że zawsze chciałam mieszkać w USA. I właśnie realizuję moje marzenie.
-To cudownie.
-Dziękuję.
-Ja po liceum, poszłam do pracy. Studia nie są dla mnie- zaśmiałam się na jej słowa.
-Niby czemu?
-Bo nauka to nie moje powołanie.
Po tych słowach obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Co ze mnie za człowiek, skoro nie zaprosiłam cię do salonu.
-Nie, nic nie szkodzi.
-Wiesz co? Może najpierw pokażę ci twój pokój.
Candy zaczęła mnie prowadzić wzdłuż korytarza, na końcu którego były drzwi, jak się później okazało, do mojego nowego pokoju.
-Jak już się rozpakujesz, to przyjdź do salonu. Napijemy się i pogadamy.
-Okay.
Zaczęłam wszystko wyciągać z walizki i wkładać do szafy. Pokój był średniej wielkości. Miałam w nim duże łóżko. I tylko dla mnie. Czy można chcieć czegoś więcej? Ściany były koloru beżowego. Dodam kilka ozdób i będzie idealnie. Po skończonej czynności, kieruję się do salonu, gdzie czeka już na mnie moja nowa współlokatorka.
-Nie wiedziałam co wolisz, więc przyniosłam tylko ciasto. Mam nadzieję, że ci będzie smakować. Mój chłopak je uwielbia. No ale wracając do picia. Chcesz kawy czy herbaty?
-Poproszę herbatę.
Candy znika, a ja rozglądam się po pomieszczeniu. Muszę zadzwonić do rodziców, Allison i Patricka, że jestem już na miejscu. Po chwili wraca Candy i kładzie na stół dwa kubki.
-Osobiście nie lubię herbaty i piję cały czas kawę, przez co jestem nadpobudliwa- śmieje się Candy. Przez parę minut panuje niezręczna cisza.
-Wspominałaś, że pracujesz, tak?
-Ach, tak. Jestem kosmetyczką.
-Och to fajnie, czyli będę mogła na ciebie liczyć, kiedy będę potrzebowała boskiego manicure?
-Naturalnie!
-Będę miała swój własny salon piękności.
-Pewnie- śmieje się dziewczyna.
-Dodatkowo mogę cię zapisać na siłownię. Wprawdzie nie wiem czy będzie jeszcze tam miejsce, bo ostatnio nie było. Ale spróbuję jakoś przekonać mojego chłopaka, który tam pracuje, aby cię zapisali.
- Brzmi świetnie. Chciałam właśnie popracować trochę nad swoją sylwetką.
-Według mnie to nie masz nad czym, ale ruch to zdrowie.
-Dokładnie.
Rozmawiamy jeszcze jakiś czas o obowiązkach oraz w kwestii finansów. Śmiejemy się z historii, które sobie opowiadamy. Potem, żegnam się z Candy i wracam do siebie. Zanim kładę się spać wykonuję kilka telefonów do najbliższych, a potem zasypiam, co mi ułatwia zmęczenie po podróży.
____________________________________________
Jutro pojawi się następny w którym będzie wreszcie Harry :)
Do zobaczenia Miśki :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top