Savannah dla @Ichtys

Ona ufarbowała włosy Nica na różowo... Uwielbiam ją xDD

Ps. Masz pisać dalej huehue


Skoro w książce trzecioosobowa, to tu też ją walnę xDD


W podzięce za kilka nieistotnych w tej chwili żartów, Savanah musiała załatwić kilka spraw dla braci Stoll. [próbowałam jakoś to odmienić... Dla Stolli? Wth xDD]

Ubrana w szarą bluzę z kapturem i dżinsy, przemierzała ulice Nowego Jorku, kupując drobne przedmioty dla siebie i przyjaciół. Jej krótkie, blond włosy z ciemniejszymi pasemkami zafalowały, kiedy uchyliła drzwi sklepu papierniczego, wychodząc na rześkie jesienne powietrze. [kto by się tam przejmował, że aktualnie jest zima? xDD]

Przytrzymała drzwi pewnej starszej pani, również w tej chwili nieistotnej, i czym prędzej oddaliła się od sklepu.

Przeklęła wystającą płytkę chodnikową, przez którą o mało co nie wykitowała, po czym skręciła w ciemny zaułek.

Zatrzymała się, położyła siatki z zakupami na ziemi.

Po niecałej minucie, zgodnie z przewidywaniami Savannah, zza rogu wyszedł wysoki chłopak, w sportowej bluzie z kapturem.

- Śledzisz mnie? - Savannah oparła dłoń na rękojeści swojego miecza, uśmiechając się kącikiem ust. - Nie sądzę, żebyś miał duże szanse w starciu ze mną, ale doceniam starania.

Chłopak oparł się ramieniem o pobliski mur, a na twarzy schowanej pod kapturem ukazał się uśmiech.

- Jak się teraz nazywasz? - jego głos był zwyczajny, Savannah go nie rozpoznawała. Każdy mógł mieć taki głos, zarówno potwór jak i człowiek. - Savannah? Jak ta marka herbat? [przepraszam, musiałam :') cały czas uwielbiam to imię, no ale xDD]

Savannah zazgrzytała zębami, ale starała się nie okazywać swojego zdenerwowania.

"Bądź miły dla swoich wrogów, ich nic tak nie denerwuje."

- A ty? - uśmiechnęła się najsłodziej jak potrafiła, zakładając pasmo włosów za prawe ucho. - Pracujesz w Biedrze czy raczej w Lidlu, że tak dobrze znasz typy ludzi?

Chłopak zatarł ręce, schylając głowę.

Savannah uważnie śledziła każdy jego ruch, jako, że nie zareagował na wzmiankę o starciu. Jej mózg pracował na najwyższych obrotach, rozważając kilka opcji, także nieistotnych dla nas.

- Nieźle kombinujesz, ale i tak nie uciekniesz. - wyciągnął zza bluzy wisiorek z czarnym kamieniem. -

Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

Oczy Savannah rozbłysły w chwili, kiedy zobaczyła kamień na jego szyi. Mózg wciąż pracował, chociaż jego obroty zwolniły.

Tylko go dotknąć... Dotknąć tego kamienia...

- Savannah, nie! - poczuła mocne uderzenie w bok i po chwili także dreszcz przechodzący całe ciało. Rozejrzała się, półprzytomna. Leżała na ziemi, zaledwie pół metra przed tajemniczym chłopakiem w bluzie.

- Jak...? - usiadła pospiesznie, szukając dłońmi swojego miecza.

- Chodź, idziemy! - usłyszała za sobą zdecydowany dziewczęcy głos.

Jego właścicielka zaczęła ciągnąć Savannah do tyłu za bluzę. A miecz wyparował.

Savannah odwróciła się, odkrywając, że jej tajemniczą... Wybawicielką?... Była Nyssa, córka Hefajstosa.

[idk, ale ją lubię, więc ją tu dałam c: ma ładne imię, prawda? Nyssa c:]

- Nyssa? - Savannah wstała, zostawiając biedne zakupy na pastwę psychopatycznego gościa z naszyjnikiem. - Co ty tu robisz?

- Nic szczególnego, ważniejsze jest to, co TY tu robisz! - odkrzyknęła dziewczyna, wciąż biegnąc.

- Co ja takiego robiłam? - Savannah nie chciała być zła na koleżankę, ale uczucia zrobiły swoje. - To tylko jakiś dupek, poradziłabym sobie z nim!

Nyssa prychnęła.

Savannah zostawiła ten wyraz emocji bez odpowiedzi na dłuższy czas.

Kiedy dziewczyny dobiegły do parku, automatycznie zwolniły.

- Musisz mi to wytłumaczyć. - Savannah nie odpuszczała.

Nyssa oparła dłonie na kolanach, na podobieństwo wycieńczonych biegaczy maratońskich.

- Wytłumaczę to później. - odparła. - Teraz musimy wrócić z powrotem do Obo... Savannah, za tobą!

Blondwłosa zdążyła się jedynie odwrocić, kiedy została brutalnie powalona na ziemię... Ale czym? Nie poczuła uderzenia, jedynie nieludzką siłę przygniatającą ją do ziemi.

"Grawitacjo."

"Dlaczego chociaż raz nie możesz się do czegoś przydać?!"

"Broń mnie, do kurwy nędzy!"

Wstała powoli, stając twarzą w twarz z nieznajomym z zaułka. Z nosa wąskim strumyczkiem lała jej się krew. [u Quentina Tarantino była krew, u mnie też, joł]

- Czego chcesz?! - Savannah wydarła się na dobre pół miasta.

Chłopak zdjął kaptur.

