shidou w bolu

wszystkiego najlepszego, bler!!
wychodze z zalozenia ze najlepszym prezentem jaki mozna dac czlowiekowi jest cierpiacy shidou 

***

Mahiru była przyzwyczajona do tego, że Shidou był ostatnio tym, który ukajał ją w bólu, dlatego nie spodziewała się, że pewnego dnia role się odwrócą i że będzie musiała wraz z Yuno zajmować się wręcz zwijającym z bólu lekarzem. Jednak na tym polegała solidarność, prawda?

Nie uprzedzając faktów, jej dzień zaczął się jak większość ostatnich dni. Spała niespokojnie, prześladowana w snach głosami, które próbowały powiedzieć jej, że była złą osobą, że źle kochała. Cieszyła ją pobudka, którą mogła ukrócić senne koszmary. Przypominał się wtedy o sobie cały ból fizyczny, ale to nie miało aż takiego znaczenia, gdyż ten doskwierał Mahiru mniej niż krytyka jej miłości. Poza tym, był w tym więzieniu ktoś, kto mógł zająć się bólem połamanego ciała.

Na początku tego nie dostrzegła, ale Shidou musiał się spóźniać. Zwykle przychodził do niej chwilę po tym gdy się obudziła i potrafił zostawać na cały dzień, ale dzisiaj... dzisiaj nie było go już naprawdę długo. Zdążyła wstać z swojej więziennej pryczy i o własnych przenieść się na wózek, zdążyła ogarnąć się na tyle, na ile pozwalało połamane ciało i więzienne warunki, a go ciągle nie było. Zmartwiła się o niego. Nie mogła jednak czekać w nieskończoność i akurat w momencie, gdy zbierała się do opuszczenia swojej celi, by go znaleźć, Shidou pojawił się w drzwiach pomieszczenia. 

Było to odważne założenie, ale Mahiru wydawało się wcześniej, że Shidou nie był w stanie być obolały. Oczywistą rolą, którą pełnił, było kojenie jej bólu, więc to z tym go kojarzyła. Jednak gdy teraz na niego patrzyła... to było jasne, że sam wyglądał na cierpiącego.

— Dzień dobry, Mahiru — przywitał się z grzeczności, ale nawet jego głos nie wydawał się tak przynoszący komfort, jak zwykle przynosił. Nie, raczej o komfort się prosił, a Mahiru wyobraziła go sobie jako przemokniętego deszczem kotka, który prosi o zabranie do domu i wysuszenie. 

— Dzień dobry — odpowiedziała mu sympatycznie, ale zmartwiona o rzeczy, które mogły się mu dziać. Nie czuła się na tyle mądra, aby być pewna swoich wniosków, ale obserwować go mogła. 

Przyszedł bliżej niej, by zająć się standardowym sprawdzeniem jej stanu. Odwijał i zakładał bandaże tak jak zwykle, wyglądał na tak samo zmartwionego jak zawsze, ale wyszedł poza schemat, który jej zawsze prezentował. Shidou był przy niej dziwnie pochylony, jakby nie wiedział, czy będzie mu lżej jeśli się wyprostuje, czy zgarbi i położy dłonie na brzuchu.

Mahiru była chętna do pomocy i z przykrością patrzyło się jej na jego cierpienie. Nie miała jednak pojęcia, co mu dolegało i co mogła zrobić, by tu ukoić. Gdyby to był Fuuta, wiedziałaby żeby poklepać go po plecach, ale w konkretnym miejscu, które nie było obolałe po pobiciu. Gdyby to była Yuno, objęłaby ją najmocniej jak się da, by ogrzać ją własnym ciepłem. Ale Shidou? Skoro Mahiru nie wiedziała ani co mu jest, ani co pomaga mu w bólu, była bezradna.

