#1

Cztery sekundy.

Tyle wystarczyło dziewczynie podjęcie decyzji.

Powoli opuściła pistolet obserwując reakcję nastolatków. Szatyn ciągle do niej mierzył, a ruda z westchnięciem pełnym ulgi schowała broń.

Błąd.

Szybko wycelowała i oddała strzał tuż przy stopie blondynki. Nie czekając na owacje odwróciła się i ruszyła biegiem do siatki. Kryjąc się przy okazji za każdą napotkaną osłoną. Nie musiała długo czekać na pościg. Widząc zbliżającą się drogę ucieczki przyspieszyła.

Przeceniła się.

Upadła na trawę z głośnym jękiem. Spróbowała wstać, jednak nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Nie docierało do niej, że ciągła ucieczka w strachu nadwyrężyła jej organizm. Z coraz większym przerażeniem próbowała doczołgać się do siatki. Tak jakby to miało jej w czymś pomóc.

Płuca dawały o sobie znać przy każdym ruchu, a płytki oddech uniemożliwiał dotlenienie komórek. Panika zaczynała przysłaniać jej racjonalne myślenie.

Zacisnęła palce na ziemi czując jak ktoś dociska do jej twarzy nasączoną, najpewniej chloroformem, szmatkę. Nie rozumiała czemu jej od razu nie zabiją, potrzebowali informacji? Kontaktu? Pieniędzy? Skąd mogli wiedzieć o jej rodzinie? Nie miała szansy się wyrwać, a wstrzymanie oddechu było dla niej na dłuższą chwilę niemożliwe.

Trawa, którą jeszcze przed chwilą bez problemu widziała, straciła swój kształt, a przytłumione głosy zamieniły się w jeden, zlany ze sobą bełkot. Sama zamknęła oczy, czekając na utratę świadomości. Musiała uciec, ale doskonale znała skutki chloroformu.

Ból zniknął.

Gdy jej zmysły ponownie zaczęły spełniać swoje funkcje, a skóra przyjmować bodźce mimowolnie zacisnęła powieki. Dźwięki rozrywały jej głowę, a mózg dopiero zaczynał poprawnie działać. Czuła się jak prawie każdej nocy.

- Masahiko, już idę mała cholero... - odruchowo mruknęła w przestrzeń i wręcz mechanicznie podniosła się do siadu.

Zgodnie z rutyną przeczesała palcami swoje krótkie, bordowe włosy. Zmarszczyła brwi napotykając opór. Chwyciła za przeszkodę i marszcząc brwi uniosła dłoń na wysokość oczu.

Dopiero teraz je otworzyła. Źrenice rozeszły się w reakcji na nowe, nieznane pomieszczenie, po czym znacznie się skurczyły nie dopuszczając większej ilości światła. Zamrugała zdziwiona.

Spore białe pomieszczenie i unoszący się ostry, niezidentyfikowany zapach tworzyły niezwykłe połączenie. Dziesiątki białych łóżek sprawiały wrażenie, opuszczonych, a w głowie dziewczyny pojawił się widok pozakrywanych ciał na zabrudzonej krwią i kurzem pościeli. Tak to wszystko powinno wyglądać. W pokoju stały dwie postacie o specyficznym i kontrastującym wyglądzie.

Jestem w czyśćcu?

Ciemnooka skupiła spojrzenie na obiekcie trzymanym pomiędzy palcami. Uniosła brew próbując sobie przypomnieć co się wcześniej działo. Pustka.

Liść był jedyną podpowiedzią.

Zgniotła w dłoni delikatną cześć roślinki, przypominając sobie o specyficznej grupce nastolatków i tym jak ją upokorzyli. Zagryzła zęby podnosząc wzrok. Zawiodła.

Nie wykonała planu.

Dziewczyna o wyglądzie stereotypowego anioła wpatrywała się w nią z zainteresowaniem. Czując na sobie wściekły wzrok nastolatki poprawiła okulary w ciemnej oprawce i spojrzała w bok, jakby udając, że coś ją zainteresowało.

Chłopak o podkrążonych oczach i idealnie przylizanych, ciemnych włosach skupiał swoją uwagę na swoich paznokciach, które co chwilę przykładał do ust. Ciemne ubrania i pusty wzrok zwielokrotniały unoszącą się wokół dziwną aurę.

