15. Od nowa
Od ich ostatniego spotkania minęło siedem miesięcy. Czy myśleli o sobie przez ten czas? Z pewnością. Jednak żadne z nich nie podjęło próby skontaktowania się ze sobą. Podczas rozstania targały nimi emocje, których nie mogli powstrzymać. Później byli zbyt dumni, żeby to naprawić.
Frank spędził ten czas poza Nowym Jorkiem, załatwiając inne sprawy, które wymagały sporego zaangażowania. Z Isabelle było inaczej. Phil udostępnił jej swoje mieszkanie, a kobieta pomagała mu w kwestiach transportu broni, jakim się zajmował. Chciała chociaż trochę poczuć się potrzebna.
Wiele się zmieniło. Isabelle nie czuła się najlepiej, coraz częściej zdarzało jej się zasłabnąć i poczuć niedobrze. Aż na jednym przesłuchaniu ledwo dobiegła do najbliższego kosza na śmieci, tłumacząc się stresem związanym ze wspomnieniami.
Nie był to jednak tylko stres.
Potwierdzenie, że jest w ciąży wzbudziło w niej wiele emocji. Pierwszy test zrobiła po powrocie z wyjazdu na którym była z Frankiem. Podjęła jednak decyzję, której nie mogła cofnąć. Straciła zaufanie mężczyzny i nie sądziła, że jeszcze kiedyś będzie miała szansę je odzyskać. Nie zamierzała informować go o dziecku, przynajmniej do czasu porodu.
Czas mijał dosyć szybko. To była druga ciąża Isabelle, wiedziała mniej więcej na co ma się przygotować. Wtedy też była sama.
Frank nie spotkał się już z nią, mimo że było to dla niego trudne. Zabolało go to, że postanowiła przekreślić ich dotychczasową walkę w zamian za umowę z CIA. W czasie ich znajomości zdążyło narodzić się między nimi uczucie, którego żadne z nich nie spodziewało się jeszcze przeżyć. Oboje starali się odpuścić, ale wiele wysiłku kosztowało ich, aby się ze sobą nie skontaktować. Byli też tak samo uparci, aby odpuścić i wykonać chociaż jeden telefon.
Mężczyzna zajął się działaniem na własną rękę. Znajdował osoby, które później eliminował zgodnie z własnym sumieniem. Nie przestał jednak kontrolować najświeższych informacji z miasta. Chciał wiedzieć czy pojawi się tam Junckle, a raczej było to jedynie kwestią czasu.
Nie spodziewał się jednak, że usłyszy o tym od Madani, która postanowiła poinformować go o tym przez telefon. Kobieta na jego prośbę co jakiś czas dawała mu znać co dzieje się z Isabelle. Był to znak, że wciąż myślał o Smith i nie wyrzucił jej ze swojej głowy.
-Jeden z naszych informatorów widział Junckle na lotnisku. Nie jest to jednak potwierdzona informacja, ale jeśli się nie myli wiesz co to oznacza.
-Powiadomiłaś Isabelle?
-Nie. Odcięła się od tej sprawy.
-Pewnie, że tak – wciąż miał jej to za złe. - Nadal jest pod ochroną?
-Nigdy nie była... - słowa te zdziwiły Franka, który do tej pory żył w przekonaniu, że to prawda. W końcu zdecydowała się zeznawać z jakiegoś powodu.
-Więc czemu poszła z wami na układ?
-Myślę, że powinieneś z nią porozmawiać.
Castle pokręcił głową, musząc się w końcu na to zdecydować.
-Jest w mieście? Powinna wiedzieć co się dzieje, może przemówię jej do rozsądku. Podasz mi jej adres?
-Powinieneś najpierw zadzwonić. Wyślę ci jej aktualny numer.
Frank postanowił zadzwonić do Isabelle. Wciąż nie czuł się najlepiej z tym, że kobieta poszła na układ, ale kiedy dowiedział się że nie skorzystała z ochrony uznał to za głupie. Chciał z nią to wyjaśnić.
Minęło kilka sygnałów aż w końcu druga strona odebrała, jednak przywitała go cisza. Dlatego też Castle odezwał się pierwszy.
-Isabelle? Mówi Frank.
-Cześć Frank – chwilę zajęło jej, aby zebrać się na odpowiedź. Wiedziała że dzwoni do niej z konkretnego powodu. - Co się stało?
-Możemy się spotkać?
-To nie jest dobry moment. Jestem zajęta.
-Nie znajdziesz dziesięciu minut?
-Nie chcę cię widzieć – poniekąd była to prawda. Gdyby go w tamtej chwili zobaczyła, nie wiedziałaby co zrobić. Wciąż żywiła do niego uczucia.
Rozłączyła się pierwsza, nie chcąc kontynuować rozmowy.
Frank zastanawiał się czy miała do niego urazę za to, że wyjechał. Ale przecież była świadoma, że by to zrobił.
Po usłyszeniu informacji o prawdopodobnym powrocie Junckle do miasta, Castle musiał to sprawdzić. Droga z miejsca w którym obecnie się zajmował zajęła mu dwa dni. Postanowił znaleźć jej adres na własną rękę, co okazało się nie być trudne. Nie ukrywała się. Zamieszkała w mieszkaniu wynajmowanym przez jej znajomego Phila. Jeszcze tego samego dnia udał się pod ten blok i obserwował go z bezpiecznej odległości. Chciał zobaczyć czy wszystko było z nią w porządku.
