Thor x loki cz 2

Loki większość czasu przebywal w formie pegaza. Leżał w gwieździe i obserwował co robi Tony. Lub szukał okazji by zabić nudę. Aktualnie obserwował jak Tony ze Stiwenem wieszają jakaś tabliczke. Zwierzę było bardzo ciekawe.
- trochę w prawo Rogers! - krzyknął szatyn.
-Przypomnisz mi po co wieszamy to ostrzeżenie?
- Przecież Thor powiedział jaki jest jego pegaz i wolę uniknąć problemów z tym związanych - zawołał po chwili Stark, kiedy zobaczył że blondyn zbyt krzywo zawiesił tablicę. - Kurwa! W Lewo! W Lewo!
-Eh.
-Poza tym zapomniałeś, ze zaatakowal helikopter DBB. Bo ten poleciał za boisko. A kołowrót z łańcuchem nie byl zablokowany. Wspomniał tony. Do dziś musiał płacić odszkodowanie J.j. jamesonowi za helikopter choć nie miał ubezpieczenia za atak ze strony mitycznych stworzeń. A przede wszystkim wrednego pegaza, który uważa przestrzeń powietrzną wokół wierzy za swoją złasność. Tak więc teraz Tony wykładał kasę ze swojej kieszeni. Thor oddawał w złocie. Tak więc wszyscy byli zadowoleni. Loki podszedł i spojrzał na napis. A brzmiał dość ciekawie.
"Uwaga zły Pegaz. Uprzedza sie trzymać odległosć 15 metrów od gniazda."
Po chwili czarnulek spojrzał na Starka i zastrzygł uszami.
-Co gołebiu?
Rumak go liznął w policzek. Na co Tony się zdziwił. Nie wiedział, że loki umie czytać i, że to poliglota. Zna kazdy jezyk jaki istnieje. Włącznie z Tymi z midgardu. Podreptał do kołowrotu.
_Dobra cholerna maszyno współpracuj.
I zaczął stawiać pierwsze kroki. Aby zlokalizować blokade. Co mu chwilę zajeło. Zdjął ją niepostrzeżenie. Podreptał do środka. Chciał rozładować trochę swojej energii. A co za tym idzie zrobić figla. Loki był specem od żartów. Wszedł do pokoju Thora. Świsnął mu ubrania i ręcznik. Taki z niego diabyłek. A zostawił mu seksowną bieliznę. I zadowolony udał sie do swojego gniazdka. Połączył przyjemne z przyjemniejszym. I zawstydzi gromowładnego.
***
Thor szedł wkurzony do Lokiego. Sle złosc mu minęła. Widział, że zwierze wygląda na bardzo chore.
- jak się czujesz? - spytał z troską gromowładny i podszedł do pegaza.
Odzyskał juz ubranie. Poglaskal pysk. Spojrzał na skrzydła. Pióra spadały z nich garściami. Co go zmartwiło.
-Hej Loki. Bedzie dobrze.
Zapewnił blondyn choć zamierzał wezwać lekarza. A raczej weterynaża lub Warkirie. One lepiej się na nich znają niż on. Spojrzał zmartwiony na zwierzę.
***
-Heh. Spokojnie. To tylko ostatni cykl dojrzewania.
Stwierdziła blond Warkiria.
- Na prawdę? Czyli był jeszcze dzieckiem? - spytał zaskoczony Thor.
-Nastolatkiem.
Poprawiła go.
- Kurde.
-Ostatni cykl z regóły jest dla nich najgorszy. Czasem nic się nie zmienia, czasem maść ulega zmianie. Innym, ale to bardzo żadkie zmiany są naprawde drastyczne.
Powiedziała gładząc stworzenie po boku.
- A ile to trwa zazwyczaj? Kilka godzin? Dni? Tygodni?
-Najdłużej dwa dni. Rano powinno być po wszystkim. Ale zostań przy nim. Będzie spokojniejszy.
- Rozumiem.
-Nie martw się będzie dobrze. Potrzebuje tylko wsparcia z twojej strony. Badz spokojny. A i on będzie.
- Myślę że powinienem dać radę.
Thor spędził z nim całą noc. Ale nad razem usnął.
Obudziło go skubanie po głowie. Otworzył oczy. Zobaczył Lokiego. Ten miał rogi zakrzywione do tyłu, skrzydła jak u nietoperza ale z paroma piórami. Thorowi wręcz opadła szczęka z wrazenia. A stwrzenie dreprało prezektujac się.
- Na brodę Odyna... Loki, wyglądasz niesamowicie!
Zawołał Po chwili. Wstał na równe nogi. I chciał pogłaskać konia po pysku Ten już nie był tak miekki. Zauwarzył, że to bardziej dziób pełny ostrych zębów. Blondyn nie mógł się temu nadziwić. Jak Loki się zmienił przez jedną noc. Spojrzał na nogi. Przednie od kolan w dół były orlimi, czarnymi łapami. Już bardziej przypominasz gryfa. Ale nadal był pegazem.
-Prrr.
-Tak. Tak. Jesteś śliczny.
Dodał rozbawiony reakcja swojego wieszchowca.
-Chyba muszę Cię pokazać Warkirią.
Powiedział z dumą. Może teraz będą wiedzieć jaką dokładnie rasą jest Loki. Odmian tych stworzeń była masa. Wziął siodło i ogłowie. Szybko go osiodłał. Bo po co fatygować biednego Heimdala, skoro pegazy nie potrzebują Bilfrostu. Idealna opcja.
-Wrócę niebawem. Dalej Loki.
Pegaz wzbił się w powietrze. I zanurkował znikając z właścielem. Avengers patrzyli na to zdumieni.
***
-Ptasie nogi, pysk twardy niczym dziub. Kły jakbu wilka i niebieski język.
Mruczała pod nosem Warkiria. Która analizowała wygląd u zwierzęcia.
-Mietowy oddech. Tak to z pewnością to Jaszczębi Jotunhaimski. Nazwa pospolita Rogate Diabły.
- myślałem że one wyginęły dawno temu? Nie widziano ich od setek lat.
-Jeden się uchował. Teraz juz wszystko jasne czemu żadna klacz nie chciała go przygarnąć. Czuły od niego zimę i śmierć. Rogate Diabły to wredne i pamietliwe stworzenia.
Thor ze smutkiem patrzył na swojego ogiera. Pogłaskał go.
- więc od początku był skazany na wychowanie przez człowieka - dodał bardziej do siebie.
-owszem. Ale przynajmniej zachowuje się jak pegaz.
Odparła i żuciła stworzeniu fetke. To stanęło na zadnich nogach i zjadło. Na co blondyn się trochę wzdrygnął. Przypomniała mu się sytuacja z metalowym szczurem.
-Spokojnie chodowana. Nic mu nie bedzie.
- Po prostu wcześniej zjadło metalowego szczura.
-Heh. Biedactwo.
- Ale z drugiej strony jego lakomstwo nam pomogło.
-Te stworzenia jedza dziennie tyle ile same warzą. Potrzebuja wiele energii.
- Dbam o to więc nie martw się.
-Loki zawsze jadł mało jak na pegaza. Teraz już wiadomo czemu. Jego rasa potrafi wytrzymać nawet 10 dni bez wody i jedzenia. On je połowe swojej wagi. Więc, żeby sie nie roztył dawaj mu nieco mniej jedzenia z ręki, niech poluje.
- I rozładował swojej energi.
-Tak.
- To nie problem.
-Tylko teraz nie chędąż się z nim wiosną. Bo będzie źrebie.
Thor zszokowany spojrzał na swojego wieżchowca.
- Albo centaur... Z resztą z genami to jak z loterią - dodała po chwili walkiria.
-Czyli on...
-Zajżyj pod ogon. Mówiłam, że przemiana jest nieprzewidywalna.
Gromowładny tak uczynił. I zamarł. Mial zarówno klacze jak i ogiera.
- Okej!? Od dziś stosuje antykoncepcję!
Puścił ogon. Zaś perspektywa posiadania dziecka teraz nie widziała mu się.
***
Loki przymilał sie go Thora jako człowiek. Miał teraz skrzydła nietoperza, konskie nogi, biczowaty ogon i rogi. A blondyn wiedzial czego ten chciał.
-Loki.
-Nie bądź taki.
- Wybacz, ale wiesz co powiedziała Walkiria.
-To załóż sobie dwie. Proszzze. Byłem grzeczny.
- Eh... jak ja nienawidzę tego, że ci ulegam.
-A ja uwielbiam.
- Gdybyś był grzeczniejszy jako nastolatek.
-Ej. Bedziesz mi wypominał to wszystko? Poza tym byłeś niedobry.
- Pod jakim względem?
-Nie jestem twoim stojakiem na młot.
- Okej. Wiem, że się nie popisałem... jednak ty też masz swoje za uszami.
-Owszem.
- Można powiedzieć, że traktowałeś mnie jak osobisty worek treningowy.
-A ty mnie przykułeś za noge do skały bez słowa i zamknąłem z dnia na dzień w klatce.
- Bo byłeś narwany i mogłeś uciec.
-Th. Narwany to dopiero mogę być. Byłem na ciebie zły.
- Lubiłeś także wycinać różne numery.
-Owszem i dalal lubie.
- Tak więc, obaj tak czy siak mamy za uszami.
Westchnął nagle blondyn.
-Tak. Przytul mnie.
- Heh... chodź do mnie - powiedział i po chwili rozłożył swoje ręce.
Przytulił Lokiego. Ten wtulil nos w jego pierś. A blondyn zaczął go głaskać po plecach. Uważając aby nie dotknąć łączenia ze skrzydłami. Wie, że ne lubi być tam dotykany. Bo inaczej w dziób dostaniesz. To bardzo wrażliwe na dotyk miejsca. Pocałował go w czoło.
-Śpij mój piękny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top