Turniej (LevixErwin)
Dla _Levi_Neko_
Trwała spokojna noc. Zamek zakonu Zwiadowców był pogrążony we śnie. Tak jak zawsze. Jednak jedna osoba nie spała. W jednej z komnat, południowej wieży zapaliło się nikłe światełko. To był syn księcia zakonu 15 letni Levi Akerman. Chłopak o czarnych włosach zapalił lampę oliwną. Spojrzał na leżące i śpiące na ziemi opierzone jaszczury. Dejnonychy nazywane Horrorami jak inne dinozaury podobne raptorą. Ich zadaniem było pilnowanie młodej omegi. Gdyby jakiś alfa zabłąkał się do jego komnaty. Czasem zdarzało się, że robiły z nieszczęśnika obiad. Wierni strażnicy, których nie dało się przekupić. Levi położył stopy nllimnej, kamiennej posadzce. Komnata była dość spora skoro te spore jaszczury, mające nie raz 3 do 4 metrów długości mogły całym stadem leżeć na podłodze. Jest tu ich łącznie siedem sztuk. Na ścianach wiszą gobeliny, jest tu też spora szafa, regał z książkami, fotel że skóry t-rexa i stare masywne biurko. Można powiedzieć, że jest to jego sanktuarium. Zrzucił z siebie koszulę nocną ukazując bryczesy, koszulę i marynarkę do jazdy. Spojrzał na Horrora który się poruszył. Ten nadal spał. Horrory to często "psy myśliwskie" i pupile szlachty. Te miały czarno-czerwone ubarwienie. Co oznacza, że były bardzo drogie. Bo jest tylko jedna hodowla, która hoduje tą konkretną rasę. Przyznał, że są piękne. No i bardzo groźne. Zabrał cichutko buty i zaczął stąpać między śpiącymi gadami. Jedli te się obudzą na pewno już się nie wymknie. Są cholernie inteligentne. A wiadomo do czego były tresowane i szkolone. Były plotki o nawet ich znakomitym powonieniu. Więc nie było opcji położenia łap nawet na pasie cnoty omegi. Tak więc nie było mowy o spółkowaniu. Levi jakimś cudem dotarł do drzwi. I powoli je otworzył. Modlił się do bogów żeby ich skrzywienie nie obudziło gadów. Inaczej nie było mowy o wymknięciu się. Kiedy dostatecznie uchylił drzwi by się przecisnąć wykonał się na korytarz i zamknął drzwi. Wtedy odetchnął z ulgą. Założył buty. Po tym trzymając lampę oliwną poszedł w stronę stajni gdzie były wierzchowce rycerzy i jego. Głównie to były T-rexy i inne duże drapieżniki. Ale jego jest jedyny. A raczej jedyna. Podszedł do stajni swojego rumaka.
Stanął przed kratą jej boksu.
-Hej piękna wstajemy.
Szepnął cicho. Usłyszał ziewnięcie i jak gad wstaje. Jest większa od T-Rexa. Jego ojciec wyhodował dla syna nową rasę. Indominus rex. Zobaczył jej biały pysk. Uśmiechnął się na to. Prawdziwa królowa. Jest już osiodłana i gotowa do przejażdżki choć nadal pół śpiąca. Od razu wsiadł na grzbiet. Po drabinie kiedy otworzył wrota. Uwielbia nocne przejażdżki na swojej Iron Maiden. Drogę oświetla tylko srebrny księżyc no i dziki oddech dinozaura w pełnym cwale. Za murami zakonu popędził jaszczura. Ta zaczęła biec. Zaraz się ożywiła. Uwielbia biegać na wolnej przestrzeni czy polować. Poza tym jest dinozaurem bojowym przez co nic jej nie straszne. I miała tak silne i długie nogi że szybko pokonywała spore dystanse. T-rex mógł ją cmoknąć w ogon. Do tej pory była uważana za nie doścignioną. Jeśli chodzi o wielkie drapieżniki. I była również bardzo inteligentna. Umiała udawać martwą i doskonale się ukrywać. O czym przekonał się trener jak była jeszcze wielkości dejnonycha. I potrafiła oceniać! Jak ktoś jej się nie spodobał... krótko mówiąc brała go za przekąskę. Wszyscy brali ją za wredną księżniczkę. Ale ona tylko swojej "mamusi" broni. Tak bierze Levi'a za matkę. To jego jako pierwszego zobaczyła. Dlatego byli wręcz nie rozłączni. Tak więc jeśli nie przypadniesz gadzinie do gustu, to nawet z kijem nie podchodź do Levi'a. Co często wykorzystuje w sprawach "matrymonialnych". Kiedy jakąś alfa się do niego przystawia. W końcu mamusia nie może puścić się z byle kim. Tak więc stawiał Alfie warunek, że jeśli zdobędzie przychylność wierzchowca będzie mógł się z nim spotykać. No i klucz do pasa cnoty jest zawieszony na pasie, na jej lewym nadgarstku. A nie ma głupiego co do niej podejdzie Tak blisko. Więc jeśli Iron Maiden nie zaakceptowała alfy to albo pogoni, albo zje. Proste. Co Leviowi odpowiadało. Zatrzymał gada przed mostem. Granica ziemi jego ojca. Popatrzyli przez chwilę. Zawrócili. Jednak nie wiedzieli że byli obserwowani. Był to rycerz na tyranozaurze. Jechał na turniej kiedy zwęszył omegę. Zatrzymał się i schował za drzewami w celu obserwacji.Zdziwił się widząc omegę na nie znanym sobie gatunku dinozaura. Struj omegi też go zdziwił. W koncu biologicznie nawet mężczyźni rodzą dzieci. Więc są uważani za kobiety. A co za tym idzie noszą suknię. Ale jak to mawiają. W każdej regule jest wyjątek. Nagle biały dinozaur się zatrzymał. Od strony T-rexa zawiał wiatr przez co ho zwęszyła. Opadła na cztery łapy. Co mocno zdziwiło blondyna.