Savannah otworzyła szeroko oczy z przerażenia, i, cofając się szybko, upadła z powrotem na ziemię. Oddychała szybko i płytko, jej mięśnie nie były zdolne do jakiegokolwiek ruchu.

Bała się.

Autentycznie się bała.

Strach jest jednak iluzją. Niebezpieczeństwo jest jak najzupełniej realne, ale strach nie istnieje.

Tja, powiedzcie to sobie na miejscu Savannah, panicznie bojąc się... Właśnie, kogo? Dowiemy się kiedyś, Savannah?

- Poznajesz mnie, Savannah? - chłopak włożył ręce do kieszeni, wciąż nie zakładając kaptura z powrotem. - To ja.

Rozłożył ręce, uśmiechając się zimno.

Jego włosy były mieszaniną różnych kolorów, od jasnego blondu aż po hebanową czerń, ale nie można było stwierdzić, że są kolorowe. Oczy mieniły się tysiącem barw, czasami wydawało się, że są brązowe, a czasami niebieskie. A jeśli powyższe można było określić niesamowitymi, dla uśmiechu trzeba by było wynaleźć nowy przymiotnik. Uśmiechał się tak olśniewająco, że aż bolały oczy. Jednocześnie był to uśmiech ciepły i zimny. Wesoły i smutny. Żartobliwy i poważny.

Ten chłopak nie zatrzymywał się ani na chwilę. Trwał cały czas, jego wygląd pędził, charakter uległ zmianie, ale jedna rzecz wciąż była taka sama.

Musicie wiedzieć, że co jakiś czas migał ulubiony uśmiech Savannah.

Uśmiech czystego zadowolenia, szczęścia i radości.

I on, jako jedyny, nie uległ zmianie.

- Jak?! Ty?! Czemu?! - Savannah wstała, wciąż się cofając. - CZEMU MI TO ZROBIŁEŚ?!

Chłopak pstryknął palcami, a wiatr smagnął Savannah po policzku.

Dziewczyna potarła go, wpatrując się w chłopaka z mieszaniną złości i bólu. Gdzieś w tyle krzyczała Nyssa, ale teraz to już się nie liczyło.

Jak mogła go wcześniej nie rozpoznać?!

- Zachowuj się jak cywilizowany człowiek, [jej prawdziwe imię, ty wiesz, a ja nie, więc robię tak c:] - odpowiedział, używając jej prawdziwego imienia. - Minęło tyle lat, a ty wciąż nie masz szacunku do starszych.

Savannah splunęła mu w twarz.

- JESTEŚ STARSZY TYLKO DLATEGO, ŻE TO CIEBIE WYBRANO NA OPIEKUNA! - wydarła się, nie mając najmniejszego zamiaru dbać o maniery. - GDYBYŚ...

Straciła głos.

Otworzyła szeroko oczy z przerażenia, rozpaczliwie próbując coś powiedzieć.

Nie mogła.

Straciła głos.

- [imię], oj, [imię]... - podszedł do niej, a jego ręka spoczęła na ramieniu Savannah.

Usilnie starała się pacnąć go w tę dłoń, ale teraz nie mogła się także ruszać.

Bajecznie.

- Nic się nie zmieniłaś, kochana. - oparł się na jej ramieniu, co mógł zrobić z łatwością, między innymi ze względu na wzrost.

Ile mógł mieć?

180?

190?

A może od razu dwa metry?

- Wciąż arogancka... - zbliżył usta do jej ucha. - Dobrze wiesz, że to dlatego mnie pociągałaś.

Savannah zamknęła oczy, co było jedyną czynnością, na którą jej pozwolił. Nie chciała go już oglądać. Niech to się skończy.

I wtedy, kiedy myślała już, że sobie poszedł, poczuła usta napierające na jej własne.

Tyle czekała na ten durny całus.

Wieki, jeśli nie tysiąclecia.

Tyle, że jest jeden szczegół.

To było kiedyś, a teraz jest teraz.

Zacisnęła rękę w pieść.

Czekaj... Ma z powrotem swobodę ruchów!

Bez wahania przywaliła mu w twarz, a potem dowaliła jeszcze w krocze.

Chłopak upadł na ziemię, jęcząc z bólu.

- Nic się nie zmieniłeś, kochany. - zacmokała, przedrzeźniając go. - Wciąż przewidywalny...

Chłopak wyciągnął rękę w jej kierunku.

- Od dzisiaj, jedynym słowem, jakim wypowiesz, będzie moje imię. - powiedział, pstrykając palcami.

Savannah ponownie chwyciła się za szyję, czując w niej nieprzyjemny ucisk. Uczucie zniknęło po krótkiej chwili, ale zaklęcie pozostało.

Czuła to.

Czuła to jak złość Nica po zafarbowaniu mu włosów na różowo. [pomysł i uznanie należy się @Ichtys c:]

Poczuła jak ktoś łapie ją za rękę.

- Uciekamy! - Nyssa. Tak, to zdecydowanie ona.

Savannah odwróciła się ostatni raz, posyłając chłopakowi lekceważącego całusa.

Ale nie odważyła się nic powiedzieć.

I już nigdy nic nie powie.



WOAH, jak się podoba? Nie wiem po co to WOAH, no ale cóż xDD ja jestem w miarę zadowolona, ale to opinia zamawiającego się tu liczy c:

Ps. Muszę powiedzieć, że jestem dumna z tego oneshota xDD jak na pisanego o 23:33, wygląda spoko xDD

Pss. Jak wyobrażaliście sobie tajemniczego ziomka Savannah? Jestem ciekawa, pisać! :D dla mnie był to oczywiście blondyn z niebieskimi oczami 185, ale to chyba nie nowość xDD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top