Mogłaby sobie odpuścić, ale na moment, gdy on wstał, by znów coś przynieść, mogłaby przysiąc, że usłyszała, jak syknął w ból. Naprawdę nie rozumiała tego, co tu się działo, ale w końcu uznała, że nie ma innego rozwiązania poza spytaniem.

— Shidou... czy coś cię boli? — czuła się niepewnie, zadając to pytanie, ale cieszyła się, że to zrobiła. Nawet jego zachowanie w tym momencie odpowiedziało jej, że miała rację. Wyglądał na spłoszonego.

— Właściwie to tak, dziękuje za troskę — odpowiedział miło, dokładnie tak, jak mogłaby się tego po nim spodziewać. Nie wydawał się jednak zbyt rozmowny w tym temacie, więc Mahiru przechyliła głowę pytająco, chcąc zakomunikować mu, że taka odpowiedź jej nie wystarcza. Wyczuł jej sygnał. — Nie, po prostu sam nie rozumiem czemu mnie boli. I podejrzewam, że w tym wypadku nie mogę oczekiwać, by ktokolwiek inny wiedział.

— Ale o co chodzi Shidou? Może nie jestem na tyle dobra, by umieć pomóc, ale chciałabym spróbować — zaproponowała, ale jej ton nie był proponujący, a wymagający. Gdy chciała, umiała się przy czymś uprzeć i teraz uparła się przy tym, że musi wiedzieć, co dręczyło Shidou.

— Nie, nie, Mahiru, nie kłopocz się tym. To naprawdę nie ma sensu. A właściwie miałoby sens i to mnóstwo sensu, gdyby nie to, że łamie to zasadę Milgramu, co do której byłem pewny, że jest prawdą — to wszystko brzmiało tak zagadkowo, mimo że Mahiru miała przeczucie, że mogłoby być prościej, gdyby po prostu powiedział o jaką zasadę chodziło. — No bo wiesz, zaufałem ci, gdy powiedziałaś mi, że w Milgramie nie dostaje się okresu i że jesteś prawie pewna, że dotyczy to wszystkich.

Mahiru na początku nie rozumiała w czym tkwił jego problem. Rzeczywiście, powiedziała mu kiedyś coś takiego, ponieważ do takiego wniosku doszły z Muu, ale dlaczego miałoby to być problemem dla Shidou? Dopiero po chwili wszystko zaczęło składać się w logiczną całość. No tak, przecież Shidou wyglądał na takiego, którego bolał brzuch... i to zgadzałoby się z tym, co jej kiedyś powiedział...

— To naprawdę nie ma sensu — zgodziła się z nim w końcu Mahiru. Nie mogła uwierzyć w to, że nie umie po prostu zaradzić problemowi Shidou, ale może jeśli nie ustąpi i dowie się więcej... — Czy kiedykolwiek miałeś w ogóle okres w Milgramie?

— Nie wydaje mi się... na pewno nie — Shidou powiedział to swoim głosem wyraźnie ukazującym ból. Nie wychodziło mu to dobrze. — Mam na myśli, nawet przed Milgramem nie był to taki problem. Brałem testosteron od tak dawna, że krwawienie się po prostu zatrzymywało lub występowało tak nieregularnie, że prawie wcale... i wiadomo, że nie robię tego już w Milgramie, ale myślałem, że skoro wam się zatrzymało, to mi też powinno. 

— O... rzeczywiście — Mahiru nie miała zbyt wielkiej wiedzy ani w temacie tranzycji, ani hormonów, czy terapii nimi i chociaż zazwyczaj szybko była gotowa oskarżać się o takie rzeczy, nie była pewna, czy musi się oskarżać w tym wypadku. Przecież nie potrzebowała wcześniej tej wiedzy, więc dlatego jej nie miała.

— Przepraszam, że cię tym kłopocze. W końcu to nie jest twój obowiązek, by orientować się w medycznych sprawach — słowa Shidou poparły to o czym myślała, ale spojrzenie na niego i tak wystarczyło, by zrozumieć że może nie musiała znać się na medycznych sprawach, ale mogła mu pomóc z ciężkim czasem, jakim były dla niego dni menstruacji. Przecież wręcz wyglądało na to, że mógłby w każdym momencie zemdleć z bólu... najwyraźniej nie był jedną z osób, która łatwo to przeżywała. 