- Oho. Czas się zmyć - dodał do siebie i powoli wprawił w ruch swojego wierzchowca.
Coś czuł, że jaszczur jest bardzo krwiożerczy. A on musi mieć sprawnego wierzchowca na turniej.
***
Levi wkradł się przed świtem do swojego pokoju. Na szczęście jego "pieski" nadal spały. Przebrał się w koszulę nocna z jedwabiu i się położył spać. Na szczęście szybko zasną. Jeden jaszczur podniósł łeb słysząc koguta. Spojrzał w stronę łóżka. Widząc Levi'a położył znów łeb. Uznawszy, że wszystko jest okej. Po godzince wszedł ojciec Levi'a. Chciał go osobiście obudzić. I przekazać wspaniałą wieść. Obudził jego dejnonychy i kazał im zrobić pobudkę. Jeden wskoczył na wielkie łóżko. I ściągnął kołdrę. Drugi wziął rąbek koszuli i zaczął ciągnąć.
-Jeszcze 5 minutek.
Książę spojrzał na dejnonychy które stały obok. Trzeci od razu podszedł i zaczął lekko podgryzać stopy Levia, zaś czwarty dołączył do kolegi który ciągnął za koszule. Mieli go zrzucić z łóżka.
- No już... Nie obijamy się - zawołał mężczyzna.
Levi niechętnie wstał. Zaś "pieski" od razu się odsunęły i ustawiły się w rzędzie. Grzecznie.
-Tato, która godzina?
- Dochodzi 7:00 synu - powiedział spokojnie.
-Aha. Co się stało?
- Wiesz że dziś jest turniej? - spytał wnet ojciec chłopaka.
-Owszem.
Odparł i i otworzył szafę. Wziął do ręki czarną suknię.
- Nie tą Levi mam dla ciebie ładniejszą.
- Huh? Jaką? - spytał Levi
-Tą.
Podał mu pudełko. Gdy Levi otworzył je, zobaczył suknię w kolorach czerwieni i bieli.
Spojrzał zdziwiony. Nigdy nie chodził w takich barwach.
-Ojcze?
-Będziesz jedną z omeg do zdobycia podczas turnieju.
- Że co!? - zawołał zszokowany.
-W końcu jesteś już w odpowiednim wieku. Powinieneś mieć Alfe. A same szanowane i wysoko urodzone oraz postawione alfy biorą tylko udział w tym turnieju.
- Eee okej? - dodał nie pewnie chłopak ale po chwili stał poważny - Ale mam warunek.
- Tak?
- Chcę by moja Iron Maiden zweryfikowała zwycięzcę turnieju. Jeśli zaakceptuje go, to wtedy będ mógł z nim być. Nie chcę byle kogo.
-I tak by musiał jej zabrać klucz.
-
Czyli na jedno wychodzi uznaj to za dodatkową konkurencję turnieju.
Dodał żartobliwie kobaltooki.
-Heh. Do kąpieli i się ubierz. Mężczyzna wyszedł. Levi podszedł do pozytywki. W niej jest ukryty zapasowy klucz. W końcu nie będzie się kąpać w tym żelastwie. To jeden z minusów noszenia pasów cnoty. Poszedł do swojej łazienki gdzie służba już przygotowała kąpiel. Z jego ulubionymi olejkami. Złapał za kłódkę i włożył klucz. Zdjął żelastwo i wszedł do wanny. Westchnął zadowolony. Kiedy ktoś ośmielił się naruszyć jego prywatność podczas kompieli. Spojrzał jego starszy brat Eren.
-Eren co ty tu robisz?
- Przyszedłem zobaczyć co u mojego kochanego braciszka.
-A nie możesz po kąpieli?
- Czego ty się boisz? Przecież oboje mamy to samo.
-Z tą różnicą, że ty jesteś alfą a ja omegą.
- Przecież nie przekroczę granicy. Z resztą... Nie jesteś w moim typie karzełku.
-Mam zgrabniejsze nogi niż twoje byłe... no tak ty lubisz cycate blondyny.
- Bo jest co macać desko - dodał już złośliwie Eren.
-Przynajmniej mam większego od Ciebie.
- Co nie zmienia tego, że i tak będziesz tym na dole.
- Ale alfa, który ma mniejszego od omegi?
Zachichotał.
- Musiałeś mi to wypominać? - warknął zły szatyn.
-A ty mi, że jestem niski.
- Dobra. Jest remis... A teraz rusz swój wielki zadek bo ojciec kazał na się wstawić.
-Dopiero wszedłem do wanny. No i ja do swojego ciała zastrzeżeń nie mam.
- To się pospiesz.
- To wynocha.
- Już, już... Karzełku. Ale współczuje temu który cię wygra
Dodał na odchodne. Levi rzucił w niego mydłem. Jednak zielonooki był już za drzwiami.
- Niezła próba braciszku! - zawołał ucieszony.
-Th. Któregoś dnia przyczepie mu do pasa stek i spuszczę Horrory.
