GoodNight ( JiKook )
Radzę odłożyć jedzenie
JiMin stał na budynku wierzowca sięgającego prawie białych obłoków sunących leniwie po wieczornym niebie. W akompaniamencie świateł, nenonów i szyldów sklepów miasto wyglądało pięknie. Jego ubrania splamione krwią chłopaka, jego chłopaka. W dłoni trzymał długie, krawieckie, metalowe nożyczki. Całe ubrudzone w szkarłacie, który spływał kąpiąc na dach, na którym jego nogi stały.
Po policzkach Parka spływały łzy. Powolnie, aczkolwiek było ich na tyle dużo by mogły wypełnić basen olimpijski. W końcu zabił jego gwiazdeczkę, króliczka, miłość życia.
Przed stojącym rudzielcem leżało ciało jego kochanka jak i prawie narzeczonego, którego pozbawił życia ośmioma ciosami ostrymi nożycami w klatkę piersiową w okolicach serca.
Za co?
Za zdradę jakiej się dopuścił. JungKook, jego niewinny króliczek, zdradził go jak zwykła szmata. Na te wspomnienie ręce zabójcy zacisnęły się, a powieki chwilowo zamknęły chcąc odtworzyć krzyk młodszego, który wręcz błagał o wybaczenie krawca.
A nakrył go dwie godziny temu w łóżku z niejkim Kimem NamJoonem, który także topił się we własnej krwii. Siedząc przy stole z kieliszkiem wbitym w głowę. To go uciszyło. Na zawsze
- JiMinnie! Kocham cię!
Usłyszał głos JungKooka. Osoby, która była martwa. Osoby, którą uśmiercił samodzielnie. Nagle na usta rudzielca wpłyną uśmiech nie należący do przeciętnego Kowalskiego lub tej baby spod 20.
Powoli wyjął swoją komórkę wybierając numer do jedynej zaufanej na tyle osoby. Osoby, która może go wysłuchać... YoonGi.
Jeden sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał.
Odebrał.
- Halo? - usłyszał zaspany głos.
- Hyung? Jesteś tam? J-Ja zrobiłem coś złego - zająknął się cicho klekając przy ciele truposza.- Bardzo złego
- Co zrobiłeś JiMinnie? Nie mogło być tak źle - oznajmił starszy cicho wzdychając.- Nic nie powiem, nikomu. Nawet HoSeokowi
- A więc. Zacznijmy od początku Hyung...
Dzisiaj skończyłem pracę wcześniej niż zawsze.- Zaczął bez zająknięcia. Nie ukrywał że serce go boli. YoonGi wiedział czemu - Wiesz szycie ubrań nie jest takie trudne jak się przyzwyczaisz do tej roboty. Chciałem zrobić niespodziankę Kookowi i kupiłem mu bukiet błękitnych róż. Wiesz. Uwielbiam te wszystkie kolory i ich znaczenia. Takie moje małe zboczenie.- zaśmiał się dźwięczne Park wkładając palec w jedną z dziur w klatce piersiowej Jeona. Przeciął nożyczkami skórę młodszego i martwego chłopaka by móc włożyć całą rękę.
- Wiem JiMinnie. Kiedyś kupowałeś je również dla mnie...- odpowiedział cicho starszy po czym westchnął -No co dalej? Aż jestem ciekaw - mruknął śpioch. Tylko po to by dać mu dalej spać.
- Otworzyłem mieszkanie i wszedłem. Nie mogłem go nigdzie znaleźć. Przeszukałem cały dom prócz jednego pomieszczenia. Gdy wszedłem do sypialni zamarłem. Mój JungKookie mnie zdradzał - oznajmił beznamiętnie przejeżdżając palcami po żebrze truposza. Zacisnął na nim dłoń, a na jego twarzy wykwitł zadowolony uśmiech. Czuł się dumny. Bardzo dumny.
- Och. To złe. Nawet bardzo, ale co zrobiłeś?- zapytał z ciekawością.
- Te wspomnienia widzę jak przez mgłę - oznajmił cicho wyciągając zestaw do szycia ze swojej kieszeni.- Najpierw kazałem Kookowi się ubrać i czekać na mnie na dachu - odparł miękko wycinając kwadracik ze skóry jego kochanka. Położył go na chropowatym podłożu lekko czerwonym przez krew.- Potem uderzyłem tego chuja w twarz - dodał ciszej wycinając drugi kwadrat tej samej wielkości.
- No kumam. Co zrobiłeś po tym jak go uderzyłeś?- zapytał zmartwionym głosem starszy.
