Choroba
Witam! Pomysły mi się powoli wyczerpują, co jest koszmarne, bo przed rozpoczęciem roku szkolnego chciałam jeszcze trochę napisać i ah! czuję się zła na siebie, bo pisałam ten shot tyle razy, wyszedł zupełnie inaczej niż w ogóle miał wyjść...
Pomocy???
______________
On nie chorował.
Nie od siódmego roku życia, kiedy to, nie przejmując się nagadywaniem własnej matki, wyszedł na dwór bez czapki i szalika. To był jedyny czas w życiu Bakugo, gdy leżał w łóżku z podwyższoną temperaturą, cały się pocąc i z przemęczenia mamrocząc coś podczas przerw od spania.
Nic dziwnego, była wtedy dość spora śnieżyca, dawno nie napadało tyle śniegu, więc jako dziecko był zwyczajnie zachwycony i chciał się pobawić. Nie wiedział, że skończy tak koszmarnie.
Dlatego właśnie zawsze uważał, że musi być przezorny i ubezpieczony.
Nie rozumiał więc, dlaczego kilka dni temu nagle zaczął czuć się gorzej. Pociągał ciągle nosem, czując cholerny katar, ale chodził oczywiście dalej na lekcje, ponieważ nie zamierzał przegapić ani jednej. W końcu musiał na nie chodzić, aby zostać najlepszym bohaterem, czyż nie? Nie mógł przez jakiś głupi katar ominąć zajęć, nawet jeśli chodziło o głupi angielski czy historię.
Dzisiaj obudził się w stanie jeszcze gorszym niż wcześniej, wkurzony, że choroba nie chciała mu odpuścić. Miał wrażenie, że jest bardziej wymęczony. Czuł wysoką gorączkę, nos zapchany. Czuł się koszmarnie.
Wciąż nie zamierzał jednak rezygnować z lekcji. Postanowił na nie pójść i udawać, że wszystko jest jak zawsze.
Mozolnie się ubrał, przeklinając wszystko i, kiedy miał zabrać swoją torbę, stracił równowagę i zwyczajnie upadł na podłogę z głośnym hukiem.
W tym momencie usłyszał pukanie do swoich drzwi.
— Bakugo? Wszystko gra? — jak mógł przypuszczać, był to nikt inny jak Kirishima.
Chyba nigdy nie rozumiał, dlaczego właściwie ten czerwonowłosy kretyn postanowił spędzać z nim czas. Jakby nie miał wystarczająco przyjaciół. O ile było mu wiadomo, chłopak miał smykałkę do ludzi... chociaż Bakugo nie mógł zaprzeczyć, nie miał nic przeciwko spędzaniu czasu z Eijiro.
Koniec końców, był w nim cholernie zauroczony.
Podszedł powoli do drzwi i otworzył je, widząc szeroki uśmiech chłopaka. Zawsze się tak uśmiechał, nawet do Bakugo.
Niczym jakieś pieprzone słońce, pomyślał.
Słońce to jednakowoż szybko zasłoniły ciemne chmury, gdy chłopak spojrzał na Bakugo.
— Stary, wyglądasz chujowo — stwierdził szybko. — Znaczy... nie, że wyglądasz-wyglądasz, bo zawsze wyglądasz tak super, zajebiście i męsko, ale... teraz po prostu mam wrażenie, że padasz na twarz. Czujesz się jeszcze gorzej niż wczoraj, prawda?
Kirishima nawet nie wiedział jak bardzo miał rację.
Ale... gorzej niż wczoraj? Czyżby zauważył, że było z nim źle?
Bakugo było tak słabo, że z kolejnym krokiem ponownie się zachwiał. Na szczęście zanim jego twarz spotkała się z podłogą, wpadł w objęcia swojego jedynego przyjaciela.
— Jaki jesteś rozpalony, nawet nie myśl, że...
Nie usłyszał dalszych słów, zwyczajnie mdlejąc w umięśnionych ramionach Eijiro. Były takie ciepłe i wygodne, że mógłby w nich zostać dłuższą chwilę.
****
Poczuł, jak czyjaś miła w dotyku dłoń ujmuje jego, gładząc kciukiem zewnętrzną jej stronę. Otworzył niechętnie oczy, słysząc rozmawiające ze sobą osoby tuż przy jego lewym boku. Odwrócił się w tamtą stronę i ujrzał Kirishimę oraz Recovery Girl. Czerwonowłosy, najwidoczniej widząc jego ruch, spojrzał na niego i zestresowany puścił jego rękę.
— Bakubro! Jak się czujesz?
— Chujowo... — odpowiedział i rozejrzał się. Był w swoim pokoju, w łóżku i przykryty pierzyną. — Co się stało?
— Zemdlałeś, kiedy mieliśmy iść na lekcje. Zaniosłem cię do łóżka i wezwałem Recovery Girl. Jesteś strasznie rozpalony, nie mówiłeś, że jesteś chory.
— Nie jestem — mówiąc to, akurat zakaszlał. Przeklął za to w myślach i spojrzał na kobietę. — Nie choruję.
— Najwyraźniej twoja dobra passa minęła i nie dopilnowałeś się dobrze. Cóż, wszystko, co dobre kiedyś się kończy — stwierdziła z delikatnym uśmiechem
— Więc ty skończyłaś się jakieś pięćdziesiąt lat temu.
Kobieta nieszczególnie się tym przejęła, jedynie popatrzyła na niego jeszcze przez chwilę i westchnęła.