Syknął wkurzony. Nie raz Levi miał ochotę zrobić mu tego psikusa. Ta. Kiedy Eren się bawił i polował to jemu układami na głowie książki i zaciskano gorset. Taka była jego smutna rzeczywistość. Omegi w tym świecie były traktowane trochę bardziej przedmiotowo niż alfy. Jak porcelanowe lalki. Których jedynym zadaniem było albo bycie kurami domowymi albo workami na spermę. To już zależy. Czasem też jako ozdoby w zamku lub sypialni. A w skrajnych przypadkach... Nawet nie można sobie tego wyobrazić.
Tym czasem.
W stajniach pasowało poruszenie. Turniej w tym roku odbywa się u Zwiadowców. Zbierali się wszystkie wysoko postawione w społeczeństwie alfy. Omegi przyjeżdżały w karocach sprzężonych w konie. Piękne ze wspaniałymi rodowodami. A same karoce wyglądały jak z bajek.
Erwin prowadził swojego jaszczura do boksu. Kiedy to zrobił ruszył aby zakwaterować się. Zatrzymał się przy jednym z boksów widząc białego jaszczura, którego widział dzisiejszej nocy. Przyjrzał się przez chwilę. Zobaczył stajennego.
- Co to za rasa i do kogo należy?
Spytał sam siebie ale ktoś jednak uraczył go odpowiedzią.
- To hybryda specjalnie hodowana na zamówienie. Super szybki, super silny i drapieżny. Jednak swojego pana potrafi chronić bardziej niż własne życie i należy do młodszego syna księcia - oznajmił starszy syn gospodarza, który przyszedł tylko po to, alby zobaczyć omegi i przechodził obok.
- Rozumiem. Piękne stworzenie.
- I bardzo wredne.
Dodał po chwili.
-Co ono ma na łapie? Jakiś klucz?
-To do pasa cnoty właściciela. W tym roku jej właściciel jest wśród omeg do których zwycięzca może mieć prawo.
- Ooo... Rozumiem.
- Jednak jest jeden szkopuł co do niego.
-Jaki.
-Tej godzinie trzeba zabrać klucz.
- Aż tak trudno? - spytał zaskoczony.
- Jeśli się jej nie spodobasz to albo cię pogoni, albo cię zje... A wierz mi. Ma już na koncie dziesiątki takich frajerów.
Samica jakby na potwierdzenie zaryczała.
- Rozumiem... Tylko że ja lubię wyzwania - dodał z zdeterminowany a na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech.
Erwin uwielbiał omegi których zdobycie było wyzwaniem. Ale nie chciał brać omegi o urodzie Horrora czy innej gadziny. Dlatego zanim podejmie decyzję, chcę zobaczyć.
-A jak on wygląda?
-Przed turniejem zaprezentuje się razem z resztą.
- A jeśli ci zapłacę? - dodał wyjmując worek z pieniędzmi.
-Heh. Wybacz ale mój brat w tym momencie bierze kąpiel.
- Chodziło mi o obraz.
-Chyba, że tak. To tędy. Chyba, że wolisz zobaczyć rzeźbę.
- Cokolwiek co w pełni odda jego wygląd.
- To chodź.
Zaprowadził go do ogrodu. Była tam fontanna z rzeźbą Levi'a trzymającego konia za wodze. A obok dejnonych. Rzeźba była w skali jeden do jednego.
- Tak wygląda? - spytał niebieskooki patrząc na fontannę.
- Tak. Tylko, że ma czarne włosy i ciemne oczy.
- Piękny - skomentował blondyn jednym słowem.
- Co kto woli.
- Pewnie wolisz za co złapać - dodał żartem Erwin.
-Owszem. To idę się przygotować. Powiedział szatyn i poszedł do zamku. Blondyn poszedł się zakwaterować.
Tym czasem.
Levi przeglądał się w lustrze. Miał na sobie suknię którą, dał jego ojciec. Spojrzał na naszyjnik z rubinami i diamentami oraz kolczyki. Trochę się skrzywił. Nie lubił przepychu ale musiał w tym chodzić. Nie tylko ze względu na prawo, ale na to co się działo. Poza turniejem i uroczystościami ojciec pozwalał mu nosić delikatną i skromną biżuterię. Jednak gdy działo się coś ważnego to niestety musiał. Westchnął. Spojrzał na buty. Myślał że stopy mu odpadną. Ale da radę. Jednocześnie modlił się by turniej już się skończył. Ten zaczyna się w południe i potrwa trzy dni. Więc trochę pocierpi. Poszedł na śniadanie w wielkiej sali gdzie będą rycerze zakonu i goście. Rozejrzał się i przyglądał się wszystkim. Rycerze i kilka omeg, głównie kobiet.
~ Fajnie że jestem jedynym facetem omegą - pomyślał z sarkazmem.