— Shidou, weź sobie jakieś leki przeciwbólowe z tych, które dajesz mi i Fuucie... — zaproponowała Mahiru, nie chcąc widzieć go w takim stanie i bardzo go żałując. Fizyczny ból jaki czuła, był zbyt wielki i dokuczający jej, tak że leki nie były zbyt wielką pomocą, ukajając go trochę, a później i tak przywracając je ze zdwojoną siłą. — Też ich teraz potrzebujesz.

— Milgram nie dostarcza nam wystarczającego zapasu leków, by używać ich w takich sytuacjach — ocenił lekarz, analizując chyba liczbę tego, co mieli w zapasach. — Myślałem tylko żeby wziąć trochę gazy jałowej i użyć jej jako prowizorycznej podpaski.

— Prowizorycznej? Dlaczego nie przyszedłeś poprosić o faktyczne produkty, których możesz użyć? — zdziwiła się Mahiru. Przecież zawsze była gotowa zaoferować swoją pomoc innym, więc Shidou powinien o tym wiedzieć i z tym się do niej zwrócić.

— No bo skoro w Milgramie nikt dotąd nie miał okresu, nie sądziłem by komukolwiek było tu coś potrzebne — wyjaśnienie Shidou było w tej kwestii dość proste.— A ja nie chcę prosić Es o wszystko czego dusza zapragnie, żeby nie nadużyć jeno dobrej woli i nie zatrzymać tym dostaw środków medycznych. 

— Shidou, ale ja poprosiłam o to na początku Milgramu — wyjaśniła mu to, znajdując rozwiązanie na jego problemy. — Nikt jeszcze nie wiedział, jak działa tutaj świat, ale zamówiłam u Es wszystkie niezbędne produkty higieniczne, w tym tampony. Stoją nieużywane, a wręcz czekają na użycie. 

— A... to praktyczne. Nie pomyślałem o tym — chyba go zaskoczyła. Mahiru wręcz wzięła to do siebie, bo tak bardzo próbowała okazywać swoją pomoc i zaradność innym ludziom, a Shidou najwyraźniej jej nie docenił.

— Powinny leżeć gdzieś przy pozostałych produktach, w rogu mojej celi — Mahiru czuła się paskudnie, ale teraz przynajmniej miała dobry powód, by się dezorientować od tego wszystkiego. Chciała pomóc Shidou, który rzeczywiście podszedł do stosu jej rzeczy i po długim czasie, znalazł odpowiednią paczkę. — Czy ty właściwie wiesz jak się je aplikuje?

— Nigdy tego nie robiłem — Shidou przyznał się, wyglądając może na... trochę przestraszonego? Niepewnego? Nie była przyzwyczajona do widzenia go w takim stanie. — Jednak tak, wiem jak to zrobić w teorii.

— Wierzę w ciebie! — uśmiechnęła się Mahiru. Chciała, żeby wiedział, że ciągle może być trochę przydatna, że ciągle chce pomagać swoim współwięźniom, nawet gdy była taka połamana i słaba. — Weź sobie całą paczkę dla siebie, mi się nie przyda, a tobie najwyraźniej ciągle może.

— Dziękuje, Mahiru — był jej naprawdę wdzięczny, mimo że ona nie uważała, by robiła cokolwiek niezwykłego. — To chyba rzeczywiście pójdę teraz to założyć.

Mahiru została teraz sama i nie podobał jej się ten fakt, ale wiedziała, że Shidou na pewno szybko wróci. Póki co jednak, jedynym co mogła zrobić, było czekanie na niego i była w tym cierpliwa. Aplikowanie tamponu nie powinno zająć mu zbyt wiele czasu, o ile zrobi to tak jak należy i nie będzie myślał o tym zanadto.

