Loki x Thor
Thor od zawsze kochal konie. Był też księciem więc nikogo nie dziwiło, że ma kilka tych zwierzat na własność w stajni. Róznych ras i maści. Ale jeden się wyróżniał na tym tle. Ogier był pegazym lekkiej budowy. Ale wygladał jak krzyżówka pegaza z pawiem (zdj wyrzej.). Był majestatyczny i bardzo piękny. Jednak miał dla księcia jedną wadę. Pegaz był wrednym i upartym stworzeniem. Był w stanie za byle co sprzedać kopa. A osiodłanie go graniczy z códem. Jego upor można porównać z oslem. Dlatego też najcześciej Thor jeździ na innym komiu. Potężnym ogiere maści izabelo.
Wiking, bo tak zwał sie ogier, był zupełnym przeciwieństwiem Lokiego. Koń był posłuszny i kochany. Kiedy Loki był postrzegany jako dzika bestia. Tak więc Thor miał dwa konie które kochał. Mimo, że jeden z nich przy każdej okazji go deptał, kopał i gryzł.
Thor szedl przez stajnie z siodłem. Loki miał swój "domek" gdzie indziej. Pegazy źle znoszą stanie w przecietnej wielkości boksach. Więc miał specjalnie zaprojektowaną stajnię. Thor położył siodło na stojaku w siodlarni. Był po przejażdżce na Wikingu.
-Loki pewnie jest głodny.
Stwierdził i poszedł po jedzenie dla pegaza. Ich przysmakiem są robaczywe jabłka. W koncu to po części ptaki. Więc to było jadalne dla nich. Blondyn wziął wiadro z paszą, gdzie wiły sie te robaki. Poza tym byly tam też jabłka. Udał się do Lokiego. Jego stajnia przypominała ptaszarnie. Kopuła ze złoa ze szklaną górą. Przez male okna wpadało swierze powietrze. Czasem pegazy zachowywaly się jak ptaki. Siedziały na drzewach i nawet wiły gniazda w odpowiedniej wielkosci grotach i pułkach skalnych dość wysoko! Co było dziwne, bo ciałem bardziej były koniowatymi.
Thor wszedl przez brame do środka. Widok byl piękny. Bowiem "klatka" byla znacznie wieksza w srodku niż na zarnatrz. Piekne pastfisko przecinal strumień, na skalnej pulce były groty i wodospad. Rosły też tu poteżne drzewa. Loki nie był jedynym mieszkancem tej stajni. Miał też lokatorów. Jak pawie czy orły. Ale był tam jedynym pegazem. Źle się dogadywał z siwymi i bardziej końskimi wierzchowcami Warkirii. Według nich to rożnica ras.
Blondyn spojrzał na złoty łańcuch przytwierdzony do półki skalnej. Do niego uwiazany byl loki za tylną nogę. To było konieczne. By cwaniaczek nie zwiał. Loki to piekielnie inteligentne stworzenie. I wie jak korzystać z głowy.
Thor postawił wiadro i podrzucił jabłko dość wysoko. Z korony drzew wyleciał ogier. Złapał jablko w pyszczek i wyladował, aby je zjeść. Na co niebieskooki się uśmiechnął i podbiegl do zwierzęcia.
-Hej piękny. Jak ci mija dzień?
Spytał głaszczac zwierze. Loki ma na ciele zlota uprzaż. Paski przy skrzydłach zwisały swobodnie. Złużyły do inieruchomienia skrzydeł w pozycji złożonej. Blondyn liczył na ciepłe powitanie. Loki dał się poglaskać i wsadził pysk do wiadra. Zajadał się w najlepsze. W końcu był głodny.
-Dobry chłopak. Jedz.
Postawił wiadro. I patrzył jak koń się posilał. Wyjął zza paska kopytke by wyczyścić kopyta. Czyli rutynowa chigiena. Po tym go wyszczotkuje. Loki nigdy się przy tym nie opierał i dawał grzecznie nogi. Wiedział, że to dla jego dobra. Nagle poczuł jak thor zapina paski, unirtuchamiając skrzydło. Loki spojrzał na blondyna. Zastrzygł uszami. Thor przymierzał się by zamknąć mu drugie skrzydło. Nie chciał zarobić nimi w dziub. Ani, żeby loki próbował odlecieć jak założy mu kantar i wyprowadzi. Chciał znów założyć mu siodło. Loki zereał się do biegu. Ale Thor był szybszy. I zlapal za uprząż. Uniknąl ataku skrzydłem. Loki zadarl przednie nogi.
-Hoł. Spokojnie. Szzz.
Bóg gromów próbował uspokoić konia. I sprowadzić go znów na cztery nogi. Ale z marnym skutkiem jak na razie. Ale wpadł na pomysł. Wziął młot i zawiesił na napierśniku uprzęży. Ogier skończył tak, że przodem leżał na ugietych nogach, a zad miał w górze. Bił skrzydłem, które złapał Thor.
- Trzeba było być grzecznym Loki.
Siłą zgiął skrzydło i unieruchomił paskami. Przy akopaniamecie głosu ogiera. Było ni to rżenie ni skrzek. Blondyn nie chciał tego robić, ale co poradzić? Wzial przyczepiony do paska kantar wuposarzony w kaganiec. I tak też mu założył. Zdjął okowe z nogi Lokiego. Miał nadzieję że nie da nogi. Bo puki co unieruchomił go młot. Podszedl do pyska i zlapal kantar, po czym zabral miornir. Zacząl ciągnąć zwierze do wyjścia.
- Chodź Loki... pojezdzimy razem.
Mowił do wierzgajacego.
***
-Skąd masz śliwe pod okiem?
Spytał kapitan. Thor przybył do Mitgardu odwiedzić przyjaciuł.
- Oberwałem skrzydłem.
-Skrzydłem?
Spytał Sokole Oko.
-Potem mi poprawił kopytem.
Hawkeye uniusł zaskoczony brwi.
-Co niby było w stanie ci tak walnąć?
Spytała Natasza.
-Mój pupil Loki. To pegaz.
- A ja myślałem że pegaz to w greckiej mitologii.- odparł od razu kapitan.
-Występują w mitach Nordyckich. Jako wierzchowce Warkirii.Naprostowała Wdowa.
-Czyli skrzydlaty siwek ci walnął.
Podsumowal Hawkeye.
-Loki nie jest siwy. To nie jest typowy pegaz.
- aha? A czemu nie jest taki "typowym".
Spytał Tony.-Jest kary i wygląda jak skrzyżowanie pegaza z pawiem. Poza tym Azgardzkie pegazy maja też ludzkie fotmy ze skrzydlami, ogonami i konskimi nogami. Loki nigdy sie nie przemienił. A mam go od źrebaka.
- Aha... A weź mi takiego zafunduj.
-Nigdy nie widziałem drugiego takiego pegaza jak Loki Tony.
-Może jeszczo powiesz, że ma czarno-niebiesko-zielone pióra i bardzo dlugi, dziwny ogon?
Spytał Sokół.
-Tak a co?
-To on stoi na balkonie i je roślinki Tonego.
- Paszol won! Ty przerosniety gołębiu! - szatyn od razu wziął mopa i pobiegł do okna.
-Tony nie rób tego bo...
Nie zdazyl bo koń sprzedał mu kopa. A ten poleciał na przeciwną ścianę.
-Ma pare w kopycie.
Stwierdził Kapitan.
- I to jąką pare.
Dodał łucznik. Widząc że szatyn był wręcz wgnieciony w ścianę. Dobrze, że miał na sobie zbroję, która miała po spotkaniu z kopytem wgniecenie. W kształcie podkowy. Owszem Loki był podkuty. A ten beztrosko skubał sobie zieleninkę. Thor podszedł i zlapał konia za uprzaż. Zobaczył zerwany łańcuch.
- I wszystko jasne.
-Co jasne?
Spytał Iron Men.
- Zerwany łańcuch.
Odpowiedział Thor.
-Chwila trzymasz konia na łancuchu?
Spytał Stiven.
-Mówiłem że jest inny od typowego konia... I nie dogaduje się z innymi koniowatymi i jest narwany.
Thor też wyjaśnił warunki w jakich żyje Loki. I że czasem zachowuje się bardziej jak ptak aniżeli koń. I że czasem zachowuje się bardziej jak ptak aniżeli koń. Tak jak teraz.
-Raz nawet zapolowal na królika. Bardzo je lubi.
Stwierdzil kiedy koń zadarl nogi i polozyl na barkach Thora. Po czym ciągnął go lekko za włosy.
- Ejejejej Kolego! Spokój! - zawołał stanowczo blondyn.
A ogier z niego zeskoczył. Thor jestctak silny, że ciężar konia nie robił na nim wrażenia. Ale musiał pokazać kto w tym "zwiazku" nosi spodnie.
-A ta uprzaż?
Spytała Wdowa. Ten spojrzał na ową rzecz.
-Po to aby unieruchomić skrzydła w razie potrzeby.
Odparł i spojrzał na konia, który udawał, że nie wie o co chodzi Thorowi. On jest grzecznym aniołkiem. Brakuje mu tylko aureolki nad łebkiem. Ale prawdę znał gromowładny i wiedział że zamiast aureolki to dać mu diabelskie rogi.
-Eh. Zabiore tego ancymona do domu.