Zajął swoje miejsce po lewej stronie ojca. Kiedy Eren siedział po jego prawicy. Zaczął swój posiłek. Levi ukradkiem spojrzał na osobę obok, której siedział. Był to wysoki, dobrze zbudowany blond alfa. Musiał przyznać że przystojny był. A jego zapach. Levi pokręcił głową. Wrócił do jedzenia. Jadł ziemniaki i kawałek mięsa. Nie była to duża porcja. Nie była to duża porcja. Levi dbała o linię i chciał mieć miejsce na deser. Czyli nie wielkie porcje mu wystarczyły. W głębi duszy bał się, że jakimś cudem będzie miał Alfę to ta będzie chciała go pottuczyć bo według ich wyglądał jak chuderlak. A on kocha swoją sylwetkę. Dlatego miał nadzieje, że trafi na taką alfę, która będzie w stosunku do niego miły i uszanuje jego zdanie. Kiedy wszyscy zjedli służba przyniosła desery. Goście mieli jednakowe desery gdy każdy z gospodarzy miał swój ulubiony. Levi tiramisu, a Eren puchar lodów z czekoladową polewą kawałkami czekolady i rurką z kremem. Co według Levi'a jest bombą kaloryczną. Nie miał pojęcia jak starszy brat mógł to jeść i nie przytyć. Wtem poczuł czyiś wzrok. Co go lekko drażniło. Spojrzał w tamtą stronę. Jak mogło się wydawać, zobaczył Erwina, który spokojnie jadł swój deser. Nie chcąc zarobić w łeb od ojca za jakiś wybuch lub nie odpowiednie zachowanie zrobił jak uczyła go jego nauczycielka etykiety. Czyli lekko się uśmiechnął A na policzkach pojawił się lekki rumieniec. Jednak blondyn był zajęty spożywaniem deseru, jak gdyby nigdy nic. Co rozdrażniło nieco omegę. Wrócił do deseru, obrażony. Erwin znów spojrzał kontem oka na twarzyczkę omegi i uśmiechnął się pod nosem. Blondyn uwielbiał droczyć się i był w tym mistrzem. Musiał przyznać, że jest śliczny. A uwielbia szczuplutkie omegi. I nie rozumiał czemu inne alfy chcą tyczyć swoich partnerów. Mógł to tak ciągle obserwować bezkarnie, ale coś mu w tym przeszkodziło. A dokładniej czyjąś stopa, która miażdżyła jego stopę. Zagryzł dolną wargę aby nie krzyknąć z bólu. Był pewny że to ostry obcas buta. Spojrzał na omegę. Jak widać, ten nie silił się na subtelność i gromił go wzrokiem. Uśmiechnął się milutko i skończył swój deser. Tak samo Erwin, który odsunął talerz, podziękował za posiłek i spokojnym krokiem udał się do swojej kwatery. Jak gdyby nigdy nic. Dopiero jak wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi, nie wytrzymał i chwytając się za obolałą stopę, wydarł się na cały zamek. Skacząc na jednej nodze. Ale i zdziwiony, że dopiero teraz.
-Ojcze mogę pójść się przygotować do prezentacji?
- Oczywiście synu - ten od razu się zgodził.
Levi poszedł do siebie. Spojrzał na służącą która miała mu pomóc. Miał być ubrany i umalowany Tak samo jak inne omegi. Gdy ich spojrzenia się spotkały, kobaltooki kiwnął głową i staną na środku pokoju. Służka od razu wzięła się za pracę. Zmieniono biało czerwoną suknie na idealnie białą i prostą, buty na obcasie na pantofle. Kolczyki i naszyjnik na srebrne drobne kolczyki i łańcuszek z herbem zakonu. Jedyny odróżniający go drobiazg od innych. Później zrobiono mu makijaż. Subtelny i delikatny. Omegi miały kusić pięknem naturalnym. Założono mu na głowę wianek z białych róż z welonem. Które symbolizowały czystość omegi.
***
Erwin I inne alfy stały na arenie w swoich zbrojach. Zaczęły wjeżdżać omegi na białych koniach prezentując się. Wszystkie miały takie same suknie i makijaż. Levi spojrzał na rycerzy. Przełknął ślinę widząc jednego z rycerzy zakonu żandarmerii. Słyszał pogłoski, że ten każe kochać się swoim omegą z horrorami na przyjęciach. Liczył, że przy rozpoczęciu turnieju, nie określi się, że walczy o niego. A nawet jeśli to pewnie ma dodatkowe zabezpieczenie w postaci iron maiden. Chciał jak najszybciej znaleźć się w loży. I by te alfy się już nie śliniły na jego widok choć jak popatrzył na pozostałe, to widział że innym omegom podobała się ich atencja. Na znak wszystkie wzięły róże do ręki. Tylko Levi miał białą. Wychodziło na to ze jedyny był w pewno dziewicą. Czerwone miały te które oddały już swoją cnotę, a kremowe, te które już miały Alfe dumy w ustach. Skrzywił się na to. Znów był w centrum zainteresowania alf. Co go jeszcze bardziej zestresowało.
- Cnotka niewydymka - usłyszał pogardliwe sykniecie od jednej z omeg.
- Co za wstyd - po chwili kolejny komentarz.
Jednak ten miał ich zdanie w dupie. Postanowił zachować się jak dama. -Kochane to mnie pożerają wzrokiem i pożądają w tym momencie.
Odparł z uśmiechem. Wie jak na Alfy działa informacja, że omega jest nienaruszona. I że będzie to jej pierwszy raz. Te tylko fuknęły obrażone. Rzucili różę. Jedyną białą złapał Erwin. Reszta Alf spojrzała na blondyna z zazdrością i zawiścią. Im się trafiły od tych z odzysku.
- Żeby ci się noga powinęła złamasie! - zawołał wnet rycerz od żandarmów.
Levi coś czuł, że wywołał wilki z lasu. Wtem znów odezwała się jedna z omeg.
- Mam nadzieję że ten żandarm cię zdobędzie cnotko... Podobno horrory potrafią szybciej doprowadzić do orgazmu niż sto alf razem wziętych - dodała wrednie.
-Ty na pewno coś o tym wiesz.
-Tamten zandarm to mój brat idioto - burknęła.
Levi spojrzał na brunetkę przez ramię.
-Czyli, że na pewno wiesz co mówisz.
- Tsa... Choć to pojeb.
Levi znów spojrzał przed siebie.
***
Alfy oglosiły, o którą omegę walczą. A one zajęły miejsce w loży. Levi przyglądał się temu wszystkiemu spokojnie. Jakby to nie dotyczyło jego. Choć był samym środku tego cyrku. Połączonego z domem wariatów. Nie spodziewał się tyle zawiści i takiej zaciętej rywalizacji.
***
To był finał. Dwie alfy walczące o niego. Żandarm i ten blondyn. W loży był sam jeden. Reszta była już u "swoich" alf. Mimo przegranej chciały ich "pocieszyć". Leviowi waliło serce jak szalone. Liczyl na wygraną blondyna. Skoro już ma czyjś być to tego blondyna pod sztandarem zakonu Zwiadowców. W finale postawili na klasykę, czyli na pojedynek na kopię. Nacierali na siebie na olbrzymich jaszczurach. Trzymając kopię. Ten kto pierwszy zrzuci przeciwnika z dinozaura, wygrywa. Levi odwrócił wzrok. Gdy nastał moment kluczowy. Spojrzał kiedy usłyszał że ktoś wygrał. Jak się okazało, żandarm leżał i zwijał się z bólu, a Erwin w pełnej dumie i dostojeństwie pokazał wszystkim kto tu jest królem tego turnieju. Levi westchnął z ulgą. Ktoś poprowadził jego wiernego wierzchowca. Wsiadł na nią i podjechał do zwycięzcy.
- Gratuluję wygranej czcigodny rycerzu - przywitał się z uśmiechem Levi.
-Ty jesteś adekwatną nagrodą.
Levi zachichotał i uniusł rąbek sukni ukazując fragment pasa cnoty.
-Rycerzu przed Tobą jeszcze jeden przeciwnik byś mógł dostać się do mojego łona.
Wtem spojrzał na swojego ojca i skinął głową. Książę również przytaknął i wstał z tronu.
- Panie i panowie, mimo iż sir Erwin wygrał cały turniej, będzie musiał przejść rundę dodatkową! - zawołał głośno i donośnie. Widzowie i uczestnicy zaciekawieni spojrzeli na ojca omegi zaintrygowani.
- Sir Erwin... - pokazał na wieżchowca swojego syna i kontynuował. -Ta gadzina, posiada klucz do pasa cnoty mego syna. Jeśli zdobędziesz go, wtedy będziesz mógł się zwać prawdziwym zwycięzcą turnieju!
Erwin z niedowierzaniem spojrzał na jaszczura w zbori.
-I nie możesz jej zabić.
Dodał Levi. Ten przełknął ślinę i trochę się wystraszył.
- A co się stanie w razie porażki!? - spytał głośno Erwin.
- Cóż... W najlepszym wypadku pogoni cię gdzie pieprz rośnie, a w najgorszym wypadku zwiedzisz jej układ pokarmowy. Innymi słowy ta runda zależy od szczęścia i humoru tej bestii - wyjaśnił mężczyzna jakby gadał o pogodzie.
- A jakich przypadków było więcej!? - dopytał szybko niebieskooki.
- Powiedzmy że adoratorzy Levi'a byli kaloryczni i przytyła trochę. - żachnął żartobliwie.
Ta zawarczała obużona. Ona niby przytyła?! Levi ją pogłaskał.
- Ojciec żartował. Nie jesteś gruba - uspokoił ją Levi.
- Widzisz Erwin? Typowa kobieta - dodał po chwili ojciec chłopaka.
-A ona przypadkiem nie jest świerzo przed okresem gotowym?
Spytał Eren. Książę się nie co zdziwił. Levi z resztą też.
- Ale co to ma do rzeczy Eren! - zawołał po chwili kobaltooki.
-czy ona nie jest w tedy bardziej agresywna?
Wtedy Levi dał sobie facepalma. Rzeczywiście... Kompletnie o tym zapomniał. Zaś Erwinowi trzęsły się kolana.
***
Erwin w zbroi i z mieczem oraz tarczą szedł na arenę gdzie był jaszczur z kluczem. Jednak ten miał plan. Poprosił aby wprowadzono jego wierzchowca. Oczywiście gdy ten da znak. Levi obserwował widowisko. Był ciekaw jak przebiegu pojedynku. Myślał że to będzie pojedynek jak każdy inny. Rysy na umrze po pazurach to liczby frajerów, których samicą pokonała. Jednak ten pojedynek będzie inny. Tak się stało gdy Erwin wszedł na arenę i pierwsze co zrobił, to schował broń i odłożył tarczę. Zaskoczyło to nawet samicę. Kiedy nastał element zaskoczenia, blondyn spojrzał na wielką bramę i pokazał ludziom którzy obslugiwali maszynerię kciuka do góry. Czyli umówiony wcześniej znak.
- My Lady... Zaraz poznasz nowego kolegę - powiedział do jaszczużycy a brama się otwierała.
Spojrzała mrużąc oczy. Wtem usłyszeć można było głośne kroki i warkot. Zawarczała widząc T-rexa. Ubranego w metalową zbroję.
- Iron Maiden, Poznaj Reapera. Reaper, poznaj Iron Maiden. Mam nadzieję że będzie się ładnie bawić - dodał spokojnie.
Samica zawarczała na widok samca. Zuciła ie na niego i kłapała szczękami. Zmuszając go do ucieczki.
-okej?