Tak bardzo nudziło ją bycie tutaj samą, więc ucieszyła się, gdy tylko usłyszała dźwięk przekręcanej klamki w drzwiach jej celi. Bardziej zdziwiło ją to, że to nie Shidou był tym, który tu przyszedł. 

— Shidou zostawił cię samą? — Yuno wydawała się zdziwiona tym faktem. Rzeczywiście, najczęściej gdy przychodziła, musiała widzieć ich razem, więc mogło jej wydawać się to dziwne i godne zadania pytania.

— Poszedł tylko na chwilę, powinien zaraz tu być — odpowiedziała jej z uśmiechem na twarzy, ale i czując się przykro, dlatego że Yuno najwyraźniej nie była tu dla niej. — Potrzebujesz, bym mu coś przekazała?

— Nie, nie. Nie przyszłam tu dla Shidou. Chciałam po prostu wiedzieć, czy mogę z czymś pomóc i to jego chciałam o to spytać — Yuno nie wykazywała większych emocji związanych z nieobecnością lekarza, co speszyło Mahiru. No tak, nie musiała od razu myśleć, że Yuno nie chce spędzić z nią czasu...

— W każdym razie, nie będziesz musiała na niego długo czekać. Poszedł tylko... — w tym momencie Mahiru się zawahała. W żadnym stopniu nie uważała, by fakt dostania okresu przez Shidou byłby czymś, co trzeba byłoby ukrywać, może Yuno zaoferowałaby wręcz jakieś swoje przetestowane rozwiązania na to, jak pomóc mu z bólem, ale konflikt moralny polegał na czymś innym. Czy Shidou wspominał kiedykolwiek o tym, że był transpłciowym mężczyzną przy innych więźniach? Jeśli nie, to nie rolą Mahiru było powiedzenie o tym, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak dobry był jego passing, chociaż bardzo ją kusiło...

Usiłowała przypomnieć sobie w jakich okolicznościach ona sama się w ogóle o tym dowiedziała, tak że dzisiaj nie miała już pytań, gdy Shidou powiedział jej o tym, że ma okres. Chyba było to, gdy rozmawiała z nim o tym, co najbardziej kochała: miłości. Opowiadała o swojej idealnej wizji związku i chociaż Shidou miejscami wydawał się wątpić w jej słowa, czego ona nie rozumiała, to zgadzał się, co do tego, że życie razem do samego końca, małżeństwo i założenie rodziny, były pięknymi rzeczami. Miał w tej kwestii przecież i własne doświadczenie, które jej opisał.

I ona myślała,  że on tak tylko sobie powiedział, gdy opowiadał jej o posiadaniu rodzinny. Myślała, że opowiadając w emocjach po prostu pomylił się, gdy użył sformułowania, które zasugerowało jej, że to on urodził dzieci, więc zaśmiała się i go poprawiła, a otrzymała od niego poważną informację zwrotną o tym, że nie był to żart. W ten oto sposób dowiedziała się o tym, że Shidou nie był cispłciowy.

Męska ciąża, określana także terminem "mpreg" nie była jej obcym konceptem. W końcu dawno przed Milgramem, gdy jej życie było o wiele bardziej pełne pokoju, mogła pozwalać sobie na rozrywki takie jak czytanie fanowskich opowieści o swoich ulubionych filmach, serialach, czy mangach i okazało się, że internetowi pisarze wyjątkowo lubili ten wątek. Miło było dowiedzieć się, że teraz znała kogoś, kto miał za sobą podobne przeżycie i wręcz wypełniała ją olbrzymia radość, gdy pomyślała w jak wielu wspaniałych formach może objawić się miłość. Jeśli dla Shidou założenie rodziny było marzeniem, tak jak było dla niej, była szczęśliwa, że mógł żyć tym życiem przed trafieniem do Milgramu.

