Duża kawa


Grafika: https://www.tumblr.com/login?redirect_to=%2Fblog%2Fgeezfuckinlouisa

Fonty: Canva.


Uniosła oczy znad notatek. Ciemnowłosa czupryna właśnie wysunęła się zza drzwi i zerkała nań poczciwymi, szarymi tęczówkami.

- Kawa? A może wielka kawa? - powiedziały lekko wilgotne usta, które nie omieszkały do tego posłać ujmującego uśmiechu.

W Damianie lubiła prostoduszność. Uwielbiała spacerować z nim po deszczu i patrzeć, jak strapiony niedolą namokniętych wodą trzmieli, unosi je delikatnie, szepcząc słowa pełne rad i czułości. Potem delikatnie kładł je na listkach, które słonce zdążyło osuszyć. Brała go wtedy pod ramię i krok za krokiem przemierzała wydeptane ścieżki miejskiego parku.

- Wielka kawa brzmi zachęcająco – przygryzła koniuszek długopisu.

- Już się robi szefowo! - niemalże pisnął uradowany.

Marta pokręciła tylko głową. Wiedziała, że w kuchni zastanie armagedon, bo przecież zawsze go zostawiał. Bezustannie zastanawiała się, czemu nie potrafił zapamiętać tak prostych rzeczy, jak ustawienie puszek z produktami. Wyjmował z szafek dosłownie wszystko, ustawiał w równym rzędzie, a potem sprawdzał zawartość, skrupulatnie obracając każdy przedmiot. Kiedy znalazł to, czego szukał, odkładał na stół, po czym zaczynała się druga tura – poszukiwanie skarbów: łyżeczka, kubek, mleko... a wszystko rozstawione wokół. Wybaczała. Zawsze to robiła. Był najmilszym i najlepszym bratem na świecie. Dorosły mężczyzna z duszą dziecka. Mogący słać uściski nawet tym, którzy nim gardzili.

***

„Zespół Wiliamsa" - zabrzmiało. Matka skuliła się na krześle. Najstarsza z córek położyła jej rękę na ramieniu. Drżała. Rzeczywistość rozlała się jak śmietana. Czuła, jakby zawieszono ją w gęstej chmurze. Świadomość, że rodzicielka umiera, sprawiła, że odpowiedzialność wyciągnęła doń sękate palce. Niebawem zostanie mamą – najprawdziwszą.



A teraz kilka słów ode mnie:

Historia prawdziwa. Słyszeliście o Zespole Wiliamsa? Nie. Nie szkodzi, dziesięć filmów na YT pokaże Wam stanowi:

https://youtu.be/UtPXew4EokI

Po raz pierwszy zetknęłam się z tym z tego schorzeniem. Teraz, kiedy poznaję swoją rodzinę, tak - dopiero teraz, odkryłam, że jedna z takich osób wychowuje brata właśnie z Zespołem Wilimasa. Nie mogę się nadziać nad tym, co się czuje w świecie ponurej rzeczywistości. A czemu taka okładka, bo mały geniusz grywa na wiolonczeli.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top