Dodał blondyn dziwiąc się temu. Ale był plus. Gadzina była zajęta więc bez problemów mógł zabrać klucze. Tylko czekać na sposobność. Kiedy przebiegł obok niego. Skoczył i jednym machnięciem ręki wziął klucz i wyrwał razem z linką i z uśmiechem staną na ziemi. Pokazując wszystkim, że wygrał. Levi zbierał szczękę z podłogi. A Iron Maiden dopiero po chwili zauważyła poruszenie na widowni i spojrzała na rycerza. Erwin pokazał dłoń w której trzymał klucz i uśmiechnął się z triumfem. Pokazując też by znów otworzyli bramę i T-rex wszedł z powrotem do stajni.
- Cóż... Może i byłaś niezwyciężona, ale kiedyś dobra passa się kończy - oznajmił spokojnie. Jak gdyby nigdy nic.
Samica udeżyła ogonem O ziemię i popchnęła go po czym poszła do kolejnego wejścia prowadzącego do stajni. Blondyn spojrzał na księcia i jego syna. Już wiedział co go czeka wieczorem. Zaplanował również małą niespodziankę dla omegi w ramach kary za jego bolącą stopę. Levi z bulem serca poszedł mu pogratulować. Natomiast blondyn cieszył się na to że ta śliczna omega jest już w końcu jego.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę że w końcu cię zdobyłem.
Levi się skłonił.
-Należę do ciebie i jestem na twoje rozkazy mój Alfo.
- Rozumiem. Już się nie mogę doczekać pierwszej nocy. I przy okazji odwdzięczyć się za bolącą stopę - dodał niby spokojnie ale wzrok miał porządliwy. Levi zbliżył się do jego ucha.
-Udław się hujem.
Syknął mu do ucha.
- Grabisz sobie. Oj Grabisz.
-A kto ci powiedział, że to klucz do pasa cnoty, który mam dzisiaj na sobie?
Blondyn się zdziwił.
-Do zobaczenia w sypialni.
Powiedział Levi. I odszedł w swoja stronę. Zaś niebieskooki spojrzał na starszego brata omegi.
- Gratuluję wygranej Erwin. To jak załatwiłeś te dinozałrzyce było mega - dodał z głupawym uśmiechem.
-Taaa tylko, że miała zły klucz.
- Levi ci powiedział co?
- Tak.
-Heh powiedzieć ci coś?
- Hm?
-Ojciec raz jak szedł z wojskiem zostawił kilku broniącym zamku. Był tam Levi. Powiedział "jeśli nie wrócę po 10 latach. Macie prawo otworzyć pas cnoty mojego syna". Zanim dojechał do mostu jeden z rycerzy go dogonił i powiedział "Dobrze, że zdążyłem. Panie ten klucz nie pasuje".
Wtem szatyn rzucił mu przedmiot.
- Hm?
-To zapasowy i właściwy.
- Dzięki - powiedział Erwin.
- Odwdzięczysz mi się jak porządnie wypieprzysz mego braciszka. Może wtedy zacznie się zachowywać jak normalna omega czyli pokorna i spokojna - dodał Eren mrugając do blondyna.
I odszedł. Zaś Erwin zadowolony wrócił do swojej kwatery. Szykował się na upojną noc.
***
Nastała noc. Erwin szedł do sypialni omegi. Zobaczył 7 dejnonychów leżących na ziemi. Które spojrzały jak tylko usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
-O jednak przyszedłeś.
- Myślałeś że wieści o fałszywym kluczy mnie zniechęci? Coś ty...
Levi zżucił pół przeźroczystą narzutę. Ukazując prawie nagie ciało. Tylko ten pas cnoty.
- No dalej spróbuj go otwożyć.
- Wyzwanie zaakceptowano - oznajmił spokojnie i wyjął klucz.
Od razu podszedł i kucnął. Włożył do kłódki. Ku zaskoczeniu Levi'a usłyszał zgrzyt zamka. Spojrzał już raczej wystaszony na Erwina. Na co ten spokojnie spojrzał.
- I już nie jesteś taki cwany... Spokojnie. Będę delikatny, jednak kara cię nie ominie - dodał i powalił omegę na łóżko.
Zaczął całować szyję i gładzić każdy centymetr jego skóry. Zaś drugą ręką, sięgnął do kieszeni swoich spodni gdzie miał pierścień. Levi był spięty jak struna. Jednak Erwin był delikatny i czuły. Levi się rozluźnił i mruczał. Blondyn chciał sprawić mu nieziemską przyjemność. Obsypywał go mnóstwem czerwonych i mokrych malinek. Kiedy uznał że już, wstał do pozycji klęczącej na kolanach i popatrzył na swoje dzieło.
- No... W tych malinkach wyglądasz uroczo - skomentował alfa.
Levi wywrócił oczami. O dziwo rozłożył nogi.
- A teraz pora na karę - dodał i pokazał mu pierścień na członka.
-Serrio? Dopiero z jednego metalu mnie uwolniłeś.
- Wiem, ale muszę cię ukarać za tamto nadepnięcie i ten wulgarny języczek. A klapsów nie chcę stosować.
- No dobra zakładaj.
Mruknął. Był już podniecony. Jemu dwa razy powtarzać nie było. Od razu założył mu i rozebrał swoją koszulę. Ukazując swoje umięśniony tors. Po czym z drugiej kieszeni wyjął mały woreczek z owczej skóry.
- Nie mam przecież rui.- Stwierdził Levi widząc zabezpieczenie.- To mój pierwszy raz i nie wsadzisz tego czegoś we mnie.
- Zrozum że nie chce ci zrobić krzywdy.
-Posłuchaj jak już masz mnie wyruchać to chujem A nie tym czymś.
- Twoja wola ale chyba zacznę ci liczyć przekleństwa - blondyn wzruszył ramionami i odłożył na bok.
