Ocaleni (kontynuacja "Był, jak wszyscy inni")

Po swym utknięciu Key kategorycznie odmówił wychodzenia w towarzystwie Pana Charyzmatycznego Płaza. Z resztą i tak wychodzili na zmianę, raz Jjong i Taemin'em, raz Kibum z wyżej wspomnianym Minho. Do czasu choroby najmłodszego oczywiście, jednakże ten czuł się już lepiej. Tym sposobem eomma miał okazję poznać bliżej nowego członka ich rodziny.

Warto dodać, że Wszechmocy, z tylko sobie znanego powodu, był łaskawy obrazić się na Choi.

***

Eomma czule pożegnał się z idącymi na "wycieczkę", kazał im wrócić jak najszybciej oraz w jednym kawałku i oczywiście upomniał, by uważali na siebie.

Gdy tylko drzwi zamknęły się za stalkerami kasztanowowłosy udał się do pomieszczenia pełniącego funkcję kuchni. Jego śladem udał się rodzinny sportowiec.

- Co robisz? - niższy centymetrowo aż podskoczył, gdy usłyszał tuż przy swoim uchu głos tego przebrzydłego, niższego ewolucyjnie osobnika.

- A nie widzisz? - odparł ozięble zapytany.

- Key, proszę cię... co tym razem zrobiłem źle?

Niestety, rodzinny Diva postanowił, potocznie mówiąc, olać wyższego, aczkolwiek nieziemsko przystojnego kolegę.

- Jinki! - zawołał melodyjnie, wyglądając z "kuchni". - Jinki!

Po chwili do pomieszczenia wbiegł chłopiec, potykający się o własne nogi.

Wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy, gdy Bling i Kibum zabrali go ze stacji. Co prawda, jak każdy mieszkaniec podziemia, był trupio blady (ta zasada chyba nie dotyczyła tylko Minho). Dzieciak wyraźnie przybrał na wadze, a jego pomiętoszone szmaty zostały zmienione na najprawdziwsze przed wojenne ubrania. Key w końcu odkrył, że pod warstwą brudu kryły się miękkie, przydługie, brązowe włosy. Eomma osobiście się nimi zajął, przez co młody wyglądał nieco jak dziewczyna.

- Jesteś głodny? - zapytał czule najstarszy w pomieszczeniu.

Jinki skinął głową, a pytający ciężko westchnął.

- Musimy coś sobie wyjaśnić. Rozumiem, że z Minnie rozumiesz się bez słów, ale ja bardzo cenię sobie komunikację werbalną. Więc zapytam jeszcze raz: jesteś głodny? - wygłosił kasztanowowłosy.

- Tak - bardziej zapytał, niż stwierdził dzieciak.

- Więcej pewności, skarbie. Obiad będzie dopiero za cztery godziny a kolacja, gdy wrócą Taeś i Jonghyun. Co ty na to, żeby zrobić sobie kanapki? - zaproponował.

Jinki energicznie pokiwał głową, a po chwili uzupełnił swoją "wypowiedź" o skromne...

- Tak!

Kibum uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony, aczkolwiek zanotował sobie, by nauczyć dziecko wypowiadać się pełnymi zdaniami.

- W takim razie umyj rączki - Diva wskazał głową na najprawdziwszy zlew.

Zarejestrował, że dzieciak posłusznie wypełnia jego polecenie więc ze spokojem mógł zająć się przygotowaniami do przygotowania posiłku. Wyciągnął na stół dwie deski i dwa noże, po czym ułożył obok nich najprawdziwszy chleb, kupiony na stacji rolniczej a z lodówki wydobył szynkę, również nabytą drogą kupna. Następnie podszedł do doniczek, których w kuchni było pełno. W jednej z nich rósł krzaczek z pomidorami koktajlowymi. Zerwał kilka i również odłożył na blat.

Do tej pory tylko mały "ogródek" był dla Key jakąkolwiek rozrywką. Co nie zmieniało faktu, że życie mężczyzny skupiało się na jednym celu: przeżyć. Wszystko zmieniło się wraz z pojawieniem się Jinki'ego. Wtedy głównym celem Eommy stało się wychowanie chłopca, zapewnieniu mu dobrego życia i oczywiście uchronienie od przemiany w jednego z tych apatycznych, nie wierzących w jutro ludzi, dla których życie zaczynało się i kończyło w Seulskim metrze. Był to wspólny cel zarówno dla Jonghyun'a, Kibum'a, Minho jak i Taemin'a, który sam był wciąż na podobnym etapie rozwoju mentalnego. Pojawienie się dziecka nadało ich życiom sens, bez którego pewnie stracili by rozum, prędzej czy później. Została jeszcze jednak kwestia; zaznajomienia Jinki'ego z bronią i powierzchnią.

- Minho, następnym razem weźmiemy go z nami - Key oparł się o tors Płaza, wspaniałomyślenie zapominając o fochu.

Oczywiście Choi miał na tyle rozumu, by mu o tym nie przypominać i wykorzystać okazję do pomiziania. Położył więc dłonie na płaskim brzuchu starszego przy okazji wsuwając je pod szary, szeroki sweter. Kasztanowowłosy oparł głowę o jego ramię odsłaniając swoją smukłą, jasną szyję, która aż prosiła się o pocałunki, które oczywiście otrzymała wywołując tym samym chichot u swojego właściciela.

- Choi Minho, nie przy dziecku...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top