— Dałam ci lekarstwo, powinieneś wydobrzeć w ciągu dwudziestu czterech godzin. Twój układ odpornościowy mógłby paść, gdybyś nagle wyzdrowiał w sekundę. Dlatego regenerować się będzie powoli za pomocą tego lekarstwa oraz pomocy twojego przyjaciela. Przypilnujesz go, Kirishima, prawda?.
Chłopak przytaknął, więc zaraz po tym kobieta opuściła pokój blondyna.
— Dlaczego wcześniej nie byłeś u Recovery Girl? Mogłeś zwyczajnie przeleżeć wcześniejsze dni w łóżku — blondynowi zdawało się, że słyszał pretensje w głosie przyjaciela.
— Bo nie jestem... chory. Idę na lekcję, suń się — wymamrotał, próbując wstać. Kirishima nawet nie musiał mocno próbować, zwyczajnie popchnął go z powrotem na łóżko. Jego ciało było tak słabe, że od razu uległ, padając głową ponownie na poduszkę.
— Stary, nawet nie próbuj.
— Chcę zostać najlepszym bohaterem. Muszę iść na zajęcia, więc albo idziesz ze mną, albo zwyczajnie się odpierdalasz.
— A co powiesz na trzecią opcję? Ty zostajesz w łóżku, a ja zrobię ci coś do jedzenia — zaproponował, a widząc, jak Bakugo próbuje się ponownie odezwać, ponownie przemówił. — Bakugo, jeśli teraz pójdziesz na lekcje, to ci się nie polepszy. W najgorszym wypadku wylądujesz w szpitalu przez osłabiony organizm i opuścisz więcej zajęć niż tylko dzisiejsze. Żeby zostać bohaterem, musisz wyzdrowieć. By to zrobić, musisz dziś poleżeć w łóżku.
Wiedział, że nie powinien pozwalać sobie na takie rzeczy, jakim cudem w ogóle zachorował? Nie był pewny, lecz nic nie mógł teraz z tym zrobić. Gdzieś tam wiedział, że Kirishima miał rację — potrzebował odpoczynku, by wyzdrowieć. Musiał zrobić to teraz, by potem nie było gorszego rezultatu. Blondyn warknął przez swoją niemoc i położył się na boku, zamykając oczy.
— Cokolwiek — odpowiedział w końcu, czując na sobie wyczekujący wzrok czerwonowłosego.
Kirishima uśmiechnął się lekko i wstał. Poinformował przyjaciela, że niedługo wróci i wyszedł z jego pokoju.
Bakugo zastanawiał się po kolejnym otwarciu oczu, na ile przysnął. Leżał ponownie na plecach, a Eijiro zmieniał mu okład z czoła. Blondyn mógł zobaczyć jego spokojny wyraz twarzy. Wyglądał w tym momencie tak neutralnie, nie uśmiechał się, nie był też wściekły. Chociaż, prawdę mówiąc, Katsuki nie był pewny, czy kiedykolwiek widział chłopaka wściekłego. Złego, zdenerwowanego — owszem. Ale wściekłego? Nie wydawało mu się to w ogóle możliwe.
Kirishima był przecież słońcem, które tak jasno świeciło.
— Takim, co rozświetla każdy dzień... — mruknął cicho, a czerwonowłosy spojrzał się na niego, zdziwiony. Nawet nie zauważył, że się obudził.
— Śpij dalej, Bakugo, nie chciałem cię obudzić. Chcesz się napić? Przyniosłem wodę, ale zdążyłeś usnąć.
— Woda życia z każdym pieprzonym promykiem twojego uwielbienia. Rozświetlasz dzień, jak i noc, kiedy ta nastanie. Każdy przyjaciel przybywa na twoje wołanie i utwardzając ziemię po której stąpasz, z pewnością i uśmiechem przeciwników swych strącasz.
Kirishima patrzył ze zdziwieniem i zdezorientowaniem na blondyna, który nadal mamrotał coś pod nosem, obserwując go. To dla czerwonowłosego było naprawdę dziwnym doświadczeniem. Nigdy by się nie domyślił, że podczas choroby Bakugo był w stanie mamrotać niczym Midoriya, dodatkowo w bardziej poetyckim stylu.
Niepewnie ujął w dłoń szklankę z wodą i pomógł napić się chłopakowi. Ten wypił praktycznie całość i ponownie opadł na poduszkę, przymykając oczy.
— Spróbuj usnąć, Bakugo, szybciej wyzdrowiejesz — polecił mu, wygodniej siadając przy jego łóżku. Chciał mieć go na oku, nawet gdy blondyn będzie spać.
— Chcę...
— Co się stało? Chcesz się więcej napić? Jesteś głodny?
— Chcę słońce... — Kirishima zmarszczył brwi i rozejrzał się po pokoju, jednak nie zauważył żadnego pluszaka, o którym właśnie pomyślał. Bakugo miał jakiegoś w kształcie słońca? Nagle poczuł, jak Katsuki słabo ujmuje jego dłoń, splatając ich palce. — Eijiro... Moje słońce w ciemności.
Policzki Eijiro poczerwieniały, a jego serce zaczęło bić szybciej niż wcześniej. Czy Bakugo właśnie powiedział jego imię i nazwał słońcem? Odwzajemnił uścisk, przyglądając się spokojnej, zarumienionej przez chorobę twarzy blondyna, który ponownie pogrążył się we śnie.
Nawet nie wiedział, ile czasu spędził, przyglądając się twarzy przyjaciela, którego w sekrecie dawno temu postanowił wpuścić do swojego serca.
Było mu ciepło na sercu przez słowa blondyna. Nawet jeśli następnego dnia Bakugo wrócił do zdrowia i kompletnie nie pamiętał, co mówił.
A przynajmniej tak wmawiał Eijiro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top