Jaja w koszulkach
Ten dzień zapowiadał się idealnie.
Och, Kirishima był wręcz pewien, że wszystko pójdzie fantastycznie. Wrócił wcześniej do domu niż Katsuki, co zresztą było dla niego na rękę i dziękował bogom, że blondyn nie wpadł na ten sam pomysł.
W końcu Bakugou Katsuki to jedna z tych osób, które pamiętają wszelkie możliwe ważne daty. Na szczęście, w tym dniu nie był aż takim romantykiem jak Kirishima.
Inni mogliby powiedzieć, że Katsuki w ogóle nim nie był, ale Eijiro wiedział swoje.
To w końcu on osobiście był jego facetem, nie inni. Miał większe pojęcie, co siedzi w głowie tego blond wariata.
Aczkolwiek wracając do tego wielkiego dnia lub raczej wieczoru, Eijiro był pewny siebie jak nigdy.
Wiedział, że ta rocznica będzie idealna.
Katsuki nie przepadał za ludźmi, miał też ostatnimi czasy napięty grafik w pracy, dlatego wiedząc, co najlepsze dla swojego ukochanego, Kirishima zdecydował jakiś czas temu, że podczas rocznicy zrobi mu niespodziankę.
Prostą i banalną, ale włoży w nią całe swoje serce. Niespodzianka zakładała, iż Kirishima sam, będąc męskim i samodzielnym mężczyzną, zrobi im romantyczną kolację i spędzą miło resztę wieczoru.
Co może pójść źle, prawda?
Najwidoczniej fakt, że to Katsuki zajmuje się gotowaniem w ich mieszkaniu, ściśle łączy się z tym, dlaczego Kirishima nie gotuje.
Czerwonowłosy zdążył nałożyć różowy fartuszek i związać włosy, które były wolne od żelu i wtedy się zaczęło. Choć właściwie nie do końca wiedział, co zaczęło się dziać - bo z patelni pryskało, przykrywki na garnkach chaotycznie się ruszały a, co najdziwniejsze, jeszcze kilka sekund temu było w porządku.
- Czekaj, czekaj! - krzyknął do wody, która zaczęła wylatywać z garnków. Szybko pozdejmował przykrywki, przeklinając pod nosem. Zapominając o rękawiczkach czy chociażby jakiejkolwiek szmacie, oparzył się lekko w opuszki podczas tej czynności. - Cholera... - mruknął pod nosem i, zmniejszając gaz, poszedł po telefon w zastanowieniu, gdzie szukać pomocy.
Nie wpisze przecież w wyszukiwarkę „wszystko w kuchni to ruina, a patelnia się wygina" - i tak nie otrzymałby żadnej rozsądnej odpowiedzi.
A ile znał osób, które nie powodowały pożaru w kuchni? To akurat mógł policzyć na palcach jednej ręki.
Katsuki był genialny, ale nie zamierzał do niego dzwonić.
Kochanie jak się robi kolację, bo szykuję jedną na naszą rocznicę.
No bo tak, zdradzić się, kiedy wszystko szło tak idealnie. Nie ma mowy.
Nie chciał zawracać głowy rodzicom.
Gdyby zadzwonił do własnej mamy o tej godzinie, prawdopodobnie by ją obudził. Znowu pani mama Bakugou mogła zechcieć odebrać mu to błogosławieństwo, o które kiedyś prosił. (Katsuki uważał, że to głupota, ale Kirishima chciał to zrobić i zrobił. Serce mu waliło jak oszalałe, bojąc się, że go nie otrzyma, jednak musiał mieć jaja, zachować się męsko i oznajmić rodzicom Katsukiego jak bardzo go kocha i prosząc ich o błogosławieństwo.)
Następna osoba, o której pomyślał, to Kaminari. Dla niektórych mogło to być zaskakujące, ale jego bro naprawdę potrafił gotować. Znając też przyjaciela i wiedząc, że o tej godzinie nie ma szans, by spał, wybrał właśnie jego numer.