Jednak czy Yuno wiedziała o tym wszystkim? Mahiru nie sądziła, by tak było. W końcu były to wyjątkowe informacje podane przez Shidou podczas ich rozmów o miłości, nie takie, którymi szastał na prawo i lewo. To sprawiało, że była teraz w momencie, gdy zatrzymała się w połowie mówienia swojego zdania i nie dokończyła wyjaśnienia nieobecności doktora.

— Mahiru? Czy wszystko dobrze? — spytała zaniepokojona Yuno, gdy nie usłyszała od niej dokończenia zdania. Mahiru już miała rozwiać jej wątpliwości i powiedzieć, że wszystko było okej, ale zostało to uniemożliwione przez pojawienie się w celi Shidou samego we własnej osobie, który wyglądał na niezwykle zaniepokojonego.

— Coś jest nie tak? — podszedł natychmiast do nich obu i przyjrzał się Mahiru, widocznie zlękniony o jej stan. Po jego spiętych ruchach ciągle było widać, że był obolały, ale nie było to właściwie niczym dziwnym, skoro nie posłuchał się Mahiru i nie wziął leków przeciwbólowych. — Co się stało?

— Nic się nie stało, naprawdę — odpowiedziała szybko Mahiru, uspokajając ich obu. Postanowiła wyjaśnić całe nieporozumienie. — Po prostu próbowałam wyjaśnić Yuno, gdzie byłeś i zawahałam się, gdy to mówiłam, ale nie dlatego, że coś mi się stało.

Widocznie uspokoiła tym ich obu. To dało Yuno czas na przyjrzenie się Shidou, z czego musiała wyciągnąć wniosek, że nie jest dobrze.

— A czy tobie coś się stało? — za jej pytaniem nie kryło się wiele troski, ale nie miało też złych intencji. W gruncie rzeczy Yuno często im pomagała, nawet gdy nie okazywała w tym wielkiego entuzjazmu, a Mahiru to doceniała.

— Nie przejmuj się tym — Shidou zbył problem, chociaż wyglądał jakby z bólu to właściwie już umierał, ale nie narzekał na to. — Nie przeszkadza mi to, że coś mnie boli.

Mu mogło to nie przeszkadzać, ale Mahiru było go szkoda. Nie mogła pozwolić, by dalej pogrążał się w takim stanie, więc postanowiła, że może chociaż podpytać o jakieś rady dla niego.

— Yuno, co robisz, gdy masz skurcze? — spytała więc, jakby od niechcenia, ale nie była dobra w kłamaniu, więc od razu zostało wyłapane przez pytaną, że chodziło w tym wszystkim o obecne samopoczucie Shidou.

— Kiedyś często miałam je w nogach, ale od kiedy regularnie ćwiczę, nie jest to już taki problem — odpowiedziała, ale sam sposób w jaki oceniła Shidou wzrokiem, wskazywał na to, że nie widziała w nim kogoś, kto miał ducha sportu. — Jednak musiałabym wiedzieć, o jakie skurcze konkretnie chodzi.

— Menstruacyjne — Shidou chyba po prostu się poddał i nie zamierzał bawić się w kotka i myszkę w tej całej sprawie. Mahiru w zasadzie umiała to podziwiać, chociaż ciągle uważała, że jej pomysł spytania o to wszystko na około był bardzo dobry. — Dlatego mówię, że naprawdę nie macie się czym przejmować. Miną za kilka dni, a jako lekarz, sam powinienem zastanowić się, co mi tu pomoże.

— To, że Mahiru chce ci pomóc, to nie przejmowanie się, a zwykła solidarność — wyjaśniła mu Yuno, bo w przeciwieństwie do niego, idealnie rozumiała jej intencje. — Ja też chcę ci pomóc. Poza tym... to dziwny przypadek.

— Dziwny przypadek? — zadała pytanie Mahiru, gotowa obronić Shidou za niego samego. Dlaczego Yuno powiedziała coś takiego? Nie powinna robić uwag w tym temacie...

