#bez_tytułu17
Elo melo ziomki. Wiem, że jestem wam winna 10 zamówień specjalnych, ale to coś uderzyło mnie i po prostu nie mogłam tego zignorować.
Mam nadzieję, że się spodoba, smrodki
Katie otworzyła piekarnik i wyjęła z niego ciasto otoczone ciemnoszarą blachą do pieczenia wymalowaną w drobne różyczki.
[tak, to Tratie. Znowu. Przepraszam. Zabijcie mnie]
[ale skoro już tu jesteśmy, to powiem, że nie ma tu bogów :)]
Zapach czekolady rozniósł się po całej kuchni.
- Teraz już tylko polewa i maliny. - mruknęła do siebie zadowolona dziewczyna. Na jej policzku widać było białą smugę mąki, a na jednym łokciu różową plamę - pamiątkę po bliskim spotkaniu z konfiturami, którymi urozmaiciła ciasto.
Po dwóch latach zgłębiania trudnej sztuki pichcenia, Katie mogła poszczycić się kilkunastoma przepisami dopracowanymi do perfekcji. W złotej nastce znajdowało się owo ciasto czekoladowe z konfiturą malinową i polewą z czekolady mlecznej, posypane świeżymi malinami. Wszyscy w internacie za nim przepadali i spróbowali kawałek chociażby raz.
- Pięknie pachnie! - zawołała Kalina, przyjaciółka Katie, wchodząc do kuchni przywiedziona kuszącymi zapachami. - Czyżby Tessa?
Przyjaciele Katie uwielbiali nazywać jej ciasta. Kilka miesięcy temu, kiedy Katie po raz pierwszy upiekła ten rodzaj ciasta, Kalina ochrzciła je imieniem Tessa. Czytała wtedy książkę, w której jedna z bohaterek miała tak na imię. Dziewczyna nie mogła niestety (albo stety) nic poradzić na ich nawyk.
- Tessa. - przytaknęła tylko. - Myślę, że wyszła mi wyjątkowo dobrze.
Kalina nachyliła się nad stołem, przyglądając się, jak Katie przykrywa ciasto grubiutką warstwą polewy i delikatnie umieszcza na niej świeże maliny.
- Wygląda znakomicie. - uśmiechnęła się do ciasta, a potem do jego twórczyni. - Kiedy próba smaku?
- Kiedy wystygnie. - Katie zaśmiała się pod nosem, odstawiając ciasto na parapet.
Kalina westchnęła.
- Już nie mogę się doczekać... Hej!
Katie odwróciła się gwałtownie, żeby zobaczyć jak Travis Stoll, chłopak mieszkający razem z bratem naprzeciwko jej pokoju, ucieka z ciastem z kuchni.
- Oddawaj moje ciasto! - w przypływie złości dziewczyna chwyciła nóż kuchenny i pobiegła za Travisem.
Katie biegała dosyć często, ale z pewnych sobie tylko znanych powodów wiedziała, że Travis jest znacznie szybszy. Zawsze był o kilka kroków przed nią, a co się z tym wiązało, także z ciastem.
"Mam nadzieję, że Tessie nic się nie stało." spontaniczna myśl przemknęła przez głowę Katie.
Dziewczyna zatrzymała się na rozwidleniu korytarzy, spoglądając to w jedną odnogę, to w drugą. Uratował ją (a raczej ciasto) wyraźny zapach czekolady dochodzący z północnej części budynku.
Katie zatrzymała się dopiero przy drabinie prowadzącej na dach. Zmarszczyła brwi, wspinając się po szczeblach.
Zgodnie z przewidywaniami, Travis siedział na czerwonych dachówkach budynku internatu, z ciastem w dłoniach.
- Hej, KitKat. - pozdrowił dziewczynę salutem. - Piękny wieczór, co nie?
Katie mimowolnie rozejrzała się. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, oświetlając rozgrzaną letnią ziemię ciepłymi promieniami. Wysoko na niebie świecił już księżyc. Zapowiadało się na bezchmurną, gwiaździstą noc.
- Wieczór wieczorem, ale ciasto jest moje. - dziewczyna zmieniła temat, unosząc ostrzegawczo nóż.
Travis uśmiechnął się szeroko.
- Chyba nie zamierzasz mnie tym zabić, co? - rzucił półżartem. - Wolałbym zginąć w bardziej bohaterskich okolicznościach.
- Jeśli będzie trzeba, dostaniesz to, na co zasługujesz. - Katie uniosła wyzywająco podbródek. - Za wszystkie rzeczy, które mi ukradłeś.
- Włącznie z twoim sercem? - zaśmiał się Travis.
Policzki Katie pokrył niemal niezauważalny rumieniec.
W jej opinii Travis nie był jakoś szczególnie przystojny czy inteligentny, ale miał w sobie to dziwne coś, co sprawiało, że jej serce biło troszkę szybciej. Może to ten czarujący uśmiech, ukazujący jego śnieżnobiałe, równe zęby? Albo urocze brązowawe loczki płowiejące pod wpływem słońca? Albo ten błysk w oku, który pojawiał się, kiedy udało mu się ją rozbawić?
- Czemu po prostu nie zostawisz mnie w spokoju? - jęknęła zrezygnowana Katie, opuszczając dłoń z nożem. Dobrze wiedziała, że nigdy, nawet w najbardziej ekstremalnych okolicznościach, nie zraniłaby człowieka.
Nawet Travisa.
Chłopak spuścił wzrok.
- Jesteś po prostu zbyt wyjątkowa, żeby nie zwrócić uwagi. - mruknął, bawiąc się palcami.