- Mordo, co jest, jestem w trakcie maratonu Marvela - powiedział Kaminari, odbierając telefon błyskawicznie.
- Stary, to ważne... - westchnął ciężko. – Pamiętam, że jesteś dobry w gotowaniu...
- Kirishima, tylko nie mów, że coś gotujesz. Wiesz, jaki beznadziejny w tym jesteś.
- Nie jestem beznadziejny! Tylko niezbyt uzdolniony...
- Jesteś koszmarny, mam ci przypomnieć jak spaliłeś czajnik? Elektryczny czajnik? Albo kiedy dałeś sody zamiast głupiej mąki i zastanawiałeś się, czemu ciastka ci nie wychodzą?
- To się zdarzyło raz.
- O raz za dużo, typie, kto myli sodę z mąką?!
- Dobra, spadaj, pomożesz czy nie? - czerwonowłosy burknął już nieco bardziej wytrącony z równowagi. Najpierw te garnki i dwie patelnie coś robią, jakiś czas temu zaczęło śmierdzieć, a teraz Denki z niego żartuje, co w ogóle nie było mu potrzebne.
- Okej, okej, w czym potrzebujesz pomocy, stary?
- No więc... Katsuki i ja mamy dziś rocznicę i planowałem zrobić dobrą kolację. Ale coś nie wychodzi. Nie dość, że przepis jest jakiś dziwny, bo... powaga, kto daje rozwalone jajka do wody? Stwierdziłem, że na pewno ktoś miał włączoną autokorektę czy coś takiego, jako że jestem koszmarny w kuchni, ale wiem, że jajka się robi na patelni. Dlatego, no, zacząłem robić te jajka w koszulce, ale nie miałem żadnej dobrej koszuli. Jestem zbyt wysoki, nie miałem ubrań dla jajek.
- Czekaj...co?
- No żeby zrobić jajka w koszulce, potrzebuję koszulek, a nie miałem takich, które pasują na jajka, a l e mam przy kuchence jakąś starą koszulkę.
- Kirishima, jajka w koszulce się gotuje... to białko wtedy się tak układa, że...cholera to białko to koszulka.
- Och... to miałoby większy sens - mruknął cicho Kirishima i mógł usłyszeć jak Kaminari mimowolnie przywalił sobie w twarz. Tak Eijiro poczuł się zażenowany jeszcze bardziej. - To może będzie lepiej jak wrócę do kuchni.
- TYLKO MI NIE MÓW, ŻE NIE MA CIĘ W KUCHNI, STARY, JAK GOTUJESZ, NIE MOŻESZ ZOSTAWIAĆ NICZEGO NA GAZIE, PRZECIEŻ CI SIĘ JESZCZE KUCHNIA ZJARA!
- Kaminari... - chciał mu przerwać, mówiąc że przecież odszedł tylko na moment, lecz przerwał mu krzyk.Jego własny krzyk. Wtedy jego przyjaciel się uciszył i jedyne co, to spytał, co się stało. - KUCHNIA SIĘ PALI, CZEKAJ!
Cisnął szybko telefonem w kierunku blatu, zostawiając Kaminariego na głośniku. W tle krzyku blondyna, jaki to Kirishima jest głupi, czerwonowłosy podszedł do kuchenki, wachlując gwałtownie fartuchem jaki miał na sobie, aczkolwiek to nic nie dało. Ewentualnie mogło to spowodować większy odzew płomieni, nie był pewien. Dlatego szybko pobiegł do łazienki i zaczął nalewać do miski dużo wody, podskakując w miejscu jakby to miało dać więcej mocy dla kranu.
Klnąc pod nosem i słuchając wrzasków Kaminariego, rzucił się z powrotem do kuchni i z krzykiem wylał wodę na kuchenkę, finalnie ugaszając pożar. Zapanowała cisza. Wyłączył wszystko, co mogło jeszcze działać i wstrząśnięty tym, co się stało, otworzył okno.