— Nie chodzi oczywiście o to, że mężczyzna ma okres. To zrozumiałe — sprostowała szybko Yuno, widząc w jaką konkluzję za szybko wskoczyła Mahiru. — Po prostu dziwi mnie fakt, że Shidou dostał swój okres, podczas gdy od początku bycia tutaj ni ja, ani ty, ani nie podejrzewam by jakakolwiek inna z dziewczyn go dostała. W dodatku powiedzmy, że mam tu... znajomego... który też tutaj przechodził przez menstruację i zastanawiam się od czego to zależy.

Mahiru nie chciała być dociekliwa na siłę, ale od razu zgadła o kogo chodziło. Yuno powiedziała, że to był znajomy, że to był on, a w całym Milgramie był tylko jeden mężczyzna, który wyglądał na wystarczająco okresogennego. To nie tak, że Mahiru jakoś o tym myślała, że wtykała nos w jego sprawy, lub że zgadła to na postawie jakiś stereotypów. Po prostu czuła w kościach, że...

— Chodzi o Fuutę? — spytała w tym samym momencie, w którym spytał o to Shidou. Wymienili się po tym krótkim spojrzeniem, które mówiło, że mieli rację. Skoro pomyśleli o tym oboje na raz, musiało tak być.

— Ty mnie, Shidou, pytasz, a nie stwierdzasz fakt? — Yuno rozłożyła ręce, jakby się poddając. Mahiru nie rozumiała jeszcze dlaczego, ale wyjaśniły jej to kolejne słowa współwięźniarki. — Ja mu mówiłam, by ci o tym powiedział... Czego ja się nawet po nim spodziewałam... Uh. W każdym razie nie wiecie tego ode mnie.

— Oczywiście — uśmiechnął się Shidou, ale był to uśmiech słodko-gorzki, jedyny na jaki był w stanie się w tym momencie zdobyć. — Jednak masz rację, to zastanawiająca sprawa. Nie sądziłem, że Milgram może się tak pomylić...

— Czy podejrzewacie, że ktokolwiek stworzył Milgram był transfobem? — do takiej konkluzji doszła Mahiru. Nie podobało jej się to. — To okropne!

— Nie sądzę, by chodziło o to — Shidou musiał mieć inną teorię w tym temacie, a może po prostu chciał uspokoić Mahiru. — W końcu kimkolwiek są, zatrudniają Es. Chyba nie przeszkadza im to, że ono nie ma płci.

— Zatrudniają do pracy dziecko i stworzyli więzienie poza prawem, ale przynajmniej stawiają granicę na transfobii. Szanuję ich za to — ciężko było stwierdzić, czy Yuno się z nimi zgadzała, czy tylko żartowała, ale Mahiru też uznała to za godne szacunku. Yuno chyba myślała nad tym od innej strony. — Pomyślcie o tym, że skoro ktoś projektując Milgram, dał mu taki błąd, to tych błędów może być więcej. To może być kluczowy ślad w odkrywaniu, jak zaprogramowana jest tu rzeczywistość. To jest... ciekawe. Pierwsza ciekawa rzecz tutaj, od naprawdę dawna.

— ... ale to nie pomoże Shidou z tym, że teraz wszystko go boli — Mahiru nigdy nie próbowała studzić cudzego entuzjazmu, ale naprawdę nie wiedziała do jakich wniosków zamierzała dojść Yuno. Ciągle miały przed sobą obolałego Shidou, nieważne jak zaprogramowany był Milgram. — Potrzebujemy twoich rad. Co robiłaś, gdy bolał cię brzuch w czasie okresu, wiesz, przed Milgramem?

