Sztori tajm (53)

Ogólnie to Malta przywitała nas pięknym deszczem. Taka zima. Jakby ja nigdy tutaj nie byłam w zimowych miesiącach, ale chociaż wszystko pięknie zakwita i jest zielono.

Ale wróćmy do początków

W domu spałam godzinę, by obudzić się o 00:00. Wyjechałam 20 minut później i kolejne 10 minut to była jaką porażka. Mój stary opisał te wieś jako Syberię. Lód na drogach był okropny, ale zaraz jak wyjechaliśmy z tego zadupia to po prostu w miejscu gdzie zaczynał się Olsztyn było ślicznie odśnieżone, posypane, no kocham. I tak w sumie było póki nie przyjechaliśmy po ciotkę pod jakieś osiedle. Tam również była masakra ale git.

Wzięliśmy ciotkę i zapieprzamy 2h na lotnisko. W ogóle to mój stary dodał do playlisty „Stragnelove" i „Policy of Truth" za co jestem mu wdzięczna.

Kojarzycie te parkingi jakiś kilometr od lotniska, żeby móc tam zostawić samochód i vanem pojechać na lotnisko? Właśnie tam się przeziębiłam. Dosłownie kilka metrów musiałam przejść. Chuj wie jak do tego doszło, ale teraz leżę pod kocykiem z katarem i piekącym gardłem (nie polecam)

No to idziemy na te lotnisko. Ono wgl było w Gdańsku (jebac modlin). Fajnie tam było nawet. Do maczka zaszliśmy. W ogóle to kiedy przyjechaliśmy na to lotnisko, to była chyba już 04:10, a lot mieliśmy 06:05, ale przyjemnie się czekało. Rzecz jasna, zaszliśmy do sklepów. Cała rodzinka miała rozkminę, czy alkohol kupić tutaj czy na Malcie, bo ta
podobno taniej (nie było taniej).

Ale wreszcie 5:50, siadamy do samolotu. Trzeba było ten samolot jeszcze odlodzić xD ciekawe przeżycie, ale dobra. Koło 06:10 startujemy. Lot miał trwać 3h i 10 minut i tyle w sumie trwał. No może więcej trochę. Pod koniec lotu, nad Maltą zaczęło trochę trząść samolotem, bo wiało, ale (z tego co słyszałam) wczoraj było gorzej.

Wreszcie wylądowaliśmy. Lotnisko na Malcie to marzenie każdego polskiego lotniska. TAM NAWET OBRAZ MATKI BOSKIEJ JEST. Było tam przyjemniej i sprawniej niż w Polsce, choć na Gdańskie lotnisko nie mogę narzekać.

Czekał tam na nas kierowca, który miał nas przetransportować do domu cioci, która tutaj mieszka. Przy okazji zaczęła się ulewa. Na maltańskich ulicach nie ma kanalizacji burzowej, więc cała woda była rozpryskiwanie przez opony na inne auta. Fajnie się nawet na to patrzyło.

Dojechaliśmy do domu (tak naprawdę to willi), zjedliśmy coś i 7h temu poszłam spać.

Nadal jestem chora, ale jest git.

Szczerze to tutaj jest nawet zajebiście w zimę, bo jak nam dzisiaj jeszcze słonko wyszło zza chmur, to duża tęcza była. I wreszcie nie było tak rudo, tylko zielono.

420 słów ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top