- Cholera jasna...
Był po prostu na siebie zły, jak dorosły mężczyzna nie może potrafić ugotować dobrej kolacji dla swojego ukochanego? Przecież to tak upokarzające. W dodatku jeszcze spalił kuchnię. Nosz kurwa.
- EJ, BRACHU, ŻYJESZ? ODPOWIEDZ, ŻE TAK, BO MUSZĘ WIEDZIEĆ, CZY DZWONIĆ PO STRAŻ POŻARNĄ I JECHAĆ DO CIEBIE, BY POZBYĆ SIĘ DOWODU, ŻE JAKO OSTATNI PRZED TWOJĄ ŚMIERCIĄ Z TOBĄ GADAŁEM. PRZECIEŻ BAKUGOU BY MNIE ZABIŁ.
Eijiro niemal zapomniał o swoim przyjacielu, który dalej był na głośniku.
- Tak, żyję - westchnął, pokonany przez to głupie urządzenie.
- Jak dobrze, znaczy że... - przerwał, kiedy razem z Kirishimą usłyszeli, jak drzwi do mieszkania się otwierają.
Eijiro z przerażeniem popatrzył na drzwi, w których zaraz pojawił się Katsuki. Ten zamrugał dwa razy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Woda nadal spływała po kuchence, wszędzie śmierdziało spalenizną, kot biegał z kawałkiem jakiegoś kartonu w japie... a Bakugou naprawdę nie chciał teraz wiedzieć, skąd Buttercup wzięła ten karton.
Na środku całego zamieszania stał Kirishima w podpalonym od dołu fartuchu i milczał, przyglądając mu się w napięciu.
- Jedno. Jebane. Szybkie. Pytanie. Co, do kurwy?
- Och, czyli hiena wróciła, powodzenia w przeżyciu, stary! - Później można było tylko usłyszeć, jak Denki się rozłączył.
- Więc? Powiesz mi, co tu się odpierdoliło? Wracam do domu i jedyne co, to mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz, ale w życiu bym nie myślał, że kiedy mnie nie ma, to nagle dostajesz ochoty, by podpalić pieprzoną kuchnię.
- Ummm...
- Jakie „ummm", do cholery, Eijiro. Czy ty w ogóle wiesz, jaki mamy dziś dzień? Oświecę cię, nie jest to dzień niszczenia mieszkań.
- Wszystkiego najlepszego... z okazji rocznicy? - wymamrotał w końcu. Przejechał po karku z głośnym westchnieniem. - To nie tak miało być. Planowałem zrobić naprawdę cudowną niespodziankę, na którą zasługujesz i ta kolacja miała być wielkim woah, ale...
- Eiji... wszyscy dobrze wiedzą, że jesteś chujowy w kuchni - odpowiedział Bakugou i podszedł w końcu do Kirishimy. Ułożył dłonie na jego karku i przyciągnął go do pocałunku, widząc w jakim koszmarnym nastroju jest jego męski mężczyzna. Wolał jak pokazywał te rekinie zębiska podczas gigantycznego uśmiechu, niż smucił się niczym skopany szczeniak.
- Zróbmy tak, ty to posprzątasz, a ja pójdę pod prysznic. - Eijiro przytaknął z nieco lepszym humorem. Katsuki odsunął się, by zacząć kierować się do łazienki, jednakowoż przypomniało mu się coś co mógł zaproponować, to na pewno dałoby większy zapał Kirishimie. - O, jeszcze jedno... jak zrobisz to szybko, to może zdążysz do mnie dołączyć.
Chociaż tego akurat nie musiał mówić, bo przez prędkość, z jaką Kirishima ruszył do sprzątania, prawie i także przez wodę w całej kuchni, biedak by się prawie zabił.
- Uważaj, Shitty Hair...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top