— W domu miałam termofor i działał cuda. Dawał przyjemne ciepło, które zmniejsza ból — przypomniała sobie Yuno, ale później uświadomiła sobie, że mówiła o rzeczywistości domowej, której nie miała tu w więzieniu. — Moglibyśmy poprosić Es o taki. Jednak, Mahiru, czemu sama nie zaproponujesz czegoś, co działa w twoim wypadku?

— Wiesz, miesiączki jakoś szczególnie nigdy mi nie dokuczały — Mahiru wiedziała, jak wielkie szczęście i przywilej jednocześnie tym miała. — Może przy gorszym nastroju jadłam jakieś słodycze? Coś takiego?

— Hm... Fuut... To znaczy mój znajomy z podobnym problemem... też chyba nie cierpi bardzo z powodu okresu. Wiem, że łagodne ćwiczenia zawsze były dla niego rozwiązaniem na spięte mięśnie, ale w obecnym stanie chyba nie ma szans, by porywał się na aktywność fizyczną — zastanowiła się Yuno. — Shidou, a może po prostu opowiedz nam, jak radziłeś sobie z tym bólem wcześniej?

— Po rozpoczęciu brania hormonów, to wszystko stało się bardzo nieregularne, więc nie mam aż takich wspomnień — a jednak musiało być tu jakieś wspomnienie, bo Shidou się uśmiechnął, w sposób w jaki uśmiechał się tylko wspominając stare czasy. Uśmiech niby radosny, ale też nostalgicznie smutny. — Moja żona bardzo się o mnie troszczyła. Wiecie, takimi małymi gestami. Parzyła mi herbaty ziołowe, które uśmierzają ból, a gdy była na zakupach i wiedziała, że coś mnie boli, nawet niekoniecznie z powodu okresu, to kupowała mi czekoladę, bo jej zjedzenie może pomagać w syntezie serotoniny i...

Chociaż Mahiru nie znała się na tym wszystkim i czuła się niezbyt mądra w obliczu tego, co mówił Shidou, wiedziała z podstawowych, niemedycznych informacji, że serotoninę nazywa się hormonem szczęścia. Miała jednak swoją własną teorię na temat tego, co było powodem do odczuwania szczęścia przez Shidou i może wcale nie chodziło w tym wszystkim o czekoladę.

— Nie, nie zatrzymuj się, Shidou. Chcę wiedzieć więcej! — zachęciła go. Naprawdę chciała wiedzieć, nie była to zwykła przesada. — Jaka była twoja żona?

To pytanie pociągnęło za sobą wielkie konsekwencje w postaci tego, że cała reszta ich dnia zmieniła się w słuchanie opowieści Shidou. Nie zatrzymywał się w nich i nie był zatrzymywany ani przez Mahiru, ani przez Yuno, nawet gdy jego monolog trwał już dobre pół godziny. Może zawsze taki skryty, potrzebował takiego wygadania się. Może naprawdę tęsknił za swoją żoną i potrzebował opowiedzieć światu, jak niesamowita była, a skoro odganiało to od niego ból...

To była taka przyjemna myśl, że żona Shidou i samo myślenie o niej umiało sprawić, że czuł on mniej bólu. Mahiru przez chwilę pomyślała, że może być to refleksja nad jej własnym związkiem. Czy osoba, którą ona kochała, także czuła mniej cierpienia, gdy o niej myślał? Czy to miało znaczenie, gdy było już za późno?

Dlatego postanowiła odegnać od siebie te myśli, skupiając się tylko na pozytywach sytuacji. Shidou nie wydawał się już tak obolały, jak wcześniej. Jeśli pójdzie dobrze, opowie jej nie tylko o swojej żonie i męskim okresie, ale i męskiej ciąży i innych rodzinnych, interesujących ją sprawach. Yuno przewróci oczami jeszcze milion razy, ale pomimo tego da się im obu wypowiedzieć, nie wierząc ile ciepła czerpali ze swoich relacji.

Może jednak życie podczas drugiego procesu w Milgramie miewało momenty, gdy było tak przyjemne, jak było te podczas pierwszego procesu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #milgram