Thor x Loki cz3
Można powiedzieć, że Thor nienarzekał na nudę ze swoim pegazem. Loki zapewniał mu rozrywkę. Ale gromowładny musiał wrócić na kilka dni do azgardu, a rumak nie miał zamiaru się ruszyć z gniazda. Więc gromowładny obiecał, że wróci do niego jak najszybciej. A Avengers obiecali się nim zająć. Choć nie raz zwierzak dawał im w kość.
Stiven właśnie szedł z wiadrem fretek aby nakarmić zwierze. Po tym jak przegrał losowanie, a raczej w grze o nazwie "Wyciągnij patyk". Zdziwił się nie widząc konia, ale za to sporej wielkości jajo. Szczęka mu opadła na ten widok. Było śliczne złote w niebieskie plamki. Odłożył po chwili wiaderko i podszedł do jaja. Chciał je obejrzeć z bliska. Było naprawde duże, większe od strusiego i ciężkie. Nie zauwarzył ogiera, który miał w pysku książkę kucharską. Dopiero gdy poczuł się obserwowany, to odwrócił się i opadła szczęka na ten widok. Koń podreptał jak gdyby nigdy nic do gniazda. Położył się. Jajo było leży jego brzuchu. Przeżucał niskiem strony książki.
- Eee... co ty robisz z tą książką? - spytał się zdziwiony i zszokowany tym co robił Loki. _ Chyba nie zamierza jeść tego jaja!?
Ogier spojrzał na niego i wrócisz do książki. Zaś Steven myślał nad zabraniem tego jaja i ucieczką. Loki patrzyl to na przepis, to na jajko. Kiedy Steven zakradał się by zabrać jajo. Zwierze spojrzał i na niego. A Blondyn zamarł kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały. Zwierze osiągnęło. A ten podstawil mu pod nos fretke. Że on tylko przyszedł go nakarmić. Chciał zobaczyć jak zareaguje na przysmak. Loki zabrał jedzonko. Kiedy Steven dał mu wiadro z fretkami. Kiedy upewnił się że pegaz nie patrzył, wziął jajo pod pachę i szybko się ulotnił.
***
Loki szukał jaja, które mu świsneli. Przetrząsnął całą Wieżę bohaterów. I znalazł swoją wlasność. W Laboratorium Starka, a rzeczony miliarder je badał. Loki jakby nigdy nic wyszedł i zabrał swoje jajko. Kiedy Tony był wgapiony w swoje komputery. Kiedy się zorientował, że Loki świsnąć jajo zaczął się pościg. Ganiali się po całej wieży. Ganiali się po całej wieży. Aż nie wrócił Thor. Ten sie zdziwił widząc ten cyrk.
- Co tu się u Licha dzieje!!!?
- Loki usiłuje zjeść własne jajo!
Krzyknął kap. Thor uniusł brew.
-Skoro chce je zjeść znaczy że nie jest zapłodnienie i nic się nie wykluje.
Stevowi i Tonemu opadły szczęki do podłogi. A konik poszedł z jajem do kuchni.
-Pegazie jaja to bomba energetyczna. Loki po prostu wie, że nic się nie wykluje to chce je zjeść, aby po zimie, na wiosne odzyskać energie.
Wyjaśnił spokojnie gromowładny. Poszedł się przywitać że swoim kochanym Lokim, który próbował rozłupać górę jajka. Thor postanowił mu pomóc i za pomocą tłuczka do mięsa uderzał w skorupę. Nie zaplodnione jaja pegazów miały twarde skorupki. Trochę jak kokosy. Ogier od razu wsadził pysk do środka.
- A byłby z tego spory omlet - dodał Tony, widząc to wszystko.
- Albo stos naleśników. Ham i prostak jeden. Nie podzieli się - Dodał łucznik który przechodził obok, ale wszystko słyszał.
Dostal z podkutego kopyta. Może by się podzielił gdyby wcześniej nie ukradli mu jaja. A poza tym nie będzie ktoś go porównywał do świni! Poprawił łucznikowi jeszcze ogonem. Za nazwanie go hamem. Thor sie zaśmiał i podrapał Lokiego po karku.
***
Loki znowu wysiadywał jajko. Zaś Hawkeye zakradał się do pegaza z patelnią. Chciał ogłuszyć zwierzę i zabrać jajko. Rok czekał aż znów się jajko pojawi z którego zrobi swój upragniony stos naleśników. Zwierze spojrzało na niego niczym sowa. Na co Łucznik zamarł. Loki wstał i zaczął iść w jego stronę. Po chwili to Clint dostał ptelnią w łeb. I to mocno mu dał. Wrocił dumny z siebie do gniazda i ogrzewania jajka. Kiedy do gniazda zawitał Thor. Miał wiadro z ulubionym przysmakiem konia. Fretkami.
-Prrr. Ihhhh.
- Kto jest głodny? No kto? - odparł z uśmiechem gromowładny i postawił wiadro.
Loki od razu zaczął wsuwać.
-Jedz. Młodą mama musi mieć dużo siły...
Loki nagle zeskoczył I patrzył na jajo, które pękało. Co znaczyło że nadeszła pora wylęgu. Clint akurat oprzytomniał po spotkaniu z patelnią.I zobaczył jak z jaja wyszedł mały źrebaczek. To sprawiło że pęłkło mu serduszko.
- Niiiiiiieeeee! Moje naleśniki!
A tak łucznik się na nie napalił. Maluszek był śliczny. Próbował stać na swoich nużkach.
Oczywiście mamusia mu pomagała. A Thor poszedł po wiadro z wodą, gąbkę i ręcznik. Chciał go umyć po wykluciu. Zaś Łucznik siedział do pegazów tyłem, obrażony i przeklinał libido Thora i to że zrobił rok temu smaka.
-Clint jak chcesz jajo to moge ci przynieść jedno z Azgardu jeśli jakieś zostały.
Zaproponował Thor widząc obrażonego Łucznika.
- Masz mi przynieść stos naleśników i to migiem! - zawołał wkurzony.
Jak łucznik się obrazi to już na całego. Poza tym już z góry zakładał że jednak nie będzie już jaj w jego "wygwizdowie".
- Eh. Potem bo trzeba umyć małego.
Na co Clint zrobił tylko gest foch Forever. Spojrzał na malucha. Który stanął za nim. Już czyściutki.
- Nie jesteś moją porcją naleśników - dodał obrażony o odwrócił się tyłem.
Chciał już wstać i udać się do swojego pokoju. Obrażony na cały świat. Ale konik oparł o jego ramiona przednie nużki. A swój koński łebek oparł się o głowę hawkey'a.
- Wrrrrr… - zawarczał po chwili Avengers z łukiem.
Ale nic nie zrobił. Nie odpychał go, ani nic. Tylko siedział skulony i byczył się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top