- Erwin kotku. Cyfr ci braknie.
- To miarkuj te przekleństwa.
Levi wywrócił oczami i czekał na ruch alfy. Blondyn odpiął pas od spodni i zdjął je razem z bielizną. Kobaltooki patrzył na jego wyposażenie. Znów się spiął widząc rozmiary.
- Spokojnie. Będę delikatny - oznajmił po chwili.
Levi skinął głową. Zamknął oczy. Zaś Erwin znów się pochylił i zaczął go znów pieścić. Ale jedna ręka powoli zawędrowała na tyłek omegi i do jego wejścia.
***
Po komnacie odbijały się jęki omegi. I sapanie wymieszane ze stękami omegi. Erwin pchnął w niego mocniej kiedy dochodził. Przez co zaczął warczeć na Alfe. Co spowodowało ciekawski spojrzenia dejnonychów. Jednak blondyn tylko się na to uśmiechnął.
- Przykro mi, ale to za karę - dodał w przerwie między pchnięciami.
Które robił ostatkiem sił.
***
Levi leżał obok śpiącego alfy. Zauważył pojemnik z czarnym barwnikiem. Nie mógł się oprzeć pokusie. Zwłaszcza że ta menda nie zdjęła mu pierścienia więc jego narząd dawał siwe znaki. Zabawił się w artystę. I namalował mu twarz. Jednak nie zdawał sobie sprawy że czarna substancja pachniała brzydko i Erwin miał lekki sen więc przypadkiem go obudził, a raczej już udawał że śpi.
- A już chciałem ci zdjąć pierścień mój kochany - usłyszał.
- Jak widać, tak czy siak jestem skazany na metal.
- Chyba że zastąpie to czymś innym - oznajmił powoli wstając do pozycji siedzącej.
-Czym?
Blondyn wstał i podszedł do swoich ubrań. Sięgnął do kieszeni gdzie miał dla nie "niespodziankę". Czyli najciaśniejsze majteczki.
- założysz to i będziesz w tym cały dzień. A jak będziesz grzeczny to będziesz mógł je zdjąć i zrobimy to na co ty masz ochotę.
- Okej.
Odparł po chwili.
- no to mamy umowę - dodał z uśmiechem.
***
Levi pakował swoje rzeczy. Ma jechać z Erwinem do siedziby zakunu Zwiadowców na północy. Jak sie okazało tamten oddziałowi dowodzi Erwin. Jednak miał skrzywioną minę. Nie przez fakt że musiał opuścić dom, a przez ciasnotę. Podszedł do dejnonychów by zapiąć im smycze.
- No moi kochani. Przenosimy się - powiedział do nich spokojnie.
Do komnaty wszedł Erwin.
- Gotowy do drogi?- spytał z uśmiechem blondyn.
-Jeszcze chwila.
- A jak tam na dole? Nie uwiera? - spytał już z chichotem.
-Pogadamy jak dojedziemy.
- Rozumiem jaśnie pani - blondyn teatralnie się pokłonił omedze. Specjalnie użył formy żeńskiej.
Leviemu drgnęła powieka. Coś czuł, że Erwin może przypadkiem wypaść z okna do oceanu w mowym domu. Jednak blondyn od razu to zauważył i spiorunował go wzrokiem.
- Nie wiem co tam planujesz, ale odpuść sobie. Inaczej do majteczek dołożę pierścień i tydzień będziesz w tym chodzić.
-Ja tylko planuje jak urozmaicić seks. Dodał z niewinną minką i rumieńcem.
- A ja myślałem że prędzej planujesz moje morderstwo.
-Jakbym śmiał. Noga chłopcy.
Jaszczury od razu podbiegły do swojego pana. Jeden z nich miał nawet w paszczy torbę z jego rzeczami.
- Jakoś ci nie wierzę, po twojej drżącej powiece.
-Twój problem.
Odparł wychodząc z komnaty. Zaś blondyn za nim. I zamknął drzwi.
***
Levi jechał u boku Erwina na swojej indominus. Choć T-rex nie za bardzo był zadowolony i wilkiem patrzył na nią. W końcu jego duma została urażona. Samica zaś szukała okazji do spłoszenie jaszczura, aby podniusł gdzieś swojego pana, by nie musiała go oglądać. Jednak ten pokazywal jej że ma ją głęboko w czterech literach. I było wrażenie, że oba gady zaraz zaczną walczyć. Kiedy hybryda była gotowa do kolejnej prowokacji, t-rex odwrócił łeb i głośno warknął.
- ło spokojnie Reaper - zawołał jego pan.
-Iron co ty wyprawiasz?
Levi ściągnął wodze. Kiedy ta ewidentne chciała skoczyć mu do gardła.
- Weź opanuj ją, bo będzie nie przyjemnie! Reapera łatwo się daje sprowokować!
Levi zmusił samice do zrobienia wolty przez co był teraz z tyłu. I reszta drogi minęła spokojnie.
***
Levi zajmował się haftowaniem, a obok niego leżały jego pupile. Erwin musiał coś pilnie zrobić, a Levi zaczął chaftować z nudów. Na dodatek blondy dowiedział się o tym że jego T-rex został tatą i chciał zobaczyć młode. Levi spojrzał na palące się w kominku drewno. Komnata jest wielka i pełna trofeów mysliwskich. Dejnonychy zrobiły sobie gniazda że skór niedźwiedzi. Północ to mroźny obszar i często pada śnieg. Stąd tyle ciepłych skór. Levi podniusł głowę kiedy wszedł Erwin. Ten zdziwiony spojrzał na kosz z koloriwymi nićmi na kolanach omegi i na materiał, który ten miał w rękach. Szczerze się nie spodziewał takich zdolności u tej konkretnej omegi.