- Pozałatwiałem z nim pewne sprawy... a później poszedłem do Jeona - odpowiedział zgrabnie. Z wyciętych fragmentów skóry wyciął dwa serca. Wziął igłę wraz z czarną nitką.- Czekał na mnie jak go prosiłem- zaczął zaszywać obwód serc ze sobą.
- Pojmuję jak na razie JiMinnie - odpowiedział mu spokojny głos starszego, który jeszcze nie wiedział co się stało.
- I ja poszedłem na ten dach. Stał tam. Czekał. Zaczęło się na kłótni, a później pchnąłem go na ziemię przez emocje - odpowiedział niezbyt przejęty. Odłożył serce biorąc do rąk żyletkę z zestawu do szycia. Na przedramieniu chłopaka wyskrobał napis " Cudzołóstwo ". Robił to starannie. Lata praktyki pozwalały wykonać naprawdę czytelne litery, podchodzące pod perfekcję.
- Pchnąłeś? Spadł?- zapytał lekko poddenerwowany. JiMin nic nie mówił. Po chwili starszy usłyszał ciche "Nie". Oddetchnął z ulgą. Nie wiedział bowiem, że jego najlepszy przyjaciel zabił najmłodszego z paczki bez skrupułów.
- I ja... Ja...- zaczął JiMin wąchąc się. Otarł szybko łzy z policzków, które zaczęły płynąć. Zaczął płakać jak dziecko. Niezróważone dziecko.- Ja g-go - zająknął się patrząc na spokojną twarz chłopaka i jego oczy, zamglone, przestraszone i patrzące w dal. Jego wargi rozchylone w grymasie niespokoju. Jego nos z którego zaczęła sączyć się krew, tak samo jak z ust.
JiMin wydarł się żałośnie wstając. Złapał się za włosy i pociągnął mocno. Zabił go. Zabił jego. Tego uroczego króliczka. Jego miłość. Jego powietrze.- YoonGi... Ja go zabiłem - szepnął opadając na podłoże. Grzechy powróciły do niego że zdwojoną siłą uderzając w jego kruchą i łamliwą psychikę. Wziął serce z skóry młodszego i zaczął je masakrować.
Chłopak, z którym rozmawiał Park zastygnął.- A-ale jak to?- zapytał łamiącym się głosem. Młodszy był jego podporą. Był jak młodszy brat, którego tak bardzo zawsze pragnął.
JiMin panicznie i wręcz nienaturalnie wybuchnął śmiechem godnym psychopaty z trzydziestoletnim stażem. Pomimo, że płakał i śmiał się jego serce pękło. Miał ochotę umrzeć i zabić wszystkich na raz stąpających po tej ziemi. Mógł jednak zrobić tylko jedną z tych rzeczy.
Dalsze czyny JiMina prowadziły do jednego.
Do jego samozniszczenia
- Dobranoc YoonGi... Zobaczymy się w piekle- oznajmił po czym rozłączył się rzucając telefon, który efektownie rozbił się o podłoże. Uklękł przy ciele JungKooka.
Nie mógł znieść jego twarzy. Uroczej, pięknej, nieskażonej. Rozciął jego policzek po czym pożałował ponieważ wyglądał gorzej, a jego stan pogorszył się. Sięgnął po nić wraz z igłą. Zaczął zaszywać jego policzek, a on sam nie zauważył jak zaszył mu usta. Załkał żałośnie widząc swoje dzieło.
Drżącą ręką zamknął oczy chłopaka i po chwili sięgnął po nożyczki. Powoli wbił je w siebie trafiając prosto w klatkę po czym opadł bezwładnie na ten sam dach, na którym uśmiercił "Niewinnego królika"
- Dobranoc Gwiazdeczko. Dobranoc
💜❤💜
YoonGi wypluł kawę zwracając tym uwagę HoSeoka, który wydał z siebie ciche westchnienie idąc tam z Szmatką. Min nie mógł uwierzyć słową miłej pani z telewizji podającej wiadomości.
- Tej nocy na terenie hotelu "Black Lily" zamordowano dwie osoby. Kim NamJoon oraz Jeon JeonGguk. Rodzinie, znajomym, bliskim przesyłamy kondolencje. Dwójka mężczyzn została zabita przez P. JiMina około godziny 2. Pierwsza ofiara została prawdopodobnie ogłuszona i zabita z pomocą kieliszka, a druga ośmioma ciosami zadanymi w klatkę piersiową po czym zmasakrowana. Pan P. Próbował popełnić przestępstwo, a jego stan jest ciężki. Grozi mu jeśli przeżyje 40 lat w więzieniu lub nawet dożywocie - YoonGi zaprzestał słuchać i po prostu rozpłakał się, a HoSeok go objął
Jestem! Żyje!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top