Aurę śmierci.

Postacie wymieniły znaczące spojrzenia, a bordowo włosa zacisnęła dłonie w pięści. Teoretycznie wiedziała gdzie jest, jednak czy była bezpieczna? Ile czasu zajmie jej znalezienie wyjścia i ucieczka przez rodziną? Czy lepiej będzie pozostać tutaj? Kto tu rządzi i jakie ma zasady?

Do świata żywych przywróciło ją prychnięcie.

Rozluźniła uścisk i wypuściła powoli powietrze, które cały czas wstrzymała.

- To nie ma sensu... - mruknął brunet leniwie przeczesując włosy palcami - Po prostu masz dwie opcje. W jednej przystępujesz do Szkoły, a w drugiej uciekasz stąd, ale uprzedzam, że zginiesz nim przebędziesz kilometr.

Cisza przerywana stłumionymi rozmowami zza drzwi.

- Jaka jest szansa, że ktoś się tu dostanie? - zapytała wpatrując się z nadzieją w oczy blondynki.

Nie uciekłaby. Instynkt kazałby jej walczyć, a jej magazynek nie był nieskończony.

- Szanse są niewielkie, ale ważniejsze jest to, że po przekroczeniu płotu mało kto przeżyje.

Ja jakoś żyję.

Uśmiechnęła się zadziornie i przeniosła wzrok na chłopaka.

- Twoje słowa brzmią jak pytanie o to, czy chcę się zabić sama, czy wy macie to zrobić za mnie, już, teraz - parsknęła - Odpowiedź jest raczej oczywista. Zgadzam się.

Okularnica westchnęła po czym podeszła do siedzącej na łóżku dziewczyny.

- Zgaduję, że wcześniej nas nie słuchałaś. Jestem Sky Xanthopoulos, a ten chłopak co przed chwilą wyszedł to Septimus Powell - wysunęła rękę w stronę zdezorientowanej nastolatki.

- Kasai Avaron - pochwyciła z ociąganiem jej dłoń po czym pospiesznie ją puściła - Nie macie tu jakiejś lepszej selekcji? No nie wiem, chyba nie powinniście przyjmować tu osoby o której nic nie wiecie.

Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, jednak nie odpowiedziała na jej pytanie.

- Za drzwiami czeka na ciebie parę osób, zaprowadzą cię do pokoju. Ja niestety nie mam na tyle czasu - wzruszając ramionami wyszła.

Obserwowała ją.

Dziewczyna westchnęła z ulgą. W głowie krążyły jej setki pytań i jeszcze więcej obaw. Powoli wstała i spojrzała przez okno. Lekko przybrudzona szyba dawała jej pełne pole widzenia na mur i widoczny las. Przetarła wierzchem dłoni oczy i odwróciła się na pięcie. Brudne od zaschniętego błota buty ubrudziły lekko szarą posadzkę na co tylko przewróciła oczami. Wilgotne ubrania zaczynały nieprzyjemnie pachnieć, a mokre włosy odstawały na wszystkie strony. Prychnęła rozgoryczona.

Dalej tkwiła w brutalnej rzeczywistości.

Zamykające się za nią drzwi wydały z siebie nieprzyjemne skrzypnięcie, które spotęgowała panująca na korytarzu cisza. Spojrzała z góry na dwójkę nastolatków, co przy ich wzroście nie było trudne. Jej twarz przybrała najwyższej jakości obojętność, a w oczach zabłyszczały ogniki złości.

Pamiętała ich.

Niska blondynka z dużymi okularami na nosie z początku przypominała z wyglądu Sky, jednak jej twarz była bardziej okrągła, a oczy duże i wręcz niewinne. Wiedziała, że nie powinna oceniać po pozorach i wygląd często przysłania widok na czyjeś zdolności... Jednak nie była w stanie tego zrobić, zwłaszcza gdy w pewnym momencie dziewczyna odwróciła wzrok i cała się zarumieniła. Jak ktoś taki mógł chcieć ją obezwładnić?

Stojący obok niej szatyn prychnął i nie czekając na dziewczyny ruszył pustym korytarzem. Jego prawie czarne tęczówki skryte za okularami w równie ciemnym kolorze. Czerwona bluza przyciągała uwagę, jakby nadrabiając za wzrost. Lekko zgarbiona poza pokazywała jej całkowicie, jakim uczuciem darzy ją chłopak.