- Co?
Spytał Levi.
- Nie spodziewałam się po tobie takich zdolności.
-Ktoś musiał naprawiać haftowane herby na pelerynach mojego ojca i brata. Uznali, że to przydatna zdolność.
- Nie zaprzeczę.
-Umiem też grać na skrzypcach i fortepianie.
Dodał widząc, że ten chce dopytać co jeszcze typowego dla omeg potrafi.
- Rozumiem - skwitował uśmiechem Erwin i po chwili łezka w oku mu się zakręciła i uśmiechnął się przy tym.
- Co ci?
- Nawet nie... Wiesz jak jestem... Dumny z mojego... Rexia... Dorobił się pięknych młodych... I sam... Będzie je wychowywać - jęczał płaczliwie i zasłonił twarz rękami.
-Hm? Samica padła?
- Raczej została zabita przez kłusowników. Wiesz że mamy wielkie tereny hodownalne.
-U mnie nie było tego problemu mimo, że teren był nieco większy.
- Tak wiem... Ale pewnie twoja nigdy nie doświadczy uroków rodzicielstwa. Zwłaszcza z tak paskudnym charakterkiem nie pozna chłopa. Bez urazy - oznajmił trochę kąśliwym tonem.
-Ceni sobie niezależność i zdradzić ci jak radzimy sobie z kłusownikami czy milczeć? Spytał z irytacją w głosie.
- No słucham. Jak?
- Wiesz co to znakowanie i horrory?
- Horrory i znakowanie?
- Eh. Młodym wypala się znak zakonu. I przyzwyczaja się do Horrorów. Te na pastwiska z nimi biegają. Odpowiednio wyszkolone funkcjonują jak psy strażnicze. Każdego nieproszonego gościa rozszarpią na syrzępy zanim zabije zwierze.
- Aha... Ciekawie, choć nie przekonuje znakowanie. Staramy się wychowywać nasze gady w warunkach zbliżonych do naturalnych i w symbiotycznej relacji.Czyli one dają nam, a my dajemy im.
-I tracicie sztuki i potem udowadnianie, że są wasze.
- Eh... Dobrze. Przemyśle to.
-Yhm.
- A teraz, na co masz ochotę? - spytał po chwili.
- Na pozbycie się tej bielizny.
- W sumie... - spojrzał na okno dochodził już wieczór. Po czym dodał - myślę że byłeś na tyle grzeczny że mogę ci odpuścić resztę dnia. Ale pamiętaj... Możesz czuć się swobodnie ale nie pozwolę sobie na głowę wchodzić i robić z siebie głupka.
-Yhm.
***
- Erwin mówiłeś, że jak będę grzeczny to zrobimy co zechcę.
- Oczywiście... Za kogo ty mnie masz?
- To się rozbierz i połóż na łożu.
- Okej. Jak sobie życzysz.
Zdziwiony blondyn podszedł do łoża i się rozebrał. Położył się.
-Zamknij oczy.
- Okej? Mam się bać?
-Raczej nie.
- Okej? - odparł nie pewnie i kładąc się do łóżka, zamknął oczy.
Po chwili poczuł gorące usta na penisie. Na co ten zamruczał z przyjemności. Levi szedł po chwili z pocałunkami coraz wyrzej. Wyciągnął ręce alfy do góry. Po czym szybko założył na nie pętlę i przywiązał do ramy łóżka. Na co ten otworzył oczy i spojrzała na swoje dłonie.
- Eee... Levi?
-Zabawimy się.
Zszedł z niego. I podszedł do ogniska i włożył tam jakiś pręt.
- Co ty robisz!? - zawołał po chwili.
-Moja matka zrobiła to mojemu ojcu. Po tym nigdy nie przeszło mu przez myśl códzołożenie na krucjatach.
Odparł. Wie jak to wygląda i, że nawet najwiernijsze długo nie wytrzymują. Blondyn zbladł na to. Levi wyjął pręt z czerwoną od ciepła na koncu literą "L". Aż jażył się czerwienią. Levi wybrał miejsce nad penisem.
-Spokojnie to będzie szybkie.
- Jeszcze ci się za to Odwdzięczę! - zawołał wnet.
-Ja tu tylko dbam o to, żebyś się po dziwkach nie bawił.
Przyłożył metal, co skwitował krzyk bólu.
***
Następny dzień, rano. Levi był w trakcie ubierania przez pokojówki Erwina. Zaś blondyn się temu przyglądał. Zadowolony. Choć dalej trzymał się za bolące miejsce. Obserwował jak zaciskają gorset na omedze... zakneblowanej z rękoma przywiązanumi do jednego ze słupów ramy łóżka.
- Jeszcze trochę, moje panie - oznajmił po chwili blondyn.- chce móc go objąć dłońmi w talii, tak by palce się zetknęły.
Służące od razu jeszcze bardziej zacisnęły gorset. Aż zaczęły mieć trudności z tym. Wtedy blondyn uznał że już wystarczy i kazał kobietom odejść i rozwiązał swoją omegę.
- Nie... zdziw... się jak... zemdleje. Powiedział między wdechami.
- Ty się lepiej ciesz że nie preferuje kar cielesnych. A tak to twój kręgosłup mi podziękuję.
Levi zmruzył oczy. Oi to będzie ciężki związek. I bardzo ciekawy.
***
5439 słów jak kogoś to ciekawi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top