Najszczęśliwszy dzień w Teatrze Variete - Recenzja


Elżbieta Czyżewska to bez wątpienia jedna z ikon kina okresu PRL-u, znana z takich filmów jak ,,Wszystko na sprzedaż", ,,Giuseppe w Warszawie" czy ,,Żona dla Australijczyka". Jednak jej przebojowa kariera zakończyła się, gdy wyszła za amerykańskiego dziennikarza i została uznana za osobę wrogą Polsce Ludowej. Jej życie skończyło się w smutku i biedzie, ale Barbara Garstka wespół z Magdaleną Małecką-Wippich postanowiły oddać tej kobiecie hołd.

Akcja zaczyna się w tytułowym najszczęśliwszym dniu, gdy Elżbieta wychodzi za mąż, a kilka godzin później odbiera Złotą Maskę i przejeżdża ulicami Warszawy pomiędzy wiwatującymi tłumami. Artystka jest przekonana, że osiągnęła swój happy end, że jej przykre dzieciństwo w sierocińcu, gdzie zapragnęła zostać kimkolwiek, byle nie sobą, odeszło w cień, ale nie wie, co czeka ją za kilka lat.

,,Najszczęśliwszy dzień" nie jest typową biografią. Jak głosi opis to: ,,Recital, monodram, bajka, one woman show – w jednym. Albo, jeśli ktoś woli – literacka fantazja oparta na kilku przedmiotach i faktach, uniwersalna opowieść o losie". Całość spina motyw tytułowego dnia, tego, jak Elżbieta do niego dotrwała i jakie miał konsekwencje dla jej dalszego losu. Pojawia się z lekka fantastyczny motyw przepowiedni, nie ma wzmianki o pierwszym mężu Czyżewskiej, niektóre sceny są oparte na filmach i programach telewizyjnych. Jest to więc taki show Elżbiety. I zgadzam się, że jest to historia uniwersalna. Ja nie oglądałam za bardzo filmów z tą aktorką, nie znałam dokładnie jej życiorysu, a mimo to dałam się porwać tej opowieści.

To portret psychologiczny dziewczynki, dziewczyny, kobiety, która jako dziecko czuła się samotna i niechciana, nie była zadowolona z tego, co otrzymała, więc uciekła w udawanie kogoś innego i aktorstwo stało się dla niej drugim życiem. Kobiety silnej, odważnej, charakternej, ale też impulsywnej i bardzo marzycielskiej. Elżbieta tworzy ze swojego życia pewną bajkę, która wydaje się zmierzać do idealnego happy endu - zdobycia sławy i miłości, natomiast druga połowa pokazuje, jak ta bajka pęka. Spektakl stawia pytania, czy warto mierzyć wysoko i ryzykować, nawet za cenę upadku, czy lepiej postawić na spokój i bezpieczeństwo, ale bez przeżycia euforii tego jednego najszczęśliwszego dnia. I nie mamy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie. Elżbieta Czyżewska jawi się tu jako taki Ikar, który wzbijał się ku słońcu i w końcu dotarł za daleko.

Był to pierwszy monodram, jaki widziałam i przyznam, że trochę obawiałam się takiej formy, czy jedna osoba da radę udźwignąć cały spektakl i utrzymać ciekawość. Niepotrzebnie. Były ze dwie sceny dla mnie lekko przydługie, ale ogółem oglądałam w dużej ciekawości i zaangażowaniu.

W Elżbietę Czyżewską wciela się Barbara Garstka, która była też pomysłodawczynią całego przedsięwzięcia - aktorka kilka lat temu zagrała Czyżewską w serialu ,,Osiecka" i postanowiła oddać hołd swojej bohaterce. Barbara Garstka grała w wielu serialach i filmach, a na deskach teatru występowała w takich spektaklach dramatycznych jak ,,Szkoła żon", ,,Bez seksu proszę" czy ,,Premiera, która poszła nie tak". Jej najbardziej znane role musicalowe to Sophie w ,,Mamma Mii", Polly w ,,Operze za trzy grosze", Cherry w ,,Rock of Ages" i Sally Bowles w ,,Cabarecie".

Jako Czyżewska Barbara Garstka robi ogromne wrażenie. Przede wszystim doceniam, ile trzeba mieć energii i zaparcia, żeby nie schodzić ze sceny, cały czas tańczyć, śpiewać i mówić. W takiej formie każda scena musi być zagrana na 100%, bo nie można schować się za innymi aktorami czy zespołem. Basia Garstka wywiązała się z tego zadania całkowicie. Oddała Elżbietę na bardzo różnych etapach - jako nieco naiwną, marzycielską początkującą aktorkę, charyzmatyczną, ironiczną kobietę czy tę pod koniec życia, smutną i złamaną. Zmiana głosu, mimiki, to wszystko robiło niesamowite wrażenie. Elżbietę się rozumiało, współczuło jej, fascynowało nią, szczególnie scena przesłuchania wzbudziła we mnie ogrom emocji. Oczywiście aktorka świetnie sprawdza się też wokalnie i tanecznie. Jej śpiew przypominał ten Elżbiety Czyżewskiej, ale był nieco bardziej naturalny, uwspółcześniony.

Realizacja jest skromna, właściwie nie ma tu scenografii, jedynie kilka rekwizytów. Za to absolutnie piękne są kostiumy, które wprowadzają w klimat epoki i cieszą oko. Reżyseria moim zdaniem stoi na wysokim poziomie, pomysł na podzielenie biografii Czyżewskiej na czas przed i po najszczęśliwszym dniu wypada dobrze. Doceniam bardzo dobre ogranie pokazania ciała na scenie, z wyczuciem i wrażliwością, oraz że pojawiały się papierosy, ale ich nie zapalano - po co truć widzów? :)

Bardzo lubię spektakle opowiadające o losach artystów, z jakiegoś powodu bardzo mnie poruszają. ,,Najszczęśliwszy dzień" nie znajdzie się w mojej topce, ale bardzo dobrze spędziłam ten czas - było trochę śmiechu, więcej wzruszenia i piękne wrażenia artystyczne. Jeśli będziecie mieli okazję, polecam.

Ocena: 8/10

Ulubiona piosenka: ,,Najszczęśliwszy dzień"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top