Avaron wzniosła oczy ku niebu powstrzymując się przed rzuceniem w niego stojącą na parapecie doniczką.

- Gdzie jest moja torba? - spytała chłodno. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego ile miała w niej rzeczy, których nikt poza nią nie powinien widzieć.

- Jest w twoim pokoju... - wyszeptała bawiąc się końcówką jednego z dwóch, długich warkoczy. Spojrzała niepewnie na twarz wyższej dziewczyny po czym bardziej schowała twarz w długim czarno-białym szaliku.

Bordowo włosa ruszyła powoli za szatynem. Wyglądał na bardziej nieufnego od blondynki. Przygryzła dolną wargę myśląc o tym od kogo najłatwiej byłoby jej wyciągnąć informacje.

- Skąd wiedzieliście, że nie odmówię?

- Nie wyglądałaś na taką. Uciekałaś przed kimś łapiąc się każdej szansy zachowania życia, więc raczej nie skazałabyś się na śmierć - podniosła swoje szaro-niebieskie tęczówki i dogoniła swojego rozmówcę.

Z zaciekawieniem posyłała jej ukradkowe spojrzenia. Była w gronie osób, które widziały wnętrze jej bagażu. Parę ubrań, butelki wody, resztki pożywienia, magazynki i parę broni nie były niczym aż tak zaskakującym. Bardziej zastanawiał ją wypełniony dziwnymi znakami i symbolami notatnik, który z pewnością nie należał do normalnej nastolatki. Tylko tyle znaleźli szukając o niej informacji, zamiast odpowiedzi dostali jeszcze więcej pytań.

- Jak masz na imię? - zapytała jąkając się. Nie była pewna czy chce mieć z nią jakiekolwiek powiązania, a tym bardziej nie wiedziała jak się zachowuje.

- Kasai Avaron - prychnęła - Moje nazwisko i tak nic ci nie powie - spojrzała w bok obserwując znikającą za zakrętem czerwoną bluzę - A ty?

- Mów mi Star - pomiędzy nimi zapadła cisza, którą ostatecznie postanowiła przerwać niższa z nich - Z tego co mi wiadomo to będziemy na siebie skazane - uśmiechnęła się gorzko - Mamy obok siebie pokoje.

Bordowo włosa pokiwała ze zrozumieniem głową. Jak widać powinni mieć gdzieś tu akademiki. Popchnęła ciężkie drzwi wychodząc na świeże powietrze. Wzięła głęboki wdech, próbując uwolnić głowę od wszystkich zmartwień. Przyspieszyła kroku widząc znikającego za ścianą chłopaka. Blondynka mimowolnie ruszyła za nią.

- Co wy tu w ogóle robicie? - zapytała odwracając głowę w stronę niskiej dziewczyny.

- Nigdy nie słyszałaś o Szkole Morderców? - tym razem Avaron odwróciła głowę w drugą stronę kryjąc drwiący uśmiech - Najprościej mówiąc, kiedyś trzymano tu psychopatów, utrzymując ich z dala od społeczeństwa. Po aferze sprzed dwóch lat teoretycznie to miejsce powinno być zamknięte ale zamiast tego szkoli się tu teraz psychopatów i normalne osoby na to, aby w przyszłości zostały idealną jednostką ochronną głów krajów i tym podobnych

Kasai spojrzała z przerażeniem na blondynkę. Nie było one wywołane tym, że ktoś metr pięćdziesiąt ma zamiar zabijać z zimną krwią w imię większego dobra, wręcz przeciwnie. Po prostu zdała sobie sprawę z tego, że w jej życiu pojawiły się kolejne komplikacje. Spojrzała ponownie przed siebie widząc jedynie w oddali czerwony kształt.

- Hej Star... - mruknęła z zadziwiającą jak na nią niepewnością i spojrzała w dwukolorowe tęczówki dziewczyny - Gdybyś miała szansę na normalne życie to wykorzystałabyś ją? Uciekłabyś z klatki?

Blondynka unosząc brew zrównała z nią kroku.

- Może kiedyś się tego dowiesz, Avaron...


~~~

Kolejny rozdział tego czegoś... Może następny rozdział mi wyjdzie

Jakieś domysły co do Avaron i tego skąd się tam wzięła Star? 

~normal_psycho


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: