Psyho personality

JiMin siedział na krześle z przymkniętymi oczami. Kiedy je otworzył rozejrzał się dookoła z uśmiechem. Te same obskórne i popękane ściany. Ktoś zapukał do ciężkich, metalowych drzwi jego celi. Wsunięto przez nie list. Chłopak z ciemnymi odrostami na rudych włosach wstał podchodząc powolnie w stronę białej koperty.

Jego kroki obijały się echem od zniszczonych ścian. Tak jak ten głuchy dźwięk rozbijanego kieliszka od wina. Park zatrzymał się i zachichotał jak dziecko przypominając sobie tą scenę. Gdyby nie otoczenie, w którym się znajdował. I powód chichotu można by nazwać to uroczym i przyjemnym dla ucha.

Wypędza JungKooka z mieszkania. Uderza NamJoona zaraz po jego wyjściu z prawego sierpowego. Ten zatacza się w tył uderzając głową o parapet i zostawiając na nim czerwony ślad jak i wgłębienie. JiMin rozgląda się po pomieszczeniu i końcowo bierze kieliszek od wina, z którego pił Kim lub zdradziecki króliczek. Unosi rękę zdeterminowany i w momencie, gdy jego ofiara odwraca się ten uderza szkłem wprost w jego oko. Słychać krzyk mężczyzny. JiMin cofa się nie wierząc w to co zrobił. Patrzy na zakrwawioną twarz NamJoona. Pierwszy szok mija po upadku blondyna.

Wzrok już jednookiego Kima przeszywa go na wylot. JiMin poczuł ten specyficzny strach. Powodujący, że żyły zaczynają pąpować krew szybciej, a adrenalina jest wprowadzana w obieg

Podnosi kopertę. Yoonnie...

Odkłada ją na twarde łóżko. Nie teraz. Splamił by jego list tymi przyjemnymi dla niego wizjami. Rzeczy Yoonniego są czyste. Niewinne. Perfekcyjne, jak on sam

Przypomina sobie jak wtedy z mieszkania po drodze chowając przyrządy krawieckie do kieszeni i zamykając drzwi biegnąc na górę szarymi schodami. Na dach. Tam do niego. Do zdradzieckiego królika.

Łapie się za głowę i wrzeszczy coraz głośniej z rozpaczy za swym martwym chłopakiem. Drzwi od sali otwierają się z skrzypem.

- JiMinnie... Kocham cię

JiMin unosi głowę.- JungKook

W jego głowie zaczyna rozbrzmiewać donośna lekko zagłuszona muzyka. Wraz z słowami, które niby on wypowiada. Jego głos. Lecz dobrze wie, że to nie on. To ten psychopata czający się w nim. To on krzyczy te słowa, podczas, gdy chłopak z odrostami patrzy na swojego chłopaka. Chłopak, który jest w znacznym stanie rozkładu. Z dokładnie tymi samymi ranami, które mu zadał

Krzyczy, ale jego głos zduszony jest przez wszelkie ściany i żelastwa. Łapie się nagle za głowę.

- Odejdź! Wypierdalaj stąd!

- Hyungie... Dlaczego?- słyszy głos w swojej głowie, który roznosi się bolącym echem.

- Wynoś się z mojej głowy!- wrzeszczy chwytając za zgrabnie ukryty scyzoryk pod poduszką jego łóżka

- Zostaw mnie... Proszę... - szepcze padając na kolana. Gdy ponownie patrzy przed siebie widzi dwójkę przerażonych i zdziwionych strażników.

JiMin uśmiecha się dyskretnie czując jak ciepłe łzy płyną po jego policzkach

- Caught im the lie

(A/n: Mój słodki boże. Kiedy patrzę na to co tu się dzieje jestem dumna. Tak szczerze dumna, bo cieszę się, że nie wychodzi to tak okropnie.

Powinnam zmienić nazwę tej książki? Chyba tak)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top