Nie wyszła na zewnątrz, ale po długim czasie spoglądania na budynek zauważył ruch za oknem w jej mieszkaniu. Przyjrzał się uważnie i zobaczył dziewczynę rozsuwającą zasłony. Isabelle... Rozpoznał ją mimo że zmieniła się trochę od ich ostatniego spotkania. Włosy miała ścięte do samych ramion, dopiero przy skorzystaniu z lornetki dostrzegł, że jej twarz delikatnie się zaokrągliła.
Chciał z nią porozmawiać, łączyła ich wspólna przeszłość i zadanie, które nie zostało zakończone. Udał się pod drzwi do jej mieszkania i w końcu zebrał się na to, żeby zapukać. Nie spotkał się z żadną reakcją z drugiej strony. Dopiero po chwili wsłuchiwania się zauważył, że dziewczyna podchodzi bliżej, jednak starała się zachować ciszę.
-Nie bój się, to ja – powiedział licząc, że to ułatwi sprawę.
Isabelle delikatnie uchyliła drzwi i przez nie wyjrzała, ukazując mu swój lewy policzek.
-Powiedziałam ci przez telefon, że jestem zajęta – starała się uniknąć kontaktu wzrokowego, ale fakt, że nie widziała go od długiego czasu tylko to utrudniał.
-Pracujesz z domu? Nigdzie dziś nie wychodziłaś – nie widział problemu, że obserwował ją od kilku godzin.
-Wiem o czym chcesz rozmawiać.
-Nie wpuścisz mnie do środka?
-Nie chcę cię tu – z jednej strony rozumiał jej zachowanie, z drugiej jednak dziwił się, że wykazuje do niego taką niechęć. - Wróciłeś do miasta po zemstę, która nawet cię nie dotyczy?
-Porozmawiajmy w cztery oczy – taka rozmowa przy sąsiadach nie była najkorzystniejsza. W tamtym momencie kobieta musiała myśleć podobnie, bo zatrzasnęła przed nim drzwi.
Frank nie wiedział co o tym myśleć. Czuł, że Isabelle go nienawidziła, ale nawet jeśli nie chciała mieć z nim nic wspólnego, powinna wiedzieć o możliwym zagrożeniu. Zwrócił się z prośbą do Madani, spotykając się z nią na jednym z podziemnych parkingów, gdzie nikt ich nie obserwował. Nie spodziewał się, że kobieta ma dla niego nowe informacje.
-Junckle nie przekroczył granicy sam.
Pokazała mu zdjęcia ciał, a jedno z nich wydało mu się znajome.
-Rozpoznaję tę kobietę – wskazał na postać, mając pamięć do twarzy. - To opiekunka Timmy'ego.
-Wszyscy łącznie z ochroniarzami zostali zabici.
-Co z chłopcem? - zaniepokoił się Castle, obawiając się, że synek Smith mógł znaleźć się w niebezpieczeństwie.
-Zabrał go ze sobą. Ty i Isabelle zepsuliście mu plany na przejęcie miasta. Chce się zemścić. Umieścimy ją pod ochroną, ona i dziecko będą bezpieczni.
-Dziecko? - wyłapał to słowo, nie rozumiejąc o co chodzi. Przecież Timmy'ego z nimi nie było.
-Przecież się z nią spotkałeś. Ty nie wiesz...?
To co usłyszał wbiło go w ziemię. Madani patrzyła na niego zszokowana, orientując się, że powiedziała coś czego nie powinna. Frank natomiast analizował w głowie jej słowa, ale nie mógł zostać w niewiedzy ani sekundę dłużej.
W jego głowie pojawiło się wiele myśli. O jakim dziecku mówiła? Czy gdyby coś tak istotnego wydarzyło się w ich życiu, Isabelle nie powiedziałaby mu o tym?
Od razu udał się pod adres, gdzie był już kilka godzin wcześniej, jednak tym razem miejsce to zastał mocno zrujnowane, a dookoła porozrzucane były rzeczy kobiety. Frank zaniepokoił się, że ludzie Junckle mogli ją tam znaleźć.
-Isabelle? - przemierzał pomieszczenia z nadzieją, że ją tam zastanie, ale nigdzie nie było po niej śladu. Miał nadzieję, że udało zdołała uciec i nie stała jej się żadna krzywda.
Znał jedno miejsce, w którym kobieta mogła się ukryć, dlatego od razu udał się do mieszkania Johnsona. Niedługo potem był już na miejscu, a kiedy pociągnął za klamkę, drzwi okazały się być otwarte, dlatego wszedł do środka, gdzie zobaczył celującą w niego Isabelle. Kiedy go rozpoznała natychmiast odłożyła na bok broń.
-Frank? - mimo że doskonale wiedziała o jego pobycie w mieście, to nagle miała go przed sobą, a w powietrzu wyczuwalne było napięcie przed rozmową, jaką w końcu mieli ze sobą odbyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top