Dodał i podszedł do pegaza. Chcial zlapać go za grzywe kiedy ten podreptal do kuchni. Weszły z nosem przy ziemi. Wyczuł jedzonko. Mina tonego byla bezcenna kiedy przed koniem uciekał szczur. W końcu Loki to po czesci prak drapieżny. I lubi jeść gryzonie oraz drób.
- O kurwa - tylko tyle powiedział.
Nie wiedział co go bardziej dziwiło. Szczur w jego rezydencji czy to, że pegaz chce go zjeść. Loki szybko złapał swój posiłek i zjadł. A ogon wyciągnął jak nitkę makaronu.
- Thor! Kurwa... to jest obrzydliwe! - zawołał obrzydzony Stark.
-To wszestkożerne stworzenie i po części drapieżnik.
- Zbiera mi się na pawia! - zawołał łucznik i udał się do łazienki.
Koń nagle wypluł co miał w pysku. Szczór był metalowy. I miał znaczek Hydry. Pegaz tarł językiem o ziemie.
- Dobry konik. Jak wrócimy to dostaniesz przysmak- stwierdził gromowładny.
I poklepał zwierze. Ktoś bezczelnie oszukał konia. A ta zniewaga krwi wymaga.
-Tony weź to zobacz.
Powiedział Sokół. A Stark przeskanował to co leżało no podłodze.
-To zabawka Hydry. Uciekał pewnie ze skradzionymi danymi.
- A to skurwysyny z tych nazioli - dodał łucznik.
-Moje biedne. Dobrze, że ty przeżuwasz.
Odparł właściciel konia. Zwierze ze skulonymi uszkami zaczął sprawdzać czy Thor nie ma czegoś dobrego przy sobie.
- Ej. Loki... mówiłem, że w domu dostaniesz.
-Dobrze, że twoje zwierze lubi takie paskudztwa. Bo by mi ukradli dane.
Usłyszał po chwili Starka.
-Masz tu może kostki cókru lub miód?
Spytał się Bóg piorunow kiedy koń robił się coraz bardziej napastliwy.
-Mam słoik. W sumie wisze mu przysługę za tego szczura.
Wyjal z lodówki słoik miodku. Od razu podstawil pod koński nosek. Koń zjadł zawartość i wylizał słoik do czysta. Wszyscy zobaczyli że konik lubi słodycze.
-Dzieki Tony. Zadowolony?
Thor zwrócił się do konia. Ten zaświergotal jak kanarek. Kolejne oznaki bycia w połowie ptaszkiem.
-Jest zadowolony.
-Łoł. Co on jeszcze potrafi?
- Loki... zaprezentuj to co potrafisz. Dostaniesz za to więcej smakołyku w domku.
O dziwo łatwo było go zachęcić. Zaczął iść i nagle zniknął im z oczu. Ale nadal słyszeli stukot podków o posadzkę.
- Gdzie on jest? - spytał się łucznik zaskoczony.
I poczuł jak coś go popłynęło.
-Za tobą. Umie być niewidzialny.
Wyjaśnił blondyn. A zwierze się pojawiło. Zadarło przednie nogi i uderzyło w podloge. Pojawiły sie szybko lodowe szpikulce. Po czym sceneria się zmieniła i wydawalo się, że są na polanie wśród stada pegazów.
-Panuje nad lodem i potrafi stworzyć iluzje.
Dodal po chwili Thor.
-Łoł. Modrala.
Stwierdziła Natasza a iluzja zniknęła.
- Taki urok tego rumakoptaka.
Ogier prychnął.
- Loki. To był komplement.
Kon się położył. Był zmęczony.
- Okej. Zabieram go do domku. Poza tym obiecałem mu przysmak.
Ogier położył łeb i zakrył skrzydłem.
- Mam cię zanieść tam?
Zwierze podcieło go ogonem. A blondyn wylądował na tyłku.
-Auła!
***
Thor szedł nakarmić Lokiego. Pegazy naruralnie żyja w najwyrzszych górach. Czym wyrzej mają gniazdo tym silniejszy osobnik. Loki uwił gniazdo na lotnisku Avengerstover. Gurowało nad miastem. Było znacznie wyrzej niż jego gniazdo w Azgardzie. Tak więc idealna miejscówka. Tym bardziej, że pegazy nie tolerują obcych przy swoich gniazdach. Wiec jest niezawodnym alarmem i "psem obronnym". I jest blisko swego pana. Poza tym znacznie złagodniał i sie uspokoił.
-Hej Loki. Głodny?
Usłyszał swojego pana, który przyniósł mu wiadro z jedzeniem. Zaraz wstal z gniazda i podszedł. Zaczal jeść.