Katie przełknęła ślinę.
- Wyjątkowa? - powtórzyła.
- No wiesz... - chłopak zawahał się na chwilę. - Urocza. Inteligentna. Czarująca.
Serce Katie przyspieszyło.
- Eee... To miłe z twojej strony, ale ja... Tu tylko po ciasto, wiesz.
Travis uśmiechnął się kącikiem ust.
- A nie miałabyś nic przeciwko zostaniu tutaj ze mną i podzieleniu się Tessą? - zaproponował znienacka. - Masz już nóż do krojenia.
- W sumie to czemu nie? - Katie zaśmiała się nerwowo, przeczesując gęste, brązowe włosy dłonią.
Podeszła nieco bliżej, siadając obok Travisa na rozgrzanym dachu. [Tessa na gorącym blaszanym dachu xDDDDDD]
- Pomalowałaś paznokcie? - spytał Travis, przyglądając się smukłym palcom Katie prowadzącym nóż kuchenny wzdłuż ustalonych z góry linii cięcia.
- Dzisiaj rano. - przytaknęła dziewczyna, rzucając okiem na odważny czerwony kolor.
- Wybierasz się gdzieś? - dopytywał chłopak, rzucając jej krótkie spojrzenie.
Katie uśmiechnęła się, nie spuszczając wzroku z ciasta.
- Zazdrosny, że to nie dla ciebie?
- Dla mnie nie musisz malować paznokci by być widoczna w tłumie. - odpowiedział Travis, pozwalając sobie na kolejny szeroki uśmiech.
Katie podała mu kawałek ciasta, unikając jego wzroku.
Była przekonana, że gdyby jeszcze raz spojrzała w jego oczy, przypominające kolorem świeżą, pachnącą miętę z ogródka, spłonęłaby szkarłatnym rumieńcem aż po same uszy. Jeszcze jedno takie zdanie jak przed chwilą, a zepchnie go z dachu i będzie mogła rumienić się w spokoju.
- Dzięki. - Travis wziął od Katie kawałek ciasta, delikatnie muskając jej palce.
Dziewczyna wzięła swój i zatopiła zęby w czekoladowym puchu z konfiturą, wdzięczna, że nie musi już nic mówić.
Przez chwilę siedzieli w ciszy.
- To zdecydowanie najsmaczniejsza Tessa jaką do tej pory jadłem. - stwierdził w końcu Travis, wpatrując się w ostatni fragment słońca widoczny na nieboskłonie.
- Starałam się. - odmruknęła Katie, podziwiając ten sam widok.
- Jakieś specjalne powody?
- Samozadowolenie.
Travis parsknął śmiechem.
- O tym nie pomyślałem.
- Nie wiedziałam, że w ogóle myślisz. - odgryzła się Katie, uśmiechając się szyderczo.
- Jakby nie patrzeć, wymyśliłem, że ukradnę ci Tessę, co było jednym z moich najlepszych dotychczasowych pomysłów. - odpowiedział Travis niezrażony. - Poza tym, mam może szansę na drugi kawałek?
Katie zerknęła okiem na wypiek.
- Bierz.
Travis pałaszował ciasto w ciszy, ale widać było, że myśli nad czymś intensywnie.
- Katie? - spytał w końcu.
Dziewczyna podrapała się po podbródku, szukając wzrokiem znanych jej gwiazdozbiorów na ciemnym już niebie.
- Mhm?
- Nie miałabyś nic przeciwko temu, żebym ukradł ci jeszcze jedną rzecz?
Katie parsknęła śmiechem, odwracając się, by na niego spojrzeć.
- Czy tak właśnie działają ci słynni złodzieje - dżentelmeni? Pytają się, czy mogą coś ukraść?
Odpowiedziało jej milczenie.
- Hmm? - Katie przechyliła lekko głowę, nie chcąc go urazić. - Co miałeś na myśli?
Travis przysunął się do niej i spojrzał prosto w oczy.
- Miałem na myśli - zaczął, uśmiechając się kącikiem ust. - całusa.
Katie zaniemówiła.
- Ja... Eee... Wiesz... - mogła przysiąc, że w tym momencie była już cała czerwona.
- Przynajmniej raz chcę zachować się jak złodziej - dżentelmen. - mrugnął do Katie, po czym wpił się w jej usta.
Smakował czekoladą i malinami. Jego usta były miękkie i delikatne, co sprawiało, że Katie najchętniej nigdy nie przerywałaby tego pocałunku. Jego ramiona otoczyły ją, zamykając w szczelnym uścisku. Delektowała się chwilą.
Pocałunek skończył się równie niespodziewanie, jak się rozpoczął.
Travis uśmiechnął się do niej, po czym wrócił z powrotem do oglądania nieba.
- Mam nadzieję, że cię nie zawiodłem? - rzucił po chwili, nie spuszczając wzroku z gwiazd.
- Było w porządku. - wykrztusiła Katie, wciąż czując usta Travisa na swoich.
Chłopak zaśmiał się.
- Starałem się.
- Jakieś specjalne powody? - na twarz Katie wkradł się przebiegły uśmieszek.
Travis ponownie zakotwiczył wzrok w jej oczach.
- Katie Gardner.
Jak wrażenia?
Wena na razie mi dedła ;-; macie stworka na pocieszenie: (•–•)
[nawet nie wiecie jaka jestem z niego dumna xDD]
Co by tu jeszcze... A, tak. Postaram się jak najszybciej wstawić zamówienia i Percabeth :)
Ps. Kiedy będzie już po zamówieniach, macie jakieś specjalne potrzeby parringowe?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top