-Zrobiłeś się milszy wiesz? Nadal jesteś uwiązany ale jesteś znowu milusi jak za źrebaka.
Skomentował z uśmiechem blondyn. Wydawało mu się jakby zmiana otoczenia wpłynęła ja zmianę zachowania. Może to że jego gniazgo było na odpowiedniej dla jego ego wysokości sprawiło, że sie uspokoił.
- I co gwiazdorku? Cieszysz się z nowego miejsca zamieszkania?
Ten zaświergotal jak kanarek.
-Czyli tak.
Zacząl go drapać pod szczęką. Co bardzo Loki uwielbiał. Tylko roślinki Tonego ucierpiały. Na co Tony nie raz narzekał.
-Zjadaj Loki. Skoro masz doby chumor to spróbujemy z siodłem dobra?
Zapytał się z uśmiechem nadziej blondyn.
Po jakimś czasie wrocił z siodłem i ogłowiem. Miał nadzieje, że znow mu nie sprzeda kopa, czy nie dziabnie. Jak to miał w zwyczaju. Zaczął od ogłowia. Loki wzial grzecznie fo pyska wędzidło. Po tym przeszła kolej na siodło. Ładnie odsuwał skrzydła by ułatwić właścicielowi. Z czego Thor był zadowolony.
-Okej. Wielka chwila kolego.
Blondyn powoli wchodził na pegaza. Po chwili siedział w siodle. Jednak był zadowolony z tego faktu.
-Dobry chłopak.
Gromowładny poklepał Lokiego po szyj.
Przyłożył łydki, a ogier ryszył stępa.
-Dobra. Tony mozesz zdjąć mu łańcuch.
Zatrzymał ogiera. A Tony od razu odpiął rzeczony łańcoch.
-Polatamy teraz razem dobrze?
Spojrzał na konia. Ten rozłożył skrzydła. Podekscytowany. Thor popędził go do galopu. Loki skoczyl w przepaść i po chwili lecieli. Jak w legendach.
-Hahaha. Doskonale... dobry chłopak!
Krzyczał jak bohater serii powieści J.K. Rowling kiedy pierwszy raz leciał na gryfie. Thor czuł w tej chwili ogromną radość i ekscytację. Po kilku kółkach wylądowali obok gniazda. Tho poklepał rumaka. Był zadowolony z lotu po niebie.
-No ładnie Thor.
Skomentował Tony. A blondyn rozsiodłał wierzchowca.
- Wierz mi przyjacielu. Wcześniej był nie poskromioną bestyjką.
-Serio?
-Tak. Pierwszy raz bez oporów osiodłać.
Mówiąc to blondyn pomasował swoje siedzenie.
***
Thor nocą poszedł do Lokiego. Ale zamiast konia zobaczył chlopaka. Miał skrzydła, ogon i końskie nogi. Siedział w gnieździe i patrzyl w gwiazdy. Gromowładny był zaskoczony tym widokiem. Nigdy nie widział Lokiego w ludzkiej postaci. Podszedł powoli. Nie chciał go spłoszyć. Ale myślał, że padnie na zawał.
-Loki.
Ten odwrócił głowe. Kiedy blondyn zobaczył jego ludzkie oblicze, to aż serce zamarło z wrażenia. Na chwilę, by potem zabić mocniej. Loki był śliczny nie tylko jako pegaz. Wstał powoli z gniazda i chwiejnie podszedł. Blondynowi mogło się wydawać, że zaraz upadnie i był gotów mu pomóc. Złapał go gdy dzieliło ich kilka kroków.
- Wow… spokojnie.
Loki go polizał po ustach. Thor zamarł. Wcprawdzie Warkirie mowiły, że wierzchowiec kiedy dae się dosiaść chce nawiazać więź. Często namiętną więź. Blondyn odsunął się trochę od bruneta i był trochę zaskoczony. Jednak po chwili spojrzał na twarz Lokiego spokojnie.
- Jesteś człowiekiem, a nie koniem. Tak więc to się robi tak - po chwili niebieskooki bóg gromów delikatnie pocałował usta pegaza w ludzkiej formie.
Loki szybko się uczył. Był zawsze zdolnym uczniem. Ku uciesze jego pana.
Spędzili razem namiętną noc. Trhor obudził się rano w samej bieliźnke w gnieździe, a u jego boku spał Loki nadal w lydzkiej formie.
- A myślałem że to sen. To było zbyt piękne jak na rzeczywistość.
Pogłaskal spiącego go miękkich włosach. Postanowił z nim zostać, puki sam się nie obudzi. Co nie trwało długo. Najpierw sie poprzymilal głową po czym go ugryzł w dłoń.
-Ał. Czyli nadal jesteś wredny.
Thor masowal swoją obolalą rękę